Erik Maxim Choupo-Moting. Wielki zastępca wielkich piłkarzy

Erik Maksim Choupo-Moting

Erik Maksim Choupo-Moting (z lewej) | Fot. Twitter.com/FCBayernEN

Eric Maxim Choupo-Moting nie jest nazwiskiem anonimowym dla kibica piłkarskiego. Zawodnik grał przecież w PSG, a teraz godnie zastępuje Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium. Jednak jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw i tak bardzo udanej kariery.

Kameruński bombardier zapewne na początku kariery miał wielkie marzenia i chciał stanowić o sile swoich drużyn. Przez kilkanaście lat seniorskiej kariery próbował bezskutecznie przebijać się w różnych zespołach, które nie grały o najwyższe cele. W pewnym momencie los się jednak do niego uśmiechnął i dostał szansę zabłyśnięcia na szczycie piłkarskiego świata. Zacznijmy jednak od początku.

Niemiecka szkoła

Mimo 73 występów w reprezentacji Kamerunu Choupo-Moting nie urodził się na terenie tego państwa. Na świat przyszedł w Hamburgu w 1989 roku. Podczas pobytu w tym mieście występował on zarówno dla akademii Hamburgera SV oraz FC St. Pauli. Jednak to w barwach tej pierwszej drużyny spędził zdecydowanie więcej czasu. Szeregi Rothosen zasilił w 2004 roku i występował tam przez siedem lat.

Co prawda siedem lat z przerwą. Raz został wypożyczony do 1.FC Nürnberg, dokładnie w kampanii 09/10, gdy nie był w stanie przekonać do siebie ówczesnego szkoleniowca HSV, Martina Jola. Zainteresowanie może zwrócić fakt iż, jest to jedyny klub, który kiedykolwiek zapłacił za pozyskanie Choupo-Motinga. Drużyna z Norymbergi uiściła przy tym ruchu opłatę w wysokości 50 tysięcy euro. Kameruńczyk zdecydowanie nie wspomina tego etapu swojej kariery najlepiej. W Środkowej Frankonii nie szło mu zbyt dobrze, a po powrocie do macierzystego klubu było jeszcze gorzej. Połowę sezonu 10/11 spędził w rezerwach z powodu tego, że nie udało się go wypożyczyć do FC Koln. Po tamtej kampanii więc na stałe pożegnał się z rodzinnym miastem. W tym momencie na koncie miał 37 występów w HSV, w których zdobył zaledwie pięć bramek. Jak na napastnika aspirującego do czołowego snajpera Bundesligi było to miernym wynikiem.

Zbieranie doświadczenia poza domem

Następnym przystankiem w podróży napastnika było FSV Mainz. Zespół z Moguncji zdecydował się na podpisanie kontraktu z Choupo-Motingiem w ramach darmowego transferu. I trzeba przyznać, że w nowym otoczeniu szło mu już zdecydowanie lepiej. Przez trzy sezony rozegrał dla Die Nullfünfer 81 spotkań. Jedną kampanię można jednak całkowicie wyciąć z tej opowieści, ponieważ niemal cały rok kameruński napastnik zmagał się z poważną kontuzją kolana. W pozostałych dwóch sezonach ligowych trafiał do bramki po dziesięć razy i było widać, że jest to piłkarz na miarę Bundesligi. Używając polskiego żargonu można by go nazwać „solidnym ligowcem”. Podczas swojej ostatniej kampanii w koszulce Mainz przyczynił się do awansu drużyny do europejskich pucharów. Zdecydował się jednak nie odnawiać wygasającej po sezonie umowy. Najważniejsze jednak było poznanie na MEWA Arenie Thomasa Tuchela, który był jego szkoleniowcem. Jednak o tym nieco później.

Powód rozstania z Moguncją był prosty. Zgłosiło się po niego Schalke 04. Zespół, który było w zupełnie innym położeniu niż jest obecnie. W 2014 roku Die Knappen byli szanowaną na arenie międzynarodowej ekipą walczącą o czołowe miejsca w Bundeslidze. Wszyscy sympatycy niemieckiej ekstraklasy bardzo dobrze pamiętają tamten skład. Choupo-Moting współtworzył tam atak chociażby z Julianem Draxlerem, Jeffersonem Farfanem, Klaas-Janem Huntelaarem oraz Kevinem-Princem Boatengiem. Poznać tam mógł jeszcze takich zawodników jak Leon Goretzka, Sead Kolasinac czy Breel Embolo. W podobnym okresie do składu przebijał się także utalentowany Leroy Sane.

Nowe rozdanie

Die Knappen mieli więc poważną kadrę, która skrojona była do walki o najwyższe cele. Jednym z fundamentów tego zespołu był właśnie Choupo-Moting, który związał się z klubem z Zagłębia Ruhry trzyletnią umową. Kameruńczyk z pewnością ma dla Schalke specjalne miejsce w swoim sercu, ponieważ wciąż jest to klub, dla którego wystąpił najwięcej razy. Podczas trzech lat gry dla ekipy z Zagłębia Ruhry zagrał w 106 meczach, zdobywając przy tym 22 bramki i notując 17 asyst. Choupo wierzył, że jest to drużyna, w której może wejść na swój najwyższy możliwy poziom. Dla gry w klubie zdarzało mu się nawet poświęcać zobowiązania w reprezentacji Kamerunu. W 2017 roku odmówił nawet występu na Pucharze Narodów Afryki w celu pojechania z klubem na obóz treningowy. Po wypełnieniu umowy ponownie przyszedł jednak czas na zmianę pracodawcy.

Zimne i deszczowe wieczory w Stoke

Po wieloletnich próbach zabłyśnięcia w Bundeslidze napastnik zdecydował się gruntownie zmienić otoczenie. W wieku 30 lat Choupo ruszył na podbój Premier League. Kontrakt zaproponowało mu Stoke City. Podobnie jak w Schalke, otaczał się tam piłkarzami, którzy nie byli anonimowymi nazwiskami na rynku. W Stoke prowadzono wtedy dość ciekawy projekt, którego twarzami byli zawodnicy pokroju Ibrahima Afellaya, Bojana Krkića czy Xherdana Shaqiriego. Jego partnerem w ataku był również Peter Crouch, który niedawno wspominał swojego byłego kolegę z drużny.

Na treningach mogłeś dostrzec, że jest to kawał gracza, ale w dniach meczowych nie było tego widać. Trzepa przyznać, że on i PSG było dobrym dopasowaniem. Przypominał paryski pokaz mody, gdy poruszał się wokół szatni.

Eric był świetnym gościem, który miał oczywiście fantastycznego agenta. Załatwił mu wiele fantastycznych możliwości.

I trzeba przyznać, że pochwały dla agenta nie są bezpodstawne. Choupo nie wyróżniał się niczym w Stoke. Jedyny warty odnotowania moment jego kariery w Anglii to dublet z Manchesterem United, dzięki któremu Garncarze zremisowali ten mecz. Te dwie bramki były jednak niemal połową dorobku Kameruńczyka w Premier League. Do siatki rywali trafiał on zaledwie pięć razy. Nie pomógł tym samym zbytnio drużynie i razem ze Stoke poznał smak spadku z ligi. Wtedy wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego.

Choupo-Moting i jego wejście na salony

Zadzwonił do niego stary przyjaciel. Wspomniany przy okazji epizodu w Mainz, Thomas Tuchel. W 2018 roku niemiecki szkoleniowiec kazał swojemu nowemu pracodawcy zgłosić się po Kameruńczyka ostatniego dnia okna transferowego. Późniejszy trener Chelsea chciał poszerzyć ofensywę swojej drużyny. Co prawda w Paryżu był już obecny Edinson Cavani, który bezdyskusyjnie pełnił funkcję pierwszej dziewiątki, a miesiąc wcześniej do stolicy Francji przeniósł się Kylian Mbappe. Jednak Tuchelowi dalej brakowało jednego zawodnika, który na wszelki wypadek mógłby zagrać z przodu. Co prawda miał do dyspozycji dwóch młodych i utalentowanych graczy, ale zarówno Christopher Nkunku, jak i Timothy Weah nie przekonali do siebie Niemca. Tuchel chciał więcej doświadczenia w ofensywie i to właśnie zagwarantować miał mu jego stary dobry znajomy z Mainz. To właśnie w Paryżu zaczął pełnić funkcję zmiennika, która zdecydowanie dobrze mu wychodzi.

Choupo-Moting stanął więc przed życiową szansą. Trafił z piekła prosto do nieba. Ze Stoke, które właśnie rozpoczynało sezon w Championship przeniósł się do Paryża. Do jednej z najlepszych ekip globu. Co warto zaznaczyć, ponownie za darmo. Jak się jednak można było spodziewać, nie był on w stanie podjąć rywalizacji o pierwszy skład z tak mocnymi rywalami, jak Cavani oraz Mbappe. Był on jednak dość chętnie wybierany jako zmiennik przez Tuchela chociaż nie przemawiały za nim statystyki. Podczas swojego pierwszego sezonu we Francji zdołał trafić do siatki zaledwie trzy razy podczas 1261 minut. A najbardziej zabłysnął wybiciem piłki z linii bramkowej podczas jednego z meczów. Szkoda tylko, że od utraty gola ochronił on rywali.

W sezonie 2019/20 Choupo-Moting nie grał już tak często, ale zaliczył występ, który z pewnością zapamięta do końca życia. Chodzi o ćwierćfinał Ligi Mistrzów przeciwko Atalancie Bergamo. We Włoszech pojawił się na boisku w 79. minucie i swoją bramką w doliczonym czasie gry dał paryżanom historyczny awans do półfinału tych elitarnych rozgrywek. Na boisku pojawił się nawet w wielkim finale przeciwko Bayernowi Monachium. Jednak tam nie zdołał już zrobić takiej różnicy i jego drużyna przegrała 0:1. Na tym zakończyła się przygoda snajpera Kamerunu z Ligue 1. Z Francją zegnał się jako dwukrotny mistrz kraju dokładając do tego Puchar Francji, Superpuchar Francji oraz Puchar Ligi Francuskiej.

Powrót do dobrze znanego środowiska

73-krotny reprezentant Kamerunu ponownie zmuszony był do znalezienia sobie nowego pracodawcy. Tym razem na jego usługi chętny był klub z ligi, którą bardzo dobrze znał. Zgłosił się po niego wielki Bayern Monachium. I wtedy zaczął się chyba najpiękniejszy okres w jego karierze. Podpisał z Bawarczykami roczną umowę i pełnić miał tam funkcję zmiennika Roberta Lewandowskiego. W ekipie Hansiego Flicka zadebiutował podczas meczu pucharu Niemiec, zdobył w nim nawet dwie bramki i dołożył do tego asystę. Trzeba jednak zaznaczyć, że jego rywalem było 5-ligowe 1. FC Düren.

Choupo-Moting w Bundeslidze nie zachwycał. Przez cały sezon w ligowych rozgrywkach trafił do siatki rywali zaledwie trzykrotnie. Upodobał sobie jednak inne rozgrywki, te najbardziej elitarne, Ligę Mistrzów. Podczas siedmiu meczów w kontynentalnym pucharze strzelił aż cztery gole, w tym dwa ze swoim byłym pracodawcą — PSG. Bayernowi co prawda nie udało się awansować do 1/2 finału, ale w tej rywalizacji zaważyły bramki zdobyte przez Paryżan na wyjeździe. Choupo zapisał się jednak w głowach kibiców i dało się go polubić. Przy okazji bardzo dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków i nie narzekał na brak regularnej gry. Za to wszystko otrzymał od klubu nową umowę. Dodatkowo wychowanek HSV spełnił jedno ze swoich marzeń. Sięgnął po mistrzostwo Niemiec.

Sprawdzian umiejętności zdany na szóstkę

Podczas następnej kampanii naturalnie jego pozycja w drużynie się nie zmieniła. Nikt przecież nie był w stanie zagrozić niepodważalnemu statusowi Lewandowskiego. Choupo nie widział jednak w tym problemu i z pełnym profesjonalizmem pełnił funkcję zmiennika, zdobywając w międzyczasie kolejne medale. Dość zaskakująco zapisał się on nawet na kartach historii Bayernu Monachium. Wszystko za sprawą spotkania w ramach Pucharu Niemiec z Bremer SV.

Były zawodnik PSG zdobył w nim cztery gole i dołożył do tego trzy asysty, bezpośrednio biorąc udział przy ponad połowie bramek w meczu wygranym 12:0. Stał się tym samym pierwszym zawodnikiem Bayernu od czasu Claudio Pizarro w sezonie 2004/05, który zdobył cztery gole w meczu DFB Pokal. Zgodnie ze statystykami prowadzonymi od kampanii 2008/09 został również pierwszym piłkarzem w historii Bayernu, który brał udział przy siedmiu bramkach w krajowym pucharze. W lidze jednak ponownie nie błyszczał, ale chyba nikt tego od niego nie wymagał. Strzelił jedynie cztery gole spędzając na niemieckich boiskach zaledwie 359 minut.

Przyszedł jednak czas na moment przełomowy. Stolicę Bawarii opuścił Lewandowski i trzeba było wytypować nową „dziewiątkę”. Julian Nagelsmann zdecydował się wówczas na dość nietypowe rozwiązanie. Wszyscy spodziewali się, że do Bayernu trafi teraz równie głośne nazwisko jak Lewy. Tak się jednak nie stało. Oczywiście do Bawarii trafił Sadio Mane, ale nie był on jednak napastnikiem. Jeśli chodzi o typowego snajpera to Bawarczycy pozyskali 17-letniego, Mathysa Tela, który miałby bacznie rozwijać się pod okiem właśnie Choupo-Motinga.

Kameruńczyk nie zawodzi

To na doświadczenie zdecydował się postawić Nagelsmann. Choupo-Moting przez ostatnie lata najczęściej pojawiał się na placu gry z ławki rezerwowych. Teraz przyszła jednak pora na przypomnienie sobie jak to jest rozpoczynać spotkania regularnie od 1. minuty. I trzeba przyznać, że Kameruńczyk zaskoczył chyba wszystkich, w tym samego siebie. Podczas gdy Tel wciąż przystosowuje się do gry na tak wysokim poziomie i uczy się życia w nowym kraju, to Choupo-Moting jest pierwszym wyborem byłego trenera RB Lipsk.

Wychowanek HSV strzela jak na zawołanie i to we wszystkich rozgrywkach! Jeśli chodzi o dorobek strzelecki w lidze to rekordowym wynikiem Choupo-Motinga do tej pory było dziesięć bramek zdobytych w barwach Mainz dekadę temu. Teraz mamy dopiero luty, a snajper Kamerunu ma na koncie już dziewięć ligowych trafień. Dołożył do tego jeszcze trzy gole w fazie grupowej Ligi Mistrzów oraz taką samą liczbę trafień w Pucharze Niemiec. Najprościej mówiąc, gra obecnie swoją życiówkę i niemal pewne jest to, że w stolicy Bawarii pozostanie na kolejny rok, bo taki piłkarz to skarb.

Nic dziwnego, że podczas zimowego okna transferowego Kameruńczyka łączono chociażby z przenosinami na Old Trafford. Manchester United pilnie poszukiwał napastnika, który mógłby zastąpić Cristiano Ronaldo i do tego właśnie został wytypowany Choupo-Moting. Ten sam Choupo-Moting, który 5 lat temu spadał ze Stoke do Championship i podaniami wymieniał się z Krkiciem i ten sam Choupo-Moting, który odbił się od HSV. Kariera byłego snajpera Schalke jest idealnym przykładem tego, jak długo można czekać na najpiękniejsze chwile w karierze. Choupo swój najlepszy okres zawodowy rozpoczął jako zawodnik, który najprawdopodobniej za kilka lat zawiesi buty na kołku. Podróż reprezentanta Kamerunu na futbolowy szczyt była kręta i pełna przeszkód, ale udało mu się dojść tam gdzie jest. Spora w tym zasługa jego agenta, który co rusz znajdował mu nowy klub i gwarantował awanse zawodowe, ale nie można mu też odmówić zawzięcia i profesjonalizmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *