Ruchy w bezruchu 2 #5: Bell zagra w Japonii, Szlachetka wraca do GTK!

Początek sezonu Energa Basket Ligi (EBL) już coraz bliżej! W związku z tym polskie kluby nie próżnują na rynku transferowym i dokonują kolejnych ciekawych wzmocnień. Jednakże też w ostatnich dniach niestety doszło też do nieco smutnych rozstań z wartościowymi zawodnikami z ostatnich rozgrywek. Czas więc na piątą część drugiego sezonu serii Ruchy w bezruchu!

Czarni chcieli go zatrzymać, on wybrał inną ofertę

W poprzednim sezonie był jednym z najlepszych silnych skrzydłowych w polskiej lidze. Pokazywał swój bardzo dobry rzut z dystansu oraz to, że jest solidnym zbierającym. Całkiem dobrze prezentował się też w obronie. Dodatkowo również zespół wiele zyskiwał z nim na boisku (średnio o 5 punktów był lepszy od rywali). Niestety jednak w kolejnym roku nie zobaczymy Beau Beecha w barwach Grupy Sierleccy Czarni Słupsk. Nowym pracodawcą Amerykanina będzie serbskie KK FMP Meridan.

Moim zdaniem jest to wielka strata dla drużyny trenera Mantasa Cesnauskisa, jak i całej ligi. Beech pokazał w poprzednim sezonie, że jest zawodnikiem, który zawsze jest w stanie dać coś pozytywnego od siebie dla drużyny. Niezależnie od tego, w jakiej jest formie danego dnia. Jak nie w ilości punktów, to da zbiórkach. Jak nie w tym elemencie, to w obronie. Był również czwórką znakomicie rozciągającą grę w ataku i dawał też tym samym kolejne opcje w ataku Czarnym. Dodatkowo dobrze grał akcje typu pick&pop, ale akcje dwójkowe ze zbiegnięciem pod kosz również nie stanowiły dla niego problemu. Beech to kompletny koszykarz, którego wielu chciałoby mieć u siebie, bo nie musi być liderem zespołu, jej gwiazdą, aby dobrze grać. Jako role player jest bardzo wartościową opcją. Szkoda, że takiego gracza nie będzie w kolejnym roku na polskich parkietach. To był jeden z lepszych transferów w minionych rozgrywkach w EBL.

Bell przenosi się do kraju Kwitnącej Wiśni

James Bell | Fot. Andrzej Romański – PLK

James Bell w minionym sezonie był jednym z liderów Anwilu Włocławek. Amerykanin przez większość czasu prezentował regularną i dobrą formę. Może jedynie z wyjątkiem stycznia, gdzie szło mu odrobinę gorzej. Jednak trener Przemysław Frasunkiewicz praktycznie zawsze mógł liczyć na swojego skrzydłowego i jego dobrą grę. Bell w średnio 28 minut przebywanych na boisku notował 12,3 punktów i 5,4 zbiórki na mecz. Był ważną częścią Anwilu, który zakończył minione ligowe rozgrywki na najniższym stopniu podium. Nic więc dziwnego, że Frasunkiewicz bardzo zabiegał o dalszą współpracę z nim. Jednak niestety się ta sztuka nie udała. Bell otrzymał intratną propozycję z Japonii i w kolejnym sezonie zagra w Yamagata Wyverns.

30-letni Amerykanin pokazał w poprzednim sezonie, jak bardzo wszechstronnym jest zawodnikiem. Bell bardzo dobrze wkomponował się do drużyny, gdzie doskonale wywiązywał się ze swojej roli. Wiedział, że opcją numer jeden w ataku będzie Jonah Mathews, że sporo akcji będzie granych na Luka Petraska, a swoje trzy grosze będzie dokładał też Kamil Łączyński czy Kyndall Dykes. Jednakże Bell nie musiał być gwiazdą, aby być jedną z przodujących postaci zespołu. Jak dobrego dnia w ataku nie miał któryś z liderów Anwilu, to był w stanie znakomicie go zastąpić w tej roli. Bardzo dobry rzut z dystansu, umiejętność gry 1 na 1 – to wszystko miał Bell w swoim repertuarze zagrań. Dodatkowo też był wielkim walczakiem, który potrafił zbierać nawet po 9-10 piłek w jednym meczu. Często zbierał bardzo ważne piłki w ataku, które pozwalały Anwilowi na punkty drugiej szansy. Ponadto też z nim na parkiecie drużyna była często znacznie lepsza od rywala, a sam Bell rozdawał też sporo asyst. Dodatkowo też nie był konfliktowym graczem, co też znacznie pomogło trenerowi Frasunkiewiczowi zarządzać szatnią.

Bell ponadto też bardzo dobrze bronił zawodników rywali na pozycjach 1-3 i dawał jej sporo jakości w obronie i przechwyty. Nic więc dziwnego, że taki zawodnik po dobrym sezonie w jego wykonaniu odchodzi z polskiej ligi. Szkoda jedynie dla polskich kibiców i atrakcyjności ligi, bo takich wszechstronnych zawodników, którzy nie muszą być gwiazdami drużyny, aby dać jej wiele, w Energa Basket Lidze wielu nie ma.

Szlachetka wchodzi do tej samej rzeki

Jest takie powiedzenie, że „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Jednak Mateusz Szlachetka, który pod koniec czerwca rozwiązał kontrakt z Treflem Sopot, będzie chciał pokazać, że to twierdzenie w jego wypadku się nie sprawdza. Młody rozgrywający po półtorarocznej przerwie na grę w Śląsku i Treflu, powraca do GTK Gliwice. Chociaż miał też propozycję z Arki Gdynia, to zdecydował się na powrót do śląskiego klubu, gdzie powinien odgrywać dużą rolą w zespole trenera Marosa Kovacika. Przede wszystki jest to również miejsce, gdzie powinien wrócić do dobrej i regularnej formy po kontuzji barku, przez którą stracił połowę poprzednich rozgrywek.

Szlachetka to ciekawy, młody rozgrywający, który jest w stanie dać wiele dobrego drużynie wchodząc z ławki rezerwowych. Co prawda nie dysponuje solidnym rzutem z dystansu, ale umiejętnie kieruje grą zespołu i rozdaje wiele asyst na boisku. Ponadto jest to gracz, który dobrze odnajduje się w szybkim ataku i grze 1 na 1 oraz w penetracjach pod kosz. Tylko z jednym zastrzeżeniem – musi być dobrze wpasowany do systemu gry danego trenera, bo wtedy jest w stanie pełni pokazać swoje umiejętności. Tego trochę w mojej opinii brakowało w Treflu, gdzie pół sezonu stracił z powodu kontuzji, a później trudno było określić jego rolę w zespole. Według mnie Szlachetka to zawodnik, który jest w stanie wnieść wiele energii i przyspieszyć grę zespołu zaczynając mecz z ławki. Taką rolę (miejmy nadzieję też, że ze sporymi minutami) powinien mieć w GTK. Czas na to, aby Szlachetka pokazał swoją wartość. Tylko warto też, aby poprawił się w rzutach z dystansu, gdyż wtedy będzie bardziej uniwersalnym zawodnikiem.

Dorsey-Walker niespodziewanie powraca do Lublina

Sherron Dorsey-Walker upodobał sobie granie w Polsce. Nadchodzący sezon będzie dla niego trzecim z rzędu w naszym kraju. Miał go rozegrać w Kingu Szczecin, gdzie trafił rok temu ze Startu Lublin. W trakcie minionych rozgrywek przedłużył też kontrakt z klubem ze Szczecina. On zawierał jednak klauzulę buy-outu (wykupu kontraktu), którą wpłacił… Start. Tak, Amerykanin po roku wraca do Lublina. Dla Pszczółki jest to świetny ruch, gdyż zyskują dobrego, znającego klub oraz klimat wokół niego, zawodnika. Dla samego Walkera chyba również jest to rozsądna decyzja, bo na południu Polski dostanie podwyżkę. Przede wszystkim jednak idealnie pasuje do systemu gry trenera Artura Gronka, czyli szybkiej i z obroną na całym boisku koszykówki.

Dorsey-Walker to bardzo atletyczny i uniwersalny zawodnik. Jest w stanie zarówno seryjnie trafiać z dystansu, jak i kończyć penetracje efektownymi wsadami, które lądują później wśród najlepszych akcji kolejki (film poniżej). Ponadto też bardzo dobrze czuje się w szybkim ataku, z którego zdobywa sporo punktów. W przypadku Amerykanina warto również zaznaczyć, że regularnie zdobywa po około 12-15 punktów w meczu i często jest w stanie w pojedynkę swoją grą w ataku wygrać spotkanie. Wziąć odpowiedzialność za wynik w końcówce spotkania. Takiego gracza brakowało przez większość ostatniego sezonu w Lublinie. Walker dodatkowo również jest całkiem dobrym obrońcą — jest w stanie wyłączyć z gry obwodowych liderów rywali, notuje około 1,5 przechwytu na mecz (tak było w ostatnich dwóch sezonach w EBL). Jeśli działacze Startu i trener dobiorą odpowiedniego rozgrywającego do Amerykanina, to w Lublinie może być bardzo ciekawie w kontekście wyniku w nadchodzących rozgrywkach.

Według mnie to bardzo dobry transfer dla Startu, który zyska zawodnika, który może być liderem drużyny. Czy dla Walkera? Finansowo tak, ale czy przeprowadzka ze Szczecina do Lublina jest rozsądna, okaże się w trakcie sezonu po wynikach i stylu gry obu drużyn.

Sulima zamienia Zieloną Górę na PGE Spójnię (Toruń)

Krzysztof Sulima po półtora roku gry w Zastalu przenosi się do PGE Spójni (Toruń) Stargard. Tam powinien otrzymać spore minuty i być ważną postacią zespołu trenera Sebastiana Machowskiego. To w porównaniu z Zastalem, gdzie miał problemy z graniem u trenera Żana Tabaka czy Oliviera Vidina, powinno być optymistyczną wiadomością. Ponadto też w Stargardzie zagra z kolegami z gry w Polskim Cukrze Toruń, czyli Tomaszem Śniegiem czy Karolem Gruszeckim. Znajomość i zgranie tej trójki może dać Spójni wiele korzyści na boisku w nadchodzącym sezonie. Zresztą samo przejście Sulimy do klubu z Pomorza Zachodniego, to moim zdaniem całkiem ciekawy ruch.

Spójnia zyskuje całkiem solidnego polskiego podkoszowego, który dobrze odnajduje się pod koszem, ale też zagraża rzutem z dystansu. Sulima to dodatkowo również walczak, który zbiera i walczy o piłki, które dla innych są stracone. W Zastalu było również widać, że jak dostał tylko więcej minut na boisku, to odpłacał się dobrymi statystykami. Oto przykłady:
  • Spójnia (dom) 106:64, 24:25 minut, 14 punktów (6/11 z gry) i 14 zbiórek.
  • Astoria (dom) 97:82, 21:47 minut, 17 punktów (7/11 z gry) i 10 zbiórek.
  • Legia (dom) 100:66, 18:22 minut, 10 punktów (5/7 z gry) i 11 zbiórek.

To tylko pokazuje, że jeśli w Spójni, gdzie presja na wynik jest mniejsza niż była w Zastalu, Sulima dostanie swoją szansę, to w pełni powinien ją wykorzystać. Dodatkowo też akcje typu pick&roll z Tomaszem Śniegiem, z którym grał parę lat w Toruniu, dadzą Spójni wiele korzyści i opcji w ataku. Polski podkoszowy ma dużą szansę, aby odbudować swoją formę po niezbyt dobrym czasie w Zastalu. Jak dla mnie to jest transfer, na którym zyskają obie strony.

Kolejna, szósta część serii transferowej ukaże się już w najbliższych dniach. W lipcu możemy spodziewać się jeszcze wielu ciekawych ruchów transferowych, gdyż według nieoficjalnych doniesień liga wystartuje dwa tygodnie szybciej niż pierwotnie zakładano, czyli 22 września (czwartek). W związku z tym szybciej kluby muszą szybciej zacząć przygotowania do rozgrywek, a to wiąże się też z podkręceniem tempa budowania składów poszczególnych drużyn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − dziewięć =