NarciarSKI Zakątek #2 Biało-czerwone Lillehammer
3 min readKamil Stoch i Maciej Kot sygnalizowali wysoką formę od początku sezonu, ale dotychczas zawsze czegoś brakowało, by stanąć na podium. W sobotę znów zakończyli zawody na odpowiednio czwartym i piątym miejscu. Dzień później wreszcie dopięli swego – i to w jakim stylu! Stoch wygrał konkurs po prawie dwuletniej przerwie. Kot uplasował się tuż za nim.
Pierwsza seria sobotniego konkursu w norweskim Lillehammer pokazała kto jest obecnie w najwyższej dyspozycji. Czołowa piątka wyglądała tak samo, jak na zakończenie poprzednich zawodów w Klingenthal. Prowadził Domen Prevc, który fenomenalnym skokiem na 142.5m wyrobił sobie ponad dziesięciopunktową przewagę nad drugim Danielem Andre Tande. Tuż za Norwegiem plasował się Stefan Kraft, a kolejne dwa miejsce zajmowali Stoch i Kot. Dobrze zaprezentował się dziewiąty Dawid Kubacki. W trzydziestce zmieścili się jeszcze Piotr Żyła, Stefan Hula i Klemens Murańka. Niewiele zabrakło do kompletu biało-czerwonych w drugiej serii – Aleksander Zniszczoł znalazł się na pechowej, trzydziestej pierwszej pozycji.
Druga seria nie przyniosła żadnych zmian na szczycie klasyfikacji. Młodszy z braci Prevców potwierdził swoją wielką klasę, znów lecąc najdalej (141.5m) i pewnie wygrywając konkurs. Swoje miejsca utrzymali też Tande, Kraft, Stoch i Kot. Polacy nie byli w stanie nawiązać walki z lepiej dysponowanymi rywalami. Kubacki nie zdołał utrzymać się w pierwszej dziesiątce i ostatecznie uplasował się na trzynastej pozycji. Żyła zakończył rywalizację szesnasty, Hula osiemnasty, a Murańka dwudziesty siódmy. Stawkę sensacyjnie zamknął Peter Prevc. Zeszłoroczny zdobywca Kryształowej Kuli już pierwszy skok miał nieudany, ale jego druga próba była wręcz fatalna (111 m).
Czołowa dziesiątka sobotnich zawodów: 1. D. Prevc 2. Tande 3. Kraft 4. Kot 5. Stoch 6. Stjernen 7. Eisenbichler 8. Descombes-Sevoie 9. Hayboeck 10. Stursa
Niedziela okazała się szczęśliwym dniem dla naszych skoczków i licznie zgromadzonych pod skocznią biało-czerwonych kibiców. Po pierwszej serii na czele znajdował się Stoch, daleko z tyłu zostawiając najgroźniejszych rywali. Kilku skaczących na końcu zawodników nie trafiło na zbyt dobre warunki, w związku z czym np. Tande, Kraft i Severin Freund plasowali się dopiero w trzeciej dziesiątce. Drugi był niespodziewanie Jurij Tepes, trzeci Andreas Wellinger, czwarty Daiki Ito, a piąty Maciej Kot. 25-latek tracił do Japończyka niecałe trzy punkty. Pozostali reprezentanci Polski – z wyjątkiem Murańki, który odpadł w kwalifikacjach – w komplecie awansowali do drugiej części zawodów.
Seria finałowa potwierdziła, że ten dzień należał do Polaków. Stoch nie zawiódł oczekiwań fanów i przypieczętował swoje zwycięstwo dobrym skokiem. Dwukrotny mistrz olimpijski o zaledwie 0.6 pkt pokonał Kota, który dzięki znakomitej próbie (136 m) wyprzedził trzech rywali i zajął drugie miejsce, co jest jego najlepszym osiągnięciem w karierze. Na najniższym stopniu podium stanął Markus Eisenbichler. Niemiec – podobnie jak Kot – po raz pierwszy w historii startów znalazł się w czołowej trójce. Czwarta pozycja przypadła Tande, choć lider norweskiej kadry po pierwszej serii był dopiero dwudziesty trzeci. Domen Prevc był szósty, a jego starszy brat częściowo zrehabilitował się za sobotnią wpadkę, bo zakończył zawody dziewiąty. Swój wynik z dnia poprzedniego poprawił dwunasty Kubacki. Na dziewiętnastym miejscu uplasował się Hula, na dwudziestym drugim Zniszczoł, a na trzydziestym Żyła, który chwilę po drugim skoku został zdyskwalifikowany za problemy z kombinezonem.
Czołowa dziesiątka niedzielnych zawodów: 1. Stoch 2. Kot 3. Eisenbichler 4. Tande 5. Stjernen 6. D. Prevc & Fettner (ex-aequo) 8. Kraft 9. P. Prevc 10. Wellinger
Po tak udanym weekendzie w wykonaniu polskich skoczków możemy być pewni, że jeszcze nie raz w tym sezonie podopieczni Stefana Horngachera nam zaimponują. Dwójka liderów kadry awansowała w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata – Kot jest trzeci, a Stoch szósty. Wciąż prowadzi D. Prevc przed Tande. Za tydzień ostatnie zawody przed przerwą świąteczną, które tradycyjnie odbędą się w szwajcarskim Engelbergu. Nie mamy nic przeciwko, by Polacy powtórzyli doskonałe rezultaty z minionego weekendu w Lillehammer.