Jeszcze mocniej, jeszcze więcej – recenzja „Deadpool 2”
3 min readJesteście zmęczeni powagą jaką prezentowały ostatnie filmy o super bohaterach? „Czarna Pantera” czy „Avengers: Wojna bez granic” to produkcje, w których twórcy starają się pokazać główne postacie w jak najlepszym świetle. Inaczej jest z nowym filmem Davida Leitcha „Deadpool 2”, w którym jak możecie się spodziewać, suchar goni suchara. Jednak w odróżnieniu od poprzedniej części, tutaj te żarty są naprawdę śmieszne. Takie suchary z dubstepem.
Pierwsza produkcja o największym upierdliwcu z uniwersum Marvela była swojego rodzaju eksperymentem, który mimo wielu obaw osiągnęła ogromny sukces komercyjny. Niewielki budżet (ok. 60 mln $) i fakt, że film mogli obejrzeć tylko widzowie pełnoletni, nie przeszkodził w tym, aby pierwszy „Deadpool” zarobił niecałe 800 mln $. To zaostrzyło apetyt na ekranizację komiksów z kategorią R (klasyfikacja amerykańska: poniżej 17-go roku życia każdy musi przyjść z osobą starszą). Niewiele później powstał „Logan”, a w październiku swoją premierą ma „Venom”. Okazało się, że krew, przemoc i wulgaryzmy to motywy, które wciąż przyciągają widzów przed srebrne ekrany. „Deadpool 2” nie stara się być filmem niepoprawnym. On nim jest w pełnej krasie i okazałości. Jest to swojego rodzaju shake z popkulturowych nawiązań, czarnego humoru, żartach o seksie, kupie, dramatycznych scen i smutku. Tak, to nie pomyłka. „Deadpool 2” posiada momenty, w których osoby wrażliwe uronią łzę.
Akcja filmu rozgrywa się krótko po pierwszej części. Wade (Ryan Reynolds) prowadzi udany związek z Vanessą (Morena Baccarin), a przy okazji rozprawia się ze złoczyńcami, wykorzystując do tego swoje moce. Sielankę przerywa incydent, który zmusza Deadpoola do dość osobliwych decyzji, a złość jaka w nim drzemie musi znaleźć ujście. Przelewanie krwi winnych tragedii przerywa wieść o młodym mutancie, terroryzującego dyrektora sierocińca w którym się wychowywał. Na trop chłopca trafia również żołnierz z przyszłości Cable (Josh Brolin), który cofa się w czasie aby powstrzymać młodziaka przed podjęciem złych decyzji, które zaważą później na jego życiu. Deadpool stara się chronić chłopca za wszelką cenę, aby nie trafił on w ręce najemnika.
Za scenariusz do tego filmu odpowiedzialni są panowie, którzy stworzyli m.in. pierwszego „Deadpoola” i „Zombieland”. I wierzcie lub nie, ale Rhett Reese i Paul Wernick mają najfajniejszą robotę na świecie. Piszą scenariusze, do których mogą wrzucić dosłownie wszystko. Żarty z mrocznego uniwersum DC i bohaterów Marvela? Są. Dubstep? Jest. Rasistowskie i seksistowskie dogryzki? W dużych ilościach. Twórcy nawet nie kryją, że fabuła ich filmu jest rażąco podobna do akcji z „Terminatora” i mówią o tym w oficjalnych zapowiedziach. Produkcja posiada wiele zabawnych żartów sytuacyjnych, których radość odkrywania jest tym większa, jeśli do kina pójdziemy ze znajomymi, albo obejrzymy ją na domowej imprezie. Warto też obejrzeć film, choćby dla serii scen po napisach, które są po prostu doskonałe. Znajomość świata super bohaterów obowiązkowa!
„Deadpool 2” wyszedł o niebo lepiej niż część z 2016 roku. Bohaterów, a co za tym idzie, żartów z nimi związanymi jest o wiele więcej. Film mimo, że trwa tylko 10 minut dłużej niż poprzednia część, to naszpikowany jest ogromną ilością akcji. Frajda z obserwowania tego, co dzieje się na ekranie jest nie do opisania. Od początku do końca, banan nie schodzi z twarzy. Na takie kino chcę się wybierać od czasu do czasu, gdzie żarty nie budzą zażenowania do tego stopnia, że chcesz schować się w kinowym fotelu. Tutaj czuć luz, flow w dialogach i pomysły, które nie skończą się jeszcze przez kilka części. O ile powstaną (spoiler: powstaną).