Polski dylemat – do jakiej części Europy należymy?
6 min readPodział Europy jako kontynentu na wschód i zachód od lat wzbudzał niejasności i kontrowersje. Jak i czy w ogóle można przyjąć jakiś jasny podział i gdzie leży jego granica? Czy może należałoby uznać obecność czegoś, czego Polacy tak dumnie nazywają Europą Środkową? Czy coś takiego w ogóle istnieje i do jakiej części starego kontynentu należymy? Pytań jest wiele i jak się okazuje nie ma na nie jasnych i jednoznacznych odpowiedzi. Istnieje wiele różnych aspektów i punktów widzenia, które należy przyjąć jeśli chce się ustalić położenie, w jakim się znajdujemy.
Po pierwsze trzeba ustalić kilka faktów i wytyczyć geograficzne granice Europy, które wbrew pozorom nie są tak jasne, jak można by z początku przewidywać. Jako wschodnią granicę przyjęto jedyny geograficzny fenomen występujący na dalekich rubieżach Niziny Europejskiej – góry Ural. Na południu jest to pasmo Kaukazu z najwyższym szczytem położonym tuż przy granicy rosyjsko-gruzińskiej o dumnej nazwie Elbrus. Tu pojawia się problem – niektórzy historycy i geografowie sprzeczają się od lat czy tereny południowej Rosji, Gruzja, Azerbejdżan i Armenia należą do Europy czy już do Azji. Wersje są dwie, a jasnego rezultatu jak nie było, tak nie ma. W efekcie, w zależności od przyjętej wersji najwyższym szczytem Europy może być albo Mont Blanc w Alpach, albo Elbrus w górach Kaukaz. Na południu wszystko wydaje się jasne, gdyż dumne Morze Śródziemne wyraźnie oddziela Stary Kontynent od Czarnego Lądu – Afryki. Na zachodzie także na pierwszy rzut oka wszystko jest jasne, ale gdy bardziej zagłębimy się w temat, zobaczymy, że najdalej wysuniętym na zachód punktem Europy nie jest ani kontynentalna Portugalia, ani też Islandia.
Jeśli być naprawdę pieczołowicie drobiazgowym to najdalej na zachodzie znajduje się archipelag Azorów należący do Portugalii, a dokładnie wyspa Flores znajdująca się około 1500 kilometrów od półwyspu Iberyjskiego. Czy jednak możemy zaliczyć wielką połać Oceanu Atlantyckiego dzielącego te wyspy od kontynentu? Odpowiedź nie wydaje się jednoznaczna, gdyż połacie Rosji od Moskwy po góry Ural są równie niezamieszkane, dzikie i przypominają bardziej Azję niż Europę. Przyjmując ten punkt widzenia, środek Europy znajdować się musi gdzieś przy granicy niemiecko-czeskiej, a nie jak się powszechnie przyjęło w Polsce czy na Litwie.
Co, jeśli przesuniemy ten bezwzględny geograficzny podział na drugi plan i przyjrzymy się bardziej specyficznym czynnikom, takim jak historia, polityka i kultura? Zanim jeszcze zaczniemy nadmieniać te istotne kwestie, należy wspomnieć o dwóch aspektach, które mogą posłużyć do podziału kontynentu na wschód i zachód. Pierwsza z nich to dwie główne formacje nazywane wzniośle platformami tektonicznymi. Wyróżniamy dwie podstawowe: zachodnio-europejską i wschodnio-europejską. Polska leży na styku tych dwóch formacji – północny wschód należy rzecz jasna do tej wschodnio-europejskiej, która zbudowana jest głównie ze skał krystalicznych. Bardziej na zachodzie i południu ten typ skał ustępuje młodszej formacji – zachodnio-europejskiej.
Drugim ważnym czynnikiem jest rodzaj klimatu występujący w naszej części kontynentu, który nazywamy mianem przejściowego – jest to coś w rodzaju fuzji między zachodnim klimatem morskim a kontynentalnym na wschodzie. W efekcie pogoda w Polsce nie jest stała i podlega w głównej mierze wpływom wyżów i niżów oraz kierunkowi wiatru. Tak czy inaczej, łagodniejący wpływ, Oceanu Atlantyckiego, na nasz klimat nie ma tak wielkiego znaczenia, jak na przykład w Niemczech, które bezpośrednio stykają się z Morzem Północnym. Morze Bałtyckie zaś, mimo iż łagodzi ostrzejszy wpływ zimy ze wschodu, to, jako iż jest morzem prawie zamkniętym i przypomina wielkie jezioro, nie ma wielkiego znaczenia i zimy, jeśli wiatr wieje ze wschodu i północy, potrafią być naprawdę mroźne.
Europę na wschód i zachód można także podzielić historycznie. Za główny punkt programu przyjmuje się cywilizację łacińską – to znaczy Rzymską. Polacy, co prawda przyjęli część zachodnich tradycji i zwyczajów takich jak alfabet łaciński i katolicyzm, ale zrobili to dopiero pół tysiąclecia po upadku Rzymu. W dziejach cesarstwa rzymskiego nasze ziemie były traktowane niczym terra incognita, a wpływy rzymskie bezpośrednio nigdy nas nie dosięgły – podobnie jak państwo Franków, z którego powstały Francja i Niemcy nie objęło naszych ziem. Także później nasza historia, mimo wielu wojen znacznie bardziej zacieśniała się na wschodzie, gdzie podobne były zwyczaje, kultura, a przede wszystkim język. Należymy do grupy etnicznej zwanej Słowianami, którzy zamieszkują całą wschodnią część kontynentu i stanowią największą grupę ludności europejskiej w Europie. Dlaczego w takim razie próbuje się stworzyć coś w rodzaju Europy Środkowej, która obejmuje nie tylko część Słowian Zachodnich, ale także Niemców, Austriaków i Szwajcarów, którzy całkowicie się od nas różnią i, tak czy siak, próbuje się nas wrzucić do jednego worka? Owszem, posługujemy się alfabetem łacińskim, ale nic oprócz tego nie upodabnia nas w większym stopniu do ludów germańskich. Dla przeciętnego Polaka nauka języka niemieckiego jest znacznie trudniejsza niż nauka czeskiego, chorwackiego czy rosyjskiego.
Mimo odmiennych alfabetów zgodność słów języka polskiego i ukraińskiego plasuje się na poziomie aż 70%, podczas gdy z naszymi zachodnimi sąsiadami jest to co najwyżej kilka procent.
Odmienne są także mentalność, sposób gospodarowania przestrzenią i ogólne obycie. Nawet kultura picia alkoholu w Polsce wiąże się w znacznym stopniu z klasyczną monopolówką niż piwem, winem, bądź whisky. Czy byśmy tego chcieli, czy nie jesteśmy bardziej podobni do naszych wschodnich sąsiadów: sposób prowadzenia rządów, kampanii wyborczych i funkcjonowanie telewizji publicznej – wszystko to nabiera w naszym kraju bardzo wschodni charakter. W głównej mierze jest to rezultatem polityki zagranicznej i wpływu Żelaznej Kurtyny, która bezpardonowo podzieliła Europę politycznie na kilka dobrych dekad – do dziś widać tego efekty.
Ostatnim znaczącym czynnikiem, które określa względne położenie Polski na arenie europejskiej, jest wyprowadzenie środka ciężkości Europy. Co to znaczy? Znaczy to mniej więcej tyle, że na zachodzie kontynentu znajduje się znacznie więcej państw i jest większa liczba ludności niż na wschodzie. W efekcie środek ciężkości przesuwa się znacząco w lewo. Róża wiatrów, którą połączymy Warszawę z każdą stolicą europejską, plasuje nas na północnym wschodzie. Innymi słowy, znacznie więcej ludzi widzi Polskę jako państwo północno-wschodnie niż przykładowo Niemcy czy Danię.
Wszystko to można uznać za domniemania i bezpodstawne próby względnego ustalenia położenia Polski na starym kontynencie, uznając jedynie geograficzny podział. Jednak znacznie ważniejszym jest wzięcie pod uwagę wszystkich czynników, które pomogą nam połączyć wszystko w jedną całość. Owszem, w pewnym geograficznym sensie, znajdujemy się w centrum Europy. Jeśli jednak przyjrzymy się czynnikom kulturowym, historycznym i polityce wewnętrznej naszego państwa to sprawa nabiera nietypowego wyrazu i prowadzi do całkowicie odmiennych wniosków.