Może granacik? „Fenicki układ” – recenzja
6 min read
Benicio del Toro i Mia Threapleton w „Fenickim układzie” / źródło: Focus Features
Pastelowe kolory. Symetryczne kadry. Nadzwyczajna dbałość o detal. Biznesowa intryga i… koszykówka? Zajrzyjmy do rozbudowującej się Niezależnej Fenicji i sprawdźmy, co tym razem w swoim najnowszym filmie Fenicki układ zaserwował nam Wes Anderson.
Przedstawienie sylwetki Wesa Andersona to kwestia formalności. Pochodzący z Teksasu reżyser i scenarzysta, autor takich tytułów jak Grand Budapest Hotel (2014) czy Fantastyczny Pan Lis (2009) słynie z charakterystycznego stylu. Wspomniana paleta barw, symetria i bogactwo scenografii, a także specyficzny język scenariusza, muzyka Alexandre’a Desplata i często powracająca trupa aktorska definiują autorską rękę Andersona. Jego filmy na niespełna 2 godziny przenoszą widza w odmienną, czarującą, przerysowaną rzeczywistość, z której nie chcemy wracać.
Fenicki układ. Fabuła
W swoim dwunastym pełnometrażowym filmie Anderson przenosi widzów do 1950 r. i w iście dramatyczny sposób przedstawia głównego bohatera. Anatole „Zsa-Zsa” Korda (Benicio del Toro) jest enigmatycznym przemysłowcem i jednym z najbogatszych ludzi w Europie, który w pierwszych minutach filmu przeżywa katastrofę lotniczą (już szóstą!). Szeroko zakrojone, skomplikowane i bezwzględne praktyki biznesowe przysparzają mu wielu wrogów i skutkują kolejnymi zamachami na jego życie.
W obliczu stałego zagrożenia Korda postanawia wyznaczyć spadkobiercę i przygotować go do skończenia dzieła jego życia – tytułowego fenickiego układu. To monumentalny plan rozwoju infrastruktury w Niezależnej Fenicji wiążący się ze znacznym ryzykiem, ale i mający ogromny potencjał dochodowy. Bohater postanawia zdradzić jego tajniki swojej jedynej córce, Liesl (Mia Threapleton), której nie widział od lat i która… jest zakonnicą. Ta zgadza się poznać tajemnice imperium ojca, mając nadzieję, że pomoże jej to odkryć prawdę o losie matki. Wraz z prywatnym nauczycielem i doradcą, Bjornem (Michael Cera), Zsa-Zsa i Liesl wybierają się w podróż po Fenicji celem negocjacji z partnerami biznesowymi. Pełna zwrotów akcji i zagrożeń wyprawa staje się okazją do odbudowy relacji, ale i ponownej ewaluacji własnych wartości.
Wes Anderson ponownie współpracuje z Benicio del Toro, który wcześniej wystąpił w Kurierze Francuskim z Liberty, Kansas Evening Sun (2021). Partnerują mu: Tom Hanks, Bryan Cranston, Benedict Cumberbatch, Scarlett Johansson, Mathieu Amalric, Jeffrey Wright, Rupert Friend, Richard Ayoade, Hope Davis, Willem Dafoe, Bill Murray, Steven Park i F. Murray Abraham. Po raz pierwszy w andersonowskim świecie występują Mia Threapleton, Michael Cera, Riz Ahmed i Alex Jennings.

„Jeśli coś wejdzie ci w drogę, zdepcz to”
Podobnie jak w poprzednich filmach Andersona w Fenickim układzie mamy do czynienia z detaliczną ekspozycją opartą na szybkich kwestiach. Fakty o poczynaniach Kordy poznajemy w ramach raportu komisji. Szczegóły jego rozległego planu pokrótce tłumaczy Liesl. Dla wielu widzów, nawet znających inne produkcje reżysera, natłok i prędkość w prezentowaniu kluczowych informacji mogą być problematyczne. Sama, choć dobrze znam dorobek tego twórcy, zastanawiałam się niekiedy, czy nie zgubiłam gdzieś jakiegoś faktu. Gęstość scenariusza wymaga więc stałej uwagi, ale z każdym kolejnym epizodem Anderson pokazuje, dlaczego warto ją poświęcić.
Żadnym zdziwieniem nie będzie stwierdzenie, że w sferze technicznej Fenicki układ jest filmem wzorcowym. Bogactwo scenografii jest zachwycające, a każda przestrzeń to pełne szczegółów działo niemal wyjęte z obrazu. Alexandre Desplat ponownie tworzy wyjątkową muzykę, oddającą klimat świata przedstawionego i wzmacniającą dramaturgię. Na uwagę zasługują również zdjęcia, bowiem na ich polu nastąpiła zmiana w produkcyjnym schemacie Andersona. Roberta Yeomana, wieloletniego współpracownika reżysera, nominowanego do Oscara za pracę przy Grand Budapest Hotelu, zastąpił Bruno Delbonnel. Autor zdjęć do m.in. Amelii i Czasu mroku pracował z Wesem Andersonem przy reklamie dla H&M. Tym razem został zaproszony do realizacji pełnometrażowego projektu. Pomimo zachowania charakterystycznego dla stylu reżysera sposobu kadrowania, można odczuć na tym obszarze odrobinę świeżości i innowacji.
Skomplikowane relacje rodzinne
Zawiła intryga pochłania widza już od pierwszych minut. Anderson tworzy pełną detali opowieść. Tym razem skupioną wokół planu biznesowego. Ważniejszą osią jest jednak relacja ojca i córki. Więź Anatole i Liesl jest nie tyle napięta, co tak właściwie nieistniejąca. Jak powiedział sam twórca, to historia niedoskonałego, świadomego swoich win rodzica, „do którego dociera, że jego wielki plan biznesowy jest w rzeczywistości rytuałem, planem na odzyskanie córki”. Motyw skomplikowanych relacji rodzinnych jest często poruszany w jego filmach, lecz zawsze udaje mu się znaleźć w nim coś jeszcze. Zachwyca bogactwo słownictwa i gęstość dialogów, które współtworzą dynamiczną opowieść, której najciekawszym aspektem są postaci.

„Ja czuję się całkowicie bezpiecznie”
Odkąd bohaterowie wyruszają do Fenicji film dzieli się na rozdziały, które sygnowane są imionami kolejnych inwestorów w układzie Kordy. Poznajemy m.in. braci z Sacramento (Tom Hanks i Bryan Cranston), którzy poza biznesem słyną ze świetnych umiejętności gry w koszykówkę; kuzynkę Hildę (Scarlett Johansson), którą dla zabezpieczenia jej udziałów Zsa-Zsa planuje poślubić; czy wuja Nubara (Benedict Cumberbatch), jego przyrodniego brata, z którym ma, łagodnie ujmując, nienajlepsze relacje. Każdy z bohaterów jest specyficzny, fascynujący i budzący emocje.
Na tle wszystkich barwnych osobistości definitywnie najbardziej wyróżnia się Zsa-Zsa Korda. Anderson stworzył tę postać inspirując się biografią armeńskiego magnata naftowego, Calouste’a Gulbenkiana, a także własnym teściem, libańskim inżynierem Maloufem. Od pierwszego zapożyczył przydomek „Pan 5%” i zamiłowanie do kolekcjonowania sztuki. Drugi również przechowywał ważne przedmioty w pudełkach po butach. Dodawszy aurę tajemniczości, wątpliwe kompetencje rodzicielskie i specyficzny humor, Anderson przedstawia nam swojego najciekawszego bohatera od czasu M. Gustave’a z Grand Budapest Hotelu. Z zaangażowaniem śledzimy jego krętactwa i ucieczki przed opresją. Pomimo wad nie sposób nie obdarzyć go choć odrobiną sympatii.
Wyborowa obsada kluczem do sukcesu?
Jednym z najlepszych aspektów Fenickiego układu jest świetna gra aktorska całego zespołu. Łatwo wyczuć, że wszyscy aktorzy dobrze bawią się przy tym projekcie, co udziela się także widzom. Pierwsze skrzypce gra tu oczywiście Benicio del Toro i to w dużej mierze dzięki niemu jesteśmy zafascynowani postacią Anatole’a Kordy. Aktor bawi małymi gestami, a także nadaje ludzkiego aspektu wyrachowanemu przedsiębiorcy.
Benedict Cumberbatch podczas konferencji na festiwalu w Cannes opisał współpracę Wesa Andersona z Michaelem Cerą jako niezwykle łatwą i układającą się w naturalny sposób. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Cera wypada znakomicie w roli Bjorna, prywatnego nauczyciela, którego Korda zatrudnia, by nauczyć się czegoś o insektach. Mimika i język ciała Cery zdają się skrojone pod andersonowskie postaci, a przerysowany szwedzki akcent nadaje komicznego wymiaru jego wypowiedziom. W Fenickim układzie świetnie wypada również Mia Threapleton (notabene córka Kate Winslet) w roli Liesl. To jeden z jej pierwszych tak dużych projektów i radzi sobie w nim znakomicie, w niczym nie odbiegając od starszych stażem współpracowników.
Bryan Cranston i Tom Hanks budzą w sobie profesjonalnych koszykarzy, wykonując wymyślne rzuty (czym, chyba najbardziej w czasie całego filmu rozbawili publikę w trakcie seansu, na którym byłam). Warto również wyczekiwać pojawienia się Benedicta Cumberbatcha, który jest niemal nierozpoznawalny jako wuj Nubar. Jednocześnie bezwzględny i przezabawny Cumberbatch bawi się możliwie najciekawszą epizodyczną kreacją w karierze.

Podsumowanie
Fenicki układ, jak zresztą każdy film Andersona po 2014 r., pada ofiarą porównań do Grand Budapest Hotelu. Odpowiadając bezpośrednio na pytanie, które dużo osób sobie zadaje – nie, ten film nie jest nowym Grand Budapestem. W mojej opinii to bardzo ciekawa pozycja w filmografii Wesa Andersona, której zdecydowanie warto dać szansę. Nie wprowadza wielu innowacji wśród jego produkcji, nie jest też swego rodzaju wybuchem oferowanego każdemu przez Kordę granatu. Oferuje za to jednego z najciekawszych bohaterów, jacy wyszli spod pióra Andersona, w osobie Zsa-Zsy oraz ciekawe studium relacji. To andersonowski film w pełnej krasie, bardzo dobrze napisany i zagrany, a przede wszystkim skutecznie bawiący widza swoim absurdem. Pozwólcie zatem zabrać się do Fenicji, a intrygująca i zabawna historia choć na chwilę przeniesie was do bardziej kolorowej rzeczywistości.
Fenicki układ (2025), reż. Wes Anderson; produkcja Focus Features, Indian Paintbrush, American Empirical Pictures; dystrybucja United International Pictures.