10-lecie Standby Studio – rozmowa z Janem Orszulakiem

Jan Orszulak /fot. Paulina Wilmowicz

Jan Orszulak /fot. Paulina Wilmowicz

Standby Studio to zespół studencki, który działa w ramach Akademickiego Centrum Kultury Alternator. 13 czerwca studio świętować będzie swoje 10- lecie działalności. Z tej okazji porozmawiałam z założycielem i reżyserem teatru Janem Orszulakiem.

Na początek chciałabym poznać początki, czytałam, że to się zaczęło od ludzi, którzy już byli związani z teatrem.

Standby Studio powstało w 2014 roku, przed moim przyjściem na Uniwersytet Gdański.  Inicjatywą do niego był projekt filmu Ostatnia kolejka, który realizowałem z byłym kolegą pod koniec liceum. Postanowiliśmy przekształcić projekt w jakąś organizację. Do pierwszego zespołu zebrałem grupę aktorów, z którymi już wcześniej współpracowałem, ponieważ jako licealista grałem m.in. w teatrze studenckim ASP (TeART), Teatrze Muzycznym PICORELLO i w teatrach licealnych. Zależało mi na osobach z jakimś już doświadczeniem aktorskim, które mógłbym poprowadzić, żeby wystawić swój pierwszy własny spektakl.

Standby Studio ma w dorobku liczne adaptacje, ale też własne spektakle, np. Tele-Polacy, czyli ostatni seans w rodzinie. Jak to się zaczęło, że zaczęliście tworzyć własne sztuki?

Tele-Polacy… to tak naprawdę również adaptacja, która powstała na podstawie dramatu Anny Dwojnych. Poznałem ją poprzez naszego wspólnego kolegę, z którym studiowałem wiedzę o filmie. Z tego względu nie jest to zupełnie nasz tekst, wręcz przeciwnie.

Naszą autorską sztuką można nazwać już bardziej spektakl pt. Egzorcyzm, który też ma być pokazany na naszej gali z okazji 10-lecia. Tekst jest inspirowany dramatem Eugene O’Neill’a, ojca dramaturgii amerykańskiej. Zawsze bazuję na jakimś tekście. Nasz Henryk Pjoter i diabelskie nasienie też jest osadzony w uniwersum Harry’ego Pottera.  Jest to parodia przełożona na nasze polskie realia. Precyzując, jest to parodia ze względów prawnych, pierwotnie chcieliśmy to wystawić w formie adaptacji, natomiast nie otrzymaliśmy zezwolenia od agentów pani J.K Rowling. Chcąc robić tyle sztuk, ile my robimy, czyli minimum jedną rocznie, to czasem trzeba sięgać po różne źródła, nie tylko te klasyczne. W tym roku udało nam się zrealizować trzy sztuki. Trzeba też pisać trochę bardziej pod nasze polskie realia, pod współczesność, czym my Polacy, szczególnie młodzi, żyjemy.

I naprawdę te sztuki, które tworzycie pod nasze realia mają lepszy odbiór niż klasyczne adaptacje?

To jest bardzo dobre pytanie, bardzo trudne. Myślę, że im bliżej to jest nas, tym bardziej nas chwyta. W ten sposób zrealizowaliśmy dwa lata temu sztukę Otella, której akcja działa się na polskim blokowisku. We wspominanej sztuce, mieliśmy polskie realia z różnymi postaciami, nawet przeklinającymi. Im dalej jesteśmy od tych siermiężnych klasyków lub przekształcamy je na współczesność, tym przychodzący studenci mogą lepiej się  z nimi utożsamić. Zależy nam na tym, ponieważ to właśnie studenci przeważnie stanowią trzy czwarte widowni.

A czy masz jakąś swoją ulubioną sztukę?

Każde nasze dzieło jest ciekawe na swój sposób.  Dużo spędziliśmy czasu nad walką z Szekspirem. Zrobiliśmy własnego Hamleta o tytule Hamlet. Miłość,  Romea i Julię, u nas jako Julia i Romeo, własnego Otella i jeszcze Fortynbrasa , adaptację tekstu Janusza Głowackiego odnoszącą się bezpośrednio do epizodycznej postaci Fortynbrasa  z Hamleta. Pamiętnym zmaganiem był też Kordian Słowackiego, u nas #Kordian. To jest tekst, do którego wracam, bo spędziłem nad tym scenariuszem pół roku z Olgą Olczak, naszą byłą aktorką i dramaturżką.  Uwspółcześniliśmy to dzieło, a monolog Kordiana z Mont Blanc został przekształcony w utwór rapowany. Na pewno naszą najgłośniejszą sztuką, z dużą ilością recenzji w Internecie, było Ene Due Rike Fake, ponieważ swego czasu posiadaliśmy swoją filię w Warszawie. Spektakl jest o młodych dziewczynach, które były w dzieciństwie ofiarami nadużyć seksualnych. Był to dość mocny spektakl, mieliśmy problemy wystawić go w pewnym warszawskim teatrze studenckim, ale na szczęście udało nam się to zrealizować w zawodowym Teatrze Druga Strefa. Graliśmy tam przez dwa lata, nasze billboardy zagościły nawet na stacji metra Świętokrzyska.

Spektakl Ezgorcyzm /fot. Paulina Wilmowicz

Spektakl Ezgorcyzm /fot. Paulina Wilmowicz

Widziałam też, że macie wiele sukcesów w konkursach  krajowych i  międzynarodowych. Czy jest jakiś sukces, który dotknął Ciebie najbardziej, że czułeś się szczególnie dumny?

Były dwa takie wydarzenia. Jednym z nich jest SzekspirOFF w 2017 roku podczas Festiwalu Szekspirowskiego. Festiwal Szekspirowski jest jednym z największych festiwali  teatralnych w Europie. Rywalizowaliśmy tam z zawodowymi teatrami i dyplomowanymi szkołami teatralnymi z naszym Hamletem. Miłość. To był największy sukces i myślę, że w tym

momencie żaden teatr studencki już tego nie osiągnie, ze względu na to, jak zmienił się ten festiwal. Teraz to jest sufit, który trudno byłoby przebić jakiemukolwiek zespołowi  studenckiemu, niezależnie od umiejętności oraz sztuki. Wtedy była taka możliwość, konkurs przyjmował więcej uczestników. Chyba zrobiliśmy ten spektakl też całkiem dobrze, skoro nas tam przyjęli. Teatralnie to jest nasze największe osiągnięcie.

A drugie?

Drugim i największym z kolei filmowym sukcesem był wyjazd do Cannes we Francji. Nie był to co prawda ten największy festiwal, ale Festival International Entr’2 Marches, dziejący się w tym samym czasie. Wydarzenie to jest poświęcone filmom o ludziach z niepełnosprawnościami. Tam zaprezentowaliśmy w nowej odsłonie film Ostatnia Kolejka, który zrobiliśmy jeszcze przed oficjalnym założeniem Standby Studio. Do  przedsięwzięcia udało się znaleźć sponsora, który umożliwił nam wyjazd, może nie na ten Czerwony Dywan,  le chociaż zza płotu zobaczyć to słynne widowisko. Ten konkurs był też bardzo ciekawym doświadczeniem i mimo faktu, że Francuzi prawie w ogóle nie rozmawiają po angielsku, udało nam się porozumieć. Może i nic tam nie zdobyliśmy, ale to te dwa wydarzenia, które udowodniły mi, na ile stać moich studentów.

A nad jaką formą ciężej się pracuje? Rozumiem, że zarówno spektakl jak i film mają swoje plusy, ale też wiele trudności do pokonania.

Myślę i zawsze to powtarzam, że film. Jest to po prostu większa składowa rzeczy, które trzeba wykonać. W teatrze techniczne aspekty dopiero się składają przy premierze. Wtedy nam dochodzi realizator oświetlenia, dźwięku i tak dalej. W filmie jest o wiele większa masa ludzi, która jest potrzebna do zrealizowania celu. Tutaj może przyjść choreograf, scenograf, mamy jeszcze ich asystentów. Film jest szczegółowo planowany i wszystko musi zmierzać zgodnie z planem. W teatrze, nawet tym zawodowym, tak naprawdę scenografowie przychodzą często na próby generalne. To, co te formy łączy to aspekt pracy z ludźmi i trzeba starać się z nimi współpracować jak najlepiej. Najważniejsze to chcieć i robić. Mamy od dwóch lat zasadę w Standby Studio, że przyjmujemy praktycznie prawie każdego, kto nawet ma czasem słabsze umiejętności, ale jest sympatyczny, nie ma wybujałego ego. Zdarza się, że nie przyjmujemy doświadczonych osób, które po prostu już przy pierwszym kontakcie nie umieją się zachować. Jasne, że teatr zawsze będzie jakąś terapią dla takich jednostek, jednak my na to nie mamy czasu. Lepiej wziąć osobę, która ciężej pracuje i chce pracować, a niekoniecznie bardziej doświadczoną, której się nie chce. I ta zasada się u nas sprawdza.

Standby Studio ma również warsztaty dla początkujących aktorów.  Jak wygląda zainteresowanie teatrem wśród młodych osób?

Standby Workshops został założony w 2017 roku, po latach mojej pracy w ramach wolontariatu, który każdy artysta musi przejść.  Największe zainteresowanie  mieliśmy mimo wszystko w ostatni nabór przed pandemią. Wydaje się, że w czasie pandemii studenci, będąc w tym zamknięciu i ograniczeni wymianą słów z rówieśnikami, pewna wrażliwość u nich została zatracona. Po pandemii już nie mamy tak licznych naborów,  wcześniej to było 40 kilka osób, przez co nie wyrabialiśmy się z

Spektakl Julia i Romeo /materiały Standby Studio

Spektakl Julia i Romeo /materiały Standby Studio

przesłuchaniami i puszczaliśmy po trzy, cztery osoby pod koniec. Oczywiście wciąż mamy chętne osoby, natomiast są one coraz częściej mniej uwrażliwione. Zamknięcie na ludzi spowodowało, że ciężej z nich wydobyć jakieś emocje. Czasami też trudniej się z nimi porozumieć. Mówię tutaj jednak o ogólnej tendencji. Teraz po prostu ludzie zamiast marzeń o byciu piosenkarką, bądź aktorem, wolą być influencerami. Natomiast my jesteśmy zawsze otwarci i zapraszam do grupy początkującej ludzi, którzy chcą po prostu występować przed publicznością. W roku akademickim 2018/2019 była u nas  pewna dziewczyna, która obecnie prowadzi wiele szkoleń z copywritingu i posiada własną markę w Internecie. Pewnego dnia dostałem od niej wiadomość, że warsztaty były dla niej ogromnym ułatwieniem w budowaniu kariery. Z tego względu zapraszam każdego, kto chce się wypowiadać, myślę, że po to funkcjonuje ta grupa, ten teatr. Nie każdy musi być zawodowym aktorem, ale myślę, że każdy powinien liznąć nauki mówienia przed publicznością.

 Jak wygląda taki nabór? Co trzeba zrobić?

Chętna osoba musi powiedzieć jakikolwiek tekst z pamięci. Może to być nawet Wlazł kotek na płotek lub np. hymn Polski, wcale nie trzeba się uczyć dodatkowych, nowych rzeczy. Zawsze też robimy niespodziankę i chcemy dodatkowo by zainteresowany zaśpiewał cokolwiek. Nie oczekujemy pięknego śpiewu, tak jak w Akademii Muzycznej, zależy nam na tym żeby zobaczyć, czy ktoś jest otwarty. Oczywiście przed tym mówi nam, ile ma lat, czy jest na studiach, czy w szkole średniej, czy jest absolwentem. Dociekamy, kim jest ta osoba i czemu zdecydowała się do nas przyjść. Staramy się tworzyć przyjemną atmosferę na przesłuchaniach i dawać każdemu szansę się popisać.

Na zakończenie w takim razie zapytam:  Jakie są przyszłe projekty studia? Czy teraz pracujecie nad czymś nowym?

W tym roku zrobiliśmy trzy spektakle. Niedługo mamy Galę, która spina nam 10 lat naszej pracy, więc to jest ogrom obowiązków. Na razie nie koncentrujemy się na tym, co będzie w przyszłości, szczególnie że zbliżają się wakacje. W lato zawsze mieliśmy przerwę, tak jak studenci. Na pewno w planie na przyszły rok mamy coś delikatnie zakrywającego o musical, mogę zdradzić, że będzie to parodia pewnej postaci komiksowej. We wrześniu mamy zaplanowane kolejne grania i być może pojedziemy na dwa festiwale teatralne w Polsce.

Na koniec chciałem zaprosić wszystkich czytelników CDN-u na nasz kanał na YouTube oraz aby przyszli na naszą galę z okazji 10-lecia. Mamy zaplanowane wiele atrakcji, włącznie ze wspólnym toastem lampki wina w przerwie. Zapraszamy do uczestnictwa i wzniesienia toastu z nami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedem − 1 =