18/03/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Chaos na torze! – Podsumowanie GP Australii

3 min read

Źródło: Freepik

Chaos! Tak można podsumować Grand Prix Australii. Po 6 latach wyścig w Melbourne znów otwiera sezon Formuły 1 i nie da się ukryć, że dostarczył on wielu emocji. Dostaliśmy wszystko: rywalizację między Verstappenem a Norrisem, błędy strategiczne Ferrari oraz wiele wypadków nowych kierowców.

McLaren vs Red Bull

Wyścig rozpoczął się od tego, co już znamy z zeszłego sezonu – rywalizacja Red Bulla i McLarena. Warunki na torze były w porządku, gdyż nie padało, lecz nawierzchnia była mokra. Większość zespołów założyła zatem opony przejściowe. Lando Norris i Oscar Piastri zajęli pierwszy rząd, a Max Verstappen ustawił się tuż za nimi. Mistrz świata wyprzedził Australijczyka na starcie, lecz na 17. okrążeniu zblokował koło i stracił swoją przewagę.

Na 34. kółku Fernando Alonso rozbił swój bolid, co spowodowało wyjazd samochodu bezpieczeństwa i masowe zjazdy do alei serwisowej. Tor był wystarczająco suchy, aby kierowcy mogli zmienić opony na slicki. Warunki pogodowe jednak szybko się zmieniły i znowu zaczęło padać. Na 44. okrążeniu, obaj kierowcy brytyjskiego zespołu popełnili błąd i nie utrzymali się na torze. Szczególnie ucierpiał na tym Oscar Piastri, który spadł na koniec stawki, a ostatecznie skończył na 9. miejscu. Natomiast rywalizacja między Lando i Maxem trwała do ostatnich sekund. Kierowcy Red Bulla udało się dogonić Brytyjczyka, lecz nie na tyle, aby go wyprzedzić. Obydwaj stanęli na podium, a wraz z nimi, na najniższym stopniu, Geroge Russell.

Trudne początki świeżaków

Z 6 nowych kierowców wyścig ukończyło zaledwie dwóch – Kimi Antonelli i Oliver Bearman. Kierowca Mercedesa pokazał się z dobrej strony. Mimo, że w kwalifikacjach zajął 16. miejsce, wyścig zakończył na czwartej pozycji. Natomiast o kierowcy Haasa nie można powiedzieć tego samego. Zarówno w pierwszym, jak i trzecim treningu, rozbił on swój bolid. W kwalifikacjach miał problemy ze skrzynią biegów, przez co nie mógł w nich uczestniczyć. Wyścig rozpoczynał z alei serwisowej i ukończył go na 14. lokacie. Do mety nie dojechali również Liam Lawson, Gabriel Bortoleto, Jack Doohan oraz Isack Hadjar, który rozbił się jeszcze na okrążeniu formującym.

Grande strategia

Nowy sezon, lecz kilka rzeczy pozostaje takich samych – błędy strategiczne Ferrari. Charles Leclerc ukończył wyścig na 8. pozycji, a Lewis Hamilton na 10. Oprócz pogody i przeciętnego tempa, do rozczarowującego wyniku przyczyniła się strategia włoskiego zespołu. Gdy w połowie wyścigu zaczęło padać, ich kierowcy musieli utrzymać się na torze na slickach, ponieważ jako jedni z ostatnich zmienili swoje opony na przejściowe. Niestety, stracili na tym zyskane wcześniej pozycje. Oprócz tego pojawiły się także problemy komunikacyjne. Szczególnie u Lewisa Hamiltona, który wciąż uczy się pracy w nowym środowisku i buduje relacje ze swoim inżynierem wyścigowym.

Niewykorzystana szansa

Zadziwiająco dobrze poradzili sobie w kwalifikacjach Racing Bulls, Aston Martin i Williams. Nie udało im się jednak przekuć tego w końcowy sukces. Po odpadnięciu Hadjara jedyną szansą na zdobycie punktów dla zespołu był Yuki Tsunoda. Zapowiadało się obiecująco, ponieważ kierowca zaczynał z 5. pola startowego. Długo utrzymywał się na tej pozycji, lecz przez pogodę i kilka błędów zakończył wyścig jako dwunasty. Kierowcy Astona Martina startowali obok siebie, z 12. i 13. pola. Fernando Alonso rozbił swój bolid, a Lance Stroll zajął 6. miejsce i zdobył 8 punktów dla zespołu. Natomiast kierowcy Williamsa startowali z 6. i 10. pozycji. Carlos Sainz już na 2. okrążeniu zniszczył swój bolid i odpadł z wyścigu. Punkty udało się za to zdobyć Alexowi Albonowi, który zajął 5. pozycję.

Grand Prix Australii pokazało nam, że tegoroczny sezon może być niezwykle interesujący. Naprzód zdecydowanie wysuwa się McLaren, lecz jak wiemy, Max Verstappen tak łatwo nie odpuści. Zawód sprawiło Ferrari, które okazało się nie tak szybkie, jak się spodziewano. Łatwego wyścigu nie mieli również nowi kierowcy, którzy w większości nie poradzili sobie z warunkami na torze. Oby w najbliższy weekend zaprezentowali się lepiej, ponieważ czeka nas podwójna dawka ścigania. Tym razem Formuła 1 zawita do Chin i to w formacie sprinterskim!