Dokąd płynie okręt koszykarskiej Asseco Arki? [KOMENTARZ]

Asseco Arka Gdynia przed sezonem zapowiadała się na zespół, który jest w stanie pokusić się o kilka niespodziewanych zwycięstw w Energa Basket Lidze (EBL). Jednak na początku tegorocznych rozgrywek w Gdyni wśród zawodników panuje ruch jak na Marszałkowskiej, co rzutuje też na słaby start w lidze (bilans 1-6). Dokąd zmierza ekipa prowadzona przez serbskiego szkoleniowca Milosa Mitrovicia?

Pozycja underdoga miała im przynieść korzyści

Przed sezonem Asseco nie stawiano w roli ekipy, która będzie walczyć o grę w fazie play-off. O powodach tego stanu rzeczy pisałem przed początkiem rozgrywek w swoim rankingu drużyn EBL. Umieściłem gdynian na ostatnim, 16. miejscu głównie z powodu posiadania w zespole zaledwie jednego zagranicznego zawodnika, niedoświadczonych polskich koszykarzy i trenera Milosa Mitrovicia. Jednak uważałem też, że zespołowi z Trójmiasta będzie pasować pozycja underdoga i pokuszą się o kilka niespodzianek, które może pozwoliłby zagrać im o coś więcej niż o utrzymanie. Pozwalały wierzyć w to nazwiska zawodników, którzy podpisali latem kontrakt w Gdyni. Dominik Wilczek i Adrian Bogucki pomimo młodego wieku (22 lata) mają już za sobą udane spotkania na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, a Bartłomiej Wołoszyn, Adam Hrycaniuk czy Filip Dylewicz to postacie ze sporym koszykarskim doświadczeniem i ograniem na ligowych parkietach. Do tego dochodzili też młodzi zawodnicy z roczników 2001-2002, którzy zaliczają się do najlepszych w Polsce w swoim roczniku. Chodzi o m.in. Wojciecha Tomaszewskiego, Olafa Perzanowskiego czy Mateusza Kaszowskiego. Niestety jednak wszystko zaczęło iść nie po myśli drużyny z Trójmiasta od samego początku nawet już w okresie przygotowawczym, gdzie Asseco nie wygrało z żadnym zespołem z poziomu EBL.

Czytaj także: Ranikng Drużyn EBL (miejsca 16-9) – Ruchy w bezruchu #10 cz.1

Ligowy falstart

Gdynianie sezon ligowy rozpoczęli od porażki w Warszawie ze stołeczną Legią (59:79) oraz nieudaną domową inauguracją z Astorią Bydgoszcz (74:97). O ile porażka w stolicy nie była zaskoczeniem, o tyle styl gry i wynik w starciu z ekipą z województwa kujawsko-pomorskiego można do takich zaliczyć. Styl gry Asseco po prostu wyglądał źle. Jednak wtedy do klubu z Trójmiasta przyszła fantastyczna (tak się wtedy wydawało) wiadomość o zdjęciu zakazu transferów graczy zagranicznych (Asseco dostało go w wakacje za brak rozliczenia się z Joshem Bostciem). Przed nałożeniem zakazu Arka zdążyła podpisać tylko jednego zagranicznego koszykarza — serbskiego rozgrywającego Novaka Musicia. Nomen omen, to jedyny obcokrajowiec, który na razie nie rozczarowuje w Gdyni. Natychmiast po pozwoleniu na ściągnięcie zagranicznych zawodników klub pochwalił się trzema nowymi zawodnikami: rozgrywającym Lamonte Turnerem, obrońcą Davidem Czerapowiczem (trenował z drużyną w okresie przygotowawczym) oraz podkoszowym Nikolą Miskoviciem. Wyniki ligowe i gra drużyny nie uległy jednak poprawie, a nowi zawodnicy nie mieli na nią dużego wpływu. Wśród zawodników w Gdyni zaczął panować ruch jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Powoli zaczęli się też irytować fani gdyńskiej drużyny.

Szukajcie, aż znajdziecie

To nowe zestawienie wytrzymało zaledwie trzy mecze, w których gdynianie pokonali na wyjeździe GTK Gliwice (73:72) oraz przegrali u siebie ze słabo grającym w tym sezonie Śląskiem Wrocław (65:80) i fantastycznie spisującym się jak na razie Anwilem Włocławek (78:83). Po meczu z ekipą z Włocławka, który został przegrany minimalnie, a był zdecydowanie do wygrania (prowadzenie 37:36 po pierwszej połowie), trener Mitrović stracił cierpliwość do jednego z nowych zawodników — Turnera. Poniekąd słusznie, gdyż amerykański rozgrywający zawodził na całej linii (średnio 4,3 punktów, 2 asysty w 18 minut na boisku). Dzień po porażce z Anwilem klub z Gdyni ogłosił rozstanie z Amerykaninem. Był to drugi koszykarz, który pożegnał się z Asseco w tym sezonie — pierwszym był skrzydłowy Bartosz Jankowski, który szybko odnalazł się w rewelacji rozgrywek ze Słupska. To tylko pokazuje jakiego pecha mają w Gdyni co do podpisywania i rozstań z zawodnikami.
Odejście Turnera zbiegło się też w czasie z zachorowaniem na Covid Czerapowicza, w związku z czym trzeba było znowu szukać wzmocnień składu. Jednak nie pojawiły się one przed meczem ze Spójnią Stargard (79:64), w którym fatalnie spisał się kolejny z zagranicznych nabytków — Misković. Także w Gdyni postanowiono zakręcić kołem fortuny i dokonać kolejnych zmian w składzie.
Teraz ofiarą rewolucji padł Mateusz Kaszowski (rocznik 2001), który jest jednym z czołowych polskich zawodników w swoim roczniku. Jednak w związku z kolejnymi transferami zawodników zagranicznych postanowiono pożegnać się z „Kaszą”. Do Gdyni dołączyli dwaj amerykańscy obwodowi: rozgrywający Anthony Durkham oraz Jacobi Boykins, przybyły ze Spójni Stargard, gdzie został zawieszony w prawach zawodnika po klęsce w Gliwicach (70:110). Opinie o Boykinsie, który ma być oczekiwanym strzelcem, nie były zbyt pochlebne, ale trener Mitrović postanowił zaryzykować. Wczoraj Boykins zagrał niespełna 20 minut i rzucił 2 punkty (1/4 z gry). Na razie się nie zapowiada, by spełnił pokładane w nim wielkie nadzieje. To był jednak debiut, więc może za chwilę będzie lepiej? W związku z tym wszystkim decyzja o rozstaniu z Kaszowskim wydaje się słuszna, gdyż dla młodego rozgrywającego ważna jest teraz spora ilość minut na boisku, których w Gdyni nie miałby zapewnionej. Jednak warto w tym wszystkim zadać sobie jedno istotne pytanie.

Dokąd zmierza Asseco?

Wojciech Tomaszewski | Fot. Andrzej Romański – PLK

Mówimy o klubie, który ma w swoich szeregach wiele utalentowanej młodzieży. Który szczyci się tym, że rozwija młodych polskich zawodników i osiąga świetne wyniki w młodzieżowych rozgrywkach centralnych. Jak się ma to więc do zmiany młodego Kaszowskiego na Durkhama? Dlaczego przy wyniku -30 (wczorajszy mecz z Czarnymi Słupsk) nie można wpuścić na boisko Marcina Kowalczyka i Olafa Perzanowskiego (rocznik 2002) na pięć minut przed końcem meczu? Czemu nie można dać im szansy na boisku — w czym są oni gorsi od Turnera czy Miskovicia? Jedynymi liczącymi się dzisiaj młodymi zawodnikami w rotacji są Wilczek, Bogucki i po części Tomaszewski, którego minuty maleją z meczu na mecz. To, co robi Asseco, jest zaprzeczeniem wyznawanej przez siebie filozofii stawiania na młodych zawodników.

Trzeba się też zastanowić, czy to nie jest czas, aby dokładnie przemyśleć przyszłość trenera Mitrovicia w Gdyni. Serb zdecydowanie jest jednym z najlepszych trenerów młodzieżowych w Polsce. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Jednak przeskok z koszykówki młodzieżowej do seniorskiej jest dosyć spory i wydaje się, że serbski szkoleniowiec z nim sobie nie radzi. Nieudane decyzje transferowe oraz brak widocznej poprawy w grze drużyny. Mitrović w Gdyni ma coraz mniejszy margines błędu i jeśli transfery Boykinsa oraz Durkhama nie przyniosą poprawy wyników (patrząc na grę Amerykanów, na to się nie zapowiada) to jego posada może być poważnie zagrożona. Szkoda tego, że w debiutanckim sezonie w ekstraklasowej koszykówce został postawiony w trudnej sytuacji (zakaz zagranicznych transferów). To wszystko powoduje, że okręt o nazwie Asseco Arka niebezpiecznie zmierza do 1. Ligi i na razie nie widać tego, żeby miał z tej drogi zawrócić. Frustracja kibiców jest coraz większa. A przecież mówimy o 10-krotnych mistrzach Polski, którzy dwa sezony temu grali w Eurocupie i byli na podium EBL. Mam nadzieję, że w Gdyni nadejdą teraz lepsze czasy, bo miejsce Asseco jest w Energa Basket Lidze. Gdynianie muszą wrócić na właściwe tory. Zanim będzie za późno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × cztery =