Film o kobietach nie tylko dla kobiet – „Zwyczajna przysługa”
3 min readFilm z główną bohaterką „Plotkary” okazał się nie być zarezerwowany jedynie dla pań. Męska część widowni może nie tylko nacieszyć oko pięknymi kobietami, ale również wciągnąć się w intrygę zaserwowaną przez Paula Feiga. Jeżeli szukaliście filmu, który będzie was intrygował, to trafiliście w dziesiątkę.
Paul Feig jest związany z komedią od początku jego kariery. Po zakończeniu zawodu przewodnika wycieczek postanowił spróbować szczęścia jako aktor w sitcomach. Najwyraźniej ta strona kamery pozostawiała mu niedosyt, dlatego szybko wskoczył na reżyserski stołek. Dzisiaj wielu o Feigu mówi jako najlepszym reżyserze współczesnego kina komediowego. Czy aby na pewno zasługuje na tak dominujący tytuł?
Cały sekret tkwi w konsekwentnie poprowadzonej osi fabuły. Zaserwowana nam sytuacja jest prosta. Stephanie (Anna Kedrick) jest nieco nierozgarniętym chodzącym ideałem. Angażuje się we wszystko, co stoi na jej drodze. Jest też kochającą matką i perfekcyjną panią domu. Prowadzi vloga, na którym doradza innym „mamuśkom” w sprawach tak poważnych, jak proporcja mąki w cieście naleśnikowym. Jej życie diametralnie się zmienia, kiedy odbierając syna ze szkoły, poznaje matkę jego kolegi, Emily (Blake Lively). Tu należy zaznaczyć, jak mocną rolę ma Blake w tej produkcji. Jest milionerką, samicą alfa, amatorką drogiego Martini pitego ze zmrożonego kieliszka. Ze strony Stephanie pada propozycja, że mogłaby od czasu do czasu zająć się synem nowej znajomej. Tytułowa „przysługa” zostaje wykorzystana od razu. Już na drugi dzień pomocna Stephanie odbiera ze szkoły syna Emily, a ta ginie bez śladu. W tym momencie akcja rozkręca się na dobre, a to tylko 15 minut filmu. „Mamuśkowy” vlog Stephanie zmienia się w program śledczy, a relacja nadawana jest z luksusowej kuchni Emily, ponieważ splotem sytuacji… zajmuje jej miejsce.
Fenomenalna obsada „Zwyczajnej przysługi” jest jedną z jej mocniejszych stron. Można powiedzieć, że film kręcił wokół dwóch aktorek, które w mistrzowski sposób odgrywały swoje role. Zarówno Blake Lively (Emily), jak i Anna Kedrick (Stephanie), były wyjątkowo zgrane ze swoimi postaciami, co dawało paradoksalną atmosferę autentyczności. Dziewczyny wydawały się reprezentować dwie odległe od siebie planety. Równocześnie krążyły po swoich orbitach, mając świadomość, że odgrywają komediowy skandal. Zaakcentowały to w każdy możliwy sposób, co było zauważalne w niewielkiej przestrzeni planu filmowego. Atmosferę dopełniała świetnie dobrana muzyka, za którą odpowiedzialny był Theodore Shapiro (twórca muzyki do tak prestiżowych filmów jak „Sekretne życie Waltera Mitty”, czy „Millerowie”).
Paul Feig wprowadzał napięcie dotyczące produkcji jeszcze przed jej premierą. Promując ten film, zostawiał po nim nutę tajemniczości, pikanterii i humoru. Na swoje konto na instagramie wrzucał ciekawe, krótkie zwiastuny, zakończone dopiskiem „To nie jest tak, jak myślisz”. Mogę potwierdzić, że nie oszukał widza do ostatniej minuty filmu i pozostawił większość z nich z otwartą buzią. Reżyser oddał widzom film dopracowany w najmniejszym szczególe. Nie uszło to uwadze krytyków filmowych, czego efektem jest około 85% pozytywnych recenzji, a głosów skrajnie krytycznych trudno się doszukiwać. Produkcja przypadła do gustu nie tylko kobietom, ponieważ mogłoby się wydawać, że film z główną bohaterką „Plotkary” jest zarezerwowany tylko dla pań, ale również mężczyźni wypowiadają się o nim pochlebnie.
„Zwyczajna przysługa” przerosła moje oczekiwania, ponieważ nie spodziewałam się tak przeprowadzonej fabuły, a po zwiastunie myślałam, że wiem, co zobaczę na ekranie. Miło było się pomylić.