Czy muszę wiedzieć, kim jestem?
4 min readW czasach strachu przed nieznaniem własnej tożsamości stajemy się coraz bardziej niepewni. Coraz bardziej zagubieni we współczesnym świecie nazewnictw i określeń, których znaczenia nie zawsze są jasne. Rozpychamy się barkami w tłumie ludzi poszukujących wolności, która jest na wyciągnięcie ręki dla tych wszystkich, co rozumieją, czym ona jest. Świat staje się coraz bardziej skomplikowany i złożony, a wciąż nawiedza nas pytanie „kim jestem?”. Nieznośny staje się nieco ciężar bytu.
Co ja wiem o wolności? Niewiele, bo nieczęsto ją czułam. A co z wolnością tożsamości? Zastanawiam się nieustannie, czy to nie jest tak, że to jest tak naprawdę nieistotne. Czy to nie jest tak, że określenia nie mają znaczenia, a zamykać nas mają jedynie w polityczno-społecznym systemie. Nazewnictwa, a przecież nie wszystko zostało i zostanie nazwane. Jak wiele przecież emocji i uczuć nie da się opisać nawet tysiącem słów. Czemu zamykać mam się w jakimś konstrukcie tylko dlatego, że będzie tak wygodniej – Wam, a nie mi. A czemu mam przejmować się tym, że przeszkadza Wam to, kim jestem? Choć sama nie bardzo wiem, kim jestem.
Dodatkowo człowiek się zmienia, bo nic w przyrodzie nie pozostaje niezmienne. Witold Gombrowicz i Erving Goffman pisali przecież nawet o przyjmowaniu ról i zakładaniu masek, które zmieniamy w obecności różnych grup społecznych. Padły wtedy pytania: „kim właściwie jesteśmy, kiedy nie ma nikogo z nami w pokoju?” i „co znajduje się pod wszystkimi warstwami naszych masek?”. Może Edwin Ardener miał rację i nie mamy tożsamości, a jedynie sposoby, na jakie jesteśmy identyfikowani.
Zróżnicowanie i niejasność pojęcia tożsamości, współcześnie powodują pogłębienie społecznego indywidualizmu. Dawniej pomagało w utrzymaniu wspólnoty, która w społeczeństwach kolektywnych była najważniejsza. Nazywanie i określanie własnej tożsamości miało przysłużyć się jej, a nie jednostce. Przy obecnych jednak trendach w stronę wolności jednostki i indywidualistycznych społeczeństw okazuje się, że to nie jest konieczne. Będzie mi może lepiej, kiedy nie będę nazywać wszystkiego, czego nazwać się nie da, a co może prowadzić do niepotrzebnego zamieszania. Jednakże myślę, że trzeba pogodzić się z myślą, że w czasach rozłamu tożsamości kolektywizm umiera.
Kim jestem?
Jestem zagubiona od lat. Nie wiem więcej. Czy muszę mówić więcej? Czy trzeba wiedzieć więcej? Jestem kobietą i mężczyzną. Kocham mężczyzn i kobiety, i wszystko, co jest między nimi, poza nimi, wszystko, czego nie można nazwać tak łatwo. Dla mnie kobiety są pięknem, rewolucją, estetyką, są rozumem i szaleństwem, są miłością. Mężczyźni? Są i siłą, i słabością, seksem i bliskością, marzeniem i przekleństwem. W tych wszystkich cechach i przymiotach widzę siebie – jestem nimi obydwoma. Ale jestem jeszcze czymś więcej, poza nimi, poza podziałami i stereotypami, poza wszystkim tym, co znane. Widzę siebie w drzewie, niebie, wodzie, trawie, kawie, w plaży, piasku i w zwierzętach. Zauważam siebie w mych rodzicach, przyjaciołach i znajomych, obcych ludziach, w pięknie, w pasjach i w brzydocie. Widzę siebie wszędzie. Czemu mam być tylko jednym?
Czy muszę wiedzieć, kim jestem? Czy może czuję, że muszę, bo tak się przyjęło, bo tak mnie uczyli, bo tak mnie pytają. Muszą przykleić mi w społeczeństwie etykietkę. Muszę należeć przecież do jakiejś kategorii, żebym łatwo i posłusznie weszła do klaustrofobicznej szuflady. Nie chcę się określać. Nie chcę być czymś, chcę być wszystkim i jestem wszystkim. Tożsamość, jak i seksualność, to przecież kwestie niezwykle płynne. W momencie, w którym próbujesz je uchwycić i nazwać, są już czymś innym. A ludzie pytają. Co mam mówić ludziom, którzy pytają? Co mam mówić sobie, kiedy pytam siebie? Kiedy pytam, co robię i co dalej, dlaczego i czego chcę, po co to robię, co jest dla mnie ważne i kim jestem. Jak mam odpowiadać? Może powinnam przestać pytać, a wtedy może Wy również przestaniecie.
·W procesie tworzenia tekstu wykorzystane zostało natchnienie i inspiracja po obejrzeniu filmu „Orlando – moja polityczna biografia” Paula B. Preciado. Zainspirował mnie do rozmyślań na temat wolności i do opisania swoich wnętrzności. Pomyślałam, że wielu albo chociaż paru Czytelników może czuć się podobnie·