Diabelski Pamiętnik #19: Młodzież Na Ratunek!
6 min readMłodzież znów uratowała posadę Erika Ten Haga. Manchester United pokonał Brentford w 8. kolejce Premier League po trudnym spotkaniu. Czerwone Diabły wygrały pierwszy raz od września i chociaż na chwilę dały powody do czegoś innego niż płacz w poduszkę. Nie oznacza to, że na Old Trafford wszystko układa się świetnie. W ciągu tygodnia głośno było o zwolnieniu sir Alexa Fergusona z funkcji ambasadora klubu.
Ostrzeżenie: Niniejsza rubryka jest przeznaczona dla osób o mocnych nerwach. Jeżeli nie chcesz doświadczać stanu totalnej beznadziei, zawodu i irytacji, unikaj tego i reszty artykułów z tej serii. Ich czytanie grozi nabyciem silnych tendencji masochistycznych.
Za skąpi na Szkota
Nie wiem jak ty, drogi Pamiętniczku, ale ja czuję się bardzo nieswojo z tym, w jaki sposób potraktowano sir Alexa Fergusona. Wydawało się, że podczas przerwy reprezentacyjnej o Manchesterze United będzie głośno tylko w przypadku zwolnienia Erika Ten Haga. Tymczasem we wtorek gruchnęła wieść o tym, że zasłużony menedżer po sezonie pożegna się ze stanowiskiem ambasadora klubu z Old Trafford i sowitą wypłatą, jaką otrzymywał za piastowanie tego stanowiska.
Biorąc pod uwagę, że Szkot otrzymywał w tej roli około 2 mln funtów rocznie, trudno przyjąć uzasadnienie tej decyzji. Chodzi mianowicie o tłumaczenie, że jest to część cięcia kosztów, które ponosi klub. INEOS sir Jima Ratcliffe’a od momentu przejęcia części udziałów United faktycznie stara się ograniczyć koszty, ale czyni to nieudolnie. Wcześniej odwołano chociażby tradycyjne przyjęcie wigilijne, a w lipcu przez Old Trafford przetoczyła się fala zwolnień, która objęła aż 250 pracowników.
Zwolnienie sir Alexa też nie przyniesie popularności nowym współwłaścicielom. – Ferguson powinien móc robić w klubie, co tylko mu się spodoba aż do końca życia – grzmiał Eric Cantona w mediach społecznościowych. Przyznam szczerze, drogi Pamiętniczku, że zgadzam się z Francuzem. Szkocki szkoleniowiec to postać pomnikowa, w którą młodzież może wpatrywać się jak w obrazek, a starsi zawdzięczają mu wiele pięknych wspomnień. Sama decyzja musiała urazić też dumę samego zainteresowanego. Nie pojawił się na Old Trafford, a zamiast tego wybrał się na spotkanie innej byłej drużyny – Aberdeen.
Kłopoty na starcie
Czerwone Diabły rozpoczęły starcie z Brentford przygaszone, jakby piłkarze sami odczuli zwolnienie sir Alexa. To goście z Londynu wyglądali lepiej i zdominowali pierwszą połowę. Jeszcze nie wszyscy kibice zameldowali się na trybunach, gdy oddawali pierwsze strzały na bramkę André Onany. Można się zresztą było spodziewać takiego obrotu spraw, bo drużyna Thomasa Franka w 4 poprzednich ligowych meczach zdobywała bramkę już w pierwszych 2 minutach.
Tym razem było inaczej, chociaż i tak prowadzenie objęli gracze The Bees. Uczynili to jednak dopiero w doliczonym przez arbitra czasie. W zdobyciu gola pomogła Brentford… rozcięta głowa Matthijsa de Ligta. Holender doznał tego urazu sporo wcześniej, ale sztab medyczny United nie mógł skutecznie zahamować krwawienia i wychowanek Ajaxu musiał co chwilę opuszczać boisko. Jego brak w polu karnym przy ostatnim kornerze pierwszej połowy przerzedził szeregi obronne Manchesteru. Wykorzystał to Ethan Pinnock, który po zgubieniu krycia Diogo Dalota musiał już tylko skierować piłkę do siatki.
Jak się miało okazać, stracony gol i złość na decyzję sędziego o wycofaniu de Ligta zadziałały pobudzająco na Czerwone Diabły. Przed zejściem do szatni żółte kartki zarobili Erik Ten Hag i Ruud Van Nitelrooy. Z kolei stoper dał upust frustracji, miotając się przy linii bocznej, co wyglądało doprawdy komicznie, jeśli weźmie się pod uwagę wysiłki medyków w zakładaniu mu opatrunku. I wiesz co, Pamiętniczku? Takiej sportowej złości brakowało mi na Old Trafford od bardzo dawna!
De Ligt’s reaction to Brentford’s goal… he just gets it man
pic.twitter.com/w6O9ixRHk4— AB⚕ (@AbsoluteBruno) October 19, 2024
Młodzież pokazuje pazur
Drugą połowę można było rozpocząć z myślą, że to już koniec przygody Ten Haga z Manchesterem. United goniło wynik, a w dodatku na tamtą chwilę mogło poszczycić się najmniejszą liczbą strzelonych goli w całej Premier League. Perspektywy na odwrócenie losów spotkania wydawały się więc równie nikłe, co szanse Kubicy na kolejny powrót. Od czego jest jednak młodzież! Odpowiedzialność za zdobycie 3 punktów wzięli na siebie Alejandro Garnacho i Rasmus Hojlund z drobną pomocą Marcusa Rashforda oraz Bruno Fernandesa.
Argentyńczyk wziął się za strzelanie jako pierwszy. Efektownie wykończył jeszcze bardziej widowiskowe dośrodkowanie Anglika. Po 47 minutach znów był więc remis i kibice powoli odzyskiwali nadzieję. Kwadrans później zrobiło się już 2:1, a premierowego gola w sezonie zdobył Hojlund. Wykorzystał błyskotliwe zgranie Fernandesa i nie pomylił się w sytuacji sam na sam. Warto zaznaczyć, że był to jeden z nielicznych przebłysków geniuszu Portugalczyka w trwających rozgrywkach. Do tej pory często przechodził obok meczów, ale taki pozytywny akcent może wskazywać na to, że powoli wraca do optymalnej dyspozycji.
Trafienie Duńczyka właściwie zabiło mecz. Czerwone Diabły nie rzucały się do szaleńczych ataków, a Brentford nie potrafiło wykorzystać żadnej ze swoich nielicznych okazji. Tym samym po raz kolejny młodzież uratowała Erika Ten Haga przed utratą posady. Strzelam w ciemno, drogi Pamiętniczku, że nawet remis oznaczałby pożegnanie z Holendrem. Sytuacja wciąż jest jednak daleka od ideału, bo Manchester zajmuje zaledwie 11. miejsce w ligowej stawce, a i w Lidze Europy musi się jeszcze namęczyć, by zapewnić sobie awans.
Trzech bohaterów
Spotkanie z Brentford miało 3 bohaterów. Na uwagę zasługuje przede wszystkim postawa Rasmusa Hojlunda. Rodak Petera Schmeichela ma wszelkie zadatki, by zostać legendą Old Trafford, podobnie jak utytułowany bramkarz. Duńczyk wygląda dużo dojrzalej niż przed rokiem. Nie tylko wywiązuje się z typowych zadań napastnika, ale też utrzymuje się przy piłce i daje sygnał do pressingu. Sprzyja mu także fakt, że jego konkurent w walce o pierwszy skład – Joshua Zirkzee, zawodzi praktycznie co mecz. Na razie młodzież górą.
That Hojlund performance against Brentford🔥🔥pic.twitter.com/tsCSIKGUw9
— Minja (@UtdMinja) October 20, 2024
Swoje role odegrała także para stoperów, czyli Matthijs de Ligt i Jonny Evans. Holender mimo rozcięcia głowy nie zwolnił nawet na moment. Harował w defensywie, a także wyprowadził kilka groźnych akcji od tyłu. Wychowanek United to z kolei murowany kandydat na piłkarza października w klubie. Podobnie jak przed rokiem, również i teraz dostaje dużo minut, ale nie wydaje się, by mu to przeszkadzało. Spełnia swoje zadania bez zarzutu i wnosi spokój do linii obrony Manchesteru.
Martwi tylko to, Pamiętniczku, że nie można pochwalić drużyny jako całości. Czerwone Diabły wciąż nie potrafią narzucić rywalom swoich warunków i każde zwycięstwo okupione jest ogromnym wysiłkiem. Odczuł to chociażby Casemiro, który schodził z murawy z kontuzją łydki. Wciąż zatem nie zanosi się na kampanię pełną sukcesów. W czwartek moi ulubieńcy zmierzą się z Fenerbahce, a w niedzielę z West Hamem. Jeśli uda się te spotkania wygrać, będzie można odtrąbić malutki progres.