Najpiękniejsze części mnie

Fot.: Adam Orłamowski
na zdjęciu wspólny tatuaż Gabrysi i Oliwii

Oliwia pochyla się nad zlewem, z trudem myjąc górną część ramienia białym mydłem hypoalergicznym, po które specjalnie jechaliśmy do sklepu. Podaje mi kawałek folii, który przed chwilą zerwała z ręki, odsłaniając świeży napis na skórze i prosi, żebym wyrzuciła ją do śmieci. To nie jest pierwszy raz, kiedy widzę ją w takiej sytuacji.

Parę miesięcy później siedzi obok mnie w ciepłym, majowym słońcu, a na rękach ma jeszcze więcej tuszu niż wtedy. Litery, liczby i obrazki wspinają się od nadgarstków aż po łokcie.

– Pisałaś już do studia? – pyta mnie.

– Jeszcze nie.

– To napisz. Nie mogę się już doczekać.

Mówi o naszym wspólnym tatuażu, który planujemy zrobić latem. Ma odwzorowywać nasze wspólne zdjęcie, zrobione przez którąś z naszych mam, kiedy nie miałyśmy nawet pięciu lat. Chcemy mieć na sobie coś, co będzie pamiątką, symbolem i dekoracją w jednym.

Inspiracja z lat dziecięcych

Pierwszą dziarę zrobiła w 2022 roku, krótko po osiemnastce, w studiu w Olsztynie. Pojechała z mamą. Obie wyszły z tym samym – czterema jedynkami, rozdzielonymi dwukropkiem w połowie.

– Chciałam mieć tatuaże, odkąd zaczęłam przeglądać internet i zauważać znane osoby, które je sobie robiły. Spodobało mi się, ale długo nie wiedziałam, jaki wzór chcę i gdzie. Poza tym trochę się bałam, bo słyszałam różne opinie w temacie bolesności tatuowania. Ktoś napisał mi kiedyś, że to tak, jakby ktoś cię ciął nożem, ktoś inny, że prawie nic nie czuć, na pierwszy ogień chciałam więc coś małego, żeby zobaczyć samej, jakie to uczucie. Jak tylko moja tatuatorka wbiła igłę po raz pierwszy, wiedziałam, że na jednym się nie skończy. To bardzo uzależniające i – p rzynajmniej dla mnie – przyjemne.

Pytam, o znaczenie cyfr, które ostatecznie wybrała.

– To jest lustrzana godzina, 11:11 i anielska liczba jednocześnie. Symbolizuje głównie nowy początek, czystą kartę. Wierzymy z mamą w takie rzeczy. Chciałyśmy, żeby taki tatuaż trochę nas bronił przed światem i przed wszystkim, co było złe w przeszłości.

Mama Oliwii również nie skończyła na jednym. Na plecach ma wytatuowane skrzydła, z okładki płyty ,,Memento Mori” zespołu Depeche Mode. Zawsze reagowała pozytywnie na to, co córka przenosiła na skórę, czego nie można powiedzieć o większości rodziców.

Głębsze znaczenie i jego brak

Dosiada się do nas Michał, chłopak Oliwii, ciekawy o czym rozmawiamy. Również nie ma czystych rąk. Pierwszy tatuaż zrobił parę miesięcy po dziewczynie.

– Podobają ci się dziary Oliwii? – pytam.

– Podobają. Są ładne i estetyczne. Sam bym sobie takich nie zrobił, ale do niej pasują.

Sam ma na przedramionach trzy nietoperze i pająka. Twierdzi, że nie mają żadnego większego znaczenia.

– Chciałem je sobie zrobić, bo uznałem, że wyglądają fajnie. Nie muszą niczego symbolizować. Rodzina mi powiedziała, że jestem głupi, jak je zobaczyła, ale trudno.  Ważne, że mnie się podobają.

– U mnie musi być jakieś znaczenie. Nie robię sobie byle czego – wtrąca się Oliwia. Nasza wspólna przyjaciółka Dżu kiwa głową na znak, że uważa tak samo. Tatuaż ma na razie tylko jeden.

– To odcisk łapki mojego psa. Odszedł jakiś czas temu. Planuję też zrobić sobie motyle, jako symbol wolności od samookaleczania.

Ciało jest świątynią

Kiedy kończę nagrywać rozmowę i chowam telefon, żartujemy chwilę o postrzeganiu tatuaży przez starsze pokolenia.

– Twierdzą, że ciało to świątynia i nie powinno się go w ten sposób znieważać, a tymczasem co drugi kościół zawalony jest freskami od góry do dołu i ma witraże w oknach – śmieje się Michał.

– A ty, Gabu? – pyta Oliwia. – Dlaczego masz tatuaże?

Robię je głównie ze względu na trudną relację z własnym ciałem. Przykrywam nimi kompleksy, stopniowo, jeden za drugim. Nie lubiłam nigdy swoich ramion, zrobiłam więc na nich ładne, symboliczne obrazki, by oszukać swój mózg i cieszyć się za każdym razem, kiedy widzę problematyczną część ciała. Często mam wrażenie, że to najpiękniejsze części mnie. Jedyne na jakie warto patrzeć.

Wiem, że nie jestem jedyna, bo widzę, jak dziewczyny eksponują tatuaże do zdjęć, jak ubierają się w ten sposób, żeby było je widać, jak dobierają biżuterię, czy inne akcesorium.  Mogłabym o tym jeszcze porozmawiać, ale jest ciepło, majowo i zbyt leniwie, wzruszam więc jedynie ramionami i odpowiadam na pytanie.

– Bo chcę, żeby mi babcie zazdrościły super fresków.

 

Tekst autorstwa Gabrieli Bączek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

6 + jedenaście =