„ Potrzeby wszystkich studentów muszą być lepiej słyszalne ” – rozmowa z kandydatem na Dziekana WNS, prof. Michałem Harciarkiem
12 min read9 maja Rada Wydziału WNS wskaże kandydata na Dziekana, który dokończy kadencję 2020-2024. Odbyłem rozmowy ze wszystkimi kandydatami, aby dowiedzieć się, co mają do zaoferowania społeczności Wydziału Nauk Społecznych.
Dlaczego Pan startuje?
Michał Harciarek, profesor UG, kandydat na Dziekana WNS:
Chciałbym zrobić coś dla naszej społeczności akademickiej, oddać to dobro, które dostałem. Dzięki Wydziałowi mogłem się rozwijać naukowo, jeździć na konferencje, poznawać nowych ludzi: profesorów, doktorów z różnych uczelni. Z punktu widzenia awansów zawodowych, czuję się spełniony. Pomyślałem zatem, że jest to dobry moment, aby zintensyfikować swoje działania na rzecz rozwoju Wydziału Nauk Społecznych. Chcę przekazywać dalej wiedzę, którą przez te lata zdobyłem, która sprawdzała się w różnych sytuacjach, przynosząc między innymi sukcesy na polu mojego rozwoju naukowego.
Ma Pan imponujący dorobek naukowy, ale czy czuje się Pan komfortowo w pracy administracyjnej?
Działalność naukowa to nie jest tylko pisanie artykułów, to jest też współpraca na poziomie zamówień publicznych, czy zatrudnianie osób do zespołów badawczych. Praca ta jest dla mnie ważna, bo bez sprawnej administracji nie da się z sukcesem prowadzić badań naukowych. Swoja drogą, chyba to administrowanie wychodzi mi całkiem dobrze, bo jeszcze nikt z moich współpracowników z Zespołu czy Zakładu nie odszedł (śmiech).
A tak zupełnie serio, doświadczenia organizacyjnego mam całkiem sporo. Kieruję Komitetem Psychologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie cały czas operuję na poziomie procedur administracyjnych. Mam bardzo dobrze przetarte szlaki, jeśli chodzi o organizację konferencji naukowych, pozyskiwanie środków na doskonalenie kadry dydaktycznej i naukowej. Czuję, że z powodzeniem sprostam obowiązkom Dziekana.
Pewnie nikt nie wie, że ukończyłem dodatkowe studium z marketingu i reklamy oraz prawa i administracji, co na pewno pozostawiło istotny ślad jeśli chodzi o moje kompetencje zawodowo-administracyjne. Dodatkowo, od wielu lat kieruję studiami doktoranckimi w Instytucie Psychologii, które współtworzyłem. Uważam, że – z punktu widzenia studentów – studia te bardzo dużo zyskały po wprowadzonych przeze mnie zmianach. Zmiany, które zaproponowałem, przyczyniły się bowiem do zwiększenia środków uzyskiwanych przez doktorantów na prowadzone przez nich badania. Były to głównie granty z Narodowego Centrum Nauki. Mogę się pochwalić, że wszyscy moi doktoranci taki grant uzyskali.
Co sądzi Pan o pozostałych kandydatach na dziekana?
Uważam, że na pewno mają bardzo duże doświadczenie i mam do nich ogromny szacunek. Profesor Małgorzata Lipowska bezapelacyjne ma olbrzymie doświadczenie administracyjne. Zrobiła bardzo dużo dla wydziału poprzez program ProUG, którego też jestem beneficjentem – za co jestem jej wdzięczny. Natomiast nasze wizje i styl zarządzania się istotnie różnią, stąd, zdecydowałem się kandydować samemu, a nie wspierać profesor Lipowską.
Jeśli chodzi o profesor Danutę Plecką, z tego, co mi wiadomo, bardzo dobrze realizuje te zadania, które zostały jej powierzone przez śp. profesora Tadeusza Dmochowskiego. Trudno mi się wypowiedzieć co do bardziej szczegółowych kwestii, ponieważ jej nie znam. Jest to osoba nowa w Uniwersytecie Gdańskim i to na pewno budzi szereg wątpliwości, nie co do umiejętności wykonywania powierzonych jej obowiązków (jak ma to miejsce teraz), ale do reprezentowania wydziału na zewnątrz i czegoś, co potocznie nazywamy networkingiem.
Pozwoli Pan, że dopytam: czym różni się Pana wizja WNS od planu profesor Lipowskiej?
Profesor Lipowska kładzie nacisk na kształcenie. Absolutnie się z tym zgadzam, ale chciałby przede wszystkim rozwijać nasz Wydział na płaszczyźnie naukowej. Często nie wiemy, jakie badania robimy w poszczególnych instytutach, a to błąd. Gdybyśmy połączyli siły, byłoby to bardziej korzystne. Do tego też będę dążył.
Z profesor Lipowską różni mnie też styl prowadzenia polityki.
Pierwszym punktem oferty programowej profesor Lipowskiej jest wspieranie i budowanie międzyinstytutowych zespołów integracji naukowej. Czy to jest to, o co postrzega Pan za różnicę między Państwa programami?
Nie chodzi tu jedynie o efekt końcowy (każdy chce dobrze dla swojego miejsca pracy, zwłaszcza deklarując pewne kwestie podczas kampanii wyborczej), a sposób dochodzenia do tego celu. Dla mnie bardzo istotne znaczenie ma właśnie sam proces tworzenia. Myślę, że my po prostu jesteśmy innymi ludźmi i mamy zupełnie różny sposób realizacji tych samych celów, jakim jest dobro Wydziału.
Co zyskają studenci WNS, jeśli to właśnie Pan zostanie dziekanem?
Dużo zależy od studentów, na ile będą chcieli się zaangażować w pewne działania. Chciałbym zwiększyć ofertę szkoleń, podnoszących kwalifikacje studentów. Co do oferty dydaktycznej, pragnę, aby nauczali Państwa doświadczeni specjaliści w danej dziedzinie, a nie osoby, które mają dyplom z danej dziedziny, ale prowadzą badania w zupełnie innym obszarze. Myślę, że studenci oczekują, że prowadzący zajęcia będą robić to z pasją, i mam nadzieję, że poprzez pewne modyfikacje w kwestii kształcenia, uda mi się doprowadzić do tego, żeby takich pasjonatów było jak najwięcej.
Będę chciał zaangażować studentów Wydziału również w aktywność polityczną, budując ich świadomość w tym zakresie. Patrząc chociażby na skład Rady Wydziału, nie można nie dostrzec dominacji studentów politologii. Myślę, że z punktu widzenia rozwoju wydziału, dobrze by było, żeby te głosy z innych instytutów w tym gronie studenckim również wybrzmiewały. Tym samym prodziekan do spraw studenckich będzie na pewno działał na rzecz wzmożonego zainteresowania studentów samorządem i Radą, żeby problemy studentów z różnych kierunków WNS były faktycznie słyszalne.
To co unikalne w moim programie, to dbałość o aspekt ekologiczny. Jeśli Uniwersytet zdecyduje się na testowanie np. skrytkomatów, będę chciał, aby takie urządzenie znalazło się u nas na Wydziale. Jest to sprzęt proekologiczny, zasilany baterią słoneczną, który będzie umożliwiał wymianę dokumentów między studentami czy studentem a administracją. Chciałbym zmienić też w części wnętrze Wydziału od strony wizualnej (np. poprzez stworzenie miejsc odpoczynku czy wykorzystanie terenu WNS na promocje naszej działalności artystycznej) i mam nadzieję, że Instytut Geografii się w to zaangażuje, aby nasze tereny były bardziej zielone i były jak najbardziej przyjazne dla studenta i pracownika.
Skrytkomaty to Pana inicjatywa?
Tak i mam nadzieję, że jej pilotaż przyniesie pozytywny efekt. To bardzo ekologiczne urządzenie, nie trzeba będzie nigdzie kopać, wystarczy to po prostu postawić. Naładowany energia słoneczną działa 30 dni, każdy posiada również funkcję dezynfekcji obiektu w skrytce. To jest innowacja! Ogólnie, jestem bardzo zainteresowany, żeby nasz Wydział żył i płynnie dopasowywał się do tego co się dzieje naokoło. Żeby studenci faktycznie mieli, poczucie, że uczą się rzeczy, które będą im przydatne w życiu, a nie tylko w trakcie egzaminu.
Liczy Pan bardziej na współpracę ze studentami czy na wsparcie środowiska dydaktyczno-naukowego?
Na jedno i drugie. Na pewno liczę na studentów, bo to nimi stoi ten Uniwersytet. Bez studentów nie ma uniwersytetu, tak jak bez produktów nie ma obiadu – potrzebny jest jednak też kucharz.
Tak, jak mój poprzednik, chcę realizować politykę otwartych drzwi, aby każdy student mógł komunikować mi czy prodziekanowi do spraw studenckich swoje potrzeby na bieżąco. Bez wątpienia będę podejmował działania na rzecz tego, żeby w Radzie Wydziału były zrównoważone reprezentacje poszczególnych dyscyplin, a nie tylko jednej. Wówczas, studenci ze wszystkich dyscyplin będą mieli pewność, że ich głosy na pewno będą wysłuchane. Dopóki to się nie stanie, trudno mówić o tym, że faktycznie w Radzie Wydziału mamy przedstawicieli wszystkich studentów, a nie tylko ich części. Wierzę tym samym, że uda mi się zachęcić studentów różnych kierunków do większego zaangażowania w życie naszego Wydziału, także przez udział w wyborach.
Rozumiem przez to, że nie odpowiada Panu większość, którą ma politologia w Radzie Wydziału?
Myślę, że potrzeby wszystkich studentów muszą być lepiej słyszalne. Obecnie komunikacja odbywa się często w sposób nieoficjalny. Jestem zwolennikiem transparentności, a nie plotek – postulowane zmiany muszą być słyszane na forum a nie wprowadzane na zasadzie „głuchego telefonu”, gdzie jedna pani powiedziała drugiej pani…i tak dalej i tak dalej.
Profesor Plecka proponuje budżet partycypacyjny dla studentów, w ramach którego studenci mieliby zapewnione finansowanie swoich pomysłów. Co Pan o tym sądzi?
Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Zresztą, aktywności studenckie są już dofinansowywane, więc to nie jest nowość. Pytanie, jakie to będą działania? Jeżeli będą miały coś wspólnego z Wydziałem i daną dyscypliną, to jak najbardziej. Natomiast, jeżeli będą to aktywności, które nie mają niczego wspólnego z WNS a wyłącznie z integracją studencką – to niestety nie. Wspomniane fundusze muszą być również dostępne dla całej reprezentacji studentów Wydziału Nauk Społecznych, a nie tylko części. Inaczej tworzą się niedomówienia czy jakieś sytuacje, które wzbudzają wątpliwość i zniechęcą innych studentów do udziału w tego typu aktywności. Jeżeli coś wprowadzić, to wprowadzić tak, żeby każdy student z każdego instytutu mógł z tego w pełni korzystać.
Czy to nie jest utopia?
Nie. Sytuacja, którą mamy obecnie po prostu mi się nie podoba i uważam, że tak nie powinno być. Czy cel zostanie zrealizowany w pełni? Nie wiem, bo gdybym, wiedział, to bym nie był psychologiem a wróżbitą. Mogę jedynie dołożyć wszelkich starań i wierzę, że razem jesteśmy w stanie to zrobić. Może nie uda się w 100 procentach od razu, ale na pewno poprawi to sytuację, z którą mamy do czynienia teraz. Całe życie stawiam sobie ambitne cele. Teraz również, ale wierzę, że poprzez dialog przynajmniej część pomysłów uda mi się zrealizować.
Jaka jest rola mediów studenckich w życiu wydziału?
Bardzo duża, chociażby biorąc pod uwagę kwestię wyborów. Dzięki gazecie CDN czy radiu MORS studenci i pracownicy, którzy nie mogą uczestniczyć w debatach, mają szansę posłuchania czy przeczytania informacji na temat swojego kandydata.
Mój związek z dziennikarstwem jest nieznany, ale bardzo silny. Kończyłem klasę dziennikarską i przez cały okres szkoły średniej miałem zajęcia ze specjalistami dziennikarzami, między innymi w Gazecie Wyborczej. Dlatego absolutnie doceniam to, co robi Instytut Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej i mam nadzieję, że będzie się rozwijał dalej. Ja na pewno będę chciał w tym uczestniczyć, jak z resztą pomagać w rozwoju każdego Instytutu.
Co sądzi Pan o możliwości pozostania przy zajęciach hybrydowych?
Myślę, że to dobry pomysł. Dziś, na przykład, prowadzę zajęcia w kontakcie na Kryminologii, ale w formie hybrydowej, bo jedna ze studentek jest chora, a bardzo chciała wziąć udział w zajęciach. To niekoniecznie powinno być regułą. Zajęcia praktyczne nie powinny być prowadzone online, ale są pewne sytuacje, kiedy absolutnie możemy stosować formę hybrydową, z uwagi chociażby na zdrowie i bezpieczeństwo.
Czy pomimo swojej aktywności naukowej znajdzie Pan czas, by dokładnie wsłuchiwać się w potrzeby studentów?
Znajdę, bo przez lata pracy udało mi się stworzyć świetny zespół. Nie muszę kontrolować swoich współpracowników, bo to są pasjonaci, z którymi wspólnie rozwiązujemy różne problemy. Poza tym, z punktu widzenia awansu zawodowego, osiągnąłem już wszystko – złożyłem wniosek profesorski i mam nadzieję, że zostanie rozpatrzony pozytywnie – więc chciałbym się teraz skupić na tym, żeby wspierać młodych adeptów nauki moją wiedzą i doświadczeniem. Wierzę, że z poziomu dziekana będę w stanie dotrzeć do większej liczby osób. Moja kariera mi w tym nie przeszkodzi, a wręcz pomoże. Od lat współpracuję z Gdańskim Uniwersytetem Medycznym, chcę pracować też z Politechniką Gdańską. Jesteśmy w zaszczytnym gronie Związku Uczelni Fahrenheita, a to stwarza olbrzymie możliwości do współpracy, wymiany akademickiej i korzystania z wzajemnych doświadczeń. Chciałbym stworzyć jak najlepszą platformę dla rozwoju studentów i kadry naukowo-dydaktycznej. Od lat działam w ogólnopolskim i międzynarodowym środowisku naukowym, wiec te drzwi stoją przed nami otworem i to od nas będzie zależało, czy będziemy chcieli po prostu w nie wejść. Myślę, że moje dziekanowanie będzie krokiem w dobrą stronę.
Jakim będzie Pan dziekanem?
Autentycznym. Nie wymyślam rzeczy na potrzeby wyborów na zasadzie kiełbasy wyborczej. Mówię co potrafię. Mam też świadomość swoich słabych stron, ale staram się w ten sposób zarządzać swoim zespołem, żeby je neutralizować dzięki współpracy.
Co Pan sądzi o obecnej komunikacji między studentami a wykładowcami a dziekanatem na naszym Wydziale?
Trudno mi się do tego odnieść, ponieważ nie rozmawiałem jeszcze ze wszystkimi studentami – takie spotkanie mam zaplanowane dopiero na tydzień po majówce. Będąc dziekanem, zrobię wszystko, żeby ta komunikacja była jak najbardziej sprawna. Osobiście uważam, że nie jest optymalna. Nie może być dobra, jeżeli w Radzie Wydziału jest ewidentna nadreprezentacja jednego kierunku. To ci studenci mają najczęstszy kontakt z administracją i z dziekanatem, choć mogą nie mieć obrazu całego Wydziału, a przede wszystkim własnej dyscypliny.
Zależałoby mi również na tym, żebyśmy wszyscy jeszcze bardziej szanowali studenta. Chodzi głównie o responsywność przy odpisywaniu na maile, ale też przy rozwiązywaniu problemów czy to dotyczących zajęć, pracy magisterskiej czy chęci zaangażowania studenta w jakiś projekt, który jest realizowany przez profesora. Na innych wydziałach i uniwersytetach promuje się już taką politykę i przynosi to korzyści. Chciałbym zaktywizować pracowników naukowych, aby aplikowali o granty, starali się rozwijać, brali udział w różnych badaniach – bo wtedy też będą bardziej autentyczni w przekazywaniu pewnych informacji i „zarażą” pasją do nauki studentów. Ci studenci będą dzięki temu angażować się w poszczególne działania, które zaowocują przy opracowywaniu pracy magisterskiej albo jakiegoś projektu, który to z kolei może stanowić preludium do aplikowania do szkoły doktorskiej, a to już kształcenie nowej kadry naukowo-dydaktycznej. I tak się ten krąg zamyka.
Z tego, co rozumiem, chciałby Pan zmotywować pracowników, żeby rozwijali swoje kompetencje aplikowania o granty a pracownicy dydaktyczni prowadzili bardziej intensywną działalność naukową. Wydaje mi się, że nauczyciele akademiccy mają sporo obowiązków: komunikacja ze studentem, projekty edukacyjne, itd. Czy nie za wiele Pan wymaga?
Nie, nie wymagam za dużo. Praca charakteryzuje się tym, że trzeba pracować, trzeba się doskonalić i kształcić, zwłaszcza będąc nauczycielem akademickim. To tak samo jak z lekarzem – są nowe sposoby rozwiązywania pewnych problemów i trzeba po prostu się dokształcać. Na WNS mamy świetnych pracowników dydaktycznych, którzy mają też doświadczenie w badaniach czy pracy w terenie, ale nie mają zapału do pisania prac naukowych. Wierzę, że jest możliwe połączenie sił, aby, poprzez wymianę informacji i doświadczeń, tworzone były wspólne publikacje, w których ci pracownicy są współautorami. Nie wymagam od każdego bycia liderem projektu, bo zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mamy takie kompetencje i aspiracje. Uważam, że siły powinny być rozłożone tak, żeby ludzie robili to co potrafią robić najlepiej. Jeśli ktoś zna się na pisaniu, wie jak to robić, lubi to robić – warto go trochę odciążyć od dydaktyki. 30 godzin pensum nauczyciela można odprowadzić na poczet pracy naukowej, jeśli tylko pracownicy będą mieli taką potrzebę. Kontakt dydaktyków z tymi którzy robią badania jest bardzo korzystny. Mogą oni bardzo pomóc poprzez wymianę myśli, czytanie manuskryptów, czy też uwagi krytyczne wynikające z własnego doświadczenia. Wydaje mi się, że mój pomysł pokrywa się z wizją rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego proponowaną przez JM Rektora. wolałbym, żeby pracownicy dydaktyczni angażowali się w tego typu działania wspólnotowe u nas na Wydziale, a nie dorabiali na innych uczelniach, również poprzez prowadzenie dydaktyki. Powinniśmy wszyscy działać na rzecz rozwoju naszego Wydziału i wierzę, że za naszą wspólną pracą będą też szły pieniądze. Jeśli współpraca, wymiana informacji między naukowcami a praktykami będzie duża, to przełoży się to – koniec końców –na wspólne publikacje i dotacje, chociażby w ramach programu publikacyjnego. Jestem przekonany, że dzięki współpracy całej społeczności, wniesiemy nasz Wydział na jeszcze wyższy poziom.
Dziękuję za rozmowę.