Reprezentacja Kanady żegna się z mundialem, a szkoda!

Fot. Twitter.com/CanadaSoccerEN

Reprezentacja Kanady zaliczyła falstart w meczu przeciwko Chorwacji. Po wyjściu na prowadzenie w 2. minucie nie zdołali utrzymać koncentracji i zostali przez to ukarani. Ostatecznie po dwóch meczach fazy grupowej Mistrzostw Świata mają 0 punktów i pewne jest to, że żegnają się z turniejem. Smuci to nie tylko Kanadyjczyków, ale wszystkich bezstronnych kibiców śledzących mundial w Katarze.

Piłkarska reprezentacja Kanady wróciła na Mistrzostwa Świata po 36 latach posuchy. Większość niedzielnych kibiców pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że Kanada gra w piłkę i jak się okazało, robi to całkiem nieźle. W ostatnich latach bardzo mocno zainwestowano tam w piłkę nożną. Wreszcie przecież powstała zawodowa liga piłkarska i już widać tego efekty.

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że podczas tej krótkiej przygody Kanady z mundialem dało się ją polubić. I to bardzo.

Jak równy z równym

Pomimo tak długiej przerwy od tej największej piłkarskiej imprezy, Kanada przyleciała na nią bez jakichkolwiek kompleksów. John Herdman i jego podopieczni przyjechali tu grać swoje, a momentami wychodziło im to całkiem nieźle!

Kanadyjczycy wyznają zasadę, że najważniejsze jest dobre pierwsze wrażenie i trzeba przyznać, że takie właśnie wywarli. Na spotkanie z Belgią wyszli bez strachu i zagrali tak, jakby rozgrywali takie spotkania co tydzień. Kanadyjczycy zdecydowanie zaskoczyli Belgów i imponowali przede wszystkim szybkością oraz intensywnością swoich ataków.

Selekcjoner Herdman doskonale dostosował taktykę do możliwości swoich piłkarzy i oparł styl gry na wysokim pressingu. Młodzi reprezentanci Kanady całkowicie przejęli w tym spotkaniu inicjatywę i tylko za sprawą fenomenalnej postawy Thibaut Courtois w bramce nie wyszli na prowadzenie już na początkowym etapie spotkania. Bramkarz Realu Madryt wybronił nawet rzut karny wykonywany przez niekwestionowaną gwiazdę rywali – Alphonso Daviesa. Ostatecznie to Belgowie tuż przed przerwą wyszli na prowadzenie i dowieźli jednobramkową przewagę do końca spotkania. Porażka Kanadyjczyków była jedną z tych bardzo bolesnych, bo akcje były, ale zabrakło szczęścia. Dość wymowna jest statystyka expected goals, wedle której Kanada powinna zdobyć w tym meczu 2,63 gola. Dla porównania ich przeciwnicy mieli ją na poziomie 0,77.

Reprezentacja Kanady czuła więc niedosyt, ale była pozytywnie nastawiona przed starciem przeciwko Chorwacji, która zremisowała bezbramkowo swój pierwszy mecz z Marokiem. Les Rouges zaczęli ten mecz fenomenalnie, bo już w drugiej minucie do siatki trafił Alphonso Davies i pokazał, że Kanada dalej wierzy w awans. Przez kilkadziesiąt minut to właśnie Kanadyjczycy przeważali na boisku, a największe problemy z rywalami miał były zawodnik Legii Warszawa, Josip Juranović.

Niestety, im dalej w mecz, tym wyglądało to coraz gorzej. Kanada nie potrafiła utrzymać tempa oraz koncentracji do końca pierwszej połowy i po upływie 30 minut było widać, że są już zmęczeni tym ciągłym bieganiem i atakami. Sprytnie wykorzystała to Chorwacja, która doprowadziła do wyrównania w 36. minucie rywalizacji. Co gorsza, dla Kanadyjczyków jeszcze przed zejściem na przerwę ich rywale wyszli na prowadzenie. Nie udało im się odmienić też losów spotkania w drugiej połowie, gdzie ponownie to Chorwacja wyprowadziła dwa ciosy w postaci bramek Andreja Kramaricia oraz Lovro Majera. Kanada po dwóch spotkaniach ma na koncie 0 punktów i traci nawet matematyczne szanse na awans do fazy pucharowej.

Nie żegnamy się, a mówimy do zobaczenia niebawem

Jest to powód dla smutku nie tylko dla Kanadyjczyków, ale również dla kibiców piłki nożnej na całym świecie (no może z wyjątkiem Chorwacji). Kanadzie przed mundialem nie dawano zbyt wielu szans, bo już w meczu z Belgią spisywano ją na porażkę, a okazało się, że ta kadra pokazała pazur. To głównie za sprawą ich charakteru zaskarbili sobie sympatię kibiców, bo umiejętności im jeszcze trochę brakuje.

Szczególnie jeśli chodzi o grę w defensywie, której dowódcą jest były gracz Lechii Gdańsk, Steven Vitoria. Widać było, że stoperom Kanady brakuje doświadczenia w walce przeciwko tak klasowym rywalom, z jakimi mierzyli się podczas tych dwóch grupowych spotkań. Kanadyjczycy braki w umiejętnościach chcieli przykryć pressingiem i bieganiem za rywalami, ale ile można biegać, jeśli w pomocy główną postacią jest 39-letni Atiba Hutchinson.

Widać było, że główną bronią Kanadyjczyków jest atak, który, pomimo zdobycia zaledwie jednej bramki, funkcjonował wyśmienicie. W ofensywie szczególnie dobrze zaprezentowali się Tajon Buchanan, Jonathan David oraz oczywiście Alphonso Davies. Davies, który jest symbolem piłki nożnej w Kanadzie i zdecydowanie jej najlepszym graczem. Piłkarz Bayernu Monachium nominalnie przypisany był do lewej strony boiska, ale jak prawdziwy lider pomagał kolegom w każdej sferze boiska. Zresztą jego klasę i charakter lidera można również dostrzec poza placem gry. Już na długo przed wyjazdem do Kataru zobowiązał się on do oddania całego swojego wynagrodzenia z kadry narodowej na cele charytatywne. Jak sam twierdzi, gra dla reprezentacji narodowej jest dla niego zaszczytem, a nie szansą na dodatkowy zarobek.

Biorąc pod uwagę to wszystko można powiedzieć tylko jedno – szkoda. Szkoda, że Kanada pełna, młodych i uzdolnionych piłkarzy wraca do domu już po fazie grupowej. Nie mają się oni jednak czego wstydzić, bo pokazali, że nie są chłopcami do bicia i zostawili na boiskach w Katarze kawał zdrowia.

Trzeba też szczerze powiedzieć, że raczej nikt nie spodziewał się tego, że wyjdą z tak trudnej grupy. Kadrze Les Rouges przede wszystkim brak jest doświadczenia, ale jak można je mieć skoro to dla nich pierwszy mundial od 36 lat? Jestem jednak pewny, że będą gościć na Mistrzostwach Świata znacznie częściej. W Kanadzie wyrasta teraz ekscytujące pokolenie młodych piłkarzy (duża szansa na to, że najlepsze w historii) i jeśli rozwiną się oni tak jak należy, to będziemy mogli jeszcze bardziej zachwycać się ich grą. Z Kanadą więc się nie żegnamy, lecz mówimy do zobaczenia niebawem. Oby za cztery lata i oby z takim samym stylem oraz charakterem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście + 4 =