Zwycięstwo na osłodę. Polska wygrała mecz z Walią
5 min readPo nie najlepszym występie Polaków przeciwko Holendrom atmosfera wokół reprezentacji znacznie zgęstniała. Mecz z Walią, jak przystało na spotkanie z Brytyjczykami, nie należał do najłatwiejszych. Na placu gry nie zabrakło nerwów, fauli i determinacji. Po jednej składnej akcji podopieczni Czesława Michniewicza przeważyli szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Polacy zakończyli zmagania w Lidze Narodów na bezpiecznej trzeciej pozycji, dzięki czemu utrzymali się w pierwszej dywizji. Nasi reprezentanci musieli uznać wyższość dwóch ekip. Tym razem padło na Holandię i Belgię – obie kadry znacznie lepiej wypadły w spotkaniach z Biało-Czerwonymi. Przed spadkiem uchroniliśmy się na rzecz Walii, która z jednopunktowym dorobkiem zamknęła tabelę grupy i ostatecznie zostanie zdegradowana do drugiej dywizji.
Mecz walki o bilety na mundial
Do spotkania z Walijczykami mało kto podchodził z huraoptymizmem. Nic dziwnego, skoro zaledwie kilka dni wcześniej polska kadra została boleśnie zweryfikowana na Stadionie Narodowym przez Holendrów. Zupełny brak zrozumienia na boisku, proste błędy, a to wszystko okraszone dominacją drużyny z Beneluksu, która ponadto, by wygrać, nie użyła pełnych nakładów sił. W grze Polaków trudno było doszukać się jakichkolwiek pozytywów, na reprezentację wylała się fala krytyki.
Selekcjoner Michniewicz zdecydował się na nieco inny skład w meczu „o wszystko”. Po raz kolejny lekiem na bolączki okazał się Karol Świderski. Od dłuższego czasu to niezastąpiony joker, piłkarz, który w kluczowych momentach potrafi wbiec na murawę i kolokwialnie mówiąc, zrobić różnicę. Tak było i tym razem, gdy po naprawdę dobrej akcji polscy kibice wybuchli z radości. Do gry ofensywnej podłączył się świetnie dysponowany Jakub Kiwior, skierował piłkę wprost na nogę Roberta Lewandowskiego. Kapitan polskiej reprezentacji popisał się znakomitym zagraniem z pierwszej piłki w pole karne. W sytuacji sam na sam z bramkarzem nie pomylił się napastnik amerykańskiego Charlotte FC. Świderski udowodnił, że nadaje się do gry nie tylko jako as w rękawie, ale również zawodnik podstawowej jedenastki.
Zwycięstwo z Walią zapewniło nam nie tylko utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów, ale także zagwarantowało naszej reprezentacji losowanie z pierwszego koszyka do eliminacji mistrzostw Europy. Przede wszystkim jednak, na niecałe dwa miesiące przed mundialem w Katarze, zagraliśmy dobrze w defensywie i zachowaliśmy czyste konto, co ostatnio zdarzało się rzadko. Świetnie dysponowany był Wojciech Szczęsny, który osobiście zaprzecza jakoby zagrał jedno z najlepszych spotkań w kadrze, choć w opinii wielu tak właśnie było – kilkakrotnie ratował drużynę przed stratą gola. Potwierdził, że niebezpodstawnie jest aktualnym numerem jeden między słupkami w reprezentacji.
Między innymi on, jak i wcześniej wspomniani Jakub Kiwior i Karol Świderski wygrali tym spotkaniem pozycję w składzie na nadchodzące mistrzostwa świata, gdzie zresztą zapewne odegrają ważną rolę w układance Czesława Michniewicza. Pochwalić można również Nicolę Zalewskiego – młody zawodnik Romy kolejny raz udowodnił swoją niepodważalną wartość na boisku. Aktywny zarówno w ataku, jak i obronie, nie boi się piłki, chętnie wchodzi w pojedynki jeden na jeden. Wydaje się, że wraz z kontuzjowanym obecnie Mattym Cashem będzie stanowił nieodłączną część drużyny jako podstawowy lewy wahadłowy.
Wciąż wiele do poprawy
Całkiem niezły występ, patrząc przez pryzmat ostatnich w wykonaniu Polski. Nie zmył jednak niedociągnięć i wciąż wielu elementów do poprawy. Walijczycy częściej znajdowali się w ataku i konstruowali więcej sytuacji podbramkowych. Zabrakło im jedynie wykończenia. Polacy, oprócz akcji zwieńczonej golem, dość nieporadnie radzili sobie w grze ofensywnej. Można wybronić naszych reprezentantów ze względu na specyfikę spotkania, jego okoliczności czy trudny teren, na którym przyszło nam grać. Nie można jednak pominąć naszego nadal problematycznego rozgrywania piłki w środku pola. Zdecydowanie da się odczuć braki w postaci nieobecnego z powodu kontuzji Jakuba Modera. Pomocnik angielskiego Brighton do momentu zerwania więzadeł krzyżowych był kluczowym piłkarzem w linii pomocy, a jego nieobecność znacznie utrudnia nam grę w tej strefie boiska. Przez to często nasi zawodnicy decydują się na grę długą piłką lub rozciągają akcję poprzez skrzydłowych. Brakuje elementu zaskoczenia i opanowania, nie wspominając o próbach ataku pozycyjnego, które w znacznej większości kończą się niepowodzeniem.
Grzegorz Krychowiak od dłuższego czasu nie przypomina siebie sprzed kilku sezonów, a konkretnie z epizodu w Sevilli. Obecnie zakontraktowany w arabskim Al-Szabab, ze względu na swój wiek raczej nie powróci do dawnej formy. Trudno też szukać alternatyw – Karol Linetty marnuje praktycznie każdą szansę, gdy wychodzi na boisko w koszulce polskiej reprezentacji. Niemalże zawsze jest niewidoczny. Zieliński i Szymański są zawodnikami nastawionymi na ofensywę, zatem umiejscowienie ich bliżej obrony mija się z celem. Środek pola polskiej kadry w starciu z lepszymi rywalami to czarna dziura, co dobitnie pokazali nam Holendrzy i Belgowie.
Liczy się ostateczny rezultat
Mimo wszystko, to Polacy wygrali mecz i z podniesionymi głowami zakończyli wrześniowe zgrupowanie reprezentacji. Wynik ma prawo cieszyć. Przed naszymi piłkarzami pozostał jedynie sparing z Chile, następnie podejmiemy Meksyk w naszym pierwszym mundialowym spotkaniu. Na ten moment należy się cieszyć chwilą – od momentu zainaugurowania rozgrywek Ligi Narodów ani razu nie spadliśmy do niższej dywizji. Zdecydowanie lepiej jest mierzyć się z teoretycznie lepszymi rywalami, aniżeli wygrywać z potencjalnie słabszymi drużynami, które nie będą w stanie ukazać naszych słabości. Rozwój polega także na wyciąganiu wniosków z porażek i słabszych występów. Mecz z Walią był solidny, zadanie wykonane, a przed zawodnikami, jak i selekcjonerem prawdopodobnie najistotniejszy turniej w piłkarskiej i trenerskiej karierze.
Walia – Polska 0:1 (0:0)
0:1 – Karol Świderski 58`