Muzyka filmowa
6 min readZdarzają się kompozytorzy, których muzyka do filmu zwala z nóg, bo przecież film to nie tylko obraz, ale również dźwięk. Od czasu narodzin kina dźwiękowego muzyka stała się integralną częścią ruchomego obrazu i dzisiaj już chyba nikt z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie filmu bez muzyki. Powstał nawet specjalny gatunek kina muzycznego – musical. Poniżej przedstawiamy subiektywny przegląd najlepszych ścieżek filmowych i musicalowych.
Na początek jedno z największych osiągnięć muzyki filmowej ostatnich lat – „Gladiator”. Fani filmu zapewne zgodzą się ze stwierdzeniem, że Hans Zimmer stworzył tu muzykę, jakiej próżno szukać u innych kompozytorów. Dynamiczne utwory idealnie ilustrują sceny bitew i walk. I chociaż jest ich zaledwie kilka to doskonale zapadają w pamięci widzów. Kiedy bitewne kurze opadną Zimmer serwuje słuchaczom spokojne, nostalgiczne dźwięki, które doskonale współgrają z melodyjnym głosem Lisy Gerrard(współautorką soundtracku). Jednym z lepszych utworów na płycie jest bez wątpienia „The Battle”. Na początku ciche, niepozorne szarpanie gitar, a później wybuch dziesiątków dźwięków. Bitewne tematy obecne są również w kolejnym potężnym motywie „Barbarian Horde”. Nie sposób zapomnieć sceny, w której setki więźniów w lochach Koloseum skandują na cześć Maximusa przy tym właśnie utworze. Perełką na płycie jest bez wątpienia „Might of Rome”, którą słyszymy podczas zestawionych przez Ridley’a Scotta kontrastujących scen – walki Maximusa na arenie w Zucchabarze i wjazdu Commodusa do Rzymu. W pamięć zapadają również dźwięki z „Honor Him”, które w ostatniej scenie potrafią wycisnąć łzy. Jednakże, chyba jednym z najbardziej zapamiętanych przez widzów motywem jest końcowe „Now We Are Free”.
Musical to wyjątkowy gatunek filmowy, który mimo upływu lat stale cieszy się wielką popularnością. Nie inaczej jest w tym przypadku. Feeria barw, koronki, konfetti, wirujące ciała i oczywiście muzyka. Mowa o Moulin Rouge! w reżyserii Baza Luhrmanna. Ta banalna z pozoru historia miłosna zamienia się w magiczną opowieść dzięki nowoczesnej muzyce i świetnym wokalom. Craig Armstrong – kompozytor i aranżer ścieżki dźwiękowej miał dużo pracy. W musicalu kobiety tańczą kankana do utworu Nirvany, a wyznania miłosne są fragmentami znanych piosenek. Swój udział w tworzeniu ścieżki dźwiękowej do Moulin Rouge! mieli tak doskonali wykonawcy, jak David Bowie, Bono, Beck, Fatboy Slim oraz odtwórcy głównych ról – Nicole Kidman i Ewan McGregor. Widzom zapewne zapadły w pamięć kompozycje, które śpiewa para głównych bohaterów. Trzeba przyznać, że aktorzy znakomicie poradzili sobie z tym wyzwaniem, a ogromnym plusem jest to, że sami śpiewali swoje muzyczne kwestie. Utworem, któremu należy poświęcić trochę miejsca jest „Roxanne” Stinga, który w swojej filmowej wersji nie ma zbyt wiele wspólnego z oryginałem. W wykonaniu Jacka Komana z delikatnej ballady stał się żywiołowym i pełnym ekspresji argentyńskim „El Tango De Roxanne”. Gdyby nie linia melodyczna i słowa, można by pomyśleć, że to dwie różne piosenki. Muzyce często towarzyszą tu dopracowane do perfekcji choreografie, więc także miłośnicy tańca znajdą coś dla siebie.
Jedna z najbardziej poruszających ścieżek dźwiękowych powstała do filmu „Ostatni Mohikanin”. Na płycie możemy usłyszeć kompozycje dwóch twórców Trevora Jonesa oraz Randyego Edelmana. Co ciekawe panowie, chociaż muzykę tworzyli razem to żaden utwór nie został skomponowany wspólnymi siłami. Jones napisał dziewięć utworów, takich jak dynamiczne „Fort Battle”, czy „The Kiss” ze znakomitą solówką na skrzypcach oraz „Top of the World” (oba prezentujące motyw przewodni). Zadaniem Edelmana było wykończenie oprawy muzycznej. Co też doskonale mu się udało. Dzięki niemu na płycie znajdują się utwory takie jak oparty na bardzo rytmicznej grze gitary „The Courier”, czy harmonijna „Cora”. W kompozycjach Edelmana znajdziemy więcej elektroniki, co nie oznacza, że odbiegają poziomem od pierwszej części płyty. W atmosferę albumu wspaniale wtapia się subtelne „I Will Find You” w wykonaniu zespołu Clannad. „Ostatni Mohikanin” nie zawiedzie tych słuchaczy, którzy poszukują mieszanki muzyki popularnej i klasycznej czy elektronicznej i symfonicznej.
Najbardziej kultowa ścieżka dźwiękowa lat dziewięćdziesiątych. Album, który znalazł się na drugim miejscu w konkursie zorganizowanym przez BBC na soundtrack wszechczasów. Mowa oczywiście o „Pulp Fiction”. Utwory wykorzystane przez Quentina Tarantino dobrane są po mistrzowsku i świetnie komponują się z tym co dzieje się na ekranie. Zresztą nikogo nie powinno to dziwić, bo dobra muzyka w filmach Tarantino to podstawa. Dzięki reżyserowi nieco zapomniane kawałki z lat 60-70 zyskały drugą szansę. Bo kto by pamiętał o takich utworach jak „Jungle Boogie” Kool & The Gang, czy „Son Of A Preacher Man” Dusty Springfield, gdyby nie „Pulp Fiction”. Chyba nie ma osoby, która nie kojarzyła by głównego motywu z filmu, czyli „Misirlou”. Prowadzony przez gitarę utwór Dicka Hale’a przez lata stał się najbardziej rozpoznawalnym motywem muzycznym w historii kina. Na płycie znajdziemy dużo Rock&Rolla i jemu pokrewnego Surf Rocka. Ponadto, któż nie pamięta twistującego „You Never Can Tell” Chucka Berry’ego, który pojawia się w scenie w scenie tańca bohaterów Umy Thurman i Johna Travolty. Muzyka z „Pulp Fiction” to jedna z niewielu ścieżek dźwiękowych, które koniecznie trzeba poznać.
Energetyczna adaptacja słynnego broadwayowskiego musicalu w reżyserii Milosa Formana. Doskonała muzyka i klimat oddający realia lat 60. sprawiły, że „Hair” stał się kultowym filmem nie tylko dla młodego pokolenia dorastającego w latach 70-ych. Historia młodego Claude’a Bukowskiego została ozdobiona niezwykłą muzyką i choreografią, co w efekcie dało imponujące widowisko musicalowe. To właśnie dzięki kompozycjom muzycznym dzieło Formana zostało określane mianem rock-opery. Każdy utwór musicalu w pełni oddaje kulturowe treści. „Aquarius” głosi założenia pokolenia New Age, a „Black Boys/White Boys” porusza kwestie rasowe, wolnej miłości oraz homoseksualizmu. Niezapomniany jest również utwór „Walking In Space”, gdzie zostały zestawione ze sobą dziarskie żołnierskie śpiewy z wysokim głosem młodej Wietnamki. Muzyka w „Hair” wprowadza do filmu dynamizm i świeżość, a ponadto idealnie współgra z tym co widz widzi na ekranie.
Musical, który jest doskonałym przykładem na to, że filmy z tego gatunku nie muszą być tylko historią miłosną okraszoną muzyką. „Kabaret” Boba Fossa jest kolejnym filmem, którego muzyka zostaje w pamięci na dłużej. Znakomicie zaaranżowane i wykonane piosenki zawsze czemuś służą. Nie ma tutaj niepotrzebnie długich utworów odśpiewanych na siłę. W „Kabarecie” istnieje wyraźne oddzielenie życia realnego od scenicznego. Muzyczne numery odzwierciedlają rzeczywistość, momentami ją wykrzywiając. Nie ma tutaj chyba żadnego słabego utworu. Rozpoczyna się mocnym „Willkommen”, który wprowadza widzów w nastrój musicalu. Najbardziej istotną piosenką jest jednak „Tomorrow Belongs To Me”. Sielankową scenę przed klubem przerywa faszystowska pieśń. Zgromadzeni podchwytują ją i śpiewają chórem. Autentyzm tej sceny wywołuje przerażenie wśród widowni. Dopełnieniem genialnego musicalu są bez wątpienia świetne głosy odtwórców głównych ról Lizy Minnelli oraz Michaela Yorka.
Na zakończenie wzorzec dla muzyki w filmach gangsterskich – „Ojciec chrzestny” Francisa F. Coppoli. Muzyka autorstwa Nino Roty jest kopalnią wspaniałych melodii i motywów. Jednym z nich jest już legendarny „The Godfather Waltz”. Na szczęście muzyka z „Ojca chrzestnego” ma do zaoferowania o wiele więcej niż tylko temat główny. Orkiestrowemu brzmieniu towarzyszą akordeon i mandolina, które tworzą niezwykle melancholijny nastrój, tuszujący brutalne kulisy przestępczego świata. W utworach Roty usłyszymy ciepło, mrok, wpływy włoskie i amerykańskie. Stąd na płycie obok „Love Theme” i „The Godfather Waltz” znajdziemy również „The Pickup”(który nie pojawił się w filmie) i „The Baptism”. Rota swoją muzyką genialnie buduje napięcie. Szczególnie w dramatycznych scenach, między innymi po postrzeleniu głowy rodziny Corleone. Muzyka w „Ojcu chrzestnym” staje się momentami nostalgiczna i emocjonalna, co dodaje filmowi otoczki romantyzmu. Rota za pomocą swoich utworów ukazał kontrasty budujące „Ojca chrzestnego”. Z jednej strony mamy patriarchalną rodzinę, dla której święte są więzy krwi, a z drugiej przestępczą działalność Dona Corleone i jego ludzi. Niestety w potoku Oscarów dla dzieła Coppoli zabrakło statuetki dla Nino Roty.