Głupota nie boli – Głupi i głupszy bardziej

7649230.3Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Mówią, że wyjątek potwierdza regułę, więc tym razem wyjątkowi postanowili być bracia Farelly, reanimując „zimnego trupa” z 1994 roku, czyli „Głupiego i głupszego”.

Akcja „Głupi i głupszy bardziej” rozpoczyna się 20 lat po części pierwszej. Lloyd (Jim Carrey), załamany utratą kobiety, przez wszystkie te lata wegetuje w zakładzie psychiatrycznym. Nieustająco dogląda go Harry (Jeff Daniels). Szybko okazuje się, że cała choroba i pobyt w placówce to… jeden wielki, długoterminowy dowcip. Zakończenie jednego problemu, rodzi jednak drugi. Harry potrzebuje przeszczepu nerki, do tego okazuje się, że jest ojcem. Dwaj geniusze wpadają na doskonały plan – to córka zostanie dawcą. Trzeba ją tylko odnaleźć, gdyż została oddana do adopcji przez matkę (Kathleen Turner). Zaczyna się najgłupsza przygoda ostatnich lat.

Tak jak poprzednio, tak i teraz fabuła nie jest ani najważniejszym, ani najlepszym elementem filmu o dwóch idiotach. To czym produkcja Farellych się wyróżnia, to całkowicie przypadkowy i maksymalnie bezsensowny humor w naprawdę dużej dawce. Gwarancją tego typu atrakcji jest oczywiście Jim Carrey. Najsłynniejszy komik świata nie mógł zawieść i nie zawiódł. Jego rola to prawdziwa symfonia durnych dźwięków, pejzaż grymasów i min tak różnorodnych, że gdyby przeciętny Kowalski postanowił powtórzyć choć kilka z nich, z pewnością połamałby sobie twarz. Obaj główni bohaterowie to też kopalnia cytatów i mądrości życiowych. Trzeba przyznać autorom dialogów, że popisali się sporą wyobraźnią.

Wartym podkreślenia jest fakt, że nie jest to klasyczny odgrzewany kotlet, typowy skok na kasę z portfeli ludzi, którym tęskno do „starych dobrych czasów”, kiedy to trawa była bardziej zielona, a ceny benzyny niższe.

Mimo, że na ekranie pojawiło się jeszcze kilka mniej lub bardziej znanych twarzy, to zostali oni niemal całkowicie przyćmieni przez duet Carrey/Daniels. I to chyba można uznać za największą wadę filmu. Tym bardziej, że np. potencjał postaci córki Harry’ego, Penny (Rachel Melvin) mógł zostać lepiej wykorzystany. Jest to jedyna postać na tym samym poziomie intelektualnym co dwaj główni bohaterowie. To samo tyczy się Roba Riggle, który ma spore doświadczenie komediowe, a pamiętnych scen ma jak na lekarstwo (pomimo odegrania podwójnej roli). Będąc jeszcze przy obsadzie, rada dla ciekawskich i spostrzegawczych: nasłuchujcie i wypatrujcie, a możecie odnaleźć pewną młodą i lubianą laureatkę Oscara.

„Głupi i głupszy bardziej” to wręcz zaskakująco dobra komedia, nie tylko jak na dzisiejsze standardy. Śmiem twierdzić, że to film tak samo zabawny, jak część pierwsza. Zaciera też ogromny niesmak po potworku z 2003 r. (celowo niewspominanym wcześniej „Głupim i głupszym 2: Kiedy Harry spotkał Lloyda”). Jeśli masz ochotę się wyluzować i nie razi Cię naprawdę potężna głupkowatość, to szczerze film polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *