Cel: podarować drugie życie

fot. Weronika Pochylska

fot. Weronika Pochylska

Kilka tygodni przygotowań i dwa dni finału akcji „Dwa wymazy i do bazy” organizowanej we współpracy studenckich ambasadorów oraz fundacji DKMS zakończył się sukcesem oraz pobiciem rekordu poprzednich edycji. Zaowocowały one 16 519 szansami na nowe życie w całej Polsce! Swój wkład w tę liczbę mają również studenci Uniwersytetu Gdańskiego, którym udało się zarejestrować 210 osób, gotowych podzielić się cząstką siebie. 

Liczba zarejestrowanych cieszy wszystkich, zaangażowanych w przygotowanie akcji. Przez dwa dni szeregi fundacji zasiliło ponad szesnaście tysięcy wielkich serc. Aktualnie w bazie zarejestrowane są 569 102 osoby gotowe podzielić się cząstką siebie, co więcej, 1572 z nich już to zrobiło. To jednak wciąż za mało, ponieważ prawdopodobieństwo znalezienia odpowiedniego dawcy niespokrewnionego z pacjentem jest bardzo trudne. Wynosi od 1: 20000 do 1: kilku milionów. Im więcej potencjalnych dawców się zarejestruje, tym więcej szans na uratowanie życia dla chorych, cierpiących na raka krwi.

Serce na dłoni

fot. Weronika Pochylska

fot. Weronika Pochylska

Do rejestracji na Uniwersytecie Gdańskim zachęcał między innymi Łukasz. Do bazy fundacji zapisał się prawie dwa lata temu za namową koleżanki.  – Wtedy nie byłem świadomy, że tak małym gestem mogłem uczynić wiele dobrego dla kogoś, kto tego potrzebuje. Dopiero przy następnej edycji wyraziłem chęć bycia wolontariuszem i uważam to za jedną z lepszych decyzji, jaką podjąłem na studiach! Dzięki tej pracy, człowiek po całym dniu, nawet ciężkim, dostaje takiego energetycznego kopa, że mógłby przenosić góry. Na akcji poznałem wiele ciekawych osób, a spędzony z nimi czas, który w przyszłości tak pięknie zaowocuje jest dla mnie największą nagrodą – kończy.  Podobne odczucia towarzyszą Magdzie.  – Dlaczego aktywnie udzielam się na rzecz fundacji? To proste. Dla każdego wolontariusza to zaledwie mały wysiłek, kilka godzin pracy, czyli powtarzania tych samych pytań w rozmowie z kolejnymi potencjalnymi dawcami. Jednak te na pozór mało istotne czynności, stają się wyjątkowo istotne. Uczestniczymy w przepięknym darze ofiarowywania cząstki siebie komuś, dla kogo może to oznaczać nowe narodzenie! Większość wolontariuszy to także potencjalni dawcy szpiku. Naszą postawą dajemy najlepsze świadectwo, stanowimy obraz walki z białaczką. Dzięki akcjom przeprowadzonym na uczelniach, a tym samym dzięki nam, rośnie świadomość tego, w jak łatwy sposób można pomoc chorym. Często nasza wiedza wpływa na niezdecydowane osoby, które nie miały okazji wcześniej zapoznać się z możliwościami pomocy, jakie przed nimi stoją – opowiada.

Głowa w zamrażalniku

Mimo tego, że świadomość problemu oraz form pomocy rośnie, a fundacja i wolontariusze robią wszystko co w ich mocy, aby nagłośnić akcję, wciąż poraża skala nieświadomości oraz błędnych informacji. Podczas rejestracji zdarzały się sytuacje, w których przerażenie toczyło walkę z rozbawieniem. – Pierwszego dnia akcji do mojego stanowiska nieśmiało podeszła dziewczyna. Chciała się zarejestrować, jednak widziałem, że coś ją trapi. Zapytałem, czy ma jakieś pytania lub wątpliwości, ponieważ chętnie je rozwiążę. Onieśmielona odpowiedziała, że na wszystko się zgadza, wszystko akceptuje. Podczas wstępnego wywiadu złamała się i zapytała, czy to prawda, że po oddaniu szpiku będzie musiała włożyć głowę do zamrażalnika, ponieważ znajomi tłumaczyli jej, że po nim przez kilka godzin utrzymuje się ból głowy, którego nie da się wytrzymać– relacjonuje Łukasz.

Podczas akcji kilkanaście razy udało nam się usłyszeć hasła: „nie zarejestruję się, bo nie znam nawet swojej grupy krwi”, „Wiesz jak oni to pobierają? Wbijają Ci grubą igłę w kręgosłup. Może i uratujesz komuś życie, ale sam zostaniesz kaleką”, „Oddając szpik spowodujesz ogromny ubytek w swoim organizmie, który już tego nie zregeneruje”. To wciąż głęboko zakorzenione w naszej świadomości, niezwykle krzywdzące stereotypy. –Staramy się z nimi walczyć, ceną jest przecież ludzkie życie! Zrozumiałe są obawy, wątpliwości, które towarzyszą ludziom, ale właśnie dlatego, by je rozwiać organizowane są akcje takie jak ta. Po to spędzamy kilka godzin na uczelni, żeby wytłumaczyć wszelkie niewiadome, rozwiać wątpliwości i zachęcić do ŚWIADOMEJ rejestracji– tłumaczy Magda.

Masz to we krwi

fot. Weronika Pochylska

fot. Weronika Pochylska

Trzy dni przed finałem akcji na portalu społecznościowym napisał do mnie znajomy z gimnazjum. Cieszył się, że propaguję to wydarzenie i sam zaczął „spamować” tablice znajomych informacjami o miejscach zbliżających się akcji. Podczas dalszej rozmowy Mateusz podzielił się ze mną wiadomością, która każdego Ambasadora mogła ucieszyć najbardziej. – Tuż po osiemnastych urodzinach dołączyłem do grupy honorowych krwiodawców. Cieszyłem się, że mogę w jakiś sposób pomóc ludziom, jednak to mi nie wystarczało. Cztery lata temu nadarzyła się okazja, aby zrobić jeszcze coś dobrego. Przypadkiem natknąłem się na informację o akcji rejestracji potencjalnych dawców szpiku zorganizowanej dla młodej dziewczyny. Przyznam szczerze, że wtedy nie miałem pojęcia czym zajmuje się fundacja DKMS i na czym polega rejestracja. Wieczorem zapoznałem się  z materiałami dostępnymi na jej stronie, przeczytałem kilka historii osób, które są  żywym dowodem na to, że przeszczep naprawdę ratuje życie! Pomyślałem o ludziach, dla których lekiem nie jest żaden specyfik farmaceutyczny, ale… drugi człowiek. Lek jest we mnie, a jego podarowanie nic mnie nie kosztuje. O tym, że mój genetyczny bliźniak potrzebuje pomocy dowiedziałem się w połowie czerwca. Telefon odebrałem w pracy i wiadomość ta zupełnie zwaliła mnie z nóg. Potwierdziłem gotowość poddanie się wszelkim procedurom, umówiłem się na pobranie krwi w celu wstępnej klasyfikacji. 17 czerwca zostałem „zarezerwowany” dla biorcy. Po kilku tygodniach dowiedziałem się, że zakwalifikowałem się jako Dawca. W naszym przypadku zdecydowano o wyborze metody pobrania materiału z talerza kości biodrowej – opowiada Mateusz. Zapytany o próbę opisania uczuć, które towarzyszą mu odkąd dowiedział się, że jego decyzja być może podaruje komuś drugie życie, z uśmiechem i lekkim zakłopotaniem odpowiedział, że trudno to opisać. Towarzyszy mu ogromna radość, ciepło, satysfakcja, że to właśnie jemu przypadła ta rola. Nie ukrywa jednak, że towarzyszy mu niepokój. Malutki dotyczący procedur, które będzie musiał przejść oraz większy – czy przeszczep przyjmie się u biorcy. Brata lub siostry, bo chociaż nie wie nic na jego temat, czuje się mu bliski.

Altruiści i egoiści, wykładowcy i studenci

fot. Weronika Pochylska

fot. Weronika Pochylska

Kolejna edycja studenckiego projektu przebiegającego pod hasłem „Dwa wymazy i do bazy” udowodniła, że jesteśmy empatyczni i chcemy pomagać. Przy stanowiskach wolontariuszy spotkali się studenci, wykładowcy, pracownicy uczelni. Spotkali się altruiści, którym zależało na pomocy innym oraz „zdrowi egoiści”, którzy deklarując chęć pomocy, podkreślali, że krokiem tym pomagają przede wszystkim sobie. Wolontariusze  otrzymali wiele słów wsparcia, doping, pomoc w organizacji, przygotowaniu stanowisk, ciasteczka w kształcie puzelków, które zrobiły furorę wśród rejestrujących i rejestrowanych i przypominały, że być może nawet wśród nas – studentów jednej uczelni znajdują się dwa pasujące do siebie elementy.

Wieczorem, tuż po zakończeniu akcji, kolega podczas rozmowy powiedział: „Brawo, dobry człowiek z Ciebie!”. I był to chyba najpiękniejszy komplement jaki otrzymałam: prosty, bez lukrowania, ale jaki cenny! Warto pomagać, aby uratować komuś życie. Warto pomagać, żeby usłyszeć takie słowa. Pamiętaj, że tylko dzięki dawaniu jesteś w stanie otrzymać więcej niż masz. Nie wierzysz? Przekonaj się sam!

Rejestracja w bazie potencjalnych dawców komórek macierzystych jest bezpłatna, bezbolesna, trwa zaledwie kilka minut i nie wymaga od nas niemal żadnego poświecenia. Ważne jednak, aby była świadoma, ponieważ podejmowana jest na całe życie. W Polsce co godzinę ktoś dowiaduje się, że ma białaczkę. Rejestracja odbywa się za pomocą pałeczek do poboru wymazu z błony śluzowej. Ta innowacyjna metoda pozwala na samodzielne pobranie wymazu, z którego, tak jak z krwi, oznaczane są cechy zgodności tkankowej. Dawcą może zostać każdy między 18 a 55 rokiem życia (ważący przynajmniej 50 kg i nie mający dużej nadwagi). Ważne, aby każdy zgłaszający się miał przy sobie dokument z numerem PESEL. Informacje o sposobach pobierania komórek macierzystych od zgodnego genetycznie dawcy, kryteria wykluczające możliwość rejestracji oraz wszelkie fakty i mity znajdziecie na stronie internetowej Fundacji DKMS: http://www.dkms.pl/choose.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedemnaście + dziewięć =