Mistrz wygrywa w Arabii. Verstappen lepszy od Leclerca

Zwycięzca niedzielnego wyścigu, Max Verstappen – fot. instagram.com/@f1

Obecny mistrz świata wygrał drugi w sezonie wyścig Formuły 1. Max Verstappen po tragedii w Bahrajnie wraca w wielkim stylu i dał wyraźny sygnał – będzie w tym roku walczył o obronę tytułu. Podium uzupełnili kierowcy Ferrari. Za Holendrem uplasował się zwycięzca pierwszych zawodów – Monakijczyk Charles Leclerc. Na trzecim miejscu znalazł się Carlos Sainz. Kilka ekip nadal z problemami. Grand Prix w Arabii Saudyjskiej ukończyło zaledwie 13 zawodników.

Wyścig w Arabii Saudyjskiej na torze Jeddah Corniche dostarczył fanom motosportu wielu emocji. Z pole position startował Sergio Perez, za nim Leclerc, Sainz i Verstappen. Zespoły Red Bulla i Ferrari ukończyły kwalifikacje, będąc poza zasięgiem rywali – spodziewano się zaciętego pojedynku o triumf. Do rywalizacji nie przystąpił Mick Schumacher. Młody Niemiec rozbił się podczas sesji kwalifikacyjnej. Wypadek wyglądał groźnie. Kierowca Haasa został przewieziony do szpitala. Mimo że opuścił placówkę medyczną już po kilku godzinach, w niedzielę nie wyjechał na tor. W zawodach nie brał udziału również Yuki Tsunoda. Japończyk zgłosił swojej ekipie problemy z silnikiem podczas okrążenia rozgrzewkowego przed wyścigiem – ostatecznie nie ustawił się na polu startowym. Z niskiej pozycji startował Hamilton. Wielokrotny mistrz świata uplasował się dopiero na 15. pozycji, w związku z czym czekało go duże wyzwanie.

Do zawodów przystąpiło 18 kierowców. Zapaliły się zielone światła, zaczął się bój o punkty. Po kilku okrążeniach przód stawki pozostał niezmienny. Doszło do zaciętej walki pomiędzy Estebanem Oconem a Fernando Alonso – kierowcy Alpine Renault dali pokaz umiejętności i zaciętej rywalizacji, mimo że występują w tym samym zespole. Na pojedynku skorzystał Alonso, wyprzedził Francuza i znajdował się na 6. pozycji. Na 15. kółku do boksu zjechał lider wyścigu Sergio Perez. Jak się okazało, bardzo niefortunnie. Chwilę później rozbił się jeden z bolidów Williamsa, konkretnie samochód Nicholasa Latifiego. Kanadyjczyk wpadł w poślizg po wyjściu z zakrętu i uderzył w bandę. Z powodu znajdujących się na asfalcie części i konieczności usunięcia maszyny, na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. W tym momencie wszyscy kierowcy jadący na mniej trwałej, średniej mieszance opon, zaliczyli pit-stop. Finalnie po wznowieniu wyścigu prowadził Leclerc, drugi był Verstappen, za nimi jechali Perez i Sainz. Meksykanin musiał jednak oddać swoją pozycję na rzecz Hiszpana. Ten, wyjeżdżając z boksu, został przyblokowany przez rywala.

W połowie wyścigu wysoko znajdował się Lewis Hamilton. Utytułowany Brytyjczyk rozpoczął zawody na twardej mieszance opon i skrupulatnie przebijał się do przodu. W pewnym momencie Mercedes plasował się na 5. i 6. pozycji. W drugiej części Grand Prix zaczęły się problemy z bolidami. Z gry wypadli Alonso i Ricciardo – doświadczyli problemów z silnikiem. Tuż po nich z walką o punkty pożegnał się dobrze jadący Valtteri Bottas, zjechał do boksu zmuszony nieprawidłowym działaniem pojazdu. Zdyskwalifikowany został także Alexander Albon, przez co żaden samochód Williamsa nie dojechał do mety. W końcu do alei serwisowej zjechał Hamilton. Tym samym utracił on swoją pozycję w czołowej 10 i musiał gonić rywali, jeżeli chciał wywieźć z Bliskiego Wschodu choćby symboliczny punkt. Udała mu się ta sztuka, skończył wyścig na 10. pozycji, choć z pewnością miał ambicję na wyższą lokatę.

Na 42. okrążeniu rozpoczęła się batalia o zwycięstwo. W szranki stanęli Leclerc i Verstappen – dwóch świetnych kierowców w najlepszych bolidach. Na 3 kółka przed końcem prowadzenie objął Holender, wyprzedzając kierowcę Ferrari na prostej startowej. Leclerc szukał sposobu, by odzyskać pierwszą pozycję, jednak fenomenalna postawa Verstappena uniemożliwiła mu walkę o wygraną. Ostatecznie obecny mistrz świata zwyciężył o pół sekundy przed rywalem, tym samym dając znak reszcie stawki – jeżeli będzie miał sprawny i niezawodny bolid, powalczy o najwyższe laury.

Zaledwie 13 kierowców ukończyło niedzielny wyścig. Poszczególne zespoły wciąż wprowadzają liczne poprawki do swoich aut z nadzieją, że każdy kolejny weekend wyścigowy będzie lepszy, niż poprzedni. Kluczem do przewagi nad resztą zdecydowanie jest niezawodność bolidu, w kilku ekipach wymaga ona jeszcze poprawy. Minione Grand Prix tylko utwierdza w przekonaniu, że w walce o mistrzostwo zarówno konstruktorów, jak i indywidualne, liczą się Red Bull i Ferrari. Stajnie z Włoch i Austrii są o krok przed resztą i rozdają karty, co raczej nie ulegnie dużej zmianie w niedalekiej przyszłości. Trzecią siłą jest Mercedes, znów dobry przejazd zaliczył George Russell, zajął 5. miejsce. Ekipa z Niemiec przyzwyczaiła jednak do dominacji, czego na próżno można doszukiwać się obecnie. Solidnie Ocon, skończył za Brytyjczykiem, a przed Lando Norissem – kierowca McLarena punktuje, wydaje się, że nieco uspokoił fanów po wyścigu w Bahrajnie, gdzie jego zespół spisał się poniżej oczekiwań. Przód stawki dopełniają Gasly i Magnussen, kończąc kolejno na 8. i 9. pozycji. Warto zwrócić szczególną uwagę na kierowcę Haasa. Amerykański zespół znacznie usprawnił bolid i w końcu po kryzysie jest w stanie nawiązać realną walkę z innymi drużynami.

Następne Grand Prix odbędzie się w dniach 8-10 kwietnia na torze Albert Park w Australii. Na ten moment w klasyfikacji konstruktorów prowadzi Ferrari przed Mercedesem i Red Bullem. Indywidualnie pierwszą pozycję okupuje Leclerc, za nim znajdują się Sainz i Verstappen. Włosi wykorzystali ogromny pech Czerwonego Byka w wyścigu inaugurującym sezon i pewnie zadomawiają się na pozycji lidera. Przekonamy się, na jak długo.

Klasyfikacja kierowców i konstruktorów po GP Arabii Saudyjskiej:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście + trzynaście =