Oni trzymają się razem

pub-interiorMają mnóstwo przywilejów, piją na koszt klubów, a imprezują cały czas. Ich życie jest intensywne, choć przesypiają całe dnie. Nie, to nie gwiazdy rocka, tylko pracownicy trójmiejskich klubów. Kelnerki, barmani, oni trzymają się razem.

Nocne życie

Sara pracowała w Sopocie, Ola w Gdańsku. Nie znają się i nawet nie mają pojęcia, jak wiele mają ze sobą wspólnego. Obie były kelnerkami i to doświadczenie na długo pozostanie im w pamięci.

Ola zaczęła pracę jeszcze w liceum, później starała się ją pogodzić ze studiami. Na palcach jednej ręki może policzyć, ile razy w ciągu dwóch lat pracy po zakończeniu zmiany wróciła prosto do domu. Nawet kiedy nie szykowała się na imprezę, szła odwiedzić kolegów z sąsiedniego pubu i do samego rana bawiła się w Absinthe Cafe. Przejście się po gdańskich pubach po ciężkim dniu pracy było dla niej tak oczywiste, jak dla niektórych pójście rano po chleb. Nie zaoszczędziła żadnych pieniędzy, zdarzało jej się pracować z pustym żołądkiem, dopiero za napiwki mogła sobie kupić obiad, bo poprzedniej nocy wszystko wydała na alkohol. Szczególnie latem, kiedy nocne życie jest bardzo intensywne, widywałam ją o 15 jedzącą darmowe śniadanie w zaprzyjaźnionej restauracji, w okularach przeciwsłonecznych, bez których pewnie nie dałaby rady wyjść z domu. Wyglądała jak gwiazda rocka i tak ją wszyscy traktowali.

Sara dziewięć intensywnych miesięcy przepracowała jako kelnerka w sopockim klubo-pubie. Też nie zdołała nic zaoszczędzić, nawet w swoim miejscu pracy wydawała znaczną część pensji. Zaczęło się od tego, że po zakończonej zmianie, w oczekiwaniu na SKM-kę, cała ekipa szła do pobliskiego klubu, w rezultacie jednak wracali dopiero rano. Czasami, kiedy była już w drodze do domu, spotykała swoich znajomych spoza pracy, którzy wybierali się na imprezę. Czując, że coś ją może ominąć, szła razem z nimi. Kiedy od poniedziałku do środy pracowała, od czwartku do niedzieli przyjeżdżała do Sopotu prywatnie, żeby spotkać się z przyjaciółmi, którzy prowadzili inny tryb życia. Sara zrobiła sobie przerwę po maturze. Żeby nikogo nie zaniedbywać, dostosowywała się do studiujących rówieśników. W końcu zauważyła, że nie ma dni wolnych od Sopotu.

My mamy znajomości

Jeżeli w piątkowy wieczór wybierzesz się z Olą na ul. Chlebnicką, prawdopodobnie będziesz pić za darmo. To właśnie osoby takie jak Ola sprawiają, że wydaje mi się, iż gdańskie lokale utrzymują się same nawzajem. Niektórzy barmani zostawiają pół swojej pensji w sąsiednim pubie.

Mimo upływu czasu Ola wciąż jest częścią tej wielkiej gdańskiej rodziny. Nie musiała się bardzo starać, by zżyć się z pracownikami pobliskich lokali, ale to pewnie dlatego, że jest tak otwarta i przebojowa. W mgnieniu oka nawiązała znajomości, które później przerodziły się w przyjaźnie. W pewnym momencie nie miała się gdzie podziać, więc zamieszkała z innymi pracownikami i pokochała to środowisko, czuła się w nim lepiej niż gdziekolwiek indziej. Studia niestety ucierpiały, ale Ola tego nie żałuje. Może udałoby jej się zaliczyć pierwszy rok, ale wtedy nie miała by tylu wspomnień.

Chociaż nowym kelnerkom jest zwykle ciężko (np. starsze stażem nie dzielą się napiwkami), Sara nie musiała się bardzo starać, żeby wkupić się w łaski sopockich kelnerek i barmanów. Twierdzi, że podobne problemy i sytuacja życiowa stworzyły między nimi nić porozumienia i bardzo do siebie zbliżyły. To właśnie klepanie tej samej biedy powoduje, że trzymali się razem, a na osoby z zewnątrz byli tak zamknięci. Przyznaje, że teraz, kiedy już nie pracuje w klubie tak jak oni, ich stosunek do niej trochę się zmienił. Co prawda wiele przywilejów wciąż obowiązuje, ale to tylko kwestia czasu. W Sopocie rotacja jest większa niż w Gdańsku, w klubach, w których czuła się jak u siebie, pracują już nowe osoby, stopniowo wymienia się cały personel. Sara jednak nie zapomni jak kuszące były wszystkie koleżeńskie zniżki i inne udogodnienia, i przede wszystkim poczucie przynależności do w pewien sposób elitarnego towarzystwa. To jednak nie wystarczyło, by zatrzymać ją w tym miejscu pracy.

Pożegnanie

Sara żyła głównie nocą. Gdy wstawała w połowie dnia, nie miała co robić, ani z kim się spotkać, poczuła się osamotniona. Ale to nie wszystko. Dla atrakcyjnej 19-latki praca w klubie, w którym nie brak chamskich klientów traktujących kelnerki bardzo przedmiotowo, potrafi być wyczerpująca psychicznie.

Ola była silna i czuła się dobrze w swojej pracy, chociaż przez kilka miesięcy próbowała skończyć z nadmiernym imprezowaniem. Postanowiła odejść, gdy wyobraziła sobie, że po latach do Gdańska przyjedzie jakiś stary znajomy z bagażem doświadczeń oraz sukcesów prywatnych i zawodowych, i zobaczy ją w tym samym miejscu, wciąż pracującą w pubie. Za nic nie mogła dopuścić do takiej sytuacji.

Sara po roku przerwy poszła na studia, Ola wyjechała do Warszawy i zaczęła wszystko od nowa, jest teraz na drugim roku Historii. – Wydałam bardzo dużo pieniędzy na alkohol i inne przeróżne używki. Nie żałuje ani złotówki, i ani minuty spędzonej w Gdańsku – wyznaje Ola.

Obie przyznają, że ich praca i towarzyszący jej styl życia są jednocześnie destrukcyjne i uzależniające. Trudno zrobić krok naprzód. – Kiedy odchodziłam wszyscy mówili: „powodzenia, zobaczymy za ile wrócisz”. Ale ja wiedziałam, że nie można tego robić całe życie, to jest jak z karierą modelki, w pewnym momencie wszystko się kończy i trzeba zacząć robić coś innego – podsumowuje Sara.

Taki styl życia czasami okazuje się pułapką, dziewczyny widziały to na własne oczy. Z całym szacunkiem do kolegów po fachu przyznają, że się cieszą, iż ich życie jest teraz bardziej kreatywne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

15 − 4 =