Już pierwsza runda europejskich pucharów przysporzyła wielu problemów polskim ekipom. Mieliśmy wymęczoną wyjazdową wygraną Lechii, sporą wpadkę Pogoni na Islandii oraz creme de la creme tego wszystkiego, czyli kompromitację Lecha w Azerbejdżanie.
Pierwsze serie spotkań napawały kibiców dużym optymizmem. Lechia oraz Pogoń wygrały swoje mecze rezultatem 4:1. Lech wymęczył jednobramkowe zwycięstwo po dość przeciętnej grze na własnym obiekcie. W rewanżu o biało-zielonych oraz Portowców byliśmy spokojni, gorzej zapowiadało się spotkanie w Baku. Nic bardziej mylnego. Lechia z Akademiją Pandev wygrała 2:1 dopiero po golu w 82. minucie, gdzie byliśmy blisko straty cennych punktów do rankingu UEFA za potencjalne zwycięstwo. To był najmniejszy problem. Pogoń w starciu z KR Reykjavík wyglądała bezradnie, co i tak jest łagodnym określeniem. Wynik był tą mniej kompromitującą częścią. Wypowiedź dyrektora wykonawczego gospodarzy wylała lawinę śmiechu oraz szyderstw w stronę Pogoni i ciężko ich bronić.
– Czy KR Reykjavík jest dziś w pełni profesjonalnym zespołem? Mam na myśli to, czy każdy piłkarz KR może skupić się tylko na graniu w piłkę i z tego żyje.
– Nie. Profesjonalnych piłkarzy w klubie mamy może czterech. Większość na co dzień normalnie wykonuje inne zawody albo chodzi do szkoły. Na przykład nasz bramkarz jest budowlańcem. Czterech czy pięciu naszych piłkarzy pracuje w szkole, są nauczycielami.
Cóż wydaje się, że komentarza do tej sytuacji nie trzeba. Profesjonalny klub jakim (teoretycznie) jest Pogoń przegrywa z amatorami z wyspy. To wygląda jak kadra San Marino, gdzie granie w piłkę to tylko weekendowe „zabicie czasu”. A Lech Poznań? Strzelenie gola w 17 sekundzie mogło napawać wielkim optymizmem na resztę spotkania i to, że uda się wyeliminować bardzo trudnego rywala. To były jednak tylko nadzieje, a błędy bramkarza poznaniaków ściągniętego specjalnie z Cypru stały się pośmiewiskiem tego meczu. Lech błyskawicznie się posypał jak domek z kart i z wielkich ambicji w Lidze Mistrzów pozostała Liga Konferencji na osłodę.
Kolejne spotkania już w ten czwartek
Lech z racji porażki z Qarabağ FK spadł do drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Do gry wchodzi również Raków Częstochowa, który z racji zdobycia Pucharu Polski mógł ominąć pierwszą rundę. Niestety losowanie dla polskich ekip nie było zbyt łaskawe i każdy z rywali jest na swój sposób wymagający. Najgorzej trafiła Lechia, której przeciwnikiem będzie jedna z czołowych austriackich ekip. Pozostałe trzy zespoły przy dobrej grze (i tu już robi się problem) są w stanie pokonać swoich rywali i awansować do dalszej części kwalifikacji.
Pary drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji: (po lewej gospodarz pierwszego meczu)
Lech Poznań – Dinamo Batumi (Gruzja)
Rapid Wiedeń (Austria) – Lechia Gdańsk
Pogoń Szczecin – Brøndby (Dania)
Raków Częstochowa – FC Astana (Kazachstan)
Wszystkie mecze rozegrane zostaną w czwartek 21 lipca, rewanże odbędą się tydzień później.
Zdjęcia z tekstu zostały usunięte z przyczyn niezależnych od autora publikacji.