„Nowy Początek” – czyli pierwszy kontakt z obcymi

EArrival recenzjakranizacja głośnej powieści Teda Chianga to świeże spojrzenie na tematykę spotkania z pozaziemską cywilizacją. Thriller science fiction, gdzie obnażona jest ułomność i prymitywność rasy ludzkiej. Prawdziwe dzieło, które sprzeciwia się utartemu schematowi agresywnej społeczności obcych, planującej inwazję na Ziemię. „Nowy Początek” jest minimalistyczną przygodą pełną zaskoczeń.

Hollywoodzkie produkcje przyzwyczaiły nas do tematyki nagłego ataku kosmitów, dysponujących zaawansowaną technologią, którzy zabijają Ziemian jeden po drugim bez konkretnego powodu. Nie brakuje przy tym postapokaliptycznej scenografii i efektów specjalnych: zniszczonej wieży Eiffla, odciętej głowy Statuy Wolności, gruzów Białego Domu, czy wielkiego czerwonego lasera niszczącego Big Bena. Tutaj tego nie ma. Animacje komputerowe nie zastępują fabuły, a pomagają jej. Akcja toczy się praktycznie w kilku pomieszczeniach i niewielu sceneriach. Film skupia się na doznaniach emocjonalnych, a nie wizualnych i to jest jego największy plus.

Tyle pisałem o nietypowej fabule ekranizacji, a tak naprawdę jeszcze o niej nie opowiedziałem. Historia skupia się na Louise Banks (Amy Adams), jednej z najlepszych specjalistek w dziedzinie lingwistyki. Pewnego dnia, podczas prowadzonych przez nią wykładów, dochodzi do przedziwnego wydarzenia na skalę światową – dwanaście niezidentyfikowanych obiektów latających ląduje na niebieskim globie. Niedługo po tym do pani profesor zgłasza się amerykańska armia, która prosi ją o znalezienie wspólnego języka z nieznaną cywilizacją, nim dojdzie do konfliktu. Fizyk Ian (Jeremy Renner) i pułkownik Weber (Forest Whitaker) pomagają pani doktor w próbach rozmów z przerośniętymi ośmiornicami z innej planety. Bohaterowie mają bardzo mało czasu, by zapobiec wojnie.

Skoro już o bohaterach mowa, to ich obraz psychologiczny jest z najwyższej półki. Reżyser Denis Villeneuve po raz kolejny udowadnia, że potrafi zrobić ludzkie postacie, które mają swoje lęki. Patrząc na strach w oczach Louise, gdy pierwszy raz zobaczyła statek obcych – naprawdę uwierzyłem, że się boi. Do tego dochodzą jeszcze takie małe smaczki, jak: pokazanie trudności chodzenia i oddychania w specjalnym kombinezonie ochronnym, przerażenie pani doktor przy pierwszym spotkaniu z obcymi, czy odruch wymiotny Iana po owej próbie rozmowy.  To wszystko powoduje, że utożsamiam się z bohaterami i kibicuje im.

Emocje, podczas oglądania „Nowego Początku”, potęguje genialna ścieżka dźwiękowa autorstwa Jóhanna Jóhannssona. Inspirowana muzyką Bliskiego Wschodu oraz Afryki w psychodelicznej aranżacji. Bardzo odważny pomysł ze strony kompozytora i perfekcyjnie trafiony. Utwory może nie stanowią dzieła sztuki jako oddzielny twór, ale wraz z obrazem idealnie się uzupełniają.

Ekranizacja porusza jeszcze bardzo ważny wątek rozumienia pojęcia „czasu”. Niestety, bez większego zdradzania fabuły, nie da się o nim nic powiedzieć. Jest on motorem dla wzruszającego zakończenia historii. Oglądając końcówkę filmu, wzruszyłem się widząc beznadziejną sytuację pani Doktor i jej pogodzenie się z losem. Musiałem powstrzymywać łzy.

„Nowy Początek” jest czymś czego się nie spodziewałem. Myślałem, że idę na kolejną hollywoodzką produkcję z pościgami i wybuchami w roli głównej. Tymczasem dostałem bardzo kameralną historię o pierwszym kontakcie z obcymi, różnicach w pojmowaniu świata i  trudnościach z odczytaniem intencji. Wątek wad filmu odpuściłem, ponieważ nie zauważyłem rażących niedoskonałości. Jest to dobre kino i wymienianie znikomych niedoróbek byłoby zwyczajnie zbędne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *