Leonard Cohen – Muzyczna przypominajka
4 min readChcąc osłodzić wam początek nowego roku i zbliżającą się sesję, nadchodzimy z kolejnym artykułem z cyklu Muzyczna przypominajka. Tym razem trafiło na Leonarda Cohena, wybitnego poetę i genialnego muzyka, którego w szczególności pokochali Polacy.
Poeta, od niechcenia muzyk
Leonard Cohen przyszedł na świat w 1934 roku w Montrealu. Matka miała największy wpływ na wychowanie chłopca, który stracił ojca w wieku dziesięciu lat. Leonard swoją przygodę z muzyką rozpoczął od nauki gry na gitarze w wieku 13 lat, ale to poezja była dla niego najważniejsza. Parę lat po studiach wydał swój własny tomik oraz kilka opowieści m.in „Flowers for Hitler” czy „Beautiful Losers”. Cohen w wielu wywiadach żartował, że nigdy nie myślał poważnie o muzyce, chciał zostać poetą, ale sytuacja finansowa zmusiła go do zmiany zdania. I tak w 1967 roku zagrał swój pierwszy koncert przed występem Judy Collins. Nie obyło się bez wpadki, kiedy Leonard wyszedł na scenę z roztrojoną gitarą, a jego głos ze stresu odmówił mu posłuszeństwa, szybko uciekł za kulisy. Za namową Collins powrócił na scenę, a publiczność momentalnie się w nim zakochała. Niedługo po tym wydał swój pierwszy album „Songs of Leonard Cohen”, którym zdobył sławę głównie w Europie. Dziennikarze muzyczni po latach opisują, że swoją monotonną barwą głosu, przy akompaniamencie akustycznej gitary, kupił sobie lewicujące społeczeństwo. Przez następne lata wydawał kolejne albumy, które tylko potwierdzały, że jego twórczość wpiszę się do historii muzyki. Lata 70. to okres pogłębiającej się depresji artysty, dlatego wówczas Leonard bardzo mało występował i nagrywał. W 1985 roku wydał jeden z większych przebojów „Hallelujah” i zaczął serię koncertów m.in. w Polsce, gdzie pobudzał Polaków do walki o wolność. Po tym okresie bardzo mocno zaangażował się w Buddyzm, który, jak twierdzi, uratował mu życie. Po około dziesięciu latach braku aktywności artystycznej wydał m.in. „Ten New Songs”, „Old Ideas” oraz ostatnią płytę, wydaną tuż przed jego śmiercią „You want it darker”.
Największe przeboje:
Dance me to the end of love
Piosenka została nagrana przez Cohena w 1984 i znalazła się na płycie „Various Positions”. Zawiera typową grecką ścieżkę tańca „Hasapiko”, którą podobno artysta zasugerował się podczas swojego pobytu na jednej z wysp Hydra. Choć uważa się, że „Dance me to the end of love” została napisana o miłości, to główną inspiracją Cohena był Holocaust. W wielu wywiadach opowiadał, że czytając różne książki, dowiedział się, że w niektórych obozach śmierci więźniom, idącym do komór gazowych, grał kwartet smyczkowy. Natomiast sam tekst piosenki mówi o pięknie konsumpcji życia i jego drogi do końca egzystencji. Cohen w wypowiedziach dodawał także, że geneza utworu nie jest taka ważna, a język, którego użył, zawiera tyle pasji, iż każdy może go interpretować jak chce. Muzyka powstała z pomocą Johna Lissauera i została nagrana na tanim keyboardzie, który Cohen odkupił od turystów, podczas swojej przechadzki po Broadwayu.
Suzanne
Piosenka opowiada o platonicznej miłości jaką Leonard żywił do zamężnej tancerki Suzanne. Opisał w niej czas jaki spędzili razem podczas wakacji w 1965 roku. Kobieta w 2006 roku udzieliła wywiadu, w którym wspomniała, że Leonard w utworze uwzględnił nawet najmniejszy szczegół, chociażby taki, że przy każdym spotkaniu parzyła herbatę i podawała pomarańcze. Oprócz tego konstrukcja tekstu sprawiła, iż powstało wiele domysłów, czy aby na pewno nie łączył ich romans. Podobno niedoszła para spotkała się parę lat później na jednym z koncertów, ale Leonard ledwo rozpoznał Suzanne. Pierwotna wersja piosenki została zaśpiewana przez Judy Collins, a kilka lat później sam autor zdecydował się na jej muzyczną aranżacje, po tym jak osiągnęła bardzo dużą popularność. „Suzanne” została pokochana w szczególności przez Polaków i do dzisiaj jest uważana za jedną z piękniejszych piosenek o miłości jaka kiedykolwiek powstała.
In my secret life
Kiedy Leonard dowiedział się, że „In my secret life” znajduje się w Polsce na pierwszym miejscu przebojów, bardzo się zdziwił i zapytał tylko: „Taki ponury numer?”. Choć piosenkę zaczął pisać w 1988 roku, to finalnie znalazła się dopiero na albumie „Ten new songs” z 2001 roku. Leonard opowiadał, że zamysłem jego tekstu była rozmowa z samym sobą o poczuciu prawdy, którą prędzej czy później trzeba odbyć. Teledysk został wyreżyserowany przez Florię Sigismondi i przedstawia ludzi wykonujących codzienne czynności, ale mających na sobie wielkie białe głowy lalek, które wówczas wzbudziły niemałe emocje wśród fanów muzyka.
You want it darker
W ostatnim latach swojego życia Leonard bardzo podupadł na zdrowiu i nie był w stanie się poruszać. Pomimo słabej kondycji, nie poddawał się i chciał kontynuować nagrywania. Pomógł mu w tym jego syn, który wpadł na pomysł, żeby zbudować mini studio w domu i przywiózł cały najpotrzebniejszy sprzęt. „You want it darker” wyszedł parę dni przed śmiercią muzyka, który zmarł 7 listopada 2016 roku. W piosence Leonard zwraca się do Boga i śpiewa, że jest gotowy, aby go zabrał do siebie: „Hineni Hineni, I’m ready, my Lord”.