Zaczarowani ogniem. Natalia Przybysz w Starym Maneżu.
4 min readTrasa „Jak malować ogień” promuje piąty solowy album Natalii Przybysz. W niedzielę, 8 grudnia, artystka wystąpiła w Gdańsku. Koncert przyciągnął tłumy ludzi, którzy wypełnili po brzegi salę Starego Maneżu. Wydarzenie było okazją do dobrej zabawy, podziwiania pełnych pasji i energii występów. Mogliśmy też na chwile zatrzymać się i poddać krótkiej refleksji.
„Natalia ma nieprawdopodobną energię, bije od Niej szczerość. Tam wszystko było prawdziwe! Było to mistyczne przeżycie. Wiem, że ten koncert zostanie ze mną na jakiś czas, bo dostałem podczas niego coś, czego nie można odebrać – piękną emocję.” (Szymon)
Energetyczny początek
Na scenę weszli czterej mężczyźni. Ściany Starego Maneżu zaczęły wypełniać się muzyką. „Grają naprawdę fajnie!” – pomyślałem i wystukiwałem nogą kolejne uderzenia perkusji. Mój entuzjazm podzielili chyba wszyscy obecni na koncercie, bo nie dało się zauważyć nikogo, kto nie bujał się w rytm granych piosenek. Na pewno też nie tylko ja przeżyłem chwilę konsternacji i zastanowiłem się „kim właściwie są ci ludzie na scenie”. Domyślam się, że w pośpiechu i w stresie wokalista nie przedstawił siebie i członków zespołu, bo jak sam mówił: „Mamy bardzo mało czasu, a chcielibyśmy dla Was jak najwięcej zagrać”. Na szczęście ktoś z publiczności odważył się zadać pytanie: „Jak się nazywacie?!”. I tak oficjalnie dowiedzieliśmy się, że supportem koncertu jest zespół Hope Leslie. Chłopaki grają naprawdę fajną muzykę! Ich występ był dobrą dawką pozytywnej energii przed występem głównej gwiazdy wieczoru.
„Tak bardzo lubię tu przyjeżdżać i grać w mieście wolności”
Już na samym wejściu Natalię Przybysz przywitały brawa widowni Starego Maneżu. Wokalistka zaczęła bardzo spokojnie. Wykonała trzy utwory: tytułową piosenkę płyty – „Ogień”, „Po naszej stronie” oraz autorską aranżację kultowego hitu zespołu Maanam „Krakowski Spleen”. Było to naprawdę intrygujące. Klimatyczne oświetlenie klubu w połączeniu z hipnotyzującym głosem wokalistki były zapowiedzią czegoś wyjątkowego. Pierwsze występy w pełni zaangażowały publiczność do wsłuchania się w słowa śpiewanych piosenek. Po trzeciej piosence Natalia Przybysz przywitała się ze zgromadzonymi w Starym Maneżu fanami. – Dobry wieczór! Tak bardzo lubię tu przyjeżdżać i grać w mieście wolności – mówiła ze sceny artystka. Wokalistka regularnie nawiązywała kontakt z publicznością. Opowiadała żarty i anegdoty. Zerwała tym samym niewidzialną granicę między artystą na scenie a fanami. Nic więc dziwnego, że gdy wokalistka zeszła ze sceny publiczność aż do jej powrotu na bis nie przestawała bić brawo. Natalia Przybysz zaprezentowała kawałki ze swojego najnowszego albumu. W repertuarze nie zabrakło także piosenek z tych starszych – „Nazywam się niebo” czy „Światło Nocne”.
„Natalia jest sceniczną bestią”
Twórczość Natalii Przybysz nie była mi wcześniej obca. Wiedziałem, że jest ona piosenkarką z niesamowitym głosem. Znałem jej kilka piosenek z poprzednich płyt np. „Dzieci Malarzy” czy „Miód”. Utwory te, ku mojej uciesze i na pewno też wiernych fanów wokalistki, także mogliśmy usłyszeć podczas niedzielnego koncertu. Niemniej jednak był to mój pierwszy koncert Natalii Przybysz w ogóle. I mogę po nim w pełni zgodzić się ze stwierdzeniem, że wokalistka jest „sceniczną bestią”. Teraz już wiem, że jest ona artystką kompletną. W każdą piosenkę wkładała całe serce, przez co ich wykonania były pełne pasji. Nie da się nie wspomnieć o niesamowitych ruchach scenicznych artystki, które dopełniały tylko muzyczne aranżacje.
„Jeżeli chcesz pomóc sobie – zacznij od pomocy drugiemu człowiekowi”
Przez cały koncert Natalia Przybysz dała się poznać jako wokalistka, której każdy występ był pełen emocji. Te sięgnęły zenitu podczas wykonania ostatniej piosenki pt. „Sto Lat”. Wokalistka przerwała na chwilę, by ze sceny powiedzieć kilka ważnych, moim zdaniem, słów. – Piosenka „Ogień” jest odpowiedzią na to, co stało się w Gdańsku, na śmierć waszego prezydenta Pawła Adamowicza – powiedziała. Artystka wspominała też Marka Kotańskiego. Zaapelowała na koniec o więcej miłości, wzajemnego szacunku i o bycie po prostu dobrym człowiekiem. Natalia Przybysz zostawiła nas wszystkich z pewną ważną refleksją. Widziałem, że niektórzy — wzruszeni opuścili Stary Maneż.
fot. Szymon Cieślak