Monarchia Pięknych Pań w Sopocie
5 min read
Kto jak kto, ale panie akurat, w dniu swojego święta, mogły się poczuć w Sopocie jak prawdziwe królowe. Nie dość, że panowie zamówili nam na ten dzień, wspaniałą pogodę, to jeszcze na każdym kroku czekały na nas niezwykłe atrakcje.
Monciak z pewnością kusił mnóstwem wspaniałości. Pysznościami w kawiarniach, pięknymi ekspozycjami ubrań w butikach, czy tuzinem stoisk z kwiatami, mimo to, tłumy Pań kierowały się promenadą w kierunku Gdyni. Nie po to, żeby ją zwiedzać, nie umniejszając temu młodemu miastu, a w celu poczucia się naprawdę wyjątkowo jeszcze w Sopocie- udając się do Sfinksa i Zatoki Sztuki.
Odrobinę sztuki, kobiece hece
Babska szafa zwykle nie oznacza wcale jednego drewnianego mebla, pod tym określeniem kryje się gigantyczny zbiór ubrań, ozdób, akcesoriów zajmujących całą przestrzeń pokoju lub mieszkania. I nie są to tylko duperele, zwyczajne przedmioty, to nasza swoiste dzieło, które tworzymy latami, wzbogacamy, modyfikujemy, pielęgnujemy i eksponujemy. Czasem stwierdzamy, że jednak trzeba się pozbyć tej ulubionej kopertówki sprzed lat. Przecież swoją purpurą pasowała jedynie do bluzki, która dawno wylądowała w śmieciach. Albo odnalazłyśmy zbyt ciasną skórzaną spódniczkę, bo ostatnio jakoś na basen nam nie po drodze.
Panie, które odkrywały w swoich szafach takowe, niepotrzebne już niestety dobytki, zadowoliły się motywem organizowanego małego targu mody w Sfinksie. Wystarczyło się zapisać wcześniej drogą mailową i wpłacić symboliczną kwotę na konto. Tylko tyle fatygi, by uczestniczyć w tym szaleńczym i magicznym handlu jako ekspedientka. Kupujący-polujący-uzależnieni wstęp mieli oczywiście za free, co absolutnie nie znaczy, że ich portfel uszedł z tego bez szwanku.
Już przed wejściem roiło się od grupek ludzi, barwnie odzianych, uśmiechniętych. Wchodząc do wewnątrz początkowo ogarniała przybysza ciemność, jak na owy klub przystało. Kilka kroków dalej, wyłaniała się w oddali wibrująca mieszanina barw. Dominował przepych, różnorodność form, kolorów i stylów. Wieszaki porozstawiane niemal na każdym kroku, stoliczki, ławeczki, taborety, wszystko obsypane cudactwami, od kolczyków, wisiorków, nerek, butów, po płyty i kosmetyki. Zakupoholik dostawał ocząplosu, paraliżu w okolicach karku, aż w końcu motorka w pupie, kierującego go w same głębiny ekspozycji. W tle leciała dobra muzyka, pewnie przedsmak wieczornej imprezy. W razie uczucia spragnienia bądź głodu, co po takim polowaniu było oczywiste i nieuniknione, można było zaspokoić te potrzeby przekąskami oraz napojami, dla mniej wytrwałych, nawet procentowymi. Byli tacy, którzy wciąż odczuwali niedosyt sztuki, przyglądali się wówczas wystawom, fotografii- Anny Marii Binieckiej, oraz malunków-porysunków Magdy Danaj. Buzie ludzi wybywających z tej czarującej groty fajnych gratów wyglądały niczym buzie dzieci wychodzących z Disneylandu, banan od ucha do ucha i błysk w oku. Jeśli wyczerpaliście limit wrażeń, wykupcie transfer na więcej, to nie koniec.
Zatoka kobiet w morzu luksusu
Kto rano z Pań wstaje, tej życie więcej daje. Część płci pięknej, która nie odsypiała piątkowej imprezy do południa załapała się na warsztaty jogi z relaksacją prowadzone przez Kasię Makowiecką. W przypadku gdy sen nie dał za wygraną, powodzeniem cieszyły się odbywające się nieco później zajęcia fitness. Te sportowe atrakcje były jednak tylko dodatkiem. Wydarzenie, na którym obecność była niemal obozwiązkowa to spotkanie przy herbacie- wyjątkowa rozmowa Krystyny Łubieńskiej i Mirosława Baki. Mirosław Baka- znany, lubiany i utalentowany aktor, urzekający swoją dojrzałością, odpowiadał na pytania, które objaśniały nam, choć poniekąd, działanie męskiego orzeszka, tego w głowie. W aspekcie płci przeciwnej. Artysta opowiadał jak on odbiera kwestię porozumiewania się między dwojgiem ludzi o zupełnie innych poglądach, żyjących w innych światach. W swoim małżeństwie odnajduje prawdziwe szczęście, śmieje się na myśl, jak poznał swoją żonę-Joannę Kreft-Bakę, z zawodu i pasji, również aktorkę. Gdy wleciała ze znajomymi, narobiła hałasu, biła od niej dziwna energia, zbyt dużo żywiołu. Pomyślał, co to za wariatka. A potem się w tej wariatce zakochał, bez pamięci. Mówił o miłości i kobietach pięknie, lecz rozsądnie, bez jakiegokolwiek slodzenia, wszystko idealnie wypośrodkowane.
Wizyta w Zatoce Sztuki była nie tylko świetną okazją do rozerwania się, zabawienia, rozluźnienia. Bogaty repertuar warsztatów, rozmów, spotkań, paneli dyskusyjnych, prowadzanych przez Agatę Młynarską stworzył możliwość do poszerzenia swojej wiedzy na tematy bardzo nam bliskie. Przez Instytut Rozwoju Psychoseksualnego poruszona została m.in. tematyka „Mity- kobiecość- seksualność”, ciesząca się sporym powodzeniem. Nie zabrakło konsultacji ze stylistką, showroomu RESERVED i UFUFU, czy strefy beauty&SPA.
Trudno pominąć otwarcie trójmiejskiego Klubu ONA, pogawędki z udziałem Henryki Krzywonos i Hanny Bakuły otworzyły oczy słuchaczkom, zmotywowały do działań, dodały pewności siebie. Rozbawiły także publikę swoim dystansem do otoczenia i delikatnie prześmiewczym podejściem do życia.
Opowiadały o swoich problemach, rozterkach, szczególnie miłosnych, żartowały, by ,,przy szukaniu chłopa trzeba uciec za granicę, unikając białych skarpet, dużych brzuchów i przyklejonego pilota od TV do ręki”. Choć pani Krzywonos poznała w końcu swojego męża przy przeprowadzce z jednego mieszkania do drugiego, w Polsce. Podkreślały jak ważne jest dbanie o samopoczucie, o swoje zdrowie, nie tylko dla ukochanego, ale przede wszystkim dla samej siebie.
Pełen atrakcji dzień, nie pozostawił żadnej Pani z poczuciem niedosytu. Można było odnaleźć, wysłuchać, pooglądać, spróbować, na co tylko się miało ochotę. Zostały spełnione wszelkie kobiece potrzeby, jak nigdy. Chwytliwa tematyka poruszana przy dyskusjach, warsztatach dodawała chęci do działania i zwiększała pewność siebie. Modowe ekspozycje, z drugiej ręki, czy też nowe, prosto od projektantów, wypełniły nasze szafy kolejną porcją sztuki z tkanin. Wrażenia muzyczne, kończące oba wydarzenia, w Sfinksie odbył się koncert IZES, w Zatoce- Haliny Frąckowiak, umiliły wieczór naszego święta.
A gdyby tak świętować Dzień Kobiet i Mężczyzn codziennie? Nic prostszego. Wystarczy czerpać radość z każdej chwili!
fot. Manuela Loza