Ruchy w bezruchu 2 #6: Legia z zagranicznymi wzmocnieniami!
8 min readZa nami już połowa lipca, co oznacza, że zespoły grające w Energa Basket Lidze są coraz bliżej rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu. W związku z tym kluby zaczynają podpisywać kontrakty z pierwszymi zawodnikami zagranicznymi. Czas więc na szóstą część drugiego sezonu serii transferowej „Ruchy w bezruchu”!
Poprzednie części drugiego sezonu serii możecie przeczytać tutaj:
- Ruchy w bezruchu #1 – Tabak w Treflu, Bostic w Anwilu!
- Ruchy w bezruchu #2 – Jarosław Zyskowski w Treflu Sopot!
- Ruchy w bezruchu #3 – Bracia Kolenda stawiają na stabilizację, Nizioł zagra w Śląsku Wrocław!
- Ruchy w bezruchu #4 – Powrót Groselle! Legia z mistrzowskimi aspiracjami!
- Ruchy w bezruchu #5 – Bell zagra w Japonii, Szlachetka wraca do Gliwic!
Dziewa zostaje na mistrzowskim pokładzie
Łukasz Kolenda, Jakub Nizioł, Daniel Gołębiowski, Aleksander Wiśniewski, Jakub Karolak, Szymon Tomczak – tak dotychczas wyglądał zestaw polskich zawodników w Śląsku Wrocław na nowy sezon. Do niego dołączył w poniedziałek Aleksander Dziewa, czyli jeden z liderów zespołu w ostatnich rozgrywkach. Pomimo ofert z ligi hiszpańskiej czy francuskiej polski podkoszowy zdecydował się pozostać we Wrocławiu na kolejny rok. Dla Śląska jest to bardzo dobra wiadomość. Na ten moment można stwierdzić, że mistrzowie Polski będą dysponować najmocniejszym zestawem Polaków w Energa Basket Lidze.
Dziewa jest zawodnikiem, który bez problemu może grać na pozycjach 4 (silny skrzydłowy) i 5 (center). Bardzo dobrze rozciąga grę, gdyż jest w stanie zagrozić dobrym rzutem z dystansu. Jednakże też bez problemu odnajduje się w akcjach dwójkowych (pick&roll) i solidnie gra pod koszem. Co ważne — zbiera również średnio prawie 5-6 piłek o na mecz, grając w nim około 25 minut (dwa ostatnie sezony). Ponadto nie stanowi dla niego problemu gra 1 na 1 przodem czy tyłem do kosza, a i z półdystansu też trafia rzuty na dobrej skuteczności. Warto również zaznaczyć, że w ostatnim sezonie z nim na boisku Śląsk był o prawie pięć punktów lepszy od swoich rywali (4,6), co jak na pojedynczego gracza jest świetnym rezultatem. Atutem 24-latka jest również to, że jest w stanie odnaleźć się w każdej roli w zespole. Nie przeszkadza mu w wartościowej grze to, czy zaczyna mecz w pierwszej piątce, czy na ławce rezerwowych. Dodatkowo świetnie spisuje się jako opcja numer dwa w zespole. Najlepszy przykład? Ostatni sezon. W duecie z Travisem Tricem znacząco przyczynili się do zdobycia mistrzostwa Polski przez Śląsk.
Nic więc dziwnego, że pozyskaniem Dziewy zainteresowane były kluby z silniejszych lig. Jednak podkoszowy, który znalazł się w najlepszej piątce ostatniego sezonu EBL zostaje we Wrocławiu i będzie miał kolejną okazję, aby sprawdzić się w rozgrywkach Eurocupu. Jest to świetna wiadomość dla wrocławskich kibiców!
Zastal 2.o w Legii – Berzins zagra w stolicy
Byliście fanami Zastalu Zielona Góra z czasów 2019-21, kiedy to drużynę prowadził Żan Tabak? To mamy dla Was dobrą wiadomość! W przyszłym sezonie sześć czołowych postaci z tamtych lat (pięciu zawodników + trener) pojawi się w dwóch polskich klubach: Treflu Sopot oraz Legii Warszawa. No i właśnie do zespołu ze stolicy Polski dołączył w poprzednim tygodniu łotewski skrzydłowy — Janis Berzins. Tym samym Łotysz ponownie zagra po roku przerwy w jednej ekipie z Łukaszem Koszarkiem i Geoffreyem Grosellem. To trio było ważną częścią Zastalu w rozgrywkach 2020/2021, kiedy to zielonogórzanie zdobyli wicemistrzostwo Polski. Teraz znowu zagrają razem, ale cel jest teraz znacznie wyższy — osiągnięcie tytułu mistrza Polski. Berzins powinien w tym znacząco pomóc.
Grę Łotysza charakteryzuje przede wszystkim bardzo dobry rzut z dystansu w jego wykonaniu. W Zastalu miał średnio 41,5 procent skuteczności w tym elemencie. Dokładał również do tego walkę na desce, gdyż notował statystycznie dwie zbiórki w ataku na mecz (śr. 5,5 zbiórki łącznie). Berzins powinien być więc optymalnym zastępstwem dla Jure Skificia, który ma za sobą całkiem dobry sezon w Warszawie. Jednak też z taką adnotacją, że łotewski zawodnik jest nieco mobilniejszy niż Skifić, co powinno tylko pomóc drużynie trenera Wojciecha Kamińskiego. Dodatkowo też 29-latek dzięki swoim dobrym warunkom fizycznym może grać zarówno jako niski, jak i silny skrzydłowy na boisku. No i na koniec warto zaznaczyć, że ponownie zagra w zespole z Koszarkiem, a zgranie rozgrywającego ze skrzydłowym też jest istotne. Według mnie jest to całkiem rozsądny transfer Legii. Zyskują gracza, który nie musi być pierwszoplanową postacią drużyny, aby być dla niej wartością dodaną.
Legia z nowym rozgrywającym
W poprzednim sezonie Robert Johnson był liderem Legii Warszawa. Amerykanin dołączył do drużyny w trakcie rozgrywek i z miejsca stał się jej czołową postacią. Zdobywał prawie 18 punktów na mecz, był w stanie pojedynkę wygrywać spotkanie w polskiej lidze, czy Lidze Mistrzów. Jednak czasami (zwłaszcza w serii finałowej ze Śląskiem) oddawał tych rzutów po prostu za dużo i podejmował nierozsądne decyzje w kluczowych momentach rywalizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że rozegrał bardzo dobry rok w Warszawie i z pewnością trafi do lepszej ligi niż polska. Zarówno pod względem jakościowym ligi, jak i finansowym. W związku z tym klubowi działacze nie postanowili biernie czekać i podpisali kontrakt z nowym rozgrywającym. Następcą Johnsona w stolicy będzie Jonathan Stark. Trzeba przyznać, że jest to bardzo intrygujący transfer.
Stark to zawodnik, który tak jak Johnson, jest w stanie swoimi rzutami z dystansu, penetracjami pod kosz wygrać mecz w pojedynkę. Amerykanin również bardzo dobrze gra również na koźle i jest dynamicznym koszykarzem. Ponadto też solidnie radzi sobie z kreowaniem gry (śr. pięć asyst na mecz w ostatnim sezonie) i dobrze współpracuje z wysokimi, rzucającymi z dystansu zawodnikami. Na tym znacząco w Legii powinien skorzystać m.in. wspomniany wcześniej Berzins czy Grzegorz Kulka. Dodatkowo też Stark może grać na boisku jako rzucający obrońca, co może sprawić, że w duecie z Łukaszem Koszarkiem mogą sprawić sporo zagrożenia rywalom na obwodzie. Stark nie wyróżnia się warunkami fizycznymi (183 cm), ale swoją szybkością i dynamicznością nadrabia bardzo wiele.
Podsumowując — jest to bardzo intrygujący transfer trenera Kamińskiego. To, kto zostanie ściągnięty jeszcze na obwód do Legii, pozwoli nam odpowiedzieć na pytanie, w jakiej roli Stark będzie grał w stolicy. Strzelca czy kreatora gry? Moim zdaniem Amerykanin bardziej pasuje do tej pierwszej opcji.
Rewolucja w rotacji obcokrajowców w Słupsku
Trener Mantas Cesnauskis w poprzednim sezonie bardzo dobrze dobrał zestaw zawodników zagranicznych. Rozgrywający Marek Klassen, obwodowi Billy Garrett i Anthony Lewis oraz podkoszowi gracze w postaci Beau Beecha i Kalifa Younga zaprezentowali się z bardzo dobrej strony w Słupsku. W dużej mierze dzięki ich dobrej grze słupski beniaminek był rewelacją rozgrywek i zajął 4. miejsce w lidze. W kolejnym roku niestety jednak żadnego z nich nie zobaczymy w Czarnych. Powody ich odejść są różne — oferty z lepszych lig (Beech, Young), brak porozumienia, co do warunków nowego kontraktu (Klassen) czy inna wizja gry trenera (Lewis). Przez to litewski szkoleniowiec musi na nowo umiejętnie dobrać obcokrajowców do swojego zespołu. W ostatnim tygodniu poznaliśmy pierwszego z nich – następcę Klassena. Grą Czarnych pokieruje w nadchodzącym roku 32-letni Diante Watkins. Chociaż jest innym typem zawodnika niż kanadyjski playmaker, to na pierwszy rzut oka ten transfer wygląda interesująco.
Jakie są główne atuty gry Watkinsa? Przede wszystkim jest to dobry i szybki rzut z dystansu, umiejętne penetracje pod kosz oraz skuteczne wymuszanie przewinień rywala. Przez to 32-latek jest trochę innym typem rozgrywającego niż Klassen. Były kapitan słupszczan przede wszystkim był takim boiskowym generałem, liderem drużyny, kreatorem gry, który kreował pozycje do rzutu innym. Natomiast Watkins jest graczem, który jest w stanie swoją udanymi rzutami wygrać mecz w pojedynkę, bierze sporo rzutów na siebie. Ponadto też Amerykanin dobrze reaguje i czyta grę na boisku – dzięki temu zalicza sporo przechwytów. Do tego wszystkiego Watkins dobrze rozgrywa akcje dwójkowe typu pick&roll i ogólnie ma dobry przegląd parkietu. Nie jest to co prawda zastępstwo za Klassena jeden do jednego, ale Amerykanin z pewnością pokaże swój ogromny wachlarz umiejętności ofensywnych na polskich parkietach.
W ostatnim sezonie Watkins wygrał ze swoją turecką drużyną Manissa BB mistrzostwo drugiej ligi. Notował średnio 18,6 punktów i prawie 6 asyst w 30 minut spędzanych na boisku. Jest w stanie być liderem drużyny i poprowadzić ją do sukcesów. Na to liczą z pewnością kibice i działacze w Słupsku, gdyż przed Czarnymi w tym roku kwalifikacje do FIBA Europe Cup oraz walka o wysokie miejsce w polskiej lidze.
W Lublinie stawiają na sprawdzone nazwiska
Polski Cukier Pszczółka Start Lublin przechodzi tego lata dosyć spore zmiany kadrowe. Zespół poprowadzi trener Artur Gronek, który w ostatnim roku prowadził Astorię Bydgoszcz. Patrząc na jego koncepcję budowy zespołu w Starcie, można stwierdzić, iż nowy szkoleniowiec chce postawić na znane i sprawdzone już wcześniej nazwiska w polskiej lidze. Do Lublina przed nadchodzącym sezonie trafili m.in Kacper Młynarski czy Sherron Dorsey-Walker, którzy zdążyli się już zaprezentować z dobrej strony w Energa Basket Lidze. Taka koncepcja tworzenia drużyny ma oczywiście swoje wady i zalety, ale w mojej opinii w przypadku Pszczółki jest to dobry pomysł. W ostatnich dniach do ekipy doszedł amerykański skrzydłowy Cleveland Melvin. Tym samym 31-letni zawodnik pozostaje na drugi sezon w Starcie. Wygląda to na rozsądną decyzję klubu, jak i samego zawodnika.
Dla Amerykanina nadchodzący sezon będzie piątym z rzędu, który spędzi na polskich parkietach. W ostatnich latach dał się poznać kibicom przede wszystkim jako atletyczny i efektownie grający zawodnik. Niejednokrotnie akcje Melvina lądowały w najlepszych zagraniach kolejki. Ponadto też skrzydłowy dobrze odnajduje się w grze 1 na 1 z obwodu i ma dobry ciąg na kosz. W minionych rozgrywkach w Lublinie zdobywał średnio 15,5 punktów i 6 zbiórek na mecz, co było jednym z najlepszych rezultatów w drużynie. Nieraz zbierał piłki, które dla innych były nie do zebrania. Ponadto też Melvin dysponuje dobrym rzutem za trzy punkty (44% w rozgrywkach 21/22) i nie jest złym obrońcą (prawie blok na mecz). Warto też zaznaczyć, że dołączył do zespołu w trakcie sezonu, gdzie Start balansował na granicy utrzymania. Między innymi dzięki niemu lublinianie w drugiej połowie rozgrywek poprawili swoją grę i z bilansem 11-19 zakończyli rok na 12. pozycji.
Niejedna osoba skrytykuje pewnie ten ruch i powie, że jest to stawianie na „odgrzewane kotlety”. Nie zgadzam się do końca z tą opinią. Melvin już udowodnił, że w polskiej lidze jest bardzo dobrym zawodnikiem i może być jednym z liderów drużyny. W nadchodzącym sezonie powinien to pokazać po raz kolejny.
Kolejna część serii transferowej o ruchach drużyn, które będą występować w nadchodzącym sezonie Energa Basket Ligi ukaże się na łamach CDN-u już w najbliższych dniach. Z tego miejsca serdecznie na nią zapraszam!