„Wstrząs”, czyli sport to (nie)zdrowie
3 min readAmeryka – kraina mlekiem i miodem płynąca, w której mit ogromnych możliwości funkcjonuje do dziś. Peter Landesman w swoim najnowszym filmie „Wstrząs” wychodzi naprzeciw tym stereotypom. Bez dwóch zdań porusza tematykę ważną, niebanalną i wartą przedostania się do publicznego dyskursu.
Omalu (Will Smith) jest Nigeryjczykiem, któremu dzięki swojemu uporowi i wysiłkowi udaje się zostać lekarzem i wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Mimo że jest patologiem, traktuje swoich pacjentów jak żywych i prosi, aby pomagali mu rozwikłać tajemnicę ich śmierci. Gdy na jego stół trafia Mike Webster – słynny futbolista i dotychczasowy ulubieniec Ameryki, doktor nie mając wsparcia od zespołu postanawia zbadać przyczynę jego zgonu na własną rękę. Okazuje się, że odkrywa nową jednostkę chorobową – CTE, która jest rezultatem wstrząśnień mózgu podczas brutalnej gry sportowców. Powoduje ona silne objawy, takie jak napady agresji, depresję, mocne bóle głowy, a w końcu pomieszanie zmysłów i chorobę psychiczną. Omalu zamiast szczycić się wielkim przysłużeniem dla nauk medycznych, stopniowo zdaje sobie sprawę, że „american dream” musi zderzyć się z „american business”. Nie chce mu się wierzyć, że prawda dotycząca choroby futbolistów może przegrać z interesem korporacji i NFL – największej ligi futbolu amerykańskiego.
Po kolejnych samobójstwach byłych gwiazd boiska, sytuacja wzbudza coraz większe kontrowersje. Nigeryjczyk zdaje sobie sprawę, że bycie Amerykaninem do czego zawsze dążył, to nie tylko odnoszenie sukcesów i wspaniałe życie, ale również okupywanie tego bezsilnością i byciem trybikiem w potężnym systemie rządzącym się swoimi prawami i nie pozwalającym na jakiekolwiek wyjście poza przewidziane funkcje.
„Wstrząs” jest filmem przejmującym przede wszystkim, dlatego że opiera się na autentycznej historii. Reżyser, szczegół po szczególe, ujawnia jak ciężko ludziom zaakceptować nowe fakty – nawet te niepodważalne, jeżeli burzą one ich system wartości. Niedziela w Ameryce bowiem należy do futbolu, a rozgrywki cieszą wszystkie pokolenia, od tych najmłodszych do najstarszych. Zakazać ich to dokonać zdrady narodowej, to stracić wielomilionowe zyski, ale to także ochronić zdrowie i życie sportowców. Wnikliwy widz nie tylko będzie poruszony tą konkretną historią, ale będzie potrafił przełożyć ukazany w niej schemat sprzeczności interesów na inne dziedziny naszego życia w dobie kapitalizmu.
Ogromnym plusem filmu jest obsada. Will Smith dopracował swoją postać w najdrobniejszych szczegółach, od idealnego wczucia się w emocje imigranta po posługiwanie się angielskim ze specyficznym, nigeryjskim akcentem. W tym kontekście przestaje dziwić stwierdzenie o „zbyt białych Oscarach”. Również Alec Baldwin jako lekarz drużyny, miotający się i nie wiedzący po czyjej stronie muru się opowiedzieć, daje próbkę swojego niemałego talentu. W końcu równie dobry Albert Brooks w roli mentora zdecydowanie przekazuje więcej treści już samą tylko swoją grą, niż dialogami.
„Wstrząs” jest pozycją obowiązkową ze względu na to, że odsłania karty systemu, w którym przyszło nam żyć w wielkim stylu. Bez względu na to, czy widzowi będzie podobał się efekt pracy Landesmana czy nie, na pewno nie zabraknie mu wielu wątków do namysłu i okazji do refleksji.