18/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Na dwa głosy: Foxcatcher

4 min read

foxcatcher plakatCo się dzieje ze sportowcem, który sięga dna? Bennett Miller po oscarowym „Moneyball” przenosi się na sale zapaśników. Tuż przed nominacjami do nagród Akademii bierzemy na celownik jednego z faworytów, czyli „Foxcatchera”.

Magdalena Drozdek: Mark Schultz (Channing Tatum) to mistrz olimpijski w zapasach. Sukces szybko mija, a sportowcowi nie pozostaje nic innego jak nudne treningi. Nie pomaga pnący się po szczeblach kariery brat (Marku Ruffalo) – również złoty medalista w tej samej dyscyplinie. Nagle w życiu Marka pojawia się ekscentryczny milioner John Du Pont (Steve Carell). Zaprasza go na swoją farmę i karmi wizją wygranych olimpiad. Mark rozpoczyna treningi na tytułowej farmie Foxcatcher, udaje mu się ściągnąć brata z rodziną. Brzmi świetnie, ale z dramatami nigdy nic nie wiadomo.

Marek Listwan: Oparta na faktach historia o dwóch amerykańskich zapaśnikach i milionerze – czyż nie brzmi to jak kolejna oklepana, motywacyjna bajeczka o tym jak to nigdy nie należy się poddawać, a w końcu osiągniemy sukces? Cóż, brzmi, ale nie do końca tak jest. Mam jednak wątpliwości czy to dobrze…

Magda: Cóż… sama historia wydaje się być dość nudna. Mnie na początku przed zaśnięciem uchroniła aparycja Channinga Tatuma i fakt, że pierwszy raz widzę Steve’a Carella w niekomediowej odsłonie. Ja jednak będę bronić „Foxcatchera”, bo jako dramat spisuje się całkiem nieźle.

Marek: Dla mnie „Foxcatcher” to film… trudny. Z jednej strony bardzo doceniam role trójki głównych bohaterów, bo Channing Tatum w końcu nie gra tępego osiłka z pistoletem, Steve Carell nie robi debilnych min, a Mark Ruffallo jest sam do siebie niepodobny. Poza tym, mam taką małą nerwicę: zawsze przy filmach biograficznych sprawdzam jak w rzeczywistości wyglądali główni bohaterowie – po seansie wyczuwam nominację do Oscara za charakteryzację. Z drugiej strony, te zalety nie ratują wg mnie filmu, którego smętną fabułę można opowiedzieć w trzech zdaniach.

foxcatcherMagda: Tatum jest po raz pierwszy brzydki w filmie. Jego bohater niemal błaga o litość tymi swoimi ślepiami a’la zbity cocker spaniel. A Steve Carell pewnie doczeka się nominacji, bo rzeczywiście podobieństwo do prawdziwych postaci jest tu konkretne.

Marek: Tatum wygląda jak Tatum, nie przesadzaj. Po prostu mało się odzywa i robi smutne minki. Chwała reżyserowi za obsadzenie go w takiej a nie innej roli. Ale tak jak wspomniałem – to nie ratuje filmu, który zwyczajnie jest nudny i o niczym.

Magda: Smutny los byłego sportowca. Raz jesteś na szczycie, osiągasz szczyt swoich marzeń, a następnego dnia jedziesz na trening starym oplem. Właśnie taki minimalistyczny scenariusz najlepiej sprawdza się w dramatach. Spodziewałeś się wybuchów i spontanicznych piosenek po takim temacie? Historia Marka mimo wzlotów jest właściwie beznadziejna. Jak już pojawia się iskra nadziei na tym padole ciemności – to trafia na psychopatę.

Marek: Nie spodziewałem się wybuchów, ale z pewnością też nie tego, że 2 godziny będą mi się ciągnęły jak wieczność. Ten film ma ciekawe pierwsze 20 minut i ostatnie 5. To chyba troszkę za mało jak na poważną produkcję.

foxcatcher-1Magda: Według mnie, po świetnym „Moneyball” Miller po raz kolejny udowadnia, że nikt tak jak on nie potrafi opowiadać o kulisach sportu. Zmienia się jedynie dyscyplina. Klimat jest ciężki i siedzi jak mgła nad farmą Du Ponta, ale aktorzy powinni cię nie raz przekonać, że właśnie oglądasz coś dobrego. Ja dałam się im złapać. Trio głównych bohaterów przechodzi samych siebie – jeśli mogę pozwolić sobie lekko popłynąć.

Marek: Nie krytykuję aktorstwa trzech panów, raczej smętność historii. Jak wspomniałem, jest to film trudny. Trudny przez swoją nierówność. Nawet nie wiem jak go do końca ocenić, to tak jak z moją pierwszą recenzją w CDNie: dobre aktorstwo, marna i nudna historia. Jak to w ogóle możliwe? Nie wiem, może czegoś nie załapałem, ale mam po tym filmie strasznie mieszane uczucia.

Magda: Im dłużej myśli się o tym filmie tym chyba bardziej się podoba. Kto by pomyślał, że Mark Ruffalo w końcu będzie mógł sobie pograć. „Foxcatcher” trzyma przez cały czas równy poziom. Miller ładnie prowadzi bohaterów. I założę się że każda dziewczyna będzie miała ochotę choć raz przytulić smutnego Channinga. Szykuje się nominacja, a kto wie czy nie kolejny Oscar dla tego reżysera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 × dwa =