Paweł Halaba show! Porażka Trefla w ostatnim domowym meczu w tym roku
6 min readNie tak miał wyglądać ostatni domowy mecz Trefla Gdańsk w 2021 roku. Podopieczni trenera Michała Winiarskiego przegrali ze Ślepskiem Malow Suwałki 1:3 (26:28, 19:25, 25:20, 25:27) i ponieśli swoją ósmą ligową porażkę w sezonie. Goście natomiast wygrali po raz pierwszy od 7 listopada, a bardzo duży wkład w sukces miał były siatkarz Gdańskich Lwów — Paweł Halaba. Gdańszczanie tego wieczoru zaprezentowali się całkiem przyzwoicie jedynie w trzecim secie.
W ostatniej kolejce zespół z Gdańska pewnie pokonał bez straty seta beniaminka z Lublina, odnosząc tym samym swoje czwarte zwycięstwo w tegorocznym sezonie PlusLigi. Z kolei goście z Suwałk w ubiegłą niedzielę ulegli na własnym boisku Asseco Resovii Rzeszów 0:3. Ekipa z Suwalszczyzny notowała przed tym starciem serię pięciu porażek ligowych z rzędu. Ostatnie zwycięstwo podopieczni Andrzeja Kowala odnieśli 7 listopada, kiedy to w pokonanym polu Ślepsk pozostawił Stal Nysę, wygrywając 3:1.
Trio Halaba — Bołądź — Buchowski nie do zatrzymania w pierwszych dwóch setach
Pierwszy punkt w tym meczu zdobył Mateusz Mika, skutecznie kończąc atak z drugiej linii. Z kolei w początkowej fazie inauguracyjnego seta było sporo błędów z obu stron (dotknięcia siatki, zepsute zagrywki). Jednakże minimalnie lepiej weszli w to starcie jednak gdańszczanie, którzy po skutecznej akcji z lewego skrzydła Bartłomieja Lipińskiego prowadzili 5:2. Goście z Suwałk jednak nie pozwalali Treflowi zbudować większej przewagi i po asie serwisowym Przemysława Smolińskiego na tablicy wyników widniał remis (9:9). Pierwszy set był bardzo wyrównany, a po skutecznej kiwce w wykonaniu Adriana Buchowskiego Ślepsk po raz pierwszy objął prowadzenie w niedzielny wieczór (12:13). To nie byłoby możliwe, gdyby nie dobra dyspozycja w tej fazie rywalizacji byłego przyjmującego Trefla Pawła Halaby, który posłał w tym fragmencie potyczki dwa asy serwisowe. Z kolei po stronie gdańszczan na lewym skrzydle szalał Mika (14:15). Podopieczni trenera Kowala co prawda wypracowali sobie dwupunktową przewagę, ale gdańszczanie po efektownym bloku Bartłomieja Mordyla ponownie doprowadzili do remisu (17:17). Końcówka seta była bardzo wyrównana — walka toczyła się punkt za punkt (21:21). Pierwsi piłkę setową po skutecznym ataku ze środka Smolińskiego mieli finalnie przyjezdni (23:24). Wojna nerwów w Gdańsku trwała jednak dłużej — gra toczyła się na przewagi. Ślepsk wykorzystał dopiero swojego czwartego setballa, a ostatni punkt w pierwszym secie zdobył bezpośrednio z zagrywki Andreas Takvam (26:28).
Na początku drugiego seta mieliśmy scenariusz niemalże skopiowany z pierwszej partii — więcej mieliśmy zepsutych zagrywek niż składnych akcji z obu stron. Lepiej ta część spotkania zaczęła się dla gości, którzy po bloku Buchowskiego prowadzili 6:3. W dalszym ciągu skuteczni w ataku byli Bołądź i Halaba, a po kolejnym punkcie zdobytym przez tego pierwszego o czas poprosił trener gospodarzy (6:10). Jednakże po trzecim punktowym bloku Mordyla w tym meczu Trefl zniwelował straty do jednego punktu (11:12). Wtedy jednak, Ślepsk dzięki dobrej serii zagrywek Halaby, zanotował serię czterech punktów z rzędu i po ataku Buchowskiego prowadził już 16:11. Trefl jednak nie składał broni i po skutecznym ataku Miki z lewego skrzydła było już tylko 16:18. Problemem gospodarzy jednak było to, że nie znalazł sie poza Miką taki zawodnik, który kończyłby piłki w ataku. Ponadto u gdańszczan zagrywka funkcjonowała na bardzo słabym poziomie. Efekt był taki, że po czapie Halaby na Mariuszu Wlazłym goście osiągnęli pięciopunktową przewagę (17:22). Potem nie do zatrzymania ze środka był Takvam i goście mieli piłkę setową (18:24). Partię zakończył autowy serwis Wlazłego. Goście z Podlasia wygrali drugiego seta i byli o krok od wywiezienia nieco sensacyjnego zwycięstwa z Trójmiasta.
Metamorfoza Trefla o 180 stopni w trzecim secie
Początek trzeciej partii był bardzo wyrównany, chociaż minimalnie prowadził Trefl po skutecznych atakach Lipińskiego i Wlazłego (4:3). Później dzięki dobrej serii zagrywek Lukasa Kampy gdańszczanie objęli trzypunktowe prowadzenie (8:5). Gospodarze wtedy w końcu kończyli swoje ataki i dalej dobrze funkcjonował też blok — po czapie Mordyla było 11:7, co zmusiło trenera gości do wzięcia przerwy na żądanie. Trzeba przyznać, że bardzo dobre zawody grał w niedzielny wieczór Halaba, który był nie do zatrzymania w ataku i solidny w polu serwisowym. Jednak w trzeciej partii tylko on tak naprawdę kończył ataki, bo reszta się nieco zacięła. W Treflu z kolei skuteczność była wyższa niż wcześniej i było to widać na tablicy wyników (15:11). Goście jednak powoli zaczęli wracać do swojego rytmu i niemalże całkowicie zniwelowali stratę do rywala (16:15). Jednakże gdańszczanie po serii dobrych zagrywek Patryka Łaby ponownie zbudowali sobie większą przewagę (20:16). Zespół znad morza pewnie zmierzał po wygraną w tym secie, a bardzo blisko był tego po skutecznym ataku z drugiej linii w wykonaniu Miki (22:18). Ostatecznie trzecią partię zakończył as serwisowy Kampy (25:20). Gra Trefla w tej części gry w porównaniu z poprzednimi partiami zmieniła się o 180 stopni. Liderzy Trefla, czyli Lipiński, Mika czy Wlazły pewnie kończyli swoje ataki.
Mógł być tie-break. Bołądź zakończył mecz w czterech partiach
Czwartego seta od skutecznego ataku z lewego skrzydła rozpoczął Lipiński. Jednak błędy zawodników Trefla spowodowały, że tę partię lepiej rozpoczęli goście (2:4). Gdańszczanie szybko doprowadzili z kolei do remisu po asie serwisowym Wlazłego (4:4). Potem po skutecznym pajpie Lipińskiego Trefl prowadził 7:6. Przyjmujący Trefla grał znacznie lepiej w trzeciej i czwartej partii niż w pierwszych dwóch. Kończył niemalże każdy atak. Niesiony dopingiem swoich fanów Trefl po autowym ataku Halaby prowadził trzema punktami (12:9). Gospodarze wciąż mieli bezpieczną przewagę, a po asie serwisowym Lipińskiego na tablicy wyników było 15:12 dla Gdańskich Lwów. Jednakże zaczęło się znowu robić nerwowo u gospodarzy, gdyż po autowej kiwce Kampy było już jedynie 17:16. Końcówka znowu była nerwowa, ponownie obserwowaliśmy wymianę cios za cios (20:19). Wojnę nerwów lepiej wytrzymali podopieczni trenera Kowala, którzy wygrali partię na przewagi 27:25. Dwa kluczowe ataki skończył Bołądź. Gdańszczanie mają czego żałować, gdyż mieli przewagę oraz piłkę setową, której nie wykorzystali. Ósma porażka Trefla w sezonie stała się faktem. Ślepsk przełamał tym samym swoją passę pięciu porażek z rzędu i odniósł jakże cenne zwycięstwo.
MVP meczu został wybrany rewelacyjny w niedzielny wieczór Paweł Halaba, autor 18 punktów. Przyjmujący gości skończył 15 z 32 ataków, a dodatkowo dołożył do swojego dorobku dwa asy serwisowe. Najwięcej punktów dla Trefla zdobył natomiast Mateusz Mika (20), który miał 60-procentową skuteczność w ataku (18/30). Gdańszczanie nieudanie zakończyli 2021 rok w Ergo Arenie. Kolejna szansa na domową wygraną będzie dopiero 5 stycznia (środa), kiedy to do Trójmiasta przyjedzie ekipa GKS-u Katowice.
Trefl Gdańsk — Ślepsk Malow Suwałki 1:3 (26:28, 19:25, 25:20, 25:27)
Trefl: 1 Lipiński 15, 2 Wlazły (C) 11, 11 Kampa 4, 15 Mika 20, 17 Mordyl 8, 18 Crer 7, 14 Olenderek (libero) oraz 4 Kozub, 9 Sasak 1, 10 Reichert 1, 99 Łaba
Trener: Michał Winiarski (Polska)
Ślepsk: 10 Bołądź 16, 11 Takvam 10, 13 Buchowski 8, 18 Halaba 18, 22 Smoliński 5, 91 Tuaniga 3, 24 Czunkiewicz (libero) oraz 3 Laskowski 1, 6 Łukasik 1, 7 Makowski, 8 Klinkenberg (C) 3, 14 Sapiński 2
Trener: Andrzej Kowal (Polska)
MVP: Paweł Halaba (Ślepsk Malow Suwałki)
Relację ze spotkania prosto z leżącej na granicy Gdańska i Sopotu Ergo Areny przygotował Kacper Czuba.