„Kiedy mam okazję ukraść, robię to!” – wywiad z kleptomanką

John St John (CC BY-NC-ND 2.0)Wiesz, że możesz podczas zakupów zjeść bułkę, włożyć do siatki dezodorant, a wychodząc uśmiechnąć się jeszcze do kasjera, który nic nie zauważy. Korzystasz z tego. To nie jest tak, że ja muszę ukraść, ja to robię przy okazji – mówi Karolina N., studentka.

Pamiętasz pierwszy raz?

Nie pamiętam. Pamiętam tylko, że jak byłam mała, mój brat zwinął w sklepie czekoladki. Schował je do wózka, nikt się nie zorientował. „Boże, coś ty zrobił” – powiedziała mama, i poszliśmy dalej. Zauważyłam, jakie to proste, małe dziecko bierze coś do wózka, a nikt nie widzi.

Kradniesz, bo mogą nie zauważyć?

Nie, to jest chęć posiadania czegoś lepszego. Korzystam z okazji. Kiedy mam okazję ukraść, robię to.

A czym jest ta okazja?

Wchodzę do sklepu, widzę znudzonego ochroniarza, znudzone kasjerki, ja na dokładkę mam kilka siatek w ręku, więc wkładam różne produkty do nich: pomidor, szynka, jakiś błyszczyk. Zawsze wybieram rzeczy z najwyższej półki, byle czego nie opłaca się wynosić. To są drobne rzeczy. Po prostu dodaję sobie pikanterii podczas zakupów. To jest już pewien rodzaj uzależnienia, nie umiem inaczej.

Uzależnienia?

Jeśli ci wychodzi, dzięki temu zyskujesz i nie ponosisz żadnych konsekwencji, dalej się w to bawisz. To naturalne, że chcesz więcej, więcej i więcej. To nawyk. Wiesz, że możesz podczas zakupów zjeść bułkę, włożyć do siatki dezodorant, a wychodząc uśmiechnąć się jeszcze do kasjera, który nic nie zauważy. Korzystasz z tego. To nie jest tak, że ja muszę ukraść, ja to robię przy okazji.

Są różne techniki kradzieży?

Jak najbardziej. Nie można błyszczyka ukraść tak samo jak szynki. Wchodzę do sklepu, biorę warzywa do trzech siatek, do jednej, oprócz warzyw, wrzucam inne produkty. Przy kasie wykładam wszystko na ladę. Przypadkiem zapominam o tej jednej siatce. Jeśli kasjer się zorientuje, przepraszam i płacę za wszystko. Unikam sytuacji, w której ktoś mógłby mi zarzucić, że zrobiłam to celowo. Zawsze przypadkiem, przez pomyłkę. Była taka sytuacja, gdy ochroniarz zauważył. Powiedziałam mu wtedy, żeby spojrzał, ile rzeczy mam w ręku, ile zakupów z innych sklepów, jestem taka roztrzepana. Uwierzył.

Nigdy cię nie złapali?

Złapali, parę lat temu. Wtedy stosowałam inną technikę. Miałam bardzo dużą torebkę. Przy kasie, szukając w niej portfela, wrzuciłam do środka jedną siatkę z zakupami. Zauważyli, nie mogłam udawać, że to było niechcący. Przyznałam się od razu, i tak wszytko było widać na kamerze. Mój błąd, dostałam mandat.

Ta sytuacja czegoś cię nauczyła?

Tak, oczywiście. Nigdy nie chowaj nic do torebki.

Exif_JPEG_PICTUREW sklepach odzieżowych, w „sieciówkach”, gdzie są zabezpieczenia, też to robisz?

Teraz nie, nie bawi mnie to. Nie chcę wszędzie się ukrywać, kamuflować, to nie sprawia mi przyjemności. Lubię porozmawiać z ludźmi, uśmiechnąć się. Dbam o to, żeby chociaż w mniejszych sklepach stworzyć relację ze sprzedawcą. Raczej się nie zdarza, żebym kradła ubrania.

Czyli uczciwie?

Powiedzmy. Jeśli jest płaszcz, który mi sie podoba, a jego cena jest za wysoka, to przemieniam metkę. Takie małe oszustwo.

Ile można zaoszczędzić na takiej przemianie?

Zależy. Nie opłaca się za mniej niż pięćdziesiąt złotych. Trzeba pamiętać, że ryzyko, którego się podejmujesz, musi być tego warte. Zamiana metek to akurat bardzo prosty zabieg. Jak mi udowodnią, że to właśnie ja je zamieniłam? Nie ma takiej siły. Poza tym zawsze wybieram odpowiedni moment. Nie przychodzę rano, kiedy pracownicy są jeszcze w miarę spostrzegawczy i widzą każdego klienta. Wybieram sklepy, w których jest dużo ludzi, wszyscy chodzą, biegają, pytają. Najlepiej jest podczas wyprzedaży. Istna dżungla.

Mogłabyś bez tego żyć?

Tak.

Mogłabyś powiedzieć: koniec z tym?

Miałam taki okres.

Ale robisz to nadal.

(śmiech) To jest tak, że jak mam jakieś zajęcie i nie mam czasu chodzić po sklepach, to nie kradnę. Albo jak jestem z kimś. Nigdy nie ukradłabym, będąc z facetem. Żaden mój chłopak nie wiedział. Ciekawe, czy w ogóle znałam takiego, który by zrozumiał. Mnie by było po prostu wstyd. Ja, osoba lubiana, ambitna, nałogowa kleptomanka.

Ile osób wie o twojej przypadłości?

Biorąc pod uwagę wszystkich znajomych na Facebook’u to jeden procent. Mama wie, że jestem kleptomanką. Rozmawiamy o tym w formie żartu. „Zobacz, co sobie sprezentowałam”. To jest trochę przestępstwo, oczywiście, że jest. Ludzie prowadzą pewne sklepy, działalności, a ja im wszystko niszczę. Ale z drugiej strony to ich wina. Są niedoświadczeni, nieprzeszkoleni, korzystam z ich niewiedzy. Znam sklepy, gdzie dobrze pilnują i mają porządek. Wtedy nawet nie próbuję, jestem leniwa.

Gdybyś miała odpowiadać za ochronę sklepu, co byś zmieniła?

Zwróciłabym uwagę, żeby skanować kod z wewnętrznych metek, przyszytych do ubrań. Dobrze by było, gdyby pracownicy rano przeszli się po tym sklepie, zobaczyli co jest stare, co jest nowe. Nie rozumiem, jak pracownik, któremu się płaci, może popełniać takie błędy. Nawet nie wie, czy coś jest z danego sklepu, czy nie. Rozumiem, że muszą pracować, są zmęczeni, ale powinni zwracać uwagę na to, co klient ma dookoła siebie. Często jest tak, że wychodzę z bluzką na ręce, nie płacąc za nią, nawet nie muszę niczego ukrywać. A wystarczy przy kasie zdecydowanie zapytać – „To wszystko?” Od razu mówię – „A nie, jeszcze to, zapomniałabym”. To nie jest głupie, jesteś kasjerem, to twój obowiązek, jeśli ktoś się oburzy, to jest jego problem. Jak nie masz w domu słodyczy, to ich nie jesz. Tak samo w sklepie, jeśli nie masz okazji czego wynieść, to tego nie robisz.

Zastanawiałaś się, jak to wygląda ze strony właścicieli tych sklepów?

Myślę, że daję im dobrą lekcję, muszą nauczyć się dbać o swoje dobra. Jeśli oni tego nie zrobią, takich jak ja będzie więcej.

Kradniesz od kilku lat. Zauważyłaś, że wynieśli coś z twojej lekcji?

Nie, ludzie są ogólnie mało spostrzegawczy. Nie mówię tylko o ochroniarzach, kasjerach. Potrafię pójść z koleżanką do sklepu i tak to zrobić, żeby nawet ona się nie zorientowała. Mnie to już czasami męczy, że ja wszystko widzę, zauważam każdy detal, a inni nie widzą nic. Potrafię stać z gazetą w kiosku, trzymać ją w ręku i nie zapłacić. Kasjerka nie zapyta, koleżanka nie zauważy, wszyscy zadowoleni, a ja dziesięć złotych do przodu. I gazeta. A w sumie wcale jej nie potrzebowałam, mogłam za nią zapłacić. Tylko to uczucie, że ja sama zapanowałam nad całą sytuacją, ujarzmiłam osobę, która mnie zna i tę, która mnie nie zna… Jestem wtedy, najprościej mówiąc, dumna z siebie.

Tam, gdzie dotychczas pracowałaś, też potrafiłaś oszukać?

Nie, moja praca to oaza, spełniam się, buduję relacje, czerpię korzyści. Sklepy to zupełnie inna sprawa, tam mi nie zależy. Jestem w markecie po raz pięćdziesiąty, za każdym razem widzę innego sprzedawcę. Albo inaczej. Wchodzę do sklepu pięćdziesiąty raz, a kasjerka nadal mnie nie pamięta. W pracy nie dotykam cudzych rzeczy. Nawet jeśli ktoś zostawia sto złotych na stole, nie zabiorę, bo to nie jest moje. Nie ruszę, za żadne pieniądze.

Redakcja portalu CDN tym wywiadem pragnie zwrócić Waszą uwagę na problem kradzieży w sklepach. Nie mamy statystyk, więc nie wiemy czy tego typu sytuacje zdarzają się nagminnie. To akurat jest nieważne, bowiem każda kradzież jest przestępstwem. Taka postawa nie jest słuszna i my jako redakcja portalu CDN jej nie pochwalamy. W najbliższym czasie na stronie pojawi się wywiad z ochroniarzem sklepu. Będzie to spojrzenie z innej perspektywy na temat kradzieży w sklepach. Zapraszamy do lektury!

fot. John St John (flickr.com)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × 3 =