04/12/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Spojrzenie, któremu nikt się nie oprze – relacja z wystawy „Witkacy Wielokrotny”

7 min czytania

Fot. Kalina Kwapisz

W tym roku – dokładnie 24 lutego – minęło równo 140 lat, odkąd na świat przyszedł jeden z najwybitniejszych, a zarazem najbardziej oryginalnych twórców, jakiego widziała polska scena artystyczna. Powszechnie znany pod pseudonimem „Witkacy”. Z tej okazji Muzeum Uniwersytetu Gdańskiego zorganizowało wystawę – by uczcić wyjątkowego artystę i jego sztukę.

Między 3 października a 29 listopada tego roku w Galerii Biblioteki Głównej UG można było odwiedzić muzealną ekspozycję wybranych dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza. Prace artysty zostały sprowadzone do Gdańska z całej Polski. Zwiedzający mieli okazję podziwiać nie tylko obrazy, które Witkacy malował na przestrzeni swojej kariery, lecz również fotografie, szkice i wiele więcej. Wystawa była wyjątkowym wydarzeniem, które dla uniwersyteckiego muzeum okazało się ogromnym sukcesem.

Witkacy Wielokrotny

Stanisław Ignacy Witkiewicz miał wiele twarzy. Przede wszystkim malarz i dramaturg, lecz również rysownik, fotograf, pisarz, a nawet filozof. Urodził się 24 lutego 1885 roku w Warszawie i wychował w Zakopanem. Aż do dzisiaj najlepiej znany jest pod pseudonimem „Witkacy”. Kojarzy się z barwnym ekscentryzmem i niekonwencjonalnym stylem – zarówno pracy, jak i życia. Jednak co sprawiło, że stał się właśnie taki?

Duży wpływ na twórczość Witkacego miał jego ojciec – Stanisław Witkiewicz, znany malarz i teoretyk sztuki, który na przełomie XIX i XX wieku skupiał wokół siebie polskie środowisko artystyczno-intelektualne. Nie mniejszą rolę odegrało formalne wykształcenie – które zdobył wpierw na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a później w Paryżu. Jak również podróże do zakątków świata tak dalekich jak Nowa Gwinea. Należy wspomnieć również o napiętej sytuacji społeczno-politycznej na arenie międzynarodowej na początku XX wieku. Po wybuchu I wojny światowej Witkacy wstąpił bowiem do armii rosyjskiej, gdzie służył jako oficer.

Wystawa Witkacy Wielokrotny
fot. Kalina Kwapisz

Dramaty, które Witkiewicz pisał aż do śmierci, pozostają jednymi z najbardziej znanych dzieł artysty. Szewcy i Matka są wystawiane w teatrach nawet dzisiaj i cieszą się dużą popularnością wśród widzów. Niemniej, Witkacy pisał również powieści filozoficzne, jak na przykład Pożegnanie jesieni, oraz traktaty estetyczne o malarstwie. Głośnym echem odbiła się również jego koncepcja Czystej Formy w sztuce. Choć nie udało mu się jej do końca zastosować w obrazach, znacznie większy sukces odniósł w przenoszeniu jej na swoje prace dramatyczne. Za życia największym przedsięwzięciem Witkacego była Firma Portretowa „S. I. Witkiewicz” – jeździł z nią po całej Polsce, by zarabiać na malowaniu portretów.

Zdefiniowanie Witkacego jako artysty – a nawet po prostu osoby – jest trudnym zadaniem. Być może nawet nie powinno się tego robić, ponieważ to oznaczałoby konieczność osadzenia go w jakieś ramy. Jak zauważył bowiem Przemysław Pawlak, autor najnowszej biografii artysty – nie istnieje jeden portret Witkacego, ponieważ on sam wielokrotnie go dekonstruował.

Ja muszę żyć wszystkim, co mam dane, jeżeli kiedy będę jednolitym, to znaczy, że trzymam w ręku wszystkie rozpryskujące się ogniska, z których się składam

– S. I. Witkiewicz, 622 upadki Bunga, czyli demoniczna kobieta

Zbiory z całej Polski

Muzea w Warszawie, Toruniu, Łodzi i Białymstoku wypożyczyły prace Witkacego na potrzeby wystawy w Gdańsku. Odwiedzający mogli zobaczyć oryginalne obrazy olejne oraz fotografie artysty – zarówno serie zdjęć z przyjaciółmi, jak i autoportrety. Oprócz tego można było przyjrzeć się pastelowym portretom z czasów działalności Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz” oraz szkicom kostiumów, które tworzył do swoich spektakli. Część ekspozycji była poświęcona właśnie realizacji dramatów Witkacego na pomorskich scenach – między innymi Teatru Wybrzeże i gdyńskiego Teatru Dramatycznego.

Nieoczekiwanym elementem okazały się fotografie, które uwieczniały wizyty Witkacego nad polskim morzem. W sali znajdowały się też pęknięte lustra, w których zwiedzający mogli się przejrzeć – tak jak niegdyś sam artysta. „Pęknięty autoportret” – fotografia będąca efektem pracy Witkiewicza – wzbudził duże zainteresowanie wśród uczestników wystawy. Kultowe obrazy takie jak „Wizyta u Radży” czy „Kuszenie św. Antoniego” robiły nie mniejsze wrażenie.

Słowem eksperta

Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy trwania wystawy w Gdańsku, kilkukrotnie odbyło się oprowadzanie kuratorskie – okazja, żeby dowiedzieć się o Witkacym i jego twórczości jeszcze więcej. 27 listopada szczegóły życia artysty i analizę jego dzieł przybliżyła dr Katarzyna Banucha. W czwartkowy wieczór godzinnym oprowadzaniem zaskarbiła sobie uwagę wielu słuchaczy. Potem chętnie odpowiedziała na pytania zadane przez uczestników.

Zdaniem dr Katarzyny Banuchy wystawa okazała się sukcesem pomimo wstępnych wątpliwości co do powodzenia jej promocji. Nie wiadomo było bowiem, do jakiego grona odbiorców uda się dotrzeć.

Praktyka pokazuje, mówię to dzisiaj z perspektywy trzech dni przed końcem wystawy, że jest tutaj coraz więcej osób z zewnątrz, chociaż studentów też przybywa (…) – mówiła dr Katarzyna Banucha.

Ekscentryczny?

Do pisania zawsze używał fioletowego atramentu. Chyba że właśnie się skończył – wtedy zastępował go zielonym. Wielu uważa Witkacego za jedną z najbardziej ekscentrycznych osób świata sztuki i to nie tylko ze względu na jego pracę twórczą, ale i życie prywatne. W końcu ze swoją żoną przez lata żył w otwartym związku, a popełniając samobójstwo razem z kochanką, podciął sobie gardło po zażyciu śmiertelnej dawki tabletek. Przemysław Pawlak uważa jednak, że był nudny…

Fot. Kalina Kwapisz

29 listopada w Bibliotece Głównej UG miało miejsce spotkanie z autorem książki Witkacy. Biografia. Przemysław Pawlak jest witkacologiem, choć pierwotnie kształcił się w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W trakcie spotkania przyznał jednak, że kiedy został już wciągnięty w – równie inspirujący, co zakręcony – świat Witkacego, nie sposób było się z niego uwolnić. W końcu Witkiewicz sam o sobie zwykł mówić, że ma diabelskie spojrzenie – takie, które uwodzi i któremu nie można się oprzeć.

Autor biografii w swojej książce skupił się na mniej znanych aspektach życia Witkacego. Chciał bowiem stworzyć coś, czego jeszcze nie było. Zaznaczył więc, że lektura jego książki miejscami może okazać się zaskakująca dla czytelnika, nawet jeśli ten już wcześniej miał z Witkacym styczność. Z wystąpienia Pawlaka jasno można wywnioskować, jak wielką pasją darzy on artystę oraz jego twórczość. Niemniej, z każdą wypowiedzią autor nadaje artyście bardziej ludzką postać, jakby „ściągając go na ziemię”. Zdaniem Pawlaka, ten Witkacy wcale nie był aż tak ekscentryczny.

Spełnione oczekiwania

Po niecałych dwóch miesiącach wystawa Witkacy Wielokrotny dobiegła końca. Ci, którzy wykorzystali ostatnią szansę, żeby ją zobaczyć z pewnością tego nie żałują. Jeden z uczestników wystawy zdradził, że postać Witkiewicza towarzyszyła mu przez całe życie – tak więc wystawa Muzeum UG była idealną okazją, żeby w końcu zgłębić jego twórczość i dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

Ekspozycja wywarła dobre wrażenie na zwiedzających. Część z nich wracała na nią kilkukrotnie, żeby nie powiedzieć – wielokrotnie. Zdecydowaną zaletą były oprowadzania kuratorskie, prowadzone przez Martę Szaszkiewicz-Sawa –  dyrektor muzeum UG, a ostatnie z nich (27 listopada) przez dr Katarzynę Banuchę – pracowniczkę Muzeum UG. Uczestnicy wystawy chwalili ogromną wiedzę kustoszki, docenili przedstawienie tła historycznego, motywacji Witkacego i analizę jego wybranych obrazów.

(…) jaki to był skomplikowany artysta i tak bardzo wszechstronny, że potrafił malować takie zwykłe portrety (…) i tworzył małe dzieła sztuki na zawołanie – zauważył jeden ze zwiedzających.

Świat pełen kontrastów, błyskotliwej ironii i niezwykłej wyobraźni

Dla oddanych miłośników Witkacego wystawa to okazja do kolejnego spotkania z jego twórczością; dla osób, które zetkną się z nią po raz pierwszy, Witkacy Wielokrotny niech stanie się zaproszeniem do głębszego zajrzenia w świat pełen kontrastów, błyskotliwej ironii i niezwykłej wyobraźni – tak na wystawę zapraszało Muzeum UG

Po zwiedzeniu ekspozycji i wzięciu udziału w zarówno oprowadzaniu kuratorskim, jak i spotkaniu z autorem biografii Witkiewicza mogę stwierdzić – jako osoba, która pasjonuje się teatrem i jak dotąd właśnie od tej strony znała twórczość Witkacego – że to zaproszenie trafia w samo sedno. Ponieważ, chociaż przestrzeń ograniczała możliwości ekspozycyjne, było to przeżycie naprawdę wyjątkowe. Może i pozostawiło lekki niedosyt, ale w końcu zawsze chciałoby się więcej.

Nie można jednak tracić nadziei. Być może Stanisław I. Witkiewicz jeszcze kiedyś wróci do Gdańska. Jak się przecież okazało, Witkacemu nie można się oprzeć; nie można się od niego uwolnić; a co najważniejsze – zdecydowanie nie można o nim zapomnieć.