„Do końca życia będę ćpunem” – wywiad z byłym narkomanem

narkotykiPaweł otwarcie opowiada o swojej przeszłości. Kradł, siedział w poprawczaku, był narkomanem. Sam twierdzi, że ćpunem będzie do końca życia, jednak zerwał z nałogiem. Co skłoniło go do zmiany?

Pamiętasz swój pierwszy raz?

Tak, ale bez szczegółów. To było z osiem lat temu. Z mojego towarzystwa wszyscy to robili. Może dlatego, że każdy jeden był z patologicznej rodziny.

To był lek na szarą rzeczywistość?

Myślę, że nie, bo to i tak niczego nie zmieniało, ani ulepszało. To był jedynie szpan i brak pomysłu na swoje życie. Inni szli kopać piłkę, a my zrobić kreskę. Ciężko powiedzieć w sumie, co czternastoletni gówniarz sobie wyobrażał, ale trwało to dosyć długo. Zaczęło się niewinnie, od ćpania na imprezach.

Z czego wynikał Twój brak pomysłu na życie?

Z domu, środowiska, miejsca zamieszkania… no i własnej głupoty, żeby nie zwalać wszystkiego na innych. Kiedy zacząłem ćpać, mieszkałem w jednej z najgorszych dzielnic Gdańska – Oruni. Zawsze mówiłem, że diabeł mówi tam dobranoc. Moja matka dostała dwu-pokojowe mieszkanie z pomocy społecznej. Miałem trójkę rodzeństwa, czwarte w drodze. Niestety żadne z nich nie znało swojego ojca, a nie była to jedna i ta sama osoba. W moim domu – chociaż tak tego bym nie nazwał – rządził alkohol i tymczasowe miłości mojej matki. Czasami nie było co jeść, ubrany byłem tak, że wstydziłem się chodzić do szkoły, więc najczęściej omijałem ją szerokim łukiem. Dlatego też kiblowałem raz, czy dwa. Pocieszał mnie fakt, że większość kumpli z dzielnicy tak wyglądała i specjalnie się nie wyróżniałem.

Mówisz o tym z lekkością, jakbyś opowiadał o życiu kogoś innego. Nie wstydzisz się?

Już nie. Zdystansowałem się bardzo do tego, od kiedy sporo zmieniło się w moim życiu. Patrzę już teraz na nie, jak na tekst słabego hip-hopowego kawałka o biedzie, dragach i o tym jak to fajnie być z niżu. Żenada straszna. Nigdy nie byłem dumny skąd pochodzę i gdzieś w duchu chciałem się wyrwać.

kajdankiBieda, dragi, niż, pasują mi tu wyroki. Też były?

Tego akurat się wstydzę. Jako małolat trafiłem do poprawczaka za kradzieże i pobicia. Zanim zacząłem ćpać kradłem jedzenie i ubrania. Kiedy wyszedłem z poprawczaka po roku, trafiłem z rodzeństwem do domu dziecka, ze względu na pijaństwo matki.

Ile miałeś wtedy lat? W domu dziecka miałeś pauzę?

Szesnaście. Byłem już po kilku większych melanżach, jednak nie odczuwałem jeszcze potrzeby sięgnięcia po więcej. Bidul był dobrą odtrutką. Myślałem, że jak wyjdę nie będę już tego gówna potrzebował. Kiedy jednak wyszedłem po osiemnastce zaczęło się na nowo. Wtedy dopiero poszalałem.

Marihuana, czy coś mocniejszego?

Marihuana to pikuś. Jarałem od święta. Najczęściej wciągałem amfetaminę. Była tania i takiego szczawika jak mnie trzepała strasznie. Później zaczął być modny mefedron. To dopiero wkręcało. Zacząłem wtedy kraść, żeby mieć na temat, a że z czasem potrzebowałem dwójki, czy trójki dziennie, to musiałem często wyciągać ręce nie po swoje.

Na czym polegało to wkręcanie? Potrafisz jeszcze to opisać?

Jeszcze… Zawsze będę potrafił to opisać, bo już do końca życia, będę ćpunem. Masz wrażenie, że w danej chwilę możesz osiągnąć wszystko, dobrze czujesz się w towarzystwie, wszystko Ci się chce. Mi najbardziej podobało się to, co działo się u mnie w głowie. Uzależniłem się od bycia fajnym. Wtedy czułem się dobrze sam ze sobą. Wyobraź sobie sytuacje w której stajesz przed lustrem i mówisz – zajebisty typ. Brakowało mi tego na co dzień, więc dawały mi to narkotyki. Z czasem było to już tylko fizyczne uzależnienie.

Do końca życia będziesz ćpunem, ciągnie Cię jeszcze do tego?

Już nie, bo unikam sytuacji, w których „miałbym okazję”. Nie przebywam z osobami, które ćpają, na imprezach pojawiam się rzadko. Ale jestem pewien, że gdybym się nie pilnował, nie potrafiłbym odmówić. Stąd moje przekonanie, że będę do końca życia musiał uważać, bo inaczej popłynę znów – a tego bardzo bym nie chciał.

narkotyki2-440x293Co dało Ci kopa do zmiany?

Zwyczajnie się wystraszyłem, kiedy wylądowałem w szpitalu. I w dodatku, tam poznałem Michała. Coś tam miał z żołądkiem. Był z normalnej rodziny, uczył się, grał w kosza. Pierwszy raz dogadałem się z kimś, kto był z wyższej półki. Wymieniliśmy się numerami telefonów i spotkaliśmy, kiedy obaj wyszliśmy ze szpitala. Zobaczyłem, że jest dobrze ubrany, ma samochód, o którym zawsze marzyłem, jednak nigdy nie mogłem sobie go kupić, bo nie było by wtedy na ćpanie. Zacząłem bywać u niego w domu, a jego rodzice i on sam tak na mnie wpłynęli, że postanowiłem coś ze sobą zrobić. Przestałem ćpać. Na okres kiedy byłem na ciągłym głodzie, mama Michała, którą nazywam swoją mamą adopcyjną, zaproponowała mi przeprowadzkę do nich do domu. I udało się, nawet bez terapii.

Bo zawsze chciałeś się wyrwać…

Dokładnie. Pomogła mi w tym moja mentalność, bo nigdy nie zazdrościłem ludziom, którzy mają lepiej niż ja, tylko ich podziwiałem.

To Cię wyróżnia…

Wyróżnia wśród tych wszystkich patoli? Wiem, że miałaś to na myśli. I masz rację. Nienawidziłem nigdy bluzgania na osoby, które coś osiągnęły. Weź chłopie podnieś dupę i sam coś zdobądź.

Podniosłeś i zdobyłeś.

No już teraz można powiedzieć, że tak. Michał wyjechał do Anglii na studia, więc w Polsce straciłem kogoś na kim mogłem polegać i kto podnosił mnie do góry. Dlatego postanowiłem, że też wyjadę. Pracuję w myjni samochodowej. I chodzę tu do szkoły, tzw. junior college. Będę miał po niej tytuł technika, tak jakbym w Polsce chodził do technikum, tylko tu trwa to 2 lata. Później może wybiorę się do normalnego college’u.

A co robisz po godzinach?

Mam tu dziewczynę, więc jej poświęcam sporo czasu, często spotykam się z Michałem i kolegami z pracy. Prowadzę normalne życie. Może niektórzy uznaliby je za nudne, ale ja właśnie takiego potrzebowałem.

Masz kontakt ze swoją rodziną?

Przyjeżdżam raz, dwa razy do roku. Ale spędzam w domu maksymalnie dwie godziny. Nocuję u rodziców Michała, których traktuje jak własnych. Już nie służy mi tamten, stary klimat. Przywożę prezenty dla rodzeństwa, bo uwielbiam widok, kiedy się cieszą. I to wszystko.

Można Cię jedynie podziwiać.

Wolałbym, żeby mnie wszyscy zrozumieli, a nie podziwiali. Wydaje mi się, że każdy może sobie poradzić z takim problemem. Oczywiście na swój sposób, niektórzy potrzebują terapii, mi wystarczyło wsparcie od innych, poczucie, że jestem potrzebny. Dlatego tak bardzo jestem wdzięczny rodzicom Michała, którzy okazali mi tyle serca. Przygarnęli obcego chłopaka, nie potraktowali mnie z góry jak kryminalistę i ćpuna, tylko jak człowieka z problemami. Wiem, że spora zasługa w tym jego mamy, bo tata na początku był bardzo wrogo do mnie nastawiony. Myślał, że będę miał zły wpływ na jego syna. Okazało się jednak, że to on miał dobry wpływ na mnie.

* imiona zostały zmienione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *