Magia słowa twórców z Gorzowa

UL/KR jedenWystąpili w gdańskim Żaku, promując najnowszą płytę „Ament”. Przed koncertem zgodzili się porozmawiać o swojej twórczości, inspiracjach, planach na przyszłość. Przed państwem Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski z gorzowskiego UL/KR.

 

Okazją do wywiadu jest wydana wasza druga płyta pod tytułem „Ament”. Gdzie przebiegały nagrania i jak długo ta nowa płyta formowała się w waszych głowach?

Błażej Król: Płyta w zasadzie częściowo zaczęła się formować po nagraniu pierwszej, po „UL/KR” i to cały czas rosło. Fajnie byłoby, gdyby polski rynek muzyczny był taki, że możesz wydawać płyty co pół roku. Jeżeli masz pomysły, a wydaje ci się, że to co robisz jest fajne, to po co czekać rok? Ale wydawca nas stopował żeby z wydaniem „Amentu” poczekać, a że grzeczni jesteśmy, więc czekaliśmy.

Skąd pomysł na nazwę nowej płyty? Ta nazwa coś dla was oznacza, czy to wyszło samo z siebie?

Błażej Król: Wiesz, możesz ją tłumaczyć. W łacińskim ament oznacza głupka, osła. Trochę jest w tym przekory, że pomimo ciężaru tekstów, jakiegoś pesymizmu, nazwa ta jest pewnym zmiękczeniem. W samej swojej budowie ament kojarzy się ze sferą mistyczną, może to też działać przewrotnie. Dodajesz Z na początku, jest ZAMEN(Ę)T, L – LAMENT. Nazwę można więc traktować mocno uniwersalnie.

UL/KR dwaA jak z waszą częstotliwością nagrywania? Ponad rok temu wydaliście „UL/KR”, teraz wyszedł „Ament”. Za rok kolejna płyta?

Błażej Król: Nie ma takiej zasady, że wydajemy co rok.  „UL/KR” była takim pierwszym policzkiem dla słuchacza. Ktoś ładnie napisał, że jeżeli pierwsza płyta była takim klapsem albo uderzeniem w jedno miejsce, to „Ament” jest wmasowaniem tego miejsca. Jest to zatem pewne ułagodzenie.

Kwiecień i maj spędzacie w trasie koncertowej. Później zagracie na tegorocznym Open’erze. Czujecie się docenieni, że drugi rok z rzędu wystąpicie na tak dużym festiwalu?

Maurycy Kiebzak-Górski: Pewnie, że tak!

Błażej Król: Wiesz, ja się chyba nie spotkałem z sytuacją, że jakiś projekt występował dwa lata z rzędu na Open’erze. A to nie jest ostatni festiwal, na którym zagramy w tym roku. Dlatego to mega przyjemne uczucie móc grać na tego typu imprezach.

Fajnie, że tak was doceniają, bo wciąż jesteście w pewnej niszy nurtu niezależnego. To dobrze, że takie projekty mają szansę koncertować nie tylko w małych klubach, ale też na dużych festiwalach.

Błażej Król: Tak, to jest bardzo fajne. Na początku graliśmy w miejscach kameralnych, klimaciarskich. A tu wiesz, Open’er, Off, totalne rozbicie przestrzeni. Spinaliśmy się, bo choć swoją wartość znamy, to nie wiedzieliśmy jak nasza muzyka zabrzmi w takich okolicznościach.

Maurycy Kiebzak-Górski: My mamy taką różnicę, że gramy we dwóch i strasznie dużo robisz w tym momencie. W duecie robisz coś za dwie albo za trzy osoby naraz. Jest pewna konfrontacja, bo na scenie jestem tylko z Błażejem, a przed sobą mamy tych osób znacznie więcej.

Błażej Król: Ale z drugiej strony, zobacz jak jest na imprezach tanecznych, klubowych. Jest jeden DJ, który jednak nad tą masą panuje. Popatrz na księdza. Patrz jak masą obsługuje! (śmiech)

Myśleliście kiedyś o tym, żeby w przyszłości poeksperymentować, zagrać w powiększonym składzie?

Błażej Król: Były takie pomysły i niewykluczone, że coś będziemy działać. Formuły się wyczerpują zawsze. Pewne rzeczy się nudzą i nie jest powiedziane, że nie będzie jakichś roszad.

Maurycy Kiebzak-Górski: Ja na przykład będę grał sam, bez Błażeja…

Błażej Król: Albo w ogóle nie będziemy przyjeżdżać na koncerty… Ktoś inny będzie przyjeżdżał za nas. (śmiech)

Jak już gracie koncerty to wolicie większe, festiwalowe, czy jednak bardziej kameralne w klubach?

Błażej Król: Trudno nam jeszcze powiedzieć.

Maurycy Kiebzak-Górski: Świeżaki jesteśmy.

Błażej Król: Do tej pory graliśmy dwa Męskie Grania…

UL/KR trzyNo tak, na Męskim Graniu byliście w zeszłym roku w Gdańsku.

Błażej Król: Tak, Gdańsk i Wrocław chyba był. Open’er, Off i jeszcze jakieś mniejsze   festiwale. Trudno porównać. Fajny jest klimat jak są ludzie blisko, ale fajnie też jak są   troszkę dalej. Wszystko zależy od klimatu wytworzonego i przez nas, i przez ludzi. Bardzo dobrze nam się grało w Gryfinie, gdzie było ze 40 osób w małym pubie, gdzie odbiór był znakomity, klimat został wytworzony i w ogóle świetnie było. Z drugiej strony, super było na Męskim Graniu, Offie, czy Open’erze. Też mieliśmy dobre przyjęcie i byliśmy zadowoleni.

W jednym z wywiadów powiedzieliście, że na nowej płycie chcieliście grać ambient, a wyszły wam piosenki rodem z bulgoczących bagien. Możecie to jakoś rozwinąć?

Błażej Król: Nagraliśmy pierwszą płytę, która została bardzo dobrze przyjęta. Skoro powiedziałeś A, to chce sie powiedzieć nie tylko B, ale jeszcze połowę alfabetu. Mieliśmy bardzo wiele pomysłów, rozwiązań brzmieniowych. Ale w ostateczności zadziałaliśmy tak jak przy debiucie, wyłączeni na bodźce zewnętrzne. Zaczęliśmy grać i bawić się brzmieniami, klimatem.

Co z waszymi pobocznymi projektami? Ty, Maurycy, cały czas udzielasz się w Żółtych Kalendarzach, z kolei Błażej jest znany najbardziej z Kawałka Kulki. Czy te projekty zostały teraz zaburzone, zepchnięte na bok przez UL/KR?

Błażej Król: Kawałek Kulki przestał istnieć i już nie będzie działać.

Czyli „Noc poza domem” to była ostatnia płyta?

Błażej Król: Tak, to była zamknięciowa płyta.

A ty, Maurycy?

Maurycy Kiebzak-Górski: Cały czas nagrywamy. Nowa płyta Żółtych Kalendarzy jest już w ostatecznym stadium. Na jesień może coś wyjść.

Błażej, czym inspirujesz się tworząc teksty do piosenek UL/KR?

Błażej Król: Patrz, zaraz ci pokażę. Mam nowy telefon i są w nim notatki. I sobie na nim zapisuję wszystko co mi wpadnie do głowy. Na przykład to: „Wczoraj głębiej nurkowałem, piękniej śniłem, mocniej spałem”.

No proszę, są rymy! (śmiech)

Błażej Król: Wiesz, to wszystko się zbiera, kumuluje na karteczkach, po kieszeniach. Żona nie wywala, wrzuca do jednej szuflady, do zeszytu i ja to wyciągam jak zachodzi potrzeba. Czasem tekst powstanie od razu, ale to nie wynika z potrzeby jakichś dylematów, które mną targają, tylko jest to jakaś chwila. Znaczenie pojawia się później.

Maurycy Kiebzak-Górski: Jak się pojawia melodia, to też dużo daje i nabiera jakiegoś znaczenia.

Sam nie lubię zaszufladkowania, ale krytycy muzyczni muszą was do czegoś przyrównywać. Najczęściej trafiają się porównania z Dead Can Dance. Słyszałem też, że gracie podobnie jak Kraftwerk. Czy to są faktycznie wasze inspiracje, czy porównania te są raczej wyssane z palca?

Maurycy Kiebzak-Górski: Wyssane z palca nie są, bo jednak musiał być jakiś punkt zaczepienia dla takiego człowieka, który sobie pisze. Albo jest za mały horyzont na inne zespoły, które można porównać do nas.

Błażej Król: Jest zbitka inspiracji, ale takich podświadomych. To, że nas porównują do Kraftwerka czy Dead Can Dance jest dość trudne do zrozumienia, ale skoro ktoś czuje tak, no to my nie mamy na to wpływu. Nie działamy na zasadzie, że weźmiemy na przykład od Kraftwerka sampel perkusyjny, z Coila na przykład loopy, a z piosenki na ścieżce dźwiękowej z Króla Lwa melodię wokali. (śmiech) To tak nie działa.

Możecie podać na czym ostatnio wzorujecie się muzycznie?

Błażej Król: Ja na przykład słucham teraz dużo nowego pościelowego R&B na zmianę z elektroniką zza ściany z wydawnictwa Opal Tapes.

A ty, Maurycy, czego ostatnio sobie słuchałeś?

Maurycy Kiebzak-Górski: Ostatnio? Słucham sobie Mykkiego Blanco. Różnie. Mam dość szeroki horyzont, który stale się poszerza. Bardziej gustuję w technice dubowej. Wokół tego ostatnio podążam, to mnie kręci.

Jak jest u was z procesem tworzenia muzyki? Czy jak spotykacie się na próbach to każdy przynosi jakieś swoje kawałki i w tym „dłubiecie”, czy po prostu spotykacie się razem i jest burza mózgów?

Maurycy Kiebzak-Górski: Spotykamy się, palimy papierosy i nagrywamy płyty w dwa dni. Tak to u nas jest.

Kwiecień i maj spędzacie w trasie, potem letnie festiwale, a co później? Zamierzacie na chwilę odpocząć od muzyki?

Błażej Król: O! Dzięki za podpowiedź! Ja odpoczywam od muzyki. Biorę sobie wolne.

Maurycy Kiebzak-Górski: Ja nie odpoczywam. Mam strasznie dużo do roboty z muzyką. Tym bardziej, że mam dużo czasu, bo mnie wyrzucili z pracy. Skupiam się teraz głównie na tworzeniu.

Czyli teraz nie ma pracy, ale jest muzyka?

Maurycy Kiebzak-Górski: To mi pasuje. Pracowałem wspólnie z Błażejem w korporacji i stwierdzam, że on jest po prostu cyborgiem.

Jesteście projektem niezależnym i pewnie teraz jeszcze nie możecie wyżyć z muzyki?

Maurycy Kiebzak-Górski: W obecnej sytuacji dałoby się, ale to nie trwa cały rok.

Błażej Król: W momencie kiedy pracuję, mogę pozwolić sobie na to, że nie gramy wszystkiego. Nie przyjmujemy ofert, nie wiem, z Pcimia Dolnego, jakkolwiek Pcim Dolny jest piękny. Jeżeli oferują nam hot-dogi i 150-200 zł to tam nie pojedziemy. (śmiech) Pracując możemy sobie pozwolić na to, że nie musimy grać wszędzie. Nie musimy grać na siłę. Wybieramy miejsca, w których nie byliśmy, w których wydaje nam się, że będzie fajnie i dla nas, i dla słuchaczy.

Tym bardziej miło, że w Trójmieście występujecie tak często.

Maurycy Kiebzak-Górski: Bo my lubimy Trójmiasto.

Błażej Król: W zeszłym roku też byliśmy ze trzy razy.

Jak układa się współpraca z Thin Man Records? Planujecie związać się z nimi na kolejne albumy?

Błażej Król: Na tę chwilę wszystko odbywa się tak jak powinno. Jest współpraca, a przy tym możemy zadzwonić późną nocą do wydawcy z jakimś szalonym pomysłem i nikt się nie obraża.

W piosence „Dzieci” z nowej płyty, śpiewacie, że nie chcecie mieć dzieci. Co na to wasze kobiety? 

Maurycy Kiebzak-Górski: Ja chciałbym mieć, ale nie mam z kim. (śmiech)

Błażej Król: Nie utożsamiam się ze wszystkimi tekstami. Częściowo jest to gra, nadawanie pewnego klimatu, kreacja. Tak jak ktoś piszę książkę o seryjnym mordercy, to niekoniecznie jest tym mordercą.

Udanego koncertu!

Błażej Król: Dziękówa!

UL/KR cztery

fot. Jędrzej Łukowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 × 3 =