Czy chrześcijaństwo się wegetarianizuje? Rozmowa z prof. Barbarą Niedźwiedzką z grupy Chrześcijanie dla Zwierząt

Profesor Barbara Niedźwiedzka, zdjęcie nadesłane

Od pewnego czasu świadomość społeczna otwiera się na zwierzęta, uznając ich podmiotowość, prawa oraz zdolność do odczuwania cierpienia. Jakie miejsce w tym procesie zajmuje Kościół Katolicki? Porozmawialiśmy na ten temat z prof. Barbarą Niedźwiedzką, przewodniczącą grupy Chrześcijanie dla Zwierząt, koordynatorką grupy Troska o Stworzenie Kongresu Katoliczek i Katolików, redaktorką działu „Ekologia” portalu klubów „Tygodnika Powszechnego” oraz autorką bloga www.OpowiedzZwierze.pl.

Jak powstała grupa ,,Chrześcijanie dla zwierząt”?

Nie jestem pierwszą liderką tej grupy. Dyskusyjną grupę na facebooku założył w 2016 r. Antoni Kardas. Grupa ta, choć zapisało się do niej wiele osób, nie funkcjonowała szczególnie energicznie. Trzy lata temu, po czasowym odejściu Antoniego, zostałam jej administratorem. Założyłam też fanpage na Facebooku, który teraz ma blisko 2 tysiące obserwujących. Z grupy dyskusyjnej  wyłoniło się stopniowo kilkanaście osób, które faktycznie chciały rozwijać się i wspólnie działać. Zaczęliśmy się systematycznie spotykać, samoedukować i pisać teksty. Zaczęliśmy też, pod szyldem „Chrześcijanie dla zwierząt”, uczestniczyć w odbywających się w Warszawie marszach wyzwolenia zwierząt. Pozyskaliśmy do naszej grupy 3 księży. Współpracujemy z podobnymi grupami w innych krajach.

Jakie reakcje pojawienie się inicjatywy ,,Chrześcijanie dla zwierząt” wzbudziło w Kościele instytucjonalnym oraz mediach katolickich?

Instytucja nieszczególnie się nami interesuje, a pewno też nie zaprząta sobie głowy lub nie chce wiedzieć o naszym istnieniu. Działam natomiast w Kongresie Katoliczek i Katolików, w ramach którego koordynuję grupę ,,Troska o stworzenie”. Zajmujemy się w niej ogólnie ekologia integralną, a w jej obszarze także stosunkiem człowieka do zwierząt. Dwa lata temu powstał drugi, po raporcie „Troska o stworzenie próba naszej wiary”, raport grupy: ,,Katolicy i Boże zwierzęta”. Spróbowaliśmy zainteresować nim instytucjonalny Kościół, wysłaliśmy raport do wszystkich diecezji w Polsce z prośbą do biskupów o zapoznanie się z nim. Dostaliśmy około czterech, pięciu potwierdzeń odbioru i to było tyle. Osobiście spotkałam się i wręczyłam go biskupowi Damianowi Muskusowi i Rektorowi krakowskich  franciszkanów. Obaj zdawali się być przychylni, jednak finalnie nic z tego nie wynikło. Inaczej natomiast było w przypadku krakowskich jezuitów. W Collegium Ignatianum Pani dr Magdalena Kozak zorganizowała debatę wokół treści raportu. Wzięło w nim udział dwóch profesorów z KUL. Ostatnio miałam prezentację o realiach współczesnego traktowania zwierząt przez człowieka i moralnych aspektach tej sytuacji w Zielonogórskim i Łódzkim Klubie Tygodnika Powszechnego, w tym ostatnim gościli nas Dominikanie. Byłam też z takim wykładem w Taize na spotkaniu katolickich organizacji ekologicznych. Prowadzę blog www.opowiedzzwierze.pl, w którym można znaleźć wiele materiałów. W Piwnicy Powszechnej krakowskiego Klubu Tygodnika Powszechnego organizuję spotkania dotyczące relacji człowiek-zwierzę, w kontekście wiary. Zapraszam!

Generalnie nie ma zainteresowania naszymi działaniami ze strony Kościoła instytucjonalnego. Próbujemy zaistnieć w środowiskach tzw. katolicyzmu otwartego, w Tygodniku Powszechnym, Więzi, Znaku. Pojawiały się tam wzmianki o nas, szczególnie po opublikowaniu raportu o zwierzętach.  Wciąż jesteśmy dość niewielką grupą o małym oddziaływaniu. Sprawa zwierząt jest w Kościele wciąż sprawą dziesięcio-, jeśli nie sturzędną Żeby jednak nie było tak ponuro, warto dodać, że tam, gdzie udaje nam się dotrzeć, zawsze spotykamy się z pozytywnym odbiorem. Jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z negatywną reakcją.

A czy myśli Pani, że w przyszłości sprawy mogą iść ku lepszemu dzięki działalności papieża Franciszka, który zdaje się mieć przychylne nastawienie wobec szeroko pojętej ekologii oraz ,,zielonych” spraw? Przykładem może tu być chociażby encyklika Laudato Si.

To bardzo złożona sprawa, mówię o tym ostrożnie, bo nie można tych postaw i poglądów uogólniać. Chociaż postawa Franciszka jest zdecydowanie proekologiczna, napisał on na ten temat dwa duże dokumenty oraz wielokrotnie się w tych sprawach wypowiadał, to recepcja tego nauczania w Polsce jest bardzo słaba. Nie poruszyło ono umysłów i serc polskich katolików, nie zakrzyknęli oni ,,hip hip hurra, mamy zielonego papieża!”. Warto jednak zaznaczyć, że działa w Polsce światowy Światowy Ruch Katolików na Rzecz Środowiska, będący odnogą globalnego ruchu – Laudato Si Movement, inspirowanego encykliką i firmowanego przez Watykan. Należę, wraz z kilkoma osobami z grupy CHdZ, do tego Ruchu. Należy jednak zauważyć, że papież, choć mówi o zaniku bioróżnorodności, o nieuprawnionym antropocentryzmie i interpretuje nakaz ,,panowania człowieka nad stworzeniem”, jako polecenie dobrego gospodarowania i opieki, to jednak o eksploatacji zwierząt nie mówi wprost, ani o tym, że przemysłowe hodowle odpowiadają za ogromną część emisji gazów cieplarnianych, większą niż cały transport. Nie podejmuje również tego tematu od strony etycznej. Można się zastanawiać dlaczego o tym nie mówi? Być może nie chce otwierać kolejnego frontu odnowy religijnego myślenia?

Jak dotąd Kościół chyba nie wypowiedział się oficjalnie na temat wegetarianizmu i pozostaje w tej kwestii neutralny?

To dość skomplikowana sprawa. Nikt w Kościele nie zabrania wegetarianizmu, ani nie nakazuje jeść mięsa. Papież Benedykt potępiał hodowlę przemysłową, choć robił to jedynie w wywiadach, a nie w oficjalnych dokumentach Urzędu Nauczycielskiego. Jan Paweł II, również poruszał kwestię traktowania natury przez człowieka, ale zazwyczaj na marginesie innych spraw. W swoich wystąpieniach stwierdzał, że źle traktujemy zwierzęta. Nie ma tych wypowiedzi wiele, ale są. Nie ma o tym, jak powiedziałam, w oficjalnych dokumentach, nie licząc zapisów w katechizmie, w którym zresztą kryją się pewne sprzeczności. Z jednej strony zwierzęta opisywane są, jako jedno więcej przejawianie się Boga, są chciane i błogosławione, i dlatego też powinniśmy je szanować. Z drugiej jednak strony, znajdują się w Katechizmie zapisy dozwalające wykorzystywanie zwierząt przez człowieka dla jego potrzeb. Jest też np. zapis: „Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom”, jakby zadawanie cierpień kiedykolwiek mogłoby być potrzebne. Skądinąd potrzebą człowieka może być wszystko, na przykład to, że ktoś lubi szynkę i zjadanie jej sprawia mu przyjemność. Zaspokajanie przyjemności i przyzwyczajeń jest dla większości ludzi najważniejsze.

Faktycznie, ciężko wyobrazić sobie sytuację, kiedy współcześnie ktoś niebędący np. Inuitą nie miałby żadnego innego pożywienia niż mięso i innego odzienia niż skóry.

Tak, w zapisach Katechizmu pozostawiono bardzo szeroką furtkę, niedookreśloną, niesprecyzowaną. Każde wykorzystanie zwierząt można usprawiedliwić potrzebą człowieka. Jestem pewna, że to zostało zrobione celowo. Jestem chrześcijanką, katoliczką, ale oskarżam Kościół o to, że współcześnie, akceptując dowolne wykorzystanie zwierząt, przyczynia się do ich okrutnej, nie mającej nic wspólnego z dobrem i miłosierdziem,  eksploatacji. Nie zgadzam się jednak z zarzutami, jakoby to chrześcijaństwo odpowiadało za bezwzględny, urzeczowiający stosunek człowieka do zwierząt. A często słyszy się takie oskarżenia. To nie treść, ani skutek przyjęcia przez ludzi nauki Jezusa, za to odpowiada, tylko jest to efekt ewolucji człowieka i pozycji, którą z czasem zajął w przyrodzie, potem w swoich cywilizacjach, w toku swojego rozwoju. Historia dominowania człowieka nad zwierzętami to bardzo mroczna i bardzo naturalistyczna (od słowa natura) opowieść. Człowiek, odkąd możemy mówić, że stał się człowiekiem, jadł także mięso. Najpierw były to drobne żyjątka, potem, nauczył się polować na większe, potem je oswoił, nauczył się hodować,  i teraz, po tysiącleciach, bardzo ciężko jest mu z tym zerwać. Religia, religie, kościoły tylko akomodują, sankcjonują odwieczne zachowania i pragnienie człowieka, aby najeść się mięsa. Winą mojego Kościoła jest tylko i aż to, że nie mówi i to od dawna: minęły już czasy, kiedy ciężko było zdobyć inne pożywienie czy ubrania, w związku z tym musimy wyewoluować moralnie (zrobiliśmy to w wielu innych kwestiach, np. nie mamy już niewolników czy chłopów pańszczyźnianych) i musimy wyzwolić zwierzęta z ludzkiej opresji. Mamy w naszych Świętych Pismach wiele wskazań mówiących o tym, że człowiek ma dojrzewać moralnie. Zmienia się jego wiedza, możliwości, rozwija empatia. Wiele zachowań zwyczajnych wieki temu jest dziś nie do pomyślenia. Człowiek rozwija się etycznie cały czas. I w tej moralności dotyczącej zwierząt Kościół, jako instytucja nauczycielska, jest ogromnie zapóźniony.

Wśród ,,Chrześcijan dla zwierząt” działają wyznawcy różnych nurtów tej religii. Jakie wyznanie chrześcijańskie ma najbardziej prozwierzęce oblicze? Wiem, że przykładowo wśród Adwentystów Dnia Siódmego jest bardzo dużo wegetarian.

To trudno powiedzieć. Ruchy pro zwierzęce zaczęły się w kościołach protestanckich. W ogóle trzeba pamiętać, że w czasach nowożytnych zaczęły się w środowiskach religijnych, nie wśród ludzi świeckich. Jeśli chodzi o rezygnację z jedzenia zwierząt wymieniałabym kwakrów, których jednak jest w Polsce bardzo niewielu. Znam polskiego kwakra, który napisał książkę dla dzieci, mówiącą o tym, że  Bóg kocha także zwierzęta hodowlane. Jednak, nawet kwakrzy nie wszyscy są weganami. Tak jest w przypadku każdej religii. Nie wszyscy wyznawcy trzymają się ortodoksyjnie wszystkich zasad. U początków chrześcijaństwa, wiele z ówczesnych, rozproszonych, wspólnot chrześcijańskich praktykowało wegetarianizm, choć niekoniecznie ze względu na troskę o zwierzęta, raczej z chęci wyzbycia się jakiekolwiek przemocy, w oczekiwaniu na rychłe nadejście Królestwa Bożego. Które to Królestwo, jak wiemy, ma być oazą miłości i pokoju i dobrze byłoby już teraz praktykować te wartosci. Z czasem jednak wegetarianizm zaczął być kojarzony przez główny nurt Kościoła z sekciarstwem, a wegetarianie zaczęli być podejrzewani o herezję. W 20 wieków później Kościół połączył wegetarianizm z „lewactwem”. Dlaczego? Jakie tu się załatwia ludzkie interesy? Dużo by mówić. Tak naprawdę ważne jest przede wszystkim to, aby człowiek nie pozbawił się przyjemności niedzielnego rosołu… i żeby było, jak zawsze. Szkoda. Ale, członkowie naszej i podobnych grup, próbują odczarować te bzdury i nakłonić ludzi wierzących do zastanowienia się nad tym, co znaczy dobro, empatia, że nie dotyczy tylko ludzi, ale wszystkich czujących istot. Chcemy, aby każdy z nas zastanowił się, co jest naprawdę człowiekowi niezbędne, z czego powinien w imię wiary i miłości zrezygnować. Nawet kosztem swojej przyjemności. Bóg kocha zwierzęta i zachwyca się ich pięknem i mądrością.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × 5 =