Stopniowo wytyczamy sobie kolejne cele – wywiad z Fair Weather Friends
8 min readO tym, że projekt Fair Weather Friends doskonale sprawdza się podczas występów na żywo mogliście przekonać się w czwartek (3 kwietnia). Tuż przed koncertem w sopockiej Mewie Towarzyskiej chłopaki z zespołu opowiedzieli nam między innymi o nietypowym występie w więzieniu, swoim roztańczonym busie i planach związanych z wydaniem debiutanckiej płyty.
Na wstępie gratuluję wam podpisania kontraktu z Warner Music Poland. Na jakim etapie produkcyjnym jest wasza debiutancka płyta, która wyjdzie nakładem tej uznanej wytwórni?
Paweł Cyz: Materiał na płytę był gotowy zanim zaczęliśmy rozmowy z Warnerem. Pokazaliśmy im materiał, który ich przekonał. To był pewnego rodzaju impuls, dzięki któremu udało się podpisać kontrakt. Rozmawialiśmy z wieloma wytwórniami. Mieliśmy kilka propozycji, natomiast Warner wydał nam się tą najbardziej atrakcyjną. Materiał na debiutancką płytę czeka tylko na mastering i myślę, że za miesiąc wypuścimy oficjalny singel. Premiera płyty przewidziana jest na połowę września.
Myślicie, że współpraca z Warnerem pomoże wam zaistnieć realnie na naszym rynku i pozwoli wybić się poza granice naszego kraju?
Paweł Cyz: Chcielibyśmy, ale tak daleko nie mierzymy. Podpisanie kontraktu z tak uznaną wytwórnią wiąże się z ogromną szansą, bo wytwórnia daje wiele możliwości, choćby pod względem promocji. Oni nam ściągnęli z głowy wiele spraw organizacyjnych. Samo tłoczenie płyt i fakt, że dzięki Warnerowi te płyty będą w całej Polsce, sprawia, że usłyszy o nas szersze środowisko. Ludzie z wytwórni wykonują dużo pracy, dzięki czemu my możemy się poświęcić w pełni naszej muzyce, a oni dbają o to, by trafiła ona tam, gdzie trafić powinna.
Realizatorem waszej debiutanckiej płyty jest Szwed Haldor Grunberg. Skąd taki pomysł i przy jakiej okazji poznaliście się z Haldorem?
Maciek Bywalec: Jego rodzice mają polskie korzenie i przez to Haldor często gości u nas w kraju.
Paweł Cyz: Haldor jest osobą, która dobrze kojarzy klimaty muzyczne, wokół których obracamy się w Fair Weather Friends. On sam jest wielkim fanem elektroniki i jak tylko usłyszał nasz materiał, strasznie się podjarał. To w głównej mierze sprawiło, że został realizatorem naszej płyty.
Jak w ogóle powstał projekt Fair Weather Friends?
Paweł Cyz: Zakumplowałem się z Mateuszem (Zeganem – gitara , fx i produkcja w FWF – przyp. red.) podczas grania w naszym poprzednim składzie, który poruszał się w post-punkowej, gitarowej stylistyce. Kiedy zespół się rozpadł zostaliśmy we dwóch. Nie chcieliśmy porzucić grania, więc zaczęliśmy tworzyć nowe dźwięki, z którymi powędrowaliśmy w bardziej elektroniczne rejony. Z czasem znaleźliśmy Maćka, a po jednym z koncertów dołączył do nas Michał (Maślak – głos, teksty, gitara w FWF – przyp. red.). Michała znaliśmy wcześniej, bo śpiewa on w zespole Searching For Calm, który zawsze ceniliśmy. Dołączył on jako wokalista do Fair Weather Friends i mieliśmy w sumie skompletowany skład. Bardzo szybko to wszystko ruszyło, bo zaledwie po dwóch tygodniach prób graliśmy już pierwszy wspólny koncert. Po miesiącu mieliśmy już w zasadzie epkę „Eclectic Pixels”, z której większość nas kojarzy.
Od początku działalności duże nadzieje pokładało w was Radio Roxy. Czy w jakimś stopniu ugruntowało ono waszą pozycję na rynku?
Michał Maślak: Z pewnością odegrało ważną rolę na początku naszej muzycznej drogi. Spora część ekipy Radio Roxy mocno ściskała za nas kciuki na starcie. Ostatnio mieliśmy okazję poznać się z Noviką i Mr. Lexem – osobami, które od samego początku mocno nam sprzyjały i puszczały na antenie naszą muzykę.
Maciek Bywalec: Tak samo sprzyjali nam Igor Fleiszer, Monika Piasecka, wcześniej Gabi Drzewiecka, Maria Grzegrzółka. Te osoby od początku obdarzyły nas dużym zaufaniem, za co im dziękujemy.
Michał Maślak: Wszystkich z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy i mamy nadzieję, że znajdą się jeszcze w podobnym środowisku, bo razem tworzyli świetną ekipę. Dla mnie jest to troszeczkę absurdalne, że taka stacja jak Radio Roxy schodzi z anteny, a na jej miejsce zostaje stworzona kolejna stacja dla tirowców. W Radio Roxy działo się naprawdę wiele dobrego i duża szkoda, że to przerwali.
Jesteście młodym zespołem, a mieliście okazję wystąpić między innymi na Open’erze i COKE’u. Jak to się stało, że koncertowaliście na tak dużych festiwalach?
Paweł Cyz: Po nagraniu epki „Eclectic Pixels” chcieliśmy ją jak najlepiej wypromować. Wysyłaliśmy ją wszędzie, gdzie tylko się dało i odzew był bardzo pozytywny. Okazało się, że ludzie czytają maile, a Poczta Polska działa całkiem sprawnie. (śmiech) I nagle, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że jesteśmy zaproszeni na Open’er. Później był występ na COKE’u, na którym nasz utwór reklamował cały festiwal. Dołożyliśmy jednak do tego sukcesu swoich starań, wykazaliśmy inicjatywę, żeby ludzie nas usłyszeli. To zaprocentowało.
Teledysk do kawałka „Fake Love” zrealizowaliście dzięki projektowi Polak Potrafi. Myślicie, że taka forma rozwoju sprawdza się na polskim rynku muzycznym?
Paweł Cyz: Daje to dużą szansę rozwoju. W pewnym sensie jest to kredytowanie czegoś, bo osoby, które wsparły klip i są fanami danego zespołu, mogą zrobić preorder płyty, finansując coś, co być może pozwoli wydać tę płytę. I tak też było z nami. „Fake Love” odbił się szerokim echem i dotarł w pewne kręgi, więc wszystkie osoby, które wpłaciły nam pieniądze, coś z tego mają. Widać, że ruch crowdfundingowy w Polsce stale się rozwija i fajnie, bo daje to możliwość sprzedaży atrakcyjnych rzeczy artystycznych osobom, które zbierają fundusze na jakiś określony cel.
Jak to się stało, że zagraliście koncert w Zakładzie Karnym w Wojkowicach?
Paweł Cyz: Zostaliśmy zaproszeni przez wychowawców. To był cykl koncertów, który oni sobie wymyślili jako formę nagrody za dobre sprawowanie. W grupie 25 skazanych, którzy słuchali tego koncertu było 5 morderców, kilku złodziei samochodów…
Michał Maślak: To było ciekawe muzyczne doświadczenie. Pierwszy raz byliśmy w więzieniu. Poczuliśmy to, co skazani czują na co dzień. Podczas wizyty w Zakładzie Karnym chciałem skorzystać z więziennej toalety i przez przypadek znalazłem się w jakimś innym bloku. Wtedy poczułem jak to jest za kratami, kiedy nie możesz skomunikować się z najbliższymi. Na początku nie wiedzieliśmy, że zagramy koncert dla skazanych na długoletnie wyroki. Służby więzienne ostrzegły nas jedynie przed tym, że ich podopieczni nie mogą okazywać żadnych emocji. Byliśmy ciekawi ich reakcji, która okazała się całkiem pozytywna. Po koncercie podeszli do nas z wielkim szacunkiem i podziękowaniami. Okazało się, że ich srogie miny nie oznaczały chęci popełnienia następnego morderstwa. (śmiech)
Michał, udzielasz się łącznie w trzech muzycznych projektach. Oprócz Fair Weather Friends jest wspomniane już dziś Searching For Calm oraz Worms Of Senses. Jak dajesz radę łączyć trzy zespoły naraz, które stale nagrywają i wydają płyty?
Michał Maślak: Gram praktycznie cały czas. W tym roku ukażą się wydawnictwa każdego z tych trzech projektów. Teraz jestem w trasie z Fair Weather Friends i najbliższe plany wiążę z wydaniem płyty w tym składzie. To jednak nie wszystko. Po bodajże 4 latach do grania wraca Searching For Calm. Nie znam jeszcze terminu wydania nowego albumu, ale zapewniam cię, że wyjdzie on w tym roku. Worms Of Senses natomiast szykuje się do wydania epki, która pojawi się już niedługo nakładem Fonografiki.
W waszym busie widziałem nową płytę Metronomy, która pewnie umila wam czas spędzony w podróży. Czego jeszcze słuchacie w busie podczas tej trasy?
Mateusz Zegan: W podróży do Sopotu towarzyszyło nam dużo muzyki. Głównie Radiohead, The Flaming Lips, LCD Soundsystem, ale też sporo jazzu spod znaku Krzysztofa Komedy, Milesa Davisa. Jazz ostatnio kojąco na nas wpływa.
Paweł Cyz: W trasie słuchamy różnych rzeczy. Pojawia się Caribou, Interpol, Fugazi, Moderat, Modeselektor. Czasem lubimy słuchać czegoś lżejszego, a czasem napędzających rzeczy, mocno tanecznych. W zeszłe wakacje w w trasie królowała u nas właśnie muzyka Modeselektor. Nieźle wtedy rozbujaliśmy busa. (śmiech)
W jednym z wywiadów wyczytałem, że jesteście fanami soundtracku do filmu „Drive” Nicolasa Windinga Refna. Dzięki niemu Kavinsky mógł się pokazać szerszej publiczności. Jest on zatem jedną z waszych inspiracji?
Mateusz Zegan: Myślę, że ten film ujął nas pod względem klimatu. Soundtrack zaś odegrał znacząco rolę w naszej twórczości. Kavinsky nie był jednak naszą inspiracją. Kawałek „Nightcall” bardzo go wypromował i sprawił, że poznaliśmy lepiej jego twórczość.
Michał Maślak: Z mojego punktu widzenia, Kavinsky był naszą pośrednią inspiracją w tym sensie, że gdy jeździliśmy do studia nagrywać epkę, to często Paweł odpalał „Nightcall” i to była jedna z rzeczy, która stwarzała nam odpowiedni klimat.
Pozostańmy przy temacie kina. Jakie filmy oglądaliście ostatnio?
Paweł Cyz: Ja widziałem we wtorek nowy, znakomity film Wesa Andersona – „Grand Budapest Hotel”. Polecam każdemu. Charakterystyczne, symetryczne zdjęcia, jak zwykle znakomita muzyka, pomieszanie różnych gatunków – komedii z dramatem i kinem sensacyjnym. Wszystko to sprawia, że przez dwie godziny znajdujesz się w innym świecie. Wyłączasz się i nie chcesz z tego świata wyjść. Świetne kino.
Mateusz Zegan: Ja ostatnio odgrzewam jakieś starsze, polskie filmy. Wśród nich są „Pociąg”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Niewinni czarodzieje”. Bardzo mi podpasował klimat kina tamtych czasów. Poza tym filmy, do których muzykę skomponował Krzysztof Komeda.
Maciek Bywalec: Wszystkim nam ostatnio spodobał się też film „Spring Breakers”, ale ma on specyficzny klimat i nie wszyscy uznają naszą fascynację tego typu kinem. Nie lubią go szczególnie nasze dziewczyny. (śmiech)
Kwiecień i maj spędzacie w trasie koncertowej. Kolejne miesiące to czas występów na letnich festiwalach czy zamierzacie nieco odpocząć od koncertowania?
Michał Maślak: Postaramy się o te festiwale. Chcielibyśmy zagrać na kilku, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie skupiamy się na obecnej trasie i za wiele nie planujemy naprzód. Dla nas teraz najważniejszą sprawą jest, aby dobrze wydać singel i całą płytę. Zależy nam na tym, byśmy ułożyli te pojedyncze klocki w jedną zadowalającą nas całość. Potem będziemy starali się wykorzystać wszystkie kontakty jakie posiada Warner tak, by poszerzyć nasze pole do koncertowania. Nie chcemy jednak robić wszystkiego na hurra, tylko stopniowo wytyczamy sobie kolejne cele.
fot. Kasia Żelazińska