Michał Kwiatkowski wygrał Amstel Gold Race o 3 centymetry!

Foto: Getty Images

Wielki sukces Michała Kwiatkowskiego. 31-latek po niesamowitym finiszu wygrał prestiżowy wyścig jednodniowy – Amstel Gold Race. Drugi był Benoit Cosnefroy z ekipy AG2R przegrał z Polakiem o… kilka centymetrów. Różnica była tak mała, że o zwycięstwie zawodnika pochodzącego z Torunia zadecydowała fotokomórka.

Amstel Gold Race to prestiżowy wyścig zaliczany do jednodniowych klasyków świata kolarstwa. Corocznie odbywa się w kwietniu, a to była jego 56. edycja.

To nie pierwszy raz, kiedy Kwiatkowski wygrał ten holenderski wyścig. Pierwszy przekroczył linię mety też w 2015 roku. Pomimo 254 km, zwycięzcę poznaliśmy dopiero po fotofiniszu. Zdecydowały centymetry.

Wyścig

Było bardzo ciężko – ocenił Michał Kwiatkowski, w wywiadzie dla organizatorów, którego udzielił tuż po ogłoszeniu wyników – Bardzo trudny finisz, trudny sprint. Byłem przekonany, że mogę wygrać, ale jednocześnie to ostatnie 50 metrów było bardzo trudne. Szczególnie że Cosnefroy ciągle przyspieszał, gdy znalazłem się obok niego. Bardzo mi zależało na zwycięstwie.

Trasa wyścigu była bardzo trudna. Na 254 kilometrach zawodnicy mieli do pokonania 33 podjazdy! Jednak nie przeszkadzało to Kwiatkowskiemu. Mistrz świata z 2014 roku jechał kapitalnie, 20 kilometrów od mety decydując się na atak. Dołączył do niego Francuz Benoit Cosnefroy z ekipy AG2R-Citroen, a dwójka kapitalnie współpracowała, uciekając rywalom. Maksymalnie zyskała około 30 sekund, ale przeciwnicy oglądali się na siebie zamiast walczyć o dopędzenie dwójki. Finiszowali razem. Nie wiadomo było, kto wygrał.

Początkowo polski kolarz wyglądał na przybitego, opuścił ze smutkiem głowę, a w tym czasie Cosnefroy świętował ze swoją ekipą. Pierwsze pomiary wskazywały, że to Francuz wygrał Amstel Gold Race. Kilka minut później, po dokładnej analizie i fotofiniszu, nastroje się odwróciły.

570 dni posuchy

Czy to przełamanie mistrza świata z 2014 roku? Polak reprezentujący ekipę INEOS ostatni raz zwyciężał we wrześniu 2020, kiedy to wygrał jeden z etapów słynnego Tour de France. Poprzedni sezon był dla niego nieudany. Ten również nie rozpoczął się zbyt dobrze.

To jest po prostu niesamowite. Kocham ten wyścig. Po tych wszystkich złych momentach, związanych z Covid-19, a jeszcze wcześniej z grypą, po tym, jak nie mogłem uczestniczyć we wszystkich planowanych wyścigach… Teraz stoję tutaj jako zwycięzca Amstel Gold Race. To niesamowite uczucie. – mówił Kwiatkowski w dalszej części wywiadu dla organizatorów wyścigu.

– W ogóle o tym nie myślę, nie liczę dni między zwycięstwami. Najważniejsze dla mnie jest jeździć i próbować. Nie zawsze się udaje, czasem kończy się to miejscem tuż za podium, ale jestem cierpliwy – dodawał w rozmowie dla Eurosportu.

Błędy sędziów

Mocno krytykowani są sędziowie wyścigu, którzy długo kazali czekać na ostateczne wyniki. Podobna sytuacja miała miejsce rok temu. Wówczas o zwycięstwo rywalizowali: jego kolega z zespołu Ineos – Brytyjczyk Tom Pidcock oraz Belg Wout van Aert. Obaj kolarze musieli czekać kilkanaście minut na ogłoszenie wyników.

W trakcie oczekiwania przedstawiciel Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) pokazał przed kamerami telewizyjnymi zdjęcie w swoim telefonie, z którego wynikało, że Van Aert finiszował przed Pidcockiem. Doszło do tego tuż przed przerwaniem transmisji, oficjalne wyniki pojawiły się później. Według zdjęcia przedstawiciela UCI wygrał Belg, który miał być szybszy o… 0,004 sekundy. A cała trasa liczy ponad 250 kilometrów…

Małe piwo

Zwycięzca wyścigu dostał, tradycyjnie, duży kufel piwa od sponsora wyścigu Amstel Beer. Z wiadomych względów Kwiatkowski upił z niego symbolicznego ,,łyka”. Nie miał jednak skrupułów dla mniejszej szklanki, której zawartość opróżnił jednym haustem. Na zdrowie mistrzu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście − 15 =