Gdański Teatr Szekspirowski pokochał Domowe Melodie

Wyprzedane bilety (ponad tysiąc sztuk!) i ustawiająca się przed wejściem kolejka fanów już przed koncertem zapowiadały, że wieczór ten będzie wyjątkowy. Nie pomylił się nikt, kto był tego zdania. Żałował każdy, dla kogo zabrakło biletu. Domowe Melodie podbiły serca publiczności zgromadzonej w miniony czwartek 14 maja w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. 

Długo wyczekiwany przez trójmiejską publiczność, ostatni z trasy zimowo-wiosennej koncert Domowych Melodii zaczął się kilka minut po 20.00. Gromkie brawa przywitały Justynę Chowaniak, Staszka Czyżewskiego oraz Kubę Dykierta, którzy tradycyjnie już pojawili się na scenie w niebagatelnych strojach. Strojach, które stały się ich koncertową cechą rozpoznawczą. Strojach zupełnie domowych w piżamach.

Wiesz, to będzie zupełnie niesamowity koncert. Jestem tego pewna, popatrz tylko na nich. Niebagatelny image i równie zaskakujące teksty piosenek, tych naszych ukochanych Domowych Melodii, sprawiają, że przenosisz się w inny świat. Czasem nieco infantylny, czasem nostalgiczny, a już za chwilę zupełnie rozrywkowy jeszcze przed rozpoczęciem muzycznego wieczoru opowiadała Kasia.

Kolejne kilkadziesiąt minut w stu procentach potwierdziły te słowa. Koncert, który odbył się w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim promował drugą płytę zespołu, która ukazała się w grudniu 2014 r. Wśród zagranych utworów nie zabrakło jednak tych, których szczególnie ukochali fani grupy „Grażki”, „Brzydala”, „Buły” czy „Północy”.

W czym tkwi fenomen zespołu, który bez profesjonalnego studio, szumu medialnego przyciąga na koncerty tłumy, które śpiewają piosenki głośniej niż sami artyści? Uczestnicy koncertu nie zastanawiali się nad tym ani przez moment. Teksty, do których trzeba podejść z dystansem, ale które otwarte są na wiele interpretacji. Zabawa konwencjami i stylami. Dowcip, skromność, szczerość, prostota. Budowana przez muzyków atmosfera, podczas której przestają mieć znaczenie problemy życia codziennego. Uśmiech, który pojawia się już przy pierwszych usłyszanych dźwiękach i nie znika aż do zakończenia koncertu.

Reakcje słuchaczy nie pozostawiają złudzeń. Są zakochani w niezwykłym trio oraz energii, którą tworzą i przekazują setkom słuchaczy. I tylko do jednej rzeczy można się przyczepić. Koncert mimo kilku bisów skończył się za szybko. Takie wieczory nie powinny przecież mieć końca…

fot. Hanna Jakóbczyk
http://www.hannajakobczyk.com/

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *