Szpital wojskowy w dobie wojny totalnej

Szpital wojskowy we Lwowie jest jednym z najlepszych szpitali na terytorium Ukrainy. Od 2014 roku trafiali do niego ranni żołnierze z ATO (antyterrorystyczna operacja na wschodzie Ukrainy). Z początkiem wojny totalnej pracownicy szpitala sumiennie pracują na zwycięstwo Ukrainy. Na temat funkcjonowania placówki w czasie wojny udzieliła odpowiedzi pielęgniarka anestezjologiczna, która pracuje w nim od 30 lat. Ze względu na miejsce pracy, jej nazwisko nie będzie ujawnione.

 

Na czym polega Pani praca?

Od 30 lat pracuję w szpitalu wojskowym na oddziale intensywnej terapii. Jestem pielęgniarką anestezjologiczną. Do moich obowiązków należy koordynowanie pomocy medycznej w sytuacjach ekstremalnych oraz pomoc wojskowym, którzy znajdują się w ciężkim stanie.

Jak mocno zmieniła się sytuacja w porównaniu z ATO?

Mamy teraz naprawdę dużo pracy, jednak nie powiedziałabym, że sytuacja mocno się zmieniła. W skali procentowej – o 40-50% więcej rannych w szpitalu. Żołnierze trafiają do nas w różnym stanie, nie zawsze w ciężkim.

Praca w tej profesji wywiera duży wpływ na psychikę. Co Panią motywuje, żeby nie przestać pomagać naszym żołnierzom?

Wydaje mi się, że było mi to przeznaczone z góry. W dzieciństwie bawiłam się w lekarza. Mając 17 lat, dostałam się na studia na uczelni medycznej. Nie mam żadnego lęku przed osobami rannymi czy krwią. Z zadowoleniem pomagam ludziom psychologicznie, jak i medycznie.

W jakim języku Pani rozmawia w domu?

Po ukraińsku i po rosyjsku. Zależy od tego, z kim rozmawiam.

Czy uważa Pani, że język powinien mieć wpływ na obywatelstwo człowieka?

Obywatel Ukrainy powinien umieć posługiwać się ojczystą mową. Niezależnie od tego, ile zna języków – powinien umieć pisać i rozmawiać po ukraińsku. Język jest podstawą niezależnego państwa.

Jak Pani uważa, dlaczego Rosja zaczęła wojnę?

Uważam, że nie było żadnych przyczyn. Rosja po prostu zechciała ten kawałek ziemi.

Czym dla Pani jest Ukraina? Czy to tylko ziemia?

Nie. To jest mój dom. Moja rodzina. To, jak w szpitalu postępuję z rannymi żołnierzami… Po prostu chcę podziękować tym ludziom za tak trudną, ale tak sumiennie wykonywaną pracę. Ukraińcy gotowi są pomóc każdej osobie. Wszystko, co tylko posiadają – oddają. Jak dla swojej rodziny. Nawet dzieci oddają wolontariuszom to, co uzbierały. Jesteśmy rodziną. Cały kraj.

Jak wyglądają żołnierze po powrocie z frontu?

Jak prawdziwi patrioci. Bez rąk, bez nóg. Czekają tylko na czas, w którym znowu będą mogli wrócić na wojnę, żeby nadal bronić swojego państwa, swoich towarzyszy, swojej rodziny. Około pięciu procent z nich nie chce wracać na wojnę. Nie dlatego, że się jej boją. Po prostu trudno im oglądać te zbrodnie wojskowe popełniane przez wojsko rosyjskie.

Jaką historię żołnierza zapamiętała Pani najbardziej?

To historia młodego chłopaka. Został ciężko ranny w nogę, brzuch i rękę podczas konfrontacji z przeciwnikiem. Rokowania były negatywne. Mówiono, że nie będzie już mógł chodzić. Jednak swoją chęcią życia potrafił samodzielnie siebie z tego wszystkiego wyciągnąć. To jest niesamowite. Teraz jego życie jest całkiem normalne. Ma żonę, dzieci. Gra w piłkę nożną, nawet uczestniczy w turniejach i wygrywa puchary. Czasem, kiedy przejeżdża obok naszego szpitala, dzwoni do mnie i mówi: „Pani Ireno, jesteśmy obok szpitala wojskowego. Chcielibyśmy Panią zobaczyć, trochę porozmawiać”.

Jak Pani uważa: lepiej jest żyć historią czy patrzeć w przyszłość? Oczywiście, w odniesieniu do ZSSR i drugiej wojny światowej, którymi nadal żyje Rosja.

Uważam, że istoty rozumne nie pamiętają zła i nim nie żyją. Jeżeli chcemy iść do przodu i się rozwijać, musimy porzucić całe zło z przeszłości i żyć teraźniejszością. Potrzebny jest rozwój. Jednak, niestety, tak może być tylko w bajkach – nie w rzeczywistości. Zwykli ludzie chcą żyć w pokoju, politycy dążą do czegoś innego.

Ukraińskie media społecznościowe często raportują, że doszło do kolejnych użyć broni zakazanej konwencją genewską. Czy trafiały do szpitala osoby ranne wskutek użycia takiej broni?

Trafiały. Więcej na ten temat powiedzieć nie mogę.

Jak ocenia Pani rolę wolontariuszy w tych czasach?

Jest po prostu kolosalna. Wolontariusze pomagają uchodźcom. Wolontariusze zbierają pieniądze na artykuły medyczne i produkty pierwszej potrzeby. Jeżeli istnieje taka konieczność – zawsze mogą pomóc zwykłym ludziom, jak i żołnierzom. Mogą zrobić wszystko. Nawet pojazdy opancerzone kupowali. Nikt nie wie, jak im się to udaje.

Czy zna Pani osobiście kogoś, kto mieszka na terytorium Rosji?

Tak. Znam kilka osób. Powiem, że mają bardzo jasne w odniesieniu do tej sytuacji stanowisko. Nieczęsto z nimi rozmawiam. Z ostatniej naszej rozmowy dowiedziałam się, że występują przeciwko wojnie z Ukrainą. Nie wiem, czy działają przeciwko niej, ale na pewno jej nie wspierają.

Dlaczego Rosjanie tak nienawidzą Ukraińców?  Po co im ta wojna?

Jedno słowo – propaganda. Dzieci w tym państwie uczą się „złego” patriotyzmu. Sposób, w jaki przedszkola, szkoły i państwo kształtują ich postawy, eliminuje w nich wszystko dobre, co jest w dziecku od urodzenia. Człowiek, który jest prawidłowo wychowany, nie potrafi nie reagować na rozpoczęcie przez swoje państwo inwazji, celem której jest zabicie całego narodu.

Gdyby miała Pani możliwość pokazania czegoś jakiejkolwiek osobie, która nie wierzy w to, że Rosja dokonuje zbrodni wojennych w Ukrainie – co by to było?

Jeżeli musiałabym coś pokazać osobie, która tych zbrodni dokonywała – bez sensu. I tak zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiła. Jeżeli mówimy o osobie, która w pełni ufała przekazowi rosyjskiej propagandy – dałabym możliwość chociażby trzydziestominutowej rozmowy z uchodźcą, który stracił na tej wojnie dzieci, żonę… To, myślę, wystarczy.

Czy chciała Pani kiedykolwiek wyjechać do innego państwa i w nim zamieszkać?

Nie. Nigdy. Zawsze chciałam podróżować. Trzy, cztery dni – wystarczą. Po czwartym dniu zawsze chce mi się powrócić do domu, do Ukrainy.

Jak, Pani zdaniem, zakończy się ta wojna?

Tylko zwycięstwem. Dlaczego? – ponieważ walczymy po stronie dobra. To, z czym do nas wjechała Rosja – jest złem. Oni przyjechali do nas, żeby nas zabić, zniszczyć cały naród. To zło powinno ponieść karę. Jak wiadomo – dobro zawsze pokonuje zło.

 

Autorem wywiadu jest Yaroslav Mazur.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × trzy =