„Kocham to, jak muzyka brzmi teraz” – wywiad z Roni Sizem
5 min readBrytyjska ikona muzyki znana na całym świecie. Dj wszech czasów, którego twórczość jest kombinacją przeróżnych stylów, emocji i artystów. To właśnie Roni Size! Z CDN-em porozmawiał o gotowaniu, marzeniach i muzyce. Sprawdźcie to!
Czy oprócz muzyki posiadasz jakieś inne zainteresowania?
Poza muzyką i byciem djem lubię gotować w domu, w mojej kuchni. Pasjonuję się jedzeniem, przede wszystkim bardzo lubię kuchnię indyjską. Wszyscy muzycy tworząc swoją pracę, używają bardzo różnych elementów – tak samo jest z gotowaniem. Dodać trochę tego, dodać trochę tamtego, przyprawy, warzywa i w rezultacie powstaje coś pysznego! Muzyka i jedzenie zawsze idą ze sobą w parze. Dodatkowo, oprócz gotowania, trzymam formę, bardzo lubię biegać. Nie staram się być dużym, umięśnionym facetem – po prostu dbam o siebie! Wiesz, bycie djem i ciągłe podróżowanie zmusza do tego, bym miał pewność, że dobrze jem, dobrze się wysypiam i dobrze piję!
Stałeś się sławny w latach 90. Czy tamte czasy wpłynęły w jakikolwiek sposób na twoją muzyczną twórczość?
Lata 90. były świetnym czasem, aby tworzyć muzykę – ona wtedy angażowała, ewoluowała, zmieniała się. Wcześniej zawsze chodziło o perkusję, muzykę house’ową itp., ale potem ona stawała się bardziej elektroniczna, eksperymentalna, hip-hopowa, drum and bassowa i to wszystko zaczęło się mieszać ze sobą, a mimo to brzmiało świetnie. Miałem szczęście obserwować jak muzyka zaczynała się rozwijać i stała się czymś szczególnym. Kiedy zaczęła się muzyka rave, jungle, techno, drum and bass, dubstep. Móc widzieć, jak muzyka elektroniczna rozwija się od 1996 roku do teraz, jest czymś wyjątkowym. Kocham to, jak muzyka brzmi teraz i kochałem jak to wszystko brzmiało w latach 90. Oczywiście, oprócz muzyki, ludzie także są bardzo istotni. Podróżowanie z przyjaciółmi, zbieranie różnych wspomnień, picie lokalnego wina, napawanie się lokalnym środowiskiem… W tym wszystkim nie chodzi tylko o muzykę!
Chciałam zapytać o twoją przeszłość związaną z edukacją, ponieważ słyszałam, że zostałeś kiedyś wyrzucony ze szkoły. Możesz się do tego odnieść?
Szkoła nigdy nie była dla mnie. Oni nigdy nie rozumieli mnie i mojej energii. Zostałem wyrzucony, byłem wielokrotnie zawieszany, chodziłem do różnych szkół, ale poznałem także wielu ludzi, którzy byli na takiej samej ścieżce jak ja. Chodziłem też do młodzieżowego klubu, gdzie nie kazano mi i nie mówiono co mam robić, tylko proszono mnie o to. Miałem niezłe szczęście, że znalazłem dobry dom.
Oglądałam różne filmy na twój temat, na przykład to, co zrobiło BBC. Jak to się stało, że trafiłeś do telewizji?
Miałem okazję brać udział w wielu przedsięwzięciach telewizyjnych i to była bardzo interesująca część mojej kariery – po prostu bycie djem i granie muzyki po całym świecie. Nawet jeżeli nie rozmawiamy w tym samym języku, możemy zrozumieć siebie przez język muzyki.
Wspomniałeś wcześniej o podróżowaniu z przyjaciółmi, więc nasuwa mi się pytanie o twoją współpracę z MC Dynamitem. Jak to wszystko działa między wami?
Z MC Dynamitem pracujemy wspólnie całkiem długo, poznaliśmy się w latach 90. Tworzymy dobrą parę, łączą nas dobre relacje, zawsze oboje wiemy, co zrobimy na scenie, rozumiemy się i dlatego wszystko jest spontaniczne i fajne. Posiadamy live band, mamy perkusistę, basistę, gitarzystów, piosenkarzy, więc oprócz „Roni Size’a – dja” jest jeszcze wiele więcej!
Współpracowałeś z wieloma znanymi muzykami. Jak wspominasz kontakt z nimi i czas spędzony w Stanach?
Kiedy byłem dzieckiem, zawsze fascynowała mnie Ameryka, więc podróż w tamto miejsce i praca z moimi ulubionymi artystami jest zdecydowanie czymś, co zabiorę ze sobą do grobu. Pracowałem z muzykami takimi jak Method Man z Wu – Tang, Zack de la Rocha z Rage Against the Machine, Cypress Hill. Miałem ogromne szczęście pracować z tak świetnymi ludźmi i są to artyści, z którymi zawsze chciałem pracować. Nigdy nie było sytuacji, że ktoś powiedział mi: „wy powinniście pracować razem”. To są wykonawcy, których wybrałem, aby z nimi pracować. Oprócz tego, podróż do Nowego Jorku była cudowna, naprawdę cieszę się z przeżytego tam czasu.
Czy jest ktoś ze sceny drum and bassowej, kto zaimponował ci w ciągu ostatnich lat?
Bardzo ciężko wybrać indywidualności. Dla mnie najważniejsze jest to wszystko, co dzieje się w tym przemyśle – te przeróżne wytwórnie, sprowadzające przeróżnych artystów. Ciężko jest wybrać jedną osobę.
Co myślisz o Gdańsku, byłeś tu już kiedyś?
Tak, byłem tu kilka razy. To wydarzenie, Paradise Festival mieści się w dużym i fajnym miejscu, więc mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie więcej ludzi, bo teraz jest bardzo cicho!
Czy posiadasz jakieś miłe, może zabawne, wspomnienia związane z fanami?
Posiadam świetnych fanów w Japonii. Oni zawsze mają tam ze sobą twoje zdjęcia, tworzą bannery. Są nieźle zwariowani!
Czy masz jakieś marzenia, które jeszcze chciałbyś spełnić w swoim życiu?
Wydaje mi się, że wszyscy je mamy! Jest bardzo dużo rzeczy, które bardzo chcę zrobić. Część z nich spełniam w tym momencie – właśnie przeprowadziłem się do Londynu. Uwielbiam tam mieszkać, mam ogromne studio i świetnych artystów wokół mnie. Na prywatnej stopie, bardzo chcę podróżować i nurkować w dziesięciu, różnych krajach. Może kiedyś się to spełni.
Jeśli bardzo czegoś chcemy, możemy to osiągnąć, prawda?
Oczywiście, ale trzeba ciężko pracować, aby to zdobyć. Jeszcze chciałbym się ożenić z jakąś miła kobietą, założyć rodzinę.
Myślałam, że masz kogoś!
Nie, nie, jestem nadal wolny! Teraz jest czas na podróżowanie – kiedy bierzesz ślub, nie możesz tak dużo podróżować, ustatkowujesz się.
Mam już ostatnie pytanie. Czym dla ciebie jest twoja twórczość?
Ja i moja muzyka to dla mnie wszystko. Bardzo lubię spędzać czas w studiu, pracować. W tym roku wyjdzie dużo rzeczy – kilka albumów, trochę wokali i instrumentali. Praca nad muzyką, dawanie koncertów na całym świecie i dzielenie się moją twórczością z wami, to moje całe życie.
fot. Marcin Pawlikowski