Przegląd trójmiejskich blogów kulinarnych

Nie trzeba być osobą powszechnie znaną aby zaistnieć w świecie blogosfery. Blogerki kulinarne są tego najlepszym przykładem. Udowadniają, że wystarczy miłość do gotowania wymieszana ze szczyptą odwagi i odrobiną pomysłowości, by powstał świetny blog kuszący smakami. Przygotujcie garnki i talerze – przedstawiamy pięć naszym zdaniem najciekawszych trójmiejskich blogów kulinarnych.

burczymiwbrzuchu2Burczymiwbrzuchu

„Burczymiwbrzuchu” prowadzą dwie „zakręcone” na punkcie kulinariów dziewczyny – Tosia i Śliwka. Skąd wziął się ich pomysł na blogowanie? Jak mówią, na początku to Tosia wykazywała kulinarne zainteresowania i eksperymentowała w kuchni. Śliwka pasję do gotowania odkryła w sobie nagle, gdy zrozumiała, że sama musi zacząć spełniać swoje rosnące wymagania. Tosia wpadła na pomysł na blogowanie wcześniej i po cichu założyła swojego pierwszego bloga. Śliwka nie wiedząc o tym, nieśmiało zasugerowała współpracę w ramach wspólnego projektu. Tak powstała strona zachwycająca oryginalnymi przepisami oraz kreatywnymi zdjęciami.

Blog Tosi i Śliwki powstał 4,5 roku temu. Od tej pory zyskał ponad pięć tysięcy fanów. – Gdy zaczynałyśmy prowadzić bloga byłyśmy w zupełnie innym miejscu w życiu – mówią autorki. – Jako studentki miałyśmy inne podejście do życia i do gotowania. Teraz zdecydowanie dojrzalej podchodzimy do opracowywania potraw. Czasem efekt, jaki przedstawiamy internautom jest wynikiem wielu wcześniejszych prób i błędów – zgodnie przyznają.

burczymiwbrzuchu

burczymiwbrzuchu.pl

Internauci spragnieni kuchennych inspiracji z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Blogerki starają się wyjść naprzeciw swoim czytelnikom – wpisy podzielone są nie tylko na formy posiłków („Śniadania”, „Przekąski”, „Desery”, etc.) i serie tematyczne (np. „Słodka Sobota”, „Lekki Tydzień”), ale także na składniki. Macie ochotę na danie z kaszą? „Burczymiwbrzuchu” zaproponuje Wam jaglane brownie z batatem i pomarańczą, pannę cottę z kaszy manny z karmelizowanymi bananami albo kotlety ruskie z kaszy gryczanej, ziemniaków i wędzonego twarogu. Lista przepisów i pomysłów na nie wydaje się nie mieć tu granic. Inspiracje blogerki czerpią przede wszystkim z sezonowości warzyw i owoców– Stawiamy na dostępne w danej porze roku produkty i staramy się połączyć je z innymi, ciekawymi smakami. Ale prawda jest taka, że inspirację można znaleźć wszędzie. Może nią być pogoda, gdy wyjdziemy na spacer, danie, które zasmakowało nam w restauracji, książka, film czy nawet muzyka. Co najważniejsze, nie można bać się nowych smaków, tylko testować, testować i jeszcze raz testować – podkreślają autorki.

Twórczynie bloga „burczymiwbrzuchu” wychodzą ze swoją działalnością także poza internet. Od czasu do czasu biorą udział w różnych projektach, takich jak catering z okazji Festiwalu Kontakt w Sopocie czy przygotowywanie przekąsek inspirowanych książkami i bohaterami literackimi podczas Nocy Czytania w Gdańsku. – Zdarza nam się także pojawić gdzieś „na papierze”, np. opracowywać przepisy dla różnych magazynów – mówią Tosia i Śliwka. – Jesteśmy także w trakcie przygotowywania niespodzianki dla czytelników, ale jeszcze nie chcemy zdradzać, co to będzie.

czym pachnieu zakówCzym pachnie u Żaków

Po zapasach kotletów schabowych i pieczonych udek przywożonych z domu, po stosach placków ziemniaczanych i litrach zupy pomidorowej z pobliskiego „mleczaka”, naszła nas ochota na odmianę – mówi Natalia, autorka bloga „Czym pachnie u Żaków”. To ona prowadzi stronę, wymyśla nowe przepisy, robi zakupy, gotuje, degustuje i fotografuje. Pomaga jej Paweł, który odpowiada za kącik alkoholowy, ale który przede wszystkim zjada to, co przygotuje blogerka. Natalia dodaje, że impulsem do założenia bloga kulinarnego było także nowo wynajęte mieszkanie z ogromną kuchnią i spiżarnią. – Wszystko to sprawiło, że osiągnęłam wyższy stopień wtajemniczenia i ugotowałam swój pierwszy obiad, a zaraz potem drugi i trzeci, i muffinki na deser. Pierwsze próby szybko przerodziły się w pasję. Pasję ocierającą się momentami o manię – śmieje się.

Początki „Czym pachnie u Żaków” nie należały do prostych. – Kiedy zajęłam się gotowaniem, przepisy na udane potrawy zaczęłam zapisywać na przypadkowych kartkach. Miały one jednak jedną wadę – ostatni raz widziałam je w momencie zapisywania – mówi autorka. – Blog miał być rozwiązaniem. Pomysł był, materiał był, potrzeba było jeszcze konsekwencji. Konsekwencja nie jest moją mocną stroną, ale wciągnęłam się, jak nigdy wcześniej i teraz, mimo, że miewałam dłuższe przerwy, nie wyobrażam sobie już porzucenia mojego wirtualnego kulinarnego świata – dodaje.

czym pachnie u Żaków

czympachnieuzakow.blox.pl

Czym pachnie u Żaków? Sądząc po wpisach na blogu, ostatnio roznosi się aromat trójwarstwowego bloku czekoladowego z ryżem preparowanym, aromatycznego rosołu z wiejskiej kury i czipsów z jarmużu. Wygłodniały internauta znajdzie tu świetne przepisy m.in. na zupy, dania makaronowe, sałatki, ciastka i koktajle. Wszystkie wpisy zilustrowane są starannie zaaranżowanymi zdjęciami, które zachęcają do rozpoczęcia przygody z gotowaniem.

Według autorki, to właśnie brak czasu na robienie zdjęć stanowi największą trudność w prowadzeniu bloga kulinarnego. – Gotować można o każdej porze dnia i nocy, ale do obfotografowania efektów potrzeba światła dziennego, a to, szczególnie zimą, „towar” deficytowy. Później zdjęcia trzeba przejrzeć i obrobić, a po kilkunastu godzinach pracy zawodowej przy komputerze, zdarza się, że oczy odmawiają posłuszeństwa – żali się blogerka.

Jeden dzień z życia kulinarnej blogosfery dostarcza Natalii inspiracji na kolejny rok. – Nie zawsze są to konkretne potrawy, czasami jest to jeden składnik, wykorzystany później w zupełnie innym daniu – mówi. – Mam też kolekcję książek kucharskich, liczącą kilkaset sztuk, ale rzadko korzystam z konkretnych przepisów, częściej podziwiam zdjęcia i czerpię luźne inspiracje – dodaje.

Pieprz czy Wanilia

pieprz czy waniliaTo blog kuszący nie tylko smakami i potrawami przyjemnymi dla oka, ale też ciekawostkami ze świata kulinariów i konkursami. Bez wahania można powiedzieć, że „Pieprz czy Wanilia” podbił serca internautów. Gdy prawie osiem lat temu zakładałam „Pieprz czy Wanilię”, polska blogosfera w zasadzie była jeszcze w powijakach, a rodzimych blogów istniała dosłownie garstka. Zwłaszcza kulinarnych. Ale za to jakie to były blogi! Piękne, smaczne, z niebanalnym pomysłem – mówi pani Małgorzata, twórczyni bloga obserwowanego dziś przez ponad sześć tysięcy fanów. – Pomysł na własnego bloga narodził się ot tak… z podglądania. Forma bloga wydawała mi się po prostu nową, bardziej autorską, ciekawszą formą kontaktu z ludźmi o podobnych pasjach. Początki były dosyć proste, bo wtedy jego zadaniem była tylko dobra zabawa, nieprzesłonięta kwestiami zarobkowania – dodaje autorka.

Podstawowym przesłaniem „Pieprzu czy Wanilii” jest sezonowość w kuchni. Wśród lutowo-marcowych wpisów, na blogu znajdziemy przepisy m.in. na „Fasolową, w której łyżka prawie dęba staje”, „Sałatkę poezję. Z sezamową nutą” i „Trzy oblicza guacamole”. Sama twórczyni bloga mówi, że największą inspiracją jest dla niej natura i jej dary. Oczywiście zaglądam też do książek i magazynów kulinarnych, a od czasu do czasu biorę udział w ciekawych warsztatach. No i nadal odwiedzam inne blogi – uśmiecha się.

Największą przyjemność w prowadzeniu strony sprawia pani Małgorzacie fotografowanie i proces związany ze stylizacją potraw. – Pewnie dlatego, że to proces twórczy, kreatywny – jak mój podstawowy zawód (architekt – przyp. aut.) – podkreśla. Rzeczywiście, po zdjęciach na blogu widać, że robi je osoba posiadająca ogromny zmysł artystyczny. Autorka „Pieprzu czy Wanilii” od kilku lat pracuje też przy sesjach fotograficznych dla magazynów kulinarnych. Obecnie współpracuje także z „Kuchnia. Magazyn dla smakoszy” i „Moje Smaki Życia”. – Od czasu do czasu moje zdjęcia (i przepisy) pojawiają się gościnnie w różnych magazynach lifestylowych lub tematycznych. Można mnie spotkać również na portalach: Hello Zdrowie i VU MAG – dodaje.

stolik w kropkiStolik w kropki

Od dawna wiele osób mi mówiło, że świetnie gotuję, że mam to po mamie, chociaż robię to w inny sposób. Lubię dzielić się wiedzą i bardzo chciałam mieć coś tylko dla siebie – poza pracą, mężem i dziećmi. Tak oto blog stał się moją osobistą książką – mówi pani Aleksandra, założycielka „Stolika w kropki”.

Na jej stronie nie znajdziemy przepisów na ciężkostrawne sosy lub niezdrowe, smażone w głębokim tłuszczu potrawy. Ze względu na to, że jak prawie każda kobieta ciągle jestem na diecie, postanowiłam stworzyć bloga, na którym znajdą się dania lekkie, dietetyczne i do tego proste w przygotowaniu – wyjaśnia autorka. Na „Stoliku w kropki” jest więc przede wszystkim zdrowo, smacznie i nowocześnie. Uwagę internautów z pewnością przykuje pasta z łososia z orzechami brazylijskimi, pierogi z dynią i parmezanem oraz czarne porzeczki i wiśnie w cieście jogurtowym. Warto zajrzeć tu także, by poznać tajemnicę pieczenia idealnego kruchego ciasta lub rozwiać wątpliwości, co do czasu i sposobu gotowania kaszy jaglanej.

stolikwkropki.pl

stolikwkropki.pl

Skąd pani Aleksandra bierze pomysły na nowe potrawy? – To zabrzmi raczej zabawnie, ale inspiracje na nowe przepisy czerpię głównie z głowy – mówi blogerka. – Myślę sobie co będzie do siebie pasować i działam. Przeglądam książki kucharskie i oglądam programy kulinarne – bywa że oglądam jakiś program, w którym szykowane jest coś pysznego, wstaję i idę to przygotować – dodaje.

Blog, który powstał zaledwie półtora roku temu, zajmuje dziś ważne miejsce w internetowym świecie kulinariów Trójmiasta. Tym samym, pani Aleksandra uczestniczyła w kilku znaczących wydarzeniach takich jak Rozsmakuj się w Gdańsku, Kontakt Festiwal, Piknik w Parku Świętopełka czy Restaurant Day. W ramach tego ostatniego, wraz z innymi koleżankami-blogerkami otworzyła cieszącą się dużą popularnością Jednodniową Restaurację „Mi smakuje”.

Założycielce „Stolika w kropki” prowadzenie bloga przynosi wiele satysfakcji. Blog dał mi dużo świeżych znajomości, wspaniałe doświadczenia i naprawdę dużo nauczyłam się kulinarnie, ponieważ aby dotrzeć do czytelników wciąż testuję nowe smaki – podsumowuje autorka.

Trójmiejski bazar

trojmiejski bazarTo jedno z najmłodszych „dzieci” trójmiejskiej blogosfery kulinarnej. Tworzy je „trio gdańskich słoików” – Kasia, Weronika i Ola. Dziewczyny połączyła przede wszystkim miłość do Trójmiasta i do zdrowego oraz pysznego jedzenia. Początkowo, pomysłodawczyni „Trójmiejskiego bazaru”, Kasi, marzyło się otworzenie „lumpka na kółkach”. – Gdy pomysł na jeżdżący second-hand zaczął we mnie kiełkować, zadzwoniłam do Weroniki i powiedziałam jej o moim planie. Tak spontanicznej reakcji z jej strony nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Od razu powiedziała, że wchodzi w to całym sercem. Zaraz zabrałyśmy się za tworzenie koncepcji i jakoś tak bardzo naturalnie do naszych rozmów wkradało się jedzenie. Pojedziemy tu i tam, ale koniecznie będzie też pyszna domowa lemoniada i babeczki marchewkowe… – mówi Kasia. Ostatecznie „second-hand truck” nigdy nie ruszył ze względu na brak czasu i wystarczających środków, jednak blog z wegetariańskimi, bezglutenowymi i ekologicznymi potrawami został z dziewczynami na dłużej.

Na bazarowym portalu królują warzywa i owoce, mąki bezglutenowe, kasze oraz wszelkiego rodzaju ziarna i orzechy. Smaki dzieciństwa przeplatają się tu z orientalnymi aromatami jak w przypadku przepisu na zupę krem z selera z dodatkiem wanilii, smażonych bananów w karmelu z kokosem czy pasztetu fasolowego. Skąd blogerki czerpią inspiracje na nowe dania? – Największą inspiracją są dla mnie wszelkiego rodzaju bazary, targi, zieleniaki – mówi Weronika. – Stoiska pełne kolorowych, dorodnych warzyw i owoców, fuzja wszystkich smaków świata. Szczerze mówiąc takie zakupy sprawiają mi o niebo większą radość niż bieganie po galeriach handlowych i sklepach odzieżowych– dodaje. Kasia szukała natomiast natchnienia w domowej kuchni swojej mamy, ale w wersji bezglutenowej. – W dużej mierze mi się to udało, jednak w pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie po to los stawia mi wyzwanie, bym robiła coś, co już gdzieś w świecie istnieje – zaznacza blogerka. – Zaczęłam eksperymentować, szperać w sieci w poszukiwaniu inspirujących blogów, ale też po prostu zaufałam swojej intuicji. Najbardziej lubię gotowanie w stylu „co kuchnia ma, to da”. Staję wówczas przed zawartością mojej lodówki i staram się wyczarować coś zaskakującego, ale przy tym pysznego –mówi.

trojmiejski bazar

fot. Tomasz Gałązka

Przyjemności płynących z prowadzenia bloga jest wiele. Dziewczyny wskazują przede wszystkim na słowa uznania z ust bliskich, rodziny i przyjaciół. Weronika czerpie dużą satysfakcję z ciągłego rozwoju, zarówno w gotowaniu, jak i pisaniu i fotografowaniu. Dla Kasi do przyjemniejszych momentów należy chwila, gdy po kilkugodzinnej pracy w kuchni, a potem robieniu i obrabianiu zdjęć gotowy przepis pojawia się na stronie. – Wtedy mam poczucie dobrze wykonanej misji – śmieje się.

Do tej pory blogerki z „Trójmiejskiego bazaru” starały się wychodzić poza internet i spotykać się „na żywo” z czytelnikami oraz miłośnikami dobrej kuchni. – W zeszłoroczne wakacje dwukrotnie prowadziłyśmy pokazy „live cooking” podczas Targu Śniadaniowego w Sopocie i Gdańsku – mówi Kasia. – Zdarzyło nam się również wystawiać ze swoimi wypiekami na targach trójmiejskich, gdzie miałyśmy okazję dzielić się naszą kulinarną pasją z innymi. Kilka razy gościłyśmy także na antenie Radia Gdańsk i Radia Eska, opowiadając czym na co dzień zajmuje się „Trójmiejski bazar” – dodaje.

(Fot. główna – imgkid.com/flickr)

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *