PASJOLOGIA – zapowiedź serii

fot.: Graehawk

W szarych, abstrakcyjnych czasach, w których przyszło nam żyć, coraz więcej z nas obserwuje pewne „autowypalenie”. Wiele z nas wciąż nie wie, w jaki sposób radzić sobie z gorszymi stanami emocjonalnymi, niemocą i niechęcią do dalszego życia. Oczywistym (i najlepszym) rozwiązaniem jest w tym przypadku terapia. Lecz tak jak w przypadku zażywania antybiotyku warto suplementować leki osłonowe, tak tu dobrym wspomagaczem może być odnalezienie sprawiającego nam przyjemność hobby. O rozmaitych pasjach i zainteresowaniach będzie można przeczytać w nowej serii — PASJOLOGIA, już niedługo na stronie naszej redakcji!

Nasz dumny w swej wyjątkowości gatunek od najdawniejszych czasów ma wpisane w swoją egzystencję przeróżne ciągoty. Odkąd tylko zamieniliśmy niewygodne gałęzie drzew na przytulne jaskinie, nasze ambicje zaczęły wykraczać nieco poza standardowe, piękne w swojej prostocie „chcę przeżyć”, bądź „chcę jeść”. W pełni logicznym wydaje się (naukowo zresztą potwierdzony) fakt, że samoświadomość i logiczne myślenie, tak bardzo odróżniające nas od innych organizmów, zarówno żywych, jak i tych świętej pamięci, wytwarzały się stopniowo — drogą ewolucji. Postarajmy się jednak na chwilę zignorować to rzetelne stwierdzenie, zdumiewająco niewygodne dla niektórych dzisiejszych kultur, czy grup wyznaniowych. Dajmy się na parę sekund ponieść kłamliwej fantazji. Wszystkich historyków, biologów i antropologów pragnę z tego miejsca szczerze przeprosić za moje niezgodne z prawdą wymysły, a po fachowe informacje zapraszam do każdego innego artykułu na stronie redakcji. Przejdźmy więc teraz do dyrdymałów. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację. W szczerym polu afrykańskiej sawanny stoi sobie spokojnie niemałej wielkości ssak. Najspokojniej w świecie skubie listki akacji, roztapiając czujność w niczym niezmąconej chwili relaksu. Słońce w zenicie ogrzewa przyjemnie jego zmęczone cielsko. Wtem zwierza otacza krąg dzikich małpoludów; musiały wybiec z pobliskich zarośli. Widać, że do ataku były przygotowane od dłuższego czasu, ponieważ każdy w swej dłoni dzierży kamień. Małpoludy warczą, fukają i krzyczą we wszystkie możliwe strony. Zwierzę zrywa się do desperackiej ucieczki, jednak jest już za późno. Z każdego kierunku leci na niego salwa twardych otoczaków. Brak precyzji małpoludy nadrabiają masowością ataku. Walka trwa w najlepsze. Da się jednak zauważyć, że jedna z małp cały czas trzyma się z tyłu nacierającej grupy. W przeciwieństwie do reszty grupy, jego twarz ma wyraz nawet spokojny, nie pała z niej wojenna agresja, ani przerażenie wielkością ssaka. Co dziwniejsze, w ręce dalej ma swój starannie wybrany kamień. Patrzy na niego tępym wzrokiem, wodząc po całej jego powierzchni. Stopniowo podnosi oczy ku górze. Widzi swych pobratymców, rzucających się na konającego zwierza, wydającego z siebie ostatnie skowyty uciekającego zeń życia. Małpiszon odwraca wzrok. Znowu patrzy na dzierżony w prawicy kamień. Jego mózg działa w tej chwili na niesamowitych obrotach. Neurony przesyłają energię niczym małe światłowody, fale mózgowe urastają do poziomu tsunami. W głowie naszego praprzodka rodzi się pierwsza myśl. Patrząc coraz bardziej wyraźnym spojrzeniem na kamień, stwierdza: „Jakieś to wszystko takie… prymitywne.”.

„I po co to wszystko?”

Praczłowiek z naszej historii — w tym przypadku pozujący z kością. fot.: Camera-man

Do czego dążę, nakreślając naprędce tę wątpliwej jakości historyjkę? Od najdawniejszych czasów zadajemy sobie pytania, na które nie znamy odpowiedzi po dziś dzień. Najważniejsze z nich, czyli „jaki jest sens istnienia?”, a prościej „po co to wszystko?” wyjątkowo przeraża brakiem jednej, spójnej odpowiedzi. Dla wielu brak takiego zunifikowanego celu, podanego nam na tacy, jest podstawą do podważania jakiegokolwiek sensu naszego istnienia w ogóle. Artyści, pod presją kwestionowania celowości swej egzystencji i dorobku, nierzadko popadają w najróżniejsze stany anemicznej depresyjności. Bezsensowność takich dekadenckich myśli obalili jednak przykładowo egzystencjonaliści, jednak to jest temat na zupełnie inny artykuł. Zniecierpliwieni zapewne już od kilkunastu dobrych linijek tekstu zadają sobie pytanie, do czego zmierzam w tak enigmatyczny i zagmatwany sposób. Do rzeczy tak prostej, jak i proporcjonalnie do swojej prostoty newralgicznej. Do znalezienia odpowiedzi na pytanie jak radzić sobie z szarością flegmatycznej zadumy, która, wydawać by się mogło, coraz bardziej wkrada się w życia coraz młodszych pokoleń. A po ludzku? Jak bronić się przed banalnością życia. Tych, którzy liczyli, że odpowiem na pytanie o sens istnienia, odsyłam do Instytutu Filozofii (oni mają nieco większe predyspozycje do odpowiedzi na te pytania, siedzą w tym już parę tysięcy lat, także pewnikiem już na coś wpadli).

Hobby lekarstwem na życiowe bolączki?

Co zrobił dalej nasz praczłowiek z nudnej historii z początku artykułu? O ile nie dał się pożreć żadnemu dzikiemu zwierzowi, (albo głodnym krewniakom), zaczął pewnie szukać sposobu, jakim mógłby zaspokoić swoją świeżo nabytą potrzebę robienia w życiu czegoś więcej niż samego „przeżywania”. Co prawda miał on wiele mniej możliwości akcji do podjęcia, niż my dzisiaj (jesteśmy praktycznie atakowani ofertami podjęcia jakiejś hobbistycznej aktywności z każdej strony). Możliwe, że w prostocie swojej bytności, cisnął swój kamień w pobliski zbiornik wodny, rozpluskując wodę na wszystkie strony. Możliwe, że spodobało mu się to na tyle, że zaczął specjalnie w tym celu gromadzić kamienie. Możliwe, że w tę (pierwotną) pasję wciągnął swych pobratymców, i zbierali się, by urządzać „zawody” w rzucie kamieniem w taflę wody. Zostawmy jednak naszego hipotetycznego krewniaka w świętym spokoju. Skupmy się przez chwilę na nas samych. Na nas i naszych zainteresowaniach. Każdy z nas jest bezsprzecznie jednostką indywidualną, czy tego chcemy, czy nie (przynajmniej jak na razie – niektóre dzieła futurologów, czy socjologów przyprawiają o dreszcze). Mimo tego, że przypisujemy się do różnych grup, wyznań, odnóg kultury – każdy z nas jest inny. I właśnie ta ludzka różnorodność objawia się w niesamowicie bogatym wachlarzu przeróżnych pasji. Jedni dążą do stabilizacji i osiągnięcia życiowego zen, stąd takie zamiłowania jak yoga, czy medytacja. Inni zrobią wszystko, by od takiego „zastoju” uciec. Tutaj na scenę możliwości wkraczają przykładowo sporty ekstremalne. Znalezienie sobie hobby, podjęcie działań w kierunki zaspokojenia potrzeby posiadania pasji, z której możemy być dumni, pasji, którą możemy wyrazić siebie, to reakcja obronna na zadane wcześniej pytanie „po co…?”. Co jednak ważniejsze, jest to reakcja skuteczna, stosowana przez nas od zarania dziejów. Można więc z całą pewnością i mocą powiedzieć, że hobby może być antidotum na miałkość zwykłej codzienności.

PASJOLOGIA — Nowa seria już wkrótce na łamach CDN!

Po tych jakże bezcennych, a w zasadzie bezecennych przemyśleniach (częściowo logicznych, częściowo wyssanych z irracjonalnego palca), chciałbym przejść (nareszcie!) do sedna tego artykułu. Mam przyjemność zapowiedzieć nową serię felietonów na stronie naszej redakcji – PASJOLOGIA. W niniejszej serii znajdzie się miejsce dla każdego hobby, zainteresowania, ciągoty czy konika. Przeczytacie w niej o najrozmaitszych pasjach, jakie ludzie odnaleźli w swym życiu. Na łamach PASJOLOGII toczone będą rozmowy z pasjonatami z krwi i kości, którzy o swoich zamiłowaniach opowiedzą nam z błyskiem w oku. Wraz z nimi odkrywać będziemy kulisy i początki ich zainteresowań. Chciałbym zaprosić wszystkich czytelników do towarzyszenia mi w tej wyjątkowej przygodzie. Kto wie, może któraś z pasji przemówi akurat do was?

 

Chcesz podzielić się swoją własną pasją ze światem? Daj nam znać, prasa nie gryzie!

Kontakt mailowy: j.galkiewicz.180@studms.ug.edu.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *