Happysad: Dziesięć lat tłustych i gorących
3 min readMają na swoim koncie liczne albumy studyjne, przeboje z „Zanim pójdę” i „Łydką” na czele oraz dekadę muzycznych doświadczeń. Są postrzegani jako jeden z najlepszych koncertowych zespołów w Polsce. Zespół happysad na stałe zapisał się w historii polskiej alternatywy, co doskonale uwidocznił niedzielny koncert (30.03) w gdańskim Parlamencie.
Koncert w klubie Parlament składał się z dwóch części. Pierwsza godzina występu została poświęcona w całości debiutanckiej płycie zatytułowanej „Wszystko jedno” z 2004 roku. Rozpoczęli zgodnie z albumową playlistą, od utworów: „Czysty jak łza” i „Zanim pójdę”. Szczególnie drugi z wymienionych utworów spotkał się z gorącym przyjęciem fanów. Warto wspomnieć, że to właśnie ta piosenka otworzyła grupie happysad drzwi do pięknej, muzycznej przygody. Wspominanie krążka „Wszystko jedno” zamknął utwór „Ja do Ciebie” i chóralne śpiewanie słynnych wersów: „ Kiedyś kupię nóż i powyrzynam wszystkich wkoło, kupię nóż, zostawię tylko dwoje”.
Nie był to bynajmniej koniec koncertowych wrażeń. Zespół przygotował dla fanów niespodziankę, prezentując podczas drugiej części koncertu przekrojowy materiał z pozostałych albumów. Na set liście znalazły się takie utwory jak: „Długa droga w dół”, „W piwnicy u dziadka” czy „Nie będziem płakać”. Nie mogło zabraknąć także miejsca na drugi, po „Zanim pójdę”, przełomowy utwór w dorobku happysad – „Łydka”. Tak jak w minionych latach, wokalista Kuba Kawalec porzucił na moment mikrofon, pozwalając publiczności zaśpiewać tę kultową piosenkę. Koncert zakończyły wielokrotne bisy, w tym „Taką wodą być” z płyty „Mów mi dobrze” i „Bez znieczulenia” z krążka „Ciepło/Zimno”, zamykającego dotychczasowy studyjny dorobek grupy.
Kilka słów warto poświęcić publiczności. Utarło się stwierdzenie, że happysad trafia przede wszystkim do nastolatków. Oczywiście, tych podczas koncertu w Parlamencie nie brakowało. Jednak obok odbiorców dopiero poznających twórczość grupy ze Skarżyska-Kamiennej, pojawiła się też liczna grupa trzydziestolatków, znających niemal każdy utwór na pamięć. Zaryzykuję stwierdzenie, że happysad wychował własne pokolenie muzyczne. Pokolenie które w większym lub mniejszym stopniu było z zespołem przez ostatnią dekadę. Było też w niedzielę, w Gdańsku.
Dziesięć lat utrzymywania równego poziomu artystycznego to duża i cenna rzecz. Mam w pamięci pierwsze lata działalności grupy i modne wówczas zestawianie obok siebie zespołów: happysad i Strachy na Lachy. Kubę Kawalca i jego kolegów oceniano jako tych „mniejszych” polskiej sceny alternatywnej. Patrząc z perspektywy czasu, te porównania wyglądają dość zabawnie. Happysad wypracował swój styl, pewnie nie wznoszący się na wyżyny potencjału polskiej muzyki, aczkolwiek niesamowicie charakterystyczny, sprawiający że nie sposób pomylić go z żadnym innym. A zatem panowie, życzę następnych dziesięciu lat, tłustych i gorących!
fot. Patryk Pawłowski