Zakochać się w słowach

Z ekranu komputera uśmiecha się do mnie dziewczyna w okularach z grubymi oprawkami. Jasne, kręcone włosy upięte ma w luźny koczek, a kilka niesfornych kosmyków opada jej na policzki. Miłość życia Kait poznała na facebookowej grupie zrzeszającej fanów The Arcana – fabularnej gry na smartfony. Jessie często wrzucała linki do napisanych przez siebie fanfików. – „Ona ma dar do słów. Mimo, że angielski nie jest jej pierwszym językiem, to gdy czyta się jej historie, można o tym łatwo zapomnieć. A że pisała głównie o Lucio, czyli mojej ulubionej postaci, to dość szybko złapałyśmy kontakt”.

Wiesz, to jest dziwne uczucie, kiedy grasz postacią, która bardzo przypomina prawdziwą Ciebie i ona wchodzi w taki romantyczny układ. Można trochę stracić rachubę w tym, czy to wciąż fikcja.

Zaczęło się od wzajemnego komentowania. Jessie rozpływała się nad rysunkami Kait, a ona odwzajemniała się, zostawiając morze serduszek pod kolejnymi rozdziałami opowieści. Potem zaczęły się rozmowy w wiadomościach prywatnych, a w końcu trafiły do grupy na Discordzie, która zbierała chętnych do wspólnego „role play” osadzonego w świecie z gry. Miały tam wcielać się w role, jak aktorki w improwizowanej sztuce. Z tą różnicą, że wszystko opierało się na słowie pisanym. Jessie została ich Lucio, Kait wcieliła się w wymyśloną przez siebie postać. I choć głównym wątkiem była piracka wyprawa na przeklętą wyspę, to wszyscy widzieli, że między ich postaciami rodzi się romans. – „Wiesz, to jest dziwne uczucie, kiedy grasz postacią, która bardzo przypomina prawdziwą Ciebie i ona wchodzi w taki romantyczny układ. Można trochę stracić rachubę w tym, czy to wciąż fikcja. Tym bardziej, że Jessie nawet w kanałach Out Of Character, czyli takich, w których rozmawiali o swoim prawdziwym życiu, zachowywała się podobnie. Emanowała pewnością siebie, a mnie nazywała „żonką”. Lubiłam to, ale myślałam, że to taki jej styl bycia. Tym bardziej, że wcześniej, gdy pojawiały się między nami dyskusje o związkach i seksualności powtarzałam, że jestem beznadziejną monogamistką, a w dodatku hetero. Teraz nawet mnie śmieszy to, jak bardzo byłam o tym przekonana.”

Gdy się poznały Kait była w związku z Roberto od czterech lat. Po roku znajomości zamieszkali razem. Ich miłość może i nigdy nie kipiała namiętnością, ale było im ze sobą dobrze. Tak po prostu, po ludzku. Wspierali się, gdy on zachorował i gdy ona czuła się wypalona w pracy. Seks był dobry. Czasem nawet świetny. Ale chroniczny ból, z którym się zmagał nie ułatwiał sprawy. Tak samo jak leki, które obniżają libido. Podczas jednych z wielu ciągnących się godzinami rozmów Kait zwierzyła się Jessie, że mimo wszystko brakuje jej uczucia bycia pożądaną. I że czasem zastanawia się, czy to, że nie uprawiała seksu od trzech miesięcy to wina jego choroby, czy tego, że nie jest wystarczająco ładna.

„Jesteś piękna. I bardzo Cię proszę, przestań podważać mój gust.” – Chociaż czytając to, poczuła się jak nastolatka z motylami w brzuchu, to Kait jak zwykle odebrała to jako wcielenie się w rolę i zbyła jej komentarz śmiechem. Ale Jessie nie odpuściła. – „To było kompletnie surrealistyczne. Zapytała mnie, czy może być szczera. Napisała, że zdaje sobie sprawę z tego, że pewnie odbieram ją jako blondwłosego faceta [śmiech], ale ona widzi prawdziwą mnie i dla niej to dawno przestało być tylko odgrywaniem ról. Że naprawdę się zakochała.” – Zanim Kaitlen zdołała sobie wmówić, że to, co czuje to nieprawda odpisała – „Ja w Tobie też.”

Dalej sprawy potoczyły się szybko. W rozmowach nie ukrywały już tego, co do siebie czują, stawały się one coraz bardziej śmiałe. Kait zdała sobie sprawę, że myślenie o dotykaniu innej kobiety, całowaniu jej nie było wcale nieswoje, a ekscytujące. O swoich uczuciach powiedziała też Roberto. – „Śmiał się, że długo mi to zajęło. On szybciej domyślił się, że czuję coś do Jessie niż ja sama. Nie rozstaliśmy się, bo zapewniłam Roberto, że wciąż go kocham. Wiem, że dla niektórych to nie do pomyślenia, ale mamy wśród znajomych sporo osób, które są queer lub żyją w niemonogamicznych związkach. Po prostu nigdy bym na to nie wpadła, że sama do nich dołączę”.

Kait mieszka w Connecticut w Stanach Zjednoczonych, a Jessie we Włoszech. Obie zakładały więc, że będzie to platoniczny związek na odległość. Jednak pewnego poranka czekała na nią wiadomość. – „Wiesz, w lipcu jest ten konwent w Londynie…”

To było tak samo naturalne jak wtedy, kiedy spałam z mężczyznami. Tylko bez całej tej otoczki, gdzie martwiłam się o to jak wyglądam, bo Jessie zdawała się wielbić każdy kawałek ciała, który ja brałam za wadę

Dwa miesiące później na lotnisku Heathrow czekała na nią Ona. Miała na sobie idealnie skrojony garnitur, wysokie szpilki w kolorze fuksji, a w rękach ogromny bukiet kwiatów. I ten zniewalający uśmiech. – „To wszystko brzmi jak z jakiegoś romansidła. I w zasadzie właśnie tak się wtedy czułam. Podeszłam do niej z sercem w gardle, a wtedy ona mnie objęła i pocałowała tak, że ugięły mi się nogi w kolanach.”

Spędziły razem pięć dni. Zwiedzały muzea, odwiedzały galerie sztuki, zajadały się pysznym jedzeniem. I uprawiały seks. Dużo seksu. – „To było tak samo naturalne jak wtedy, kiedy spałam z mężczyznami. Tylko bez całej tej otoczki, gdzie martwiłam się o to jak wyglądam, bo Jessie zdawała się wielbić każdy kawałek ciała, który ja brałam za wadę. Rozmawiałyśmy o pragnieniach, fantazjach, a potem je realizowałyśmy. I wzdychałyśmy do tych samych facetów, bo Jessie też jest bi.” – Ostatnią noc wypełniły marzenia o wspólnym życiu. Rozmawiały o idealnym domu: z miejscem do uprawiania jogi dla Jessie i pracownią dla Kait. I z miejscem na wszystkie bibeloty Roberto, bo on byłby tak samo ważną częścią ich życia. O podróżach. O bestsellerze, który Włoszka z pewnością napisze i ilustracjach, jakie zamieści w nich jej partnerka.

Rok później Kaitlen odczytała wiadomość, której bardzo się bała, ale czuła w kościach, że nadejdzie. W marcu 2020 miały się spotkać, tym razem w Berlinie. Ale wtedy zdarzyło się to, czego nikt się nie spodziewał. Świat stanął. Na obu pandemia odcisnęła piętno. Roberto od dawna miał obniżoną odporność. Jessie musiała podporządkować swoje życie pracy pielęgniarki. Rozmawiały ze sobą coraz mniej, a kiedy znajdowały chwilę dla siebie, to trudno było mówić o czymś innym niż życie w czasach zarazy.

„Nadal ją kocham i myślę, że ona mnie też. Ale świat bezpardonowo zabrał nam magię, na której oparłyśmy nasz związek. Słowa nas połączyły. A ich brak tę miłość zabił”

Na prośbę rozmówczyni imiona i niektóre dane zostały zmienione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

14 − 8 =