Słodka zemsta? Recenzja filmu „Obiecująca. Młoda. Kobieta”

„Obiecująca. Młoda. Kobieta”, źródło: materiały prasowe

Dość intrygujący tytuł, a także podobieństwo plakatu do kultowego „Rocky Horror Picture Show” zaintrygowały mnie na tyle, że bez chwili zwłoki postanowiłam wybrać się na film „Obiecująca. Młoda. Kobieta”. I nie żałuję! Reżyserski debiut Emerald Fennell (znana m.in. z „The Crown”) to feministyczny manifest, na który kobiety czekały od lat.

Cassandra (wspaniała Carey Mulligan) zbliża się do trzydziestki. Mimo to dalej mieszka z rodzicami, a za dnia pracuje w hipsterskiej kawiarni, gdzie rozmowy z przyjaciółką-szefową uważa za ważniejsze niż obsługę klienta. Weekendy Cassie spędza w różnych klubach – udając kompletnie pijaną, chce sprawdzić intencje otaczających ją mężczyzn. Za każdym razem jakiś gentleman pod pretekstem pomocy, zabiera ją do siebie do domu, a następnie próbuje wykorzystać… A wtedy okazuje się, że Cassie jest zupełnie trzeźwa.

Za osobistą wendetą Cassie, jej krucjatą przeciwko nieuczciwym, wykorzystującym bezbronne kobiety mężczyznom, kryje się pewna trauma i swoista chęć wyrównania krzywd. Mimo że Cassie mogłaby bez problemu znaleźć męża i dobrze płatną pracę, nie robi tego, a wszystkie sugestie rodziców o powrocie na studia medyczne, puszcza mimo uszu. Widz powoli dowiaduje się, że Cassandra rzuciła studia, żeby zająć się swoją przyjaciółką Niną, która została wykorzystana i skrzywdzona. Tak jak w wielu innych przypadkach, system nie zadziałał – oprawcy nie ponieśli żadnych konsekwencji, zrobili międzynarodowe kariery, podczas gdy Nina nie poradziła sobie z traumą, która ją spotkała. W rezultacie Cassie postanowiła wymierzyć wojnę patriarchatowi – facetom i wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do cierpienia jej przyjaciółki.

„Obiecująca. Młoda. Kobieta” nawiązuje do kina akcji, do kobiecych revenge movies, jednocześnie film zwodzi widza, wyznacza nowe ścieżki – w końcu nie wiemy co tak naprawdę dzieje się z facetami, którzy próbowali wykorzystać Cassie, nie leją się hektolitry krwi. Cassie nie jest typową mścicielką, rodem z filmów Tarantino – nie angażuje się w bezmyślną, krwawą walkę. Nie chodzi tu o odstrzelenie kilku osób, które skrzywdziły Ninę, a o nauczkę, którą na długo zapamiętamy.

Obiecująca. Młoda. Kobieta”, źródło: materiały prasowe

Mimo cukierkowej estetyki, pastelowych kolorów, „Obiecująca. Młoda. Kobieta” to nie jest wygodny film, dzięki któremu, choć w jakimś stopniu oderwiemy się od przytłaczającej rzeczywistości. Emerald Fennell z odpowiednią powagą porusza temat seksizmu, przemocy seksualnej i toksycznej męskości, jednocześnie przedstawia widzom historię o trudności poradzenia sobie z traumą. To wszystko dzieje się w rytm popowych hitów dawnych lat. Co ciekawe, słyszymy przeboje m.in. Britney Spears i Paris Hilton, kobiet, które przez wiele lat mierzyły się i dalej walczą (!) z seksizmem i seksualizacją w mediach.

„Obiecująca. Młoda. Kobieta” to niesamowicie interesujący miks kina zemsty, thrillera i komedii romantycznej, który podąża różnymi tropami gatunkowymi, po to, by w ostateczności całkowicie od nich odbiec. To szalenie udany debiut Emerald Fennell! Mocne i wyraziste kobiece kino na miarę naszych czasów. Mimo że film nie otrzymał żadnego Złotego Globu (a zdecydowanie powinien!) to mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości dołączy do grona innych cult movies. A scena z piosenką Paris Hilton „Stars Are Blind” całkowicie skradła moje serce.

Polecam jak najszybciej wybrać się do kina studyjnego, zwłaszcza że od 13 marca na Pomorzu zaczynają obowiązywać ostrzejsze zasady sanitarne, a co za tym idzie – kina zawieszają swoją działalność. A osobom czującym feministyczny niedosyt, które chcą się zanurzyć w podobnej estetyce, przypominam, że „Czarownica miłości” jest dostępna na polskich platformach VOD.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 + czternaście =