Czarno to widzę – „Black Mirror”
3 min readNowoczesność nas wykończy. Od tego dość ponurego stwierdzenia możemy rozpocząć dyskusję nad serialem „Black Mirror”, którego premiera trzeciego sezonu odbyła się w zeszłym tygodniu. W związku z tym warto się zastanowić, czy scenarzysta nie był zbyt pesymistyczny w ocenie naszej przyszłości?
Podstawowe informacje
„Black Mirror” to serial (antologia) poruszający tematykę społeczno – obyczajową oraz science-fiction. Zasada trzech jedności jest tutaj mocno naruszona. Nie mamy jednego czasu akcji, miejsce również zmienia się co odcinek, a już na pewno brakuje tu ciągu fabuły. Dwa pierwsze sezony zostały wyprodukowane przez angielską stację Channel 4. Najnowszym – trzecim sezonem „Czarnego lustra” zajął się Netflix. Amerykańska wytwórnia wyemitowała sześć odcinków, a nie trzy jak w poprzednich seriach. Produkcja, mimo że trudna do połączenia w spójną całość, obraca się wokół tematyki rozwoju technologii, którego skutki są bardzo negatywne.
Quo Vadis
Charlie Brooker – pomysłodawca serialu i autor scenariusza, widzi naszą przyszłość w bardzo depresyjnych barwach. Aura jaką rysuje jest przygnębiająca i rozczarowująca. Mimo że bohaterowie prowadzą na pozór normalne życie, nam zostają przedstawione tylko negatywne aspekty nowej techniki. Nie uświadczymy w serialu pochwały dla smartphone’ów czy ody do X Factora, wręcz przeciwnie. Wiadro hejtu zostaje wylane na ludzi, którzy mogą korzystać z dóbr technologii w nieodpowiedni sposób. Wiele osób się z tym nie zgadza. W internecie można znaleźć fora, gdzie użytkownicy wymieniają pozytywne aspekty nowoczesności zaproponowanej przez Brookera. W odcinku „The Entire History of You” (scenariusz Jesse Armstrong) bohaterowie mają wczepiony chip, który rejestruje wszystko co zobaczą. Mogą swoje życie „cofnąć” do każdego momentu od narodzin po starość i szczegółowo je obejrzeć. Nie trzeba czekać długo, aby odnaleźć wiele zalet takiego gadżetu, nie tylko wśród studentów, przygotowujących się do sesji. Kolejnym pozytywnym przykładem jest odcinek „Be right back”. Pojawia się w nim robot, który ma uśmierzyć ból głównej bohaterki po stracie partnera. Na podstawie zebranych zdjęć i filmów maszyna „uczy się” mówić i wyglądać jak jej zmarły mąż. Mimo że finalnie sprawa potoczyła się inaczej niż planowała protagonistka, to ten sam dopracowany projekt mógłby w przyszłości zdziałać wiele dobrego. Trafny komentarz do tego, co się dzieje oraz, co możemy zauważyć za kilka lat przedstawiono w odcinkach „The National Anthem” i „White Bear”. Pierwszy traktuje o niebezpiecznych granicach naruszanych przez sztukę, drugi zaś jest mocną odezwą do świadków wypadków, którzy zamiast pomóc, najpierw chwytają w dłoń telefony, by nakręcić film lub zrobić zdjęcie.
Czarna wizja przyszłości
Najnowszy sezon, który zebrał całkiem dobre oceny różni się od brytyjskiej wersji. Amerykanie z całą pewnością poświęcili więcej środków na ten serial. Powstaje on także z większym rozmachem, o czym może świadczyć na przykład liczba odcinków, czy efekty specjalne (widoczne już w trailerze). Pomysł na epizody też wydaje się zaktualizowany. Pojawia się odcinek z wykorzystaniem wirtualnej rzeczywistości oraz traktujący o systemie oceniania innych ludzi znany nam m.in. z Facebooka czy Instagrama. Różne są opinie recenzentów odnośnie tego, czy na dobre wyszła serialowi zmiana z Channel 4 na Netflixa. Jedni zarzucają serialowi zbyt dużą filmowość, a drudzy chwalą pomysły, które nie mogłyby powstać z mniejszym funduszem angielskiej stacji. Zachęcam was jednak do obejrzenia wszystkich sezonów i podzieleniem się uwagami na ich temat.