Krwawe skandale w mieszczańskim salonie. Panie Dulskie

panie dulskieSą takie książki, które po przeczytaniu zostawiają pytanie: Co by było dalej? Filip Bajon, który od jakiegoś czasu inspiruje się klasykami polskiej literatury, postanowił dopowiedzieć dalsze losy tytułowych „Pań Dulskich”. Nie ma wątpliwości, historia przedstawiona przed laty przez Gabrielę Zapolską jest wciąż aktualna.

Melania (Maja Ostaszewska) to wzięta reżyserka, która poszukuje tematu godnego jej kolejnego filmu. A że „współcześnie sprzedaje się ekshibicjonizm” zaczyna grzebać we własnej rodzinnej historii. W poszukiwaniach pomaga jej przyjaciel, profesor psychiatrii ze Szwajcarii – Rainer Dulsky (Władysław Kowalski). Przeszłość Dulskich to gotowy scenariusz. Razem z matką Melanii (Katarzyna Figura) przenoszą się we wspomnieniach do czasów, kiedy nad domowym ogniskiem czuwała pilnie najstarsza Aniela Dulska (Krystyna Janda). Rozpoczyna się starannie kontrolowana retrospekcja czasów, kiedy rodzinne brudy prało się w czterech ścianach, a nawet najmniejsza plotka potrafiła zrujnować życie.

Bajon ma swoją wizję tej klasycznej historii. Lawiruje pomiędzy kolejnymi pokoleniami Dulskich, płynnie przenosząc się z czasów mieszczańskich do współczesności, zaczepiając się pod drodze o lata 50. Worek z tajemnicami z przeszłości otwiera nakręcona Melania, która wypytuje podstarzałą matkę o jej dzieciństwo. Motorem tej historii jest jednak bez dwóch zdań doskonała Aniela. Podirytowana pani domu wszystko ma pod kontrolą. Czego sama nie załatwi, zrobią to posłuszni domownicy. Nawet rozwiązłego syna potrafi utrzymać w ryzach, choć tu najważniejszą rolę odgrywa sumienna służąca (Diana Zamojska), w której chłopak się zakochuje. Ich związek ma być źródłem tragedii, która naznaczy rodzinę na następne lata.

Miłośnicy twórczości Zapolskiej będą w siódmym niebie. Bajon świadomie wciąga widza w kolejne przygody mieszkańców kamienicy przy ulicy Cichej. Jego kamera delikatnie zagląda w każdy kąt, perfekcyjnie podkreślając poszczególne postaci. Barwna parada aktorów to największy atut tego filmu. Krystyna Janda jako superbohaterka polskiego kina po raz kolejny udowadnia, że w takich rolach jest niezastąpiona. Jej Dulska potrafi rozbawić, zirytować, wciąż jednak przyciąga.

Zupełnie nieoczekiwanie i pozytywnie zaskakuje Katarzyna Figura, która prowadzi z matką nieustanne przepychanki. A to nie koniec doskonałych kobiecych ról. Jest i Katarzyna Herman w roli wamp ciotki, głodnej kolejnych plotek i Maja Ostaszewska jako znerwicowana, ekscentryczna reżyserka. Nie ma świata bez mężczyzn, a w tym przypadku stanowią oni jedynie uzupełnienie mocnych kobiecych postaci. Mateusz Kościukiewicz jest uroczym Zbyniem, Sebastian Fabijański świetnie spełnia się jako starszy już Zbyszko, a bez małomównego Felicjana (Olgierd Łukaszewicz) czegoś by tej tragikomedii brakowało.

Nie dajcie się zwieść zwiastunowi, dramat czai się tu po kątach. Złośliwi powiedzą, że nie powinno się odgrzewać starego kotleta, ale jeszcze nigdy nikt nie zrobił z niego tak smakowitej potrawy, jak Bajon z „Pań Dulskich” filmowego majstersztyku. Ciekawe kadry (tu wkradają się nawet inspiracje „Lśnieniem” Kubricka), urywane sceny, szybkie zwroty akcji, niewymuszony humor i świetnie napisane postaci – to składniki wyjątkowo udanego filmu. Farsa godna nagród.

Zobacz też: 40. Festiwal Filmowy w Gdyni na zdjęciach

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *