Religia wciąż niezrozumiana. Rozmowa z arcykapłanem wicca
8 min readWicca to jedno z najbardziej nietuzinkowych współczesnych wyznań, niedające zakwalifikować się do takich ram, jak religie abrahamowe, dharmiczne czy rodzimowiercze. O tym, jak powstała, a także o tym, co po śmierci, a przede wszystkim o tym, co przed nią, porozmawialiśmy z jej arcykapłanem, praktykującym wicca od 11 lat. Obecnie prowadzi on własny kowen w linii łączącej elementy gardneriańskie z aleksandriańskimi.
Jak właściwie powstało wicca?
Tutaj nie powiem więcej niż to, co jest powszechnie dostępne w internecie, bo wszystkiego na ten temat w zasadzie nie wiemy. Za ojca-założyciela wicca uważa się Geralda Gardnera, który pod koniec lat trzydziestych XX wieku miał natrafić na grupę czarownic, która wspólnie praktykowała magię. Następnie wzbogacił elementy tych praktyk o dostępną mu wiedzę okultystyczną (okultyzm był wtedy z resztą dość modny) i tak, z roku na rok, dalej formowała się wicca. Do grupy Gardnera dołączały kolejne osoby, które wnosiły coś od siebie, w rezultacie czego powstało więcej kowenów, a wreszcie również linii inicjacyjnych i wyodrębniły się dwie tradycje: gardneriańska i aleksandryjska (aleksandriańska). Inni twierdzą, że Gardner wymyślił wszystko sam. Jeśli o mnie chodzi, raczej byłbym skłonny uwierzyć pierwszej teorii, czyli że „coś” otrzymał, a następnie to wzbogacił.
W pewnym sensie wicca też powstaje przez cały czas i ciągle się zmienia. To żywa, pozbawiona dogmatów religia, dlatego nie idzie jedną ścieżką rozwoju, ale wieloma.
Jakie są różnice między tradycją gardneriańską a aleksandryską?
Trudno na tę chwilę powiedzieć konkretnie, czym się różnią te tradycje, bo, jak wspomniałem, wicca jest żywa i tutaj, w Europie, wiccanie z różnych tradycji nie mają problemu z tym, by wspólnie praktykować. Elementy rytuałów mieszają się ze sobą, więc tak naprawdę różnice zobaczymy prędzej w liniach inicjacyjnych albo pomiędzy poszczególnymi kowenami, bo jeśli chodzi o dwie tradycje wicca, żadna z nich nie jest monolitem. Mówi się czasem, że aleksandrianie praktykują więcej magii ceremonialnej, a gardnerianie – więcej ludowego czarostwa. Ja pochodzę z tradycji mieszanej, trzymamy się pewnych form, ale generalnie mamy też sporą dowolność.
Miałem okazję pracować w rytuale z aleksandrianami, którzy wykonywali pewne gesty rytualne, których nie wykonuje się w mojej linii. Wynikały z tego zabawne sytuacje, na zasadzie pytań: „A wy kiedy robicie ten czy inny gest?” i odpowiedzi: „Jaki gest? My w ogóle go nie wykonujemy!”. Porównywanie między sobą tego, co i jak robimy, jest bardzo ciekawe. Odkrywam dzięki temu, że pewne rzeczy, które sam uważam za niezbędne w rytuale, inni wiccanie pomijają lub robią całkiem inaczej. I odwrotnie: w mojej linii inicjacyjnej również pewne rzeczy, które dla innych mogą być oczywiste, są wykonywane na inne sposoby.
Kim właściwie jest Rogaty Bóg i Wielka Bogini? Czy to pewne archetypy, czy bóstwa osobowe?
Każdy rozumie bogów trochę inaczej. Nie wszyscy w nich wierzą – a przynajmniej nie dosłownie. Dla mnie wiccańscy Bóg i Bogini pełnią funkcję taką samą jak bóstwa w innych religiach albo jeden Bóg w monoteizmie (lub nawet inne postacie albo symbole w religiach pozbawionych bogów). Uosabiają dla mnie w pełni Boskość. Nieistotne, czy Bóg jest jeden, czy jest ich wielu, każda dobrze funkcjonująca religia ma, moim zdaniem, pełen dostęp do Boskości poprzez symbole, którymi operuje. W wicca, zamiast całego panteonu, mamy jedynie tę jedną parę bóstw, która zawiera w sobie wszystkie archetypy. Te same archetypy widzę w innych mitologiach, tylko są inaczej wyrażone i nazwane.
Czy bogowie wicca są osobowi? Wbrew obiegowej opinii, że wiccanie wierzą w jedną, uniwersalną Boginię o wielu imionach i jednego uniwersalnego Boga, w rzeczywistości nasi bogowie mają konkretne imiona i formy. W tym sensie można powiedzieć, że są osobowi, ponieważ można nawiązać z nimi duchową relację jak w wielu innych religiach. Ja traktuję ich jako istoty istniejące faktycznie, ale w sposób inny niż ludzie, więc trudno przypisać im osobowość, którą znamy z własnej psychologii. Myślę, że bogowie są czymś więcej, czymś bardziej „doskonałym” od nas, ponieważ nie ogranicza ich czas ani miejsce, nie są zależni od różnego rodzaju warunkowań, tylko – w najczystszych formach – istnieją ponad wszystkim. Oczywiście jest to tylko mój pogląd. Znam wiccan-ateistów albo „twardych” politeistów, którzy powiedzą, że bogowie bywają kapryśni jak ludzie.
Czy można określić wicca mianem religii pogańskiej? Czy czujecie jakiś rodzaj powinowactwa ze współczesnymi religiami etniczno-rekonstrukcjonistycznymi, takimi jak słowianowierstwo albo germanowierstwo?
Jeśli chodzi o mnie, nie czuję większego związku z rekonstrukcjonizmem, słowianowierstwem albo pogaństwem germańskim, choć inni wiccanie mogą łączyć te ścieżki we własnej praktyce. Moim zdaniem wicca bliżej jest do kultów misteryjnych, np. Demeter, Izydy czy Dionizosa. Podobnie jak starożytni Egipcjanie, Grecy, czy obecnie Hindusi, często widzimy powiązania pomiędzy różnymi bóstwami, stąd wiara w to, że wiele bogiń, w tym nasza wiccańska, może być jedną Boginią, a wielu bogów – jednym Bogiem. To dość stare przekonanie obecne w pogańskiej filozofii, więc w tym sensie czuję się związany z pogaństwem.
Jednocześnie wielu wiccanom blisko jest do kabały, którą kojarzy się jednak z monoteizmem. Generalnie powiedziałbym, że to nacisk na misteryjność sprawia, że wicca skupiona jest na doświadczeniu mistycznym, a ponieważ ono zdaje się wyglądać podobnie w większości religii, to możemy czuć się powiązani czasem nawet z chrześcijanami, jeśli podobnie doświadczamy Boskości. Znam wiccanina, który odczuwał najistotniejszy punkt rytuału wiccańskiego w sposób podobny, jak wcześniej czuł najważniejszy moment katolickiej mszy albo muzułmańskie nawoływanie do modlitwy, którego też był świadkiem. Myślę, że Boskość jest jedna i pozwala się odczuć każdemu, kto tego pragnie a czasem moment mistyczny przychodzi niespodziewanie.
Wicca czerpie ze starożytnych pogańskich symboli przede wszystkim w warstwie teologicznej. Odwołujemy się do dawnych bóstw Europy czy śródziemnomorskich, ale korzystamy z praktyk i filozofii tych ścieżek, które powstały później niż pogaństwo. Dla udogodnienia, kiedy nie mam czasu ani ochoty tłumaczyć, czym jest wicca, mówię, że jestem neopoganinem. Prawda jest jednak taka, że nie czuję, by to słowo mnie jakoś opisywało. Nie patrzę na duchowość w ramach kategorii, w które trzeba się wpisać, ale jako pewien sposób życia. Wicca to kult konkretnych bóstw i szereg praktyk z tym związanych, jednocześnie można jednak fascynować się ateistycznym buddyzmem albo mistyczną kabałą, a to już nie jest takie „czyste” pogaństwo.
Można powiedzieć ze wicca w swoim szacunku do przyrody wyprzedziło o kilkadziesiąt lat popularyzację ruchów ekologicznych. Czy uważacie, że jest jakaś łączność, wspólnota dążeń i idei między tymi dwoma prądami myślowymi?
Myślę, że wicca nie jest szczególnie skupiona na ekologii. Wydaje się taka na pozór, bo kojarzy się ludziom z kultem natury, ale wiccanie żyją podobnie do innych osób. Mamy może większą świadomość boskiej części natury, więc troska o nią ma ten dodatkowy, duchowy element. Nie chciałbym jednak tego romantyzować, bo nie widzę, żeby wiccanie przykładali do tego ogromną wagę. Wicca to przede wszystkim religia misteryjna, w której istotne są życie, śmierć i odrodzenie. Boskość przejawia się w naturze, ale nie tylko.
Czym jest i jak powstała Księga Cieni i czy jest to jedyny tekst ważny dla wicca? Jaki macie do niej stosunek? Chrześcijanie widzą Biblię jako dzieło niejako podwójnego autorstwa, to jest stworzone pod bożą inspiracją, lecz przez człowieka. Muzułmanie z kolei uważają Koran za napisany od deski do deski przez Allaha. Jak Wy widzicie genezę Księgi Cieni?
Znamy genezę Księgi Cieni i wiemy, że napisali ją ludzie. To raczej książka z przepisami i różnymi tekstami, zaklęciami, inwokacjami, modlitwami. Nie uważamy jej za objawioną w tym samym sensie, w jakim za objawienie uważają swoje święte księgi chrześcijanie czy muzułmanie. Ja pokusiłbym się o stwierdzenie, że wiele wiccańskich tekstów jest „inspirowanych” przez Boskość, czyli do pewnego stopnia natchnionych. Są dla mnie ogromnie istotne, ale nie uważam ich za zapisane w kamieniu i niezmiennie. Boskość jest żywa i przemawia do nas wciąż na nowo.
Księga jest ważna z innego powodu: znajduje się w niej wiedza naszych wiccańskich przodków i pewne podstawy, do których możemy się odwołać w swojej praktyce. To może częściowo relikt przeszłości, bo liczy sobie kilkadziesiąt lat, ale jednocześnie nadal jej używamy, choć wiele osób bardzo mocno zmieniła już zapisane w niej rytuały. Treści Księgi Cieni nie wolno jednak, co do zasady, zmieniać.
Myślę że obecnie, w dobie wojen i pandemii, kiedy przyszłość rysuje się w bardzo niespokojnych barwach, wszyscy rozpatrujemy każdy system wierzeń w dużej mierze pod jednym kątem – co będzie po śmierci?
Nie mamy pojęcia. Wicca skupiona jest przede wszystkim na życiu. W Pouczeniu Bogini padają słowa o tym, że po śmierci znajdujemy radość, spokój i połączenie z tymi, którzy odeszli przed nami. Co to jednak oznacza? Dla mnie możliwość kontynuowania życia w innym, duchowym planie, który wyobrażam sobie jako coś ogromnego i niezwykłego. Nie wszyscy wiccanie wierzą jednak w duszę. Wielu wierzy w reinkarnację – ja, niestety, też sądzę, że może być prawdziwa, choć wolałbym, żeby tak nie było.
Wojny i pandemia mogą niektórych nastrajać do tego, by poszukiwać ratunku w duchowości, a innych duchowości pozbawiać. W wicca staramy się raczej spoglądać na to, co pozytywne i pielęgnować swoje dobre cechy, a te złe – rozumieć, akceptować i trzymać w ryzach, by postępować w sposób możliwie jak najbardziej etyczny w życiu, ponieważ tego nasza religia naucza. Jeśli chodzi o wszelkie konflikty i niepewność co do przyszłości, martwimy się bardziej lub mniej. To zależy od osobowości, poglądów, doświadczeń – jak w przypadku członków każdej innej religii. Ja bym powiedział tyle, żeby koniec końców, zdać się na Bogów i zaufać wszechświatowi, dalej robiąc swoje. Zakładam, że cokolwiek się nie dzieje, ostatecznie przejawia się w tym pewien plan, którego sensu może nigdy nie poznamy jako pojedyncze „ja”, co nie znaczy, że nie jest wpisany już w kosmos.