„Cień i Kość” – recenzja drugiego sezonu

Netflix, film, serial, produkcja

fot. Unsplash.com /autor: charlesdeluvio

Dwa lata po premierze na Netflixie pojawił się drugi sezon „Cień i Kość”, już wtedy serial cieszył się dużą popularnością, szczególnie wśród fanów książkowej serii. Jak wypadła kontynuacja serialu?

Zazwyczaj nie zwlekam z obejrzeniem najnowszych sezonów, jednak tym razem minęło dużo czasu, zanim ponownie przysiadłam do „Cień i Kość”. Głównym powodem mojego odwlekania było to, że pierwszy sezon mnie nie wciągnął. Mimo że świat wykreowany przez Leigh Bardugo, autorkę książek o tym samym tytule, wydawał się być dla mnie bardzo interesujący. Jednak bez wcześniejszego przeczytania trylogii Bardugo w trakcie seansu czułam się zagubiona. Wiele postaci, wymyślonych pojęć i nazw własnych, a do tego kilka wątków, które dopiero pod koniec się ze sobą łączą. Mimo wszystko zdecydowałam się dać Netflixowi, jak i samej autorce, jeszcze jedną szansę. Po pierwszą część trylogii sięgnęłam niedługo po premierze serialu, wiosną 2021 roku. Po lekturze świat wykreowany przez Bardugo stał się dla mnie jaśniejszy i ciekawszy.

Akcja serialu „Cień i Kość” dzieje się w fantastycznym świecie (lekko przypominający ten znany nam ze średniowiecza) i państwie podzielonym przez wojnę i Fałdę Cienia, czyli w Ravce. Główną bohaterką jest Alina Starkov (Jessie Mei Li), kartografka, do czasu, gdy po kilkunastu latach okazuje się, że jest władającą magią Griszą. Alina, próbuje odnaleźć i wpasować się w nowy dla niej świat. Okazuje się też być prawdopodobnie jedyną nadzieją na zjednoczenie Ravki i zniszczenie dzielącej ją niebezpiecznej Fałdy. Ben Barnes wcielający się w rolę Zmrocza, jako pierwszy wprowadził Alinę w świat Griszów. Z drugiej strony mamy wątek, grupki (nie do końca) przestępców do wynajęcia, Kaza (Freddy Carter), Inej (Amita Suman) i Jaspera (Kit Young), którzy są żywcem wyjęci z drugiej serii książek Leigh Bardugo „Szóstka Wron”.

Nowi bohaterowie, stary cel

Drugi sezon serialu rozwija wątek już potężniejszej i świadomiej swoich umiejętności Aliny Starkov. Dalej walczy ona ze Zmroczem i jego armią. Ponownie drugi wątek dotyczy Kaza, Inej oraz Jespera, choć ich skład się nieco powiększy. Do tego zobaczymy więcej ich wspólnych scen z Aliną. Na ekranie możemy zobaczyć też niecierpliwie wyczekiwanych przez fanów serii: Nikolaia Lantsovia (Patrick Gibson) i Wylana Hendriksa (Jack Wolfe).

Nieczęsto zaczynając serial, bez wyrzutów sumienia kończę go tego samego dnia, a tak było i w tym przypadku. Kiedy uniwersum Griszów stało się dla mnie jasne, z wielką przyjemnością oglądałam odcinek za odcinkiem drugiego sezonu „Cień i Kość”. Dużo akcji i wiele nowych postaci nie przeszkodziło, a tylko urozmaiciło ten sezon. Nie mogłam się doczekać, aż poznam, co stanie się dalej. Odpowiedzialni za reżyserię Lee Toland Krieger, Mairzee Almas, Dan Liu oraz Jeremy Webb, wyciągnęli wnioski i tym razem serial nie dłużył się, a z odcinka na odcinek było tylko lepiej.

Sankta Alina i powrót Generała Kirigana

Jak w poprzednim sezonie Alina zdecydowanie nie była moją ulubioną postacią, to teraz mogliśmy zobaczyć jej całkowitą przemianę. Stała się ona świadoma swoich umiejętności, bardziej rozważna, odpowiedzialniejsza. Znała dokładnie swój cel i do niego dążyła. Wiedziała, że jest jedyną szansą na pokonanie Zmrocza. Dziewczyna wydawała się już bardziej obyta też w sprawy polityczne, a nawet jeśli w jakichś kwestiach brakowało jej wiedzy, miała przy sobie osoby skłonne do pomocy. Udało jej się znaleźć godnych zaufania sprzymierzeńców, dzięki którymi nie musiała samotnie stawać do nierównej walki z Generałem Kiriganem. Jej przemiana była jedną z najprzyjemniej oglądających się rzeczy w tym sezonie.

Kirigan, już raczej nie zbudza wśród widzów żadnej sympatii. Jak jeszcze w pierwszym sezonie jego czyny na początku, szczególnie wobec Aliny, wydają się szczere, miłe, chce dla niej jak najlepiej, to teraz jest już zupełnie inaczej. Jego postać jest okrutniejsza, wydaje się nie mieć żadnych skrupułów, nawet mimo dalej dążącej przez niego sympatii do Aliny. Bezsprzecznie stał się książkowym czarnym charakterem i uważam, że Ben Barnes bardzo dobrze sprawdził się w tej roli. I tak samo jak aktorka grająca Alinę zasługuje na docenienie.

„Szóstka Wron”

Jeżeli chodzi o bohaterów z „Szóstki Wron”, to w końcu widz poznaje już ich pełen skład – Kaz, Inej, Jasper, Nina (Danielle Galligan), Matthias (Calahan Skogman) i Wylan. Prawie wszystkich, bo oprócz Wylana, poznaliśmy już w pierwszym sezonie. Ale teraz reżyserzy przybliżają nam ich historie, w tym jedną z ciekawszych i trudniejszych – przeszłość Kaza. Jak poprzednio ich relacje pogłębiają się wraz ze wspólnymi celami, pomoc Alinie i zemsta Kaza. Bardzo spodobało mi się to, jak mimo różnych charakterów dbali, troszczyli się o siebie nawzajem, nawet jeśli nie chętnie się do tego przyznawali.

Udana kontynuacja uniwersum Griszów 

Ponownie na uznanie zasługują osoby odpowiedzialne za efekty specjalnie, jak i te odpowiedzialne za kostiumy (Wendy Partridge). Bez zmian kefty Grisz i królewskie stroje wyglądają przepięknie oraz przyciągają uwagę swoimi detalami. Podoba mi się to, że w tym sezonie poznajemy kolejne miejsca z uniwersum Griszów i wciąż zachwycają swoją wyjątkowością oraz pięknymi widokami. Realizmu dodają także żywe, pełne emocji drugoplanowe postacie, zamieszkujące miasta, które odwiedzają główni bohaterowie.

Podsumowując,  „Cień i kość” można zaliczyć do jednych z najlepszych, młodzieżowych produkcji Netflixa. Jak podaje serwis streamingowy, serial pojawił się w ich rankingu “Top 10” najczęściej oglądanych w aż 85 krajach. Dlatego też i ja z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego sezonu „Cień i Kość”, a w międzyczasie sięgnę po kolejne książki Leigh Bardugo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × 1 =