03/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Diabelski Pamiętnik #17: Ten Jeden Mecz

12 min read
Mecz o Puchar Anglii może być jednym z wielu sukcesów tych młodych chłopaków...

https://www.instagram.com/p/C7Zp81gMQMQ/ / autor: instagram.com/rasmus.hoejlund

Mecz o Puchar Anglii może być jednym z wielu sukcesów tych młodych chłopaków...
Fot. https://www.instagram.com/p/C7Zp81gMQMQ/ / autor: instagram.com/rasmus.hoejlund

Mecz finałowy Pucharu Anglii przeszedł do historii. Kolejne trofeum za kadencji Erika Ten Haga stanowi tym większy sukces, że na przeciwko stali rywale z niebieskiej części miasta. Euforia po triumfie z pewnością zapisze się w historii. Trzeba jednak pamiętać, że sezon 2023/2024 nie przyniósł wiele innych osiągnięć. Przyszłość na Old Trafford wciąż stoi pod znakiem zapytania. Jakie więc były te rozgrywki w wykonaniu mojej ukochanej drużyny? Chyba najlepszym możliwym określeniem będzie rollercoaster.

Wszystkie odcinki Diabelskiego Pamiętnika znajdziecie TUTAJ.

Idealny moment

Nawet nie wiesz, Drogi Pamiętniczku, jakie katusze sprawiał mi ten mecz. W końcu to finał FA Cup miał przesądzić o tym, w jakim nastroju spędzę wakacje. Porażka z Manchesterem City oznaczałaby, że przez całe lato towarzyszyłby mi gorzki smak upokorzenia. Perspektywa braku awansu do europejskich pucharów również nie pomagała. Mimo wszystko lepiej oglądać Ligę Europy, niż gapić się na czarny ekran w czwartkowe wieczory…

Szczyptą nadziei napawały powroty do wyjściowej jedenastki. Nareszcie w pełni zdrowia byli Lisandro Martinez, Raphael Varane, Bruno Fernandes i Marcus Rashford. Lepszego momentu na powrót do formy nie można było sobie wybrać. Trzeba pamiętać, że bez wygranego Pucharu Anglii, kampania zakończyłaby się całkowitą klapą. Do tego mogłoby dojść natychmiastowe zwolnienie Erika Ten Haga. Nie żeby jego posada była teraz w pełni bezpieczna, ale gdyby nie trofeum, nie miałby prawie żadnych szans pozostać na Old Trafford.

Z podstawowych graczy na murawie Wembley zabrakło tylko Casemiro i Luke’a Shawa. Ten pierwszy zresztą praktycznie pożegnał się już z klubem, bo wydaje się, że jego absencja była spowodowana tym, że w podstawowym składzie miał znaleźć się Sofyan Amrabat. Bez względu na to, czy oskarżenia brata Marokańczyka w stronę byłej gwiazdy Realu Madryt są prawdziwe, nie miało to negatywnego wpływu na sam mecz. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że gracz wypożyczony z Fiorentiny był ważnym elementem drużyny, która ostatecznie wywalczyła puchar.

Mecz założycielski

Wiktoria nad Manchesterem City to wymarzony mecz założycielski nowego United. Odważnego, zdeterminowanego i skutecznego. Przyznam się, drogi Pamiętniczku, że nie do końca wierzyłem, że uda się rozmontować ekipę Guardioli. Wydarzenia na boisku skutecznie zwalczyły mój brak wiary. Dwie bramki w krótkim odstępie czasu były diametralnie różne, ale pokazały, jaki potencjał drzemie w zespole, który ostatnimi czasy niekoniecznie uchodził za topowy.

Najpierw Alejandro Garnacho poszedł do końca, co pozwoliło mu wykorzystać błąd Stefana Ortegi i Joško Gvardiola. Nie poddał się i chwilę później mógł celebrować najważniejszego gola w dotychczasowej karierze. Chwilę później podobną okazję miał Kobbie Mainoo. Wykorzystał cudowne podanie Bruno Fernandesa i podwyższył na 2:0. Warto dodać, że sama akcja bramkowa była chyba nawet lepsza niż trafienie. Zaczęła się pod polem karnym Czerwonych Diabłów, a parę podań i przytomnych decyzji później Pep Guardiola mógł tylko łapać się za głowę. Nie miałbym nic przeciwko częstszemu oglądaniu podobnych widoków.

W dalszej części spotkania więcej szans do wykazania się dostała defensywa. Mistrzowie Anglii wyszli na drugą połowę zmotywowani, ale pomimo kilku groźnych sytuacji, nie potrafili pokonać André Onany i dobrze dysponowanej linii obrony. Kameruńczyk skapitulował dopiero w 87. minucie. Był to jego własny błąd, bo Jeremy Doku wcale nie popisał się strzałem nie do obrony, jednak skończyło się tylko na tej jednej wpadce. Kilka nerwowych minut później mecz dobiegł końca, a Manchester United po raz kolejny udowodnił, że niemożliwe nie istnieje.

Chwila radości

Nie będę ukrywał, mój Pamiętniczku, że gdy wybrzmiał ostatni gwizdek, ogarnęło mnie uczucie, które bardzo długo czekało na swoją szansę. Dużo przyjemniejsze i bardziej wyraziste niż przy triumfach w Pucharze Ligi czy Lidze Europy. Tegoroczny Puchar Anglii smakował wyjątkowo, bo zdobycie go kosztowało naprawdę dużo zarówno graczy, jak i kibiców. Przy fatalnej postawie w Premier League i innych rozgrywkach, triumf nad wciąż potężnym City może być przełomowy. Radość sir Jima Ratcliffe’a, sir Alexa Fergusona i samych piłkarzy tylko to potwierdza.

Chociaż na murawie Wembley nie było to jeszcze odczuwalne, to już wtedy było wiadomo, że kończy się pewien etap. Część zawodników albo jest na wylocie, albo już pożegnała się z Old Trafford. Przyszłość Erika Ten Haga również pozostaje owiana tajemnicą. Holender mistrzowsko rozwiązał taktyczną łamigłówkę Guardioli, ale przez większość sezonu nie radził sobie z kontuzjami i zarządzaniem zespołem w trudnej sytuacji. Przed meczem finałowym pojawiły się masowo informacje o jego pewnym zwolnieniu, co na pewno nie pomogło w tak istotnym momencie. Kto wie, czy uśmiech, jaki zakwitł na jego twarzy, gdy podnosił trofeum, nie będzie ostatnim w roli menadżera United.

Kto zdał do następnej klasy?

Przyszła pora, drogi Pamiętniczku, by wcielić się w rolę belfra. Chociaż bardzo nie lubię wykazywać się surowością, to w tym wypadku jest ona wręcz skazana. Ocenianie całego sezonu w wykonaniu zawodników po tak dobrym meczu jest trudne, ale czasami warto spojrzeć szerzej. Tym bardziej, że egzamin końcowy nie zawsze oddaje pracę wykonaną na przestrzeni całego roku.

André Onana

Z finalisty ubiegłorocznej Ligi Mistrzów wylądował w dysfunkcyjnej drużynie. Statystyki wpuszczonych bramek nie mogą być zatem żadnym zaskoczeniem. Kameruńczyk na początku rozgrywek potrafił zawalać całe mecze, ale z czasem wszedł na całkiem stabilny poziom. Mimo wszystko w przyszłej kampanii musi prezentować wysoki poziom od samego początku, bo inaczej trudno będzie jakkolwiek go usprawiedliwiać.

Ocena: 4 na zachętę

Altay Bayindir

Człowiek widmo. Zupełnie bezsensowny transfer, który został przeprowadzony chyba tylko po to, by dać Onanie poczucie, że ma rywala. Turek zagrał w barwach Czerwonych Diabłów tylko raz. Trudno winić go za obie bramki, które wpuścił z Newport, ale fakt, że był to zespół z 4. poziomu rozgrywek mu nie pomaga. Niesprawiedliwie byłoby jednak wystawiać mu jakąkolwiek ocenę.

Ocena: Nieklasyfikowany

Tom Heaton

Najwyższa pora udać się na sportową emeryturę. Ostatni raz zagrał jeszcze w ubiegłorocznych rozgrywkach. Doniesienia o propozycji nowego kontraktu dla weterana wyglądają, jak science fiction.

Ocena: Nieklasyfikowany

Diogo Dalot

On zawsze sprawia mi pewien kłopot, drogi Pamiętniczku. Z jednej strony zawsze jest w grupie, która wykazuje ogromne zaangażowanie i przywiązanie do barw klubowych. Z drugiej – potrafi zawieść w najmniej oczekiwanym momencie. Tak było w Lidze Mistrzów, czy parokrotnie w Premier League. Mecz z Chelsea i sprokurowany karny to podręcznikowy klops w jego wykonaniu. Trudno go chwalić z czystym sumieniem, lecz dostaje bonusowe punkty za dobre zdrowie.

Ocena: 4-

Jonny Evans

Chyba nawet on sam nie spodziewał się, że będzie miał tak dużo roboty. Sprowadzony jako awaryjny obrońca na wypadek kataklizmu, musiał bardzo szybko udowodnić, że wciąż potrafi grać na poziomie Premier League. Ze swojej roli wywiązał się znakomicie, chociaż nie perfekcyjnie. Nie sposób być krytycznym wobec Irlandczyka z Północy.

Ocena: 5-

Willy Kambwala

Francuz z pewnością ma potencjał na bycie solidnym defensorem, ale dopiero w przyszłości. Bardzo często bywał elektryczny w swoich epizodach na boisku. Potrafił zagrać mecz tragicznie, jak z Bournemouth, by innym razem zatrzymywać Liverpool. Jego rozwój może być ciekawy.

Ocena: 3+

Victor Lindelof

Szwed prawdopodobnie już nigdy nie wejdzie na wyższy poziom. Jako zmiennik sprawdza się solidnie, chociaż nie jest w stanie wystrzec się błędów. W jego ocenie nie pomaga to, że większość sezonu spędził na lewej obronie, kiedy trzeba było łatać dziury. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że to on, a nie Harry Maguire, prędzej pożegna się z klubem, wybuchłbym śmiechem. Tymczasem zanosi się na to, że to właśnie Lindelof odejdzie z Old Trafford

Ocena: 3

Harry Maguire

Anglik swoją dobrą postawą zaskoczył wszystkich. A przecież rok temu był na wylocie i zgłaszał się po niego West Ham! Stracił też opaskę kapitańską. Zamiast się poddawać i uciec jak najdalej od Manchesteru, Maguire mecz za meczem odzyskiwał zaufanie kibiców. I to do tego stopnia, że gdyby nie kontuzja, byłby pewniakiem do kadry na Euro. Taka wersja Harry’ego jest najlepsza.

Ocena: 4+

Lisandro Martinez

Brak Argentyńczyka przez większą część rozgrywek z pewnością jest jedną z przyczyn słabego sezonu Manchesteru United. Z nim na boisku wszyscy zyskują pewności siebie i zdecydowania. Właśnie dlatego zaledwie 14 rozegranych przez Martineza spotkań to wynik znacznie poniżej oczekiwań. W najważniejszym meczu sezonu był jednak obecny i pokazał, dlaczego Erik Ten Hag bezgranicznie mu ufa.

Ocena: 3+

Luke Shaw

On też stracił wiele spotkań przez kontuzje. W dodatku nie zachwycał, gdy już się na boisku pojawiał. Obawiam się, mój Pamiętniczku, że najwyższa pora, by United zaczęli rozglądać się za kimś na jego miejsce. Nie chodzi tu nawet o poziom sportowy, bo pod tym względem Anglik wypada jeszcze stabilnie. Znacznie gorzej prezentuje się jego lista obecności.

Ocena: 3

Raphaël Varane

Ten sezon, podobnie, jak cała przygoda Francuza w Anglii, także nie obył się bez problemów Varane’a. Pozbawiony zazwyczaj wsparcia Martineza, nie wyglądał tak dobrze, jak przed rokiem. Nie oznacza to, że był fatalny, ale od tak doświadczonego i utytułowanego gracza należy wymagać więcej. Pożegnał się już z klubem i to chyba idealny moment, bo wielkich widoków na lepszą przyszłość nie było.

Ocena: 3+

Aaron Wan-Bissaka

Mecz z Manchesterem City przypomniał mocne strony tego bocznego obrońcy. Trzeba mu oddać, że potrafi zatrzymać rywali na skrzydłach i trudno wygrywać z nim pojedynki. Odmiennie sprawy prezentują się w ofensywie. Tam Wan-Bissaka wygląda jak robot, który nie ma żadnego programu do atakowania i zazwyczaj nic nie wynika z jego udziału w akcjach. Raczej nigdy nie nauczy się już gry do przodu, przez co z każdym rokiem będzie stawał się coraz większym obciążeniem.

Ocena: 3+

Sofyan Amrabat

Najlepiej o tej kampanii w jego wykonaniu świadczy brak doniesień o wykorzystaniu przez Manchester opcji jego wykupu z Fiorentiny. Marokańczyk przebudził się dopiero na finiszu sezonu, ale nie zdołał całkowicie zatrzeć złego wrażenia. Zostanie zapamiętany pewnie głównie przez pryzmat fenomenalnego występu w finale FA Cup.

Ocena: 3

Casemiro

Przygoda Brazylijczyka na Old Trafford prawdopodobnie dobiegła już końca. Są nim zainteresowane zespoły z Arabii Saudyjskiej, a sam Casemiro już teraz mocno obniżył loty. Miano najczęściej ogrywanego zawodnika całej ligi nie wzięło się z przypadku. 75 milionów, jakie za niego zapłacono, zdecydowanie nie było ceną promocyjną. Czerwone Diabły powinny skupić się na odzyskaniu przynajmniej części tej kwoty.

Ocena: 2 na szynach

Christian Eriksen

Duńczyk stał się ofiarą eksplozji talentu Kobbiego Mainoo. W roli rezerwowego nie szło mu za dobrze i jego rola została zredukowana do minimum. Zapewne odejdzie już w to lato.

Ocena: 2

Bruno Fernandes

Pierwsza połowa rozgrywek była w jego wykonaniu mocno średnia. Później jednak z meczu na mecz zyskiwał formę i postawił swój stempel na kilku wygranych i zdobyciu Pucharu Anglii. Potrafił w pojedynkę decydować o losach spotkań. Jego przyszłość w Anglii stoi pod wielkim znakiem zapytania i może odejść z Old Trafford, by powalczyć o trofea gdzie indziej. Byłaby to ogromna strata, ale trudno obwiniać Fernandesa o to, że chciałby wreszcie odnosić sukcesy.

Ocena: 5+

Kobbie Mainoo

Zdecydowanie największy wygrany całego sezonu. Nie skłamię, drogi Pamiętniczku, jeśli napiszę, że ma potencjał, by dorównać największym legendom Manchesteru United. Już teraz potrafi ośmieszać tuzy Premier League, a przecież ma zaledwie 19 lat! Można tylko zastanawiać się, jak wyglądałaby ta kampania, gdyby nie kontuzja w przedsezonowym tournee. Cała drużyna, sztab szkoleniowy i zarząd powinni na niego chuchać i dmuchać. Oby na Euro nie przytrafiło mu się nic złego.

Ocena: 6++

Scott McTominay

Szkot potrafi człowieka skołować. Raz strzela gola w stylu największych napastników, by zaraz potem nie umieć podać prosto piłki. Stanowił dla Erika Ten Haga prawdziwy talizman i znacznie zyskał w oczach kibiców i ekspertów. Ma jednak sporo ograniczeń, które nieuchronnie zepchną go na ławkę rezerwowych. Nie oznacza to, że nie jest potrzebny tej drużynie. Tym bardziej, że mentalnie wygląda lepiej niż pewien inny doświadczony wychowanek.

Ocena: 4+

Mason Mount

Byłego gracza Chelsea nie będę grillował. Wystarczy, że robi to cały angielski internet. Fatalny transfer.

Ocena: 1+ za pojedyncze przebłyski

Antony

W przypadku byłego skrzydłowego Ajaxu taryfy ulgowej już nie będzie. Czy muszę przywoływać to, że na swojego gola w lidze w tym sezonie czekał do 35. kolejki? Albo sytuację, gdy koledzy musieli go błagać, by zajął pozycję na lewej obronie w pamiętnym zwycięstwie nad Liverpoolem? Antony zmemowiał i nie może zmazać tej łatki inaczej niż dobrą grą. Szkoda tylko, że szanse na to są bardzo nikłe…

Ocena: 2- (trzeba mu oddać, że przynajmniej częściej od Mounta był dostępny do gry)

Amad Diallo

Zasłużył na więcej szans w przyszłości. To on pięczętował wygraną z The Reds. Pokazał też kilka dobrych zagrań w innych spotkaniach, ale nie było tego dużo przez brak czasu na boisku. Erik Ten Hag powinien był odważniej na niego stawiać, zwłaszcza w momentach, gdy inni skrzydłowi pozostawali w gorszej dyspozycji.

Ocena: 4

Omari Forson

Zaliczył asystę przy golu Mainoo z Wolverhampton. Poza tą jedną rzeczą nie zdążył nic pokazać podczas 93 minut gry na przestrzeni całego sezonu.

Ocena: Nieklasyfikowany

Alejandro Garnacho

Najbardziej charakterystyczny z grupy młodych Diabłów. Mecz z City był dla niego 50. występem w sezonie i można powiedzieć, że Argentyńczyk w jego trakcie wyrósł na pełnoprawnego gracza wyjściowego składu. Momentami brakowało mu skuteczności, ale biorąc pod uwagę to, jak często był zdany na własną inwencję twórczą, poradził sobie znakomicie. Przypomina młodego Cristiano Ronaldo i chyba nikt na Old Trafford nie miałby nic przeciwko takiej powtórce z rozrywki.

Ocena: 6-

Rasmus Hojlund

Od początku Duńczyka przygniatał ciężar 70 milionów, które za niego zapłacono. Mimo tego uparcie próbował dopasować się do wizji trenera i stylu gry kolegów. Zaowocowało to 16 golami we wszystkich rozgrywkach i tytułem najlepszego strzelca w drużynie. Teraz będzie stało przed nim znacznie trudniejsze zadanie, czyli wejście na jeszcze wyższy poziom. Czemu miałoby się nie udać?

Ocena: 5+

Anthony Martial

To definitywny koniec ery Francuza w Manchesterze. Martial żegna się z Old Trafford po wielu przeciętnych i jednym udanym sezonie. Te rozgrywki, podobnie jak poprzednie, stały u niego pod znakiem leczenia kontuzji. Nie jest to zaskoczenie, jeśli weźmie się pod uwagę średnią etykę pracy wychowanka Monaco. Mógł osiągnąć dużo więcej.

Ocena: 2-

Marcus Rashford

Znowu mam problem, drogi Pamiętniczku. Zawsze staram się wspierać wychowanków, ale oglądanie, jak Marcus Rashford podąża drogą Jessego Lingarda, jest wybitnie irytujące. Anglik mógłby dzisiaj być gwiazdą, a wcale się tak nie dzieje. Po fantastycznym ubiegłym roku wydawało się, że ten sezon znów będzie należał do niego. Tymczasem skrzydłowy znów dołował i był cieniem samego siebie. Z upływem czasu coraz bardziej niepoważne wydają się porównania sprzed lat do Kyliana Mbappe. Chyba najwyższa pora powiedzieć dość i się rozstać.

Ocena: 2+ (tylko i wyłącznie za liczby)

Ethan Wheatley

Zadebiutował i pobiegał. Być może za rok otrzyma więcej okazji do gry.

Ocena: Nieklasyfikowany

Erik Ten Hag

Musiał walczyć z kontuzjami i nieciekawymi przeciekami z szatni. Nie jest to jednak usprawiedliwienie dla porażek na tak wielu frontach. Ostatnie miejsce w grupie Ligi Mistrzów i 8. miejsce w Premier League to wynik na miarę Newcastle United, a nie Czerwonych Diabłów. Wielokrotnie brakowało nawet pomysłu na grę, nie mówiąc już o taktyce. Jeśli kontuzje były aż tak wielkim ciosem, jak twierdził Holender, to najbliższe miesiące stanowią jego ostatnią deskę ratunku w klubie. Musi zaliczyć progres.

Ocena: 4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − dwanaście =